niedziela, 30 lipca 2017

Moc wypowiadanych słów cz. 1

Moc wypowiadanych słów cz. 1

Dojrzały chrześcijanin powinien panować nad wypowiadanymi słowami. Czytamy o tym w Liście Jakuba 3,2: „Dopuszczamy się bowiem wszyscy wielu uchybień; jeśli kto w mowie nie uchybia, ten jest mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać na wodzy”. To prawda, że nie zawsze kontrolujemy to, co wypowiadamy. Jestem z natury człowiekiem małomównym, ale ja także czasami wypowiadam za dużo, w stosunku do tego, co czuję, że powinienem w tym momencie powiedzieć. Czy jest tu możliwa zasada "złotego środka"? Tak, pod warunkiem, że tym stanem równowagi jest słyszenie Bożego głosu i przekazywanie BOŻEGO SŁOWA. Wypowiadane słowa mają moc, która może oddziaływać na nasze życie lub życie innego człowieka. Można by się sprzeczać, co jest lepsze. Czy wypowiedzieć o jedno słowo za dużo, czy za mało. Myślę, że to w ogóle błędnie sformułowany problem. Najlepiej jest wypowiadać to, co czujemy w sercu, czyli słowa, które Pan Bóg chce skierować do życia innego człowieka. Nie wydaje się to łatwe, ale czasami wystarcza wysłuchać. Pan Bóg nie myli się i nie przez pomyłkę dał nam dwoje uszu i tylko jedne usta. Wielu ludzi wyznaje i stosuje zasadę: "mówię to, co myślę". Nie jest to jednak dobrą cechą wierzącego człowieka w przypadku, gdy mamy usługiwać ludziom. Nie powinniśmy mówić wszystkiego, co mamy na myśli, czy co nam przychodzi do głowy, ponieważ wtedy po prostu wyrażamy swoje emocje, czyli swoje ''ja''. Szczerość tylko w połączeniu z miłością i mądrością daje gwarancję skutecznej usługi potrzebującemu. Na temat dobrego doboru słów mówi fragment z Listu do Efezjan 4,29-30: „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają. A nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia. Mówiąc za dużo możemy nie tylko zasmucić słuchającego, ale też Ducha Świętego. Pan Bóg jest najlepszym zaopatrzeniowcem w "słowa klucze", które poruszają ludzkie serca. Tylko musimy otworzyć nasze duchowe uszy na Boży głos.

Pułapką dla nas jest wypowiadanie słów niewiary, które diabeł wykorzystuje, by zniszczyć coś w naszym życiu lub życiu innych. Niewiara, to nie jest brak wiary. Wiara jest Bożym darem, który możemy przyjąć lub nie. Niewiara jest duchem przeciwnym Bogu, który może wprowadzić nas w jeszcze większą pułapkę, jaką jest wypowiadanie słów przekleństwa dla swojego lub cudzego życia. Nasz język może zbudować słuchającego, albo go zrujnować. Jeśli w wyniku nieopanowania wypowiadanych słów ma nastąpić to drugie, to zdecydowanie lepiej jest milczeć. Dobra rada dla wszystkich jest w Liście Jakuba 1,26: „Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna”. Ciekawe, że jedną z pierwszych rzeczy jakie każe nam zrobić lekarz pierwszego kontaktu, to pokazać mu język. Oczywiście za tą czynnością kryje się coś więcej, jednak po wyglądzie języka można dużo powiedzieć o stanie naszego zdrowia cielesnego. Największy z lekarzy, Bóg – Jahwe Rapha zna nasze myśli jeszcze przed wypowiedzeniem słów. Jednak znakiem dla ludzi jest to, że stopień naszej dojrzałości chrześcijańskiej może być rozpoznawalny także po wypowiadanych słowach. Ważnym problemem jest to, czym się karmimy i nie chodzi tu o pokarm fizyczny. Mówi o tym Pan Jezus Chrystus w Ewangelii Mateusza 15,11: „Nie to, co wchodzi do ust, kala człowieka, lecz to, co z ust wychodzi, to kala człowieka. Zabawna, ale też pouczająca historia o małżeństwie z małym dzieckiem przy śniadaniu. Żona przygotowała mężowi wspaniałą apetyczną kanapkę z wędliną, sałatą i dobrym majonezem. Mąż chciał się zabrać do jedzenia, lecz żona poprosiła go, by wziął na chwilę dziecko na ręce, by ona mogła przygotować także sobie kanapkę. Mąż trzymając dziecko, próbował jeść swoją kanapkę. Nagle zauważył, że na ramię coś mu wypłynęło. Myśląc, że to majonez szybko zlizał to. Równie szybko oddał żonie dziecko i pobiegł do łazienki oczyścić swój język. To niestety nie był majonez, lecz kupka dziecka. Upewnijmy się, czym się karmimy, bo możemy mieć z tego duży niesmak fizyczny, a przede wszystkim duchowy. SŁOWO BOŻE mówi bardzo wyraźnie, że kluczowym problemem jest to, co wychodzi z ust człowieka. Czytamy o tym w Ewangelii Mateusza 15,18: „Ale co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to kala człowieka. Jednak ważne też jest czym się napełniamy. Czym karmimy nasz umysł i w konsekwencji nasze serce?

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz