środa, 31 maja 2017

Wrażliwość Samarytanina cz. 1

Wrażliwość Samarytanina cz. 1

Nie wiem ile tekstów czytałeś drogi czytelniku, czy ile kazań wysłuchałeś na temat ''Przypowieści o miłosiernym Samarytaninie''. Mimo, że to bardzo znany fragment biblijny, to jednak zachęcam do przypomnienia sobie tego tekstu z Ewangelii Łukasza 10,25-37 przed dalszą lekturą tego artykułu, ponieważ to będzie jeszcze jedno rozważanie na temat tej znanej historii biblijnej. W Liście Jakuba 2,8-9 czytamy: „Jeśli jednak wypełniacie zgodnie z Pismem królewskie przykazanie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego, dobrze czynicie. Lecz jeśli czynicie różnicę między osobami, popełniacie grzech i jesteście uznani przez zakon za przestępców”. Jest to królewskie przykazanie, w którym jest streszczenie całego BOŻEGO PRAWA w relacjach międzyludzkich. Kontekstem tego fragmentu jest troszczenie się nie tylko o problemy materialne, ale także, a może nawet przede wszystkim o potrzeby duchowe. Jeżeli mamy kochać bliźniego jak siebie samego, to najpierw musimy uporządkować sprawy akceptacji samego siebie przed Bogiem. Dla wielu problemem jest zaakceptowanie siebie samego, czyli życie w nieprzebaczeniu wobec swojej osoby. Wbrew pozorom jest to przejawem pychy duchowej spowodowanej także przez uleganie wpływowi ducha ubóstwa na życie człowieka. Ta warownia duchowa w umyśle ludzkim nie ma nic wspólnego z dobrze rozumianym ubóstwem w duchu, które powinno cechować nasze osobiste, czy społeczne chrześcijaństwo. Więcej na ten temat napisałem w cyklu artykułów pt. "Duch ubóstwa, a ubóstwo w duchu", który można znaleźć na moim blogu.

Dojrzały chrześcijanin jest wrażliwy na problemy innych ludzi i troszczy się nie tylko o siebie, o swoje zbawienie, czy własne potrzeby. Czy mamy w sercu troskę o potrzeby duchowe ludzi? Apostoł Chrystusa motywuje nas do udzielenia samym sobie odpowiedzi na to pytanie w Liście Jakuba 2,1-6: „Bracia moi, nie czyńcie różnicy między osobami przy wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa, naszego Pana chwały. Bo gdyby na wasze zgromadzenie przyszedł człowiek ze złotymi pierścieniami na palcach i we wspaniałej szacie, a przyszedłby też ubogi w nędznej szacie, a wy zwrócilibyście oczy na tego, który nosi wspaniałą szatę i powiedzielibyście: Ty usiądź tu wygodnie, a ubogiemu powiedzielibyście: Ty stań sobie tam lub usiądź u podnóżka mego, to czyż nie uczyniliście różnicy między sobą i nie staliście się sędziami, którzy fałszywie rozumują? Posłuchajcie, bracia moi umiłowani! Czyż to nie Bóg wybrał ubogich w oczach świata, aby byli bogatymi w wierze i dziedzicami Królestwa, obiecanego tym, którzy go miłują? Wy zaś wzgardziliście ubogim. Czyż nie bogacze ciemiężą was i nie oni ciągną was do sądów?”.

Apostoł Piotr gościł kiedyś w domu Szymona garbarza w Joppie nad morzem. Biblia mówi, że pewnego razu rankiem modlił się na dachu domu. Czy ten zwyczaj modlitwy na dachu był wtedy powszechny, bo to było bliżej nieba? Odpowiedź może być bardzo prosta. W tym domu bardzo śmierdziało. W garbarniach wyprawiano skóry zwierzęce. Mieszkańcy tego domu pewnie też nie najlepiej pachnieli. Można by zadać pytanie. Czy gdyby Piotr ze względu na wrażliwość zapachową wybrał inny dom na gościnę, to czy Bóg tak szybko użyłby go do objawienia, które w konsekwencji zmieniło stanowisko chrześcijan Żydów do pogan, a w dalszej konsekwencji do nas?

Taka sobie historia. Nie wiem czy to autentyczne, czy tylko "nauczające" zdarzenie. W jednym ze zborów chrześcijańskich w USA pewien pastor miał usługiwać na nabożeństwie dla młodzieży z okolicznych zborów. Rozpoczęło się nabożeństwo. Było wspaniałe i głośne młodzieżowe uwielbienie. W pewnym momencie wszedł na salę człowiek w obdartym ubraniu. Był brudny i niezbyt pachnący. Zajął miejsce w jednym z pierwszych rzędów. Uczestnicy, którzy siedzieli obok niego zaczęli się odsuwać i wskazywać go palcami. Skończyło się uwielbienie i zaczęto rozglądać się za mającym usługiwać pastorem. Nagle wstał ów zaniedbany człowiek i podszedł do kazalnicy. Na oczach wszystkich zaczął zdejmować zniszczone ubranie i zmazywać makijaż, który tak zmienił jego twarz. Okazało się, że był przebranym usługującym pastorem. Kazanie rozpoczął od znanego i cytowanego już na początku tego artykułu fragmentu z Listu Jakuba 2,8-9. Dla uczestników tego nabożeństwa, to była wspaniała lekcja pokory. 

Nie wszyscy jednakowo ładnie pachniemy. Jednak Bóg wszystkich nas kocha i chce zbawić. Pan Bóg pragnie, żeby wszyscy, którzy chcą przyjść do NIEGO znaleźli miejsce w JEGO KOŚCIELE. Dojrzały chrześcijanin nie osądza ludzi po wyglądzie, czy zapachu. Istotne jest to, żebyśmy stawiali sobie i szczerze odpowiadali nieraz na trudne pytania. Na ile kochamy innych ludzi? Na ile postrzegamy siebie oraz innych tak, jak wybrał i zaakceptował nas Bóg? Czy patrzymy na potrzeby innych ludzi z Bożego punktu widzenia, czyli z perspektywy BOŻEJ MIŁOŚCI? Apostoł Paweł pisał o tym w 1. Liście do Koryntian 13,1-3: „Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I choćbym rozdał całe mienie swoje, i choćbym ciało swoje wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże”.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

czwartek, 25 maja 2017

Pustynny czas cz. 7

Pustynny czas cz. 7 

Job trzymał się Bożego Słowa mimo bardzo niesprzyjających okoliczności i poczucia braku Bożej obecności. Jego wyznanie wiary znajdujemy w Księdze Joba 23,12-13: „Od przykazań jego warg nie odstępowałem, zachowywałem w sercu słowa pochodzące z jego ust. Lecz On jest zawsze ten sam, któż go odmieni? Czego On pragnie, to czyni”. Zachował wiarę mimo, że jego cierpienia były coraz większe. Zaufanie i zawierzenie Bożemu Słowu umocniły wiarę Joba mimo, że sytuacja wydawała się być beznadziejna, a nawet chwilami bezsensowna. Wydaje się, że w jego przypadku ''stan krytyczny'' zostaje osiągnięty w 15. wersecie 13. rozdziału: „Tak czy owak On mnie zabije, już nie mam nadziei; jednak swojej sprawy będę przed nim bronił”. Jedno z dynamicznych tłumaczeń z języka angielskiego tego wersetu brzmi: „Bóg może mnie zabić, ale nadal będę Mu ufał”. Kiedy mamy poczucie, że Pan Bóg nas opuścił, ale nadal MU ufamy i nie bazujemy przy tym tylko na swoich uczuciach i emocjach, to taka postawa może być najlepszą formą uwielbienia Boga oraz może wprowadzić nas w kolejny, wyższy etap dojrzałości chrześcijańskiej.

Wreszcie ostatnia z proponowanych przez mnie lekcji przechodzenia swojego osobistego ''pustynnego czasu''. Pamiętajmy zawsze, co Bóg już do tej pory uczynił dla nas. Nawet gdyby Pan Bóg od tej chwili już nic dla nas nie zrobił, to i tak tylko ON jest godzien czci i chwały. SYN BOŻY umarł za nas na KRZYŻU. Święty BÓG OJCIEC musiał odwrócić SWOJE OBLICZE nawet od JEZUSA na KRZYŻU z powodu grzechu świata, jaki wziął na SIEBIE. Pan Jezus zrezygnował ze wszystkiego, abyśmy my mogli mieć wszystko, czyli zbawienie do życia wiecznego. Jezus przeżył dobrowolne oddalenie od Boga mimo, że ON sam był bez grzechu po to, żebyśmy my mogli żyć wiecznie. Czy jeszcze będziemy mieć problem z określeniem za co możemy być wdzięczni Panu Bogu mimo doświadczeń i trudności? Pewnie tak. Ja miałem i dalej zdarza mi się mieć do Boga wiele pytań, mimo, że wydawało mi się, iż już ich nie będę miał. Pan Bóg oczekuje od nas szczerości.

Popatrzmy na przykład Joba, on widział powody uwielbienia Boga, mimo swojego tragicznego położenia. Przypomnę kilka podsumowujących to rozważanie myśli wynikających z Księgi Joba i pomocnych w naszym osobistym ''pustynnym czasie".

1. Bóg jest wszechmocny i nie ma dla NIEGO rzeczy niemożliwych.

2. Pan Bóg ma nad wszystkim władzę i tylko od NIEGO zależy nasze życie.

3. Bóg jest pełen miłości dla nas i tylko JEGO opieka daje nam bezpieczeństwo.

4. Pan Bóg jest niezmienny i ma zawsze najlepszy plan dla naszego życia.

5. Boga interesuje każdy szczegół naszego życia i zależy MU na tym, by każdy nasz krok zbliżał nas do NIEGO.

SŁOWO BOŻE daje wskazówki, jak możemy postępować w trudnym, pustynnym czasie naszego życia.

1. Wylej przed Bogiem swoje serce i powiedz MU dokładnie co czujesz.

2. Wyrzuć z siebie wszelkie emocje i nie obawiaj się, że możesz tym obciążyć Boga. ON oczekuje szczerości od ciebie.

3. Bardziej poszukuj samego Boga, czyli żywej relacji z Panem Jezusem Chrystusem, a w mniejszym stopniu duchowych doznań.

4. Nie koncentruj się na problemach, ale na niezmiennej naturze Boga.

5. Ufaj w to, że Pan Bóg spełni obietnice, które ci dał, jednak niekoniecznie w formie i czasie zgodnym z twoimi oczekiwaniami.

6. Zawsze pamiętaj i bądź wdzięczny za to, co Bóg do tej pory uczynił dla ciebie.

Na koniec i już bez żadnego komentarza słowa zachęty i jednocześnie przypomnienie Bożych obietnic dla wszystkich JEGO dzieci. 

(5. Księga Mojżeszowa 31,8):Pan sam pójdzie przed tobą i będzie z tobą. Nie zawiedzie i nie opuści cię; nie bój się więc i nie trwóż się!”.

(Psalm 125,1): „Ci, którzy ufają Panu, są jak góra Syjon, która się nie chwieje, lecz trwa wiecznie”.

Bogdan Podlecki

Pustynny czas cz. 6

Pustynny czas cz. 6 

Dawid mówił w Psalmie 116,10: „Wierzę nawet wtedy, gdy mówię: Jestem bardzo utrapiony”. To może być zbyt odważnym stwierdzeniem, ale czasem szczere przyznanie się, że straciliśmy nadzieję w jakiejś sprawie może być wspaniałym wyznaniem wiary w Boga. Postawa Dawida jest dobrym przykładem dla dojrzałego chrześcijanina mimo, że może się nam wydawać, iż zwątpienie jest w sprzeczności z wiarą. Dawid był szczery i jego szczerość jest potwierdzeniem głębi jego wiary. Z jego wyznania jasno wynika, że wierzył Bogu i w to, iż ON wysłucha jego modlitwy. Wreszcie wierzył także, że Bóg pozwala mu wypowiedzieć to, co w tym momencie myśli, a mimo to nadal będzie go akceptował.

Przejdźmy do kolejnej biblijnej wskazówki w kwestii przechodzenia ''pustynnego czasu'' w naszym osobistym chrześcijaństwie. Nie koncentrujmy się na problemach, ale na niezmiennej naturze Boga, bo tylko taka wiara pozwala na zwycięstwa w naszych problemach. Pan Bóg ma zawsze doskonały plan dla naszego życia. Niezależnie od okoliczności polegajmy na niezmiennym charakterze Boga. On zawsze wie o naszych problemach. Jednak to my nie zawsze wiemy, że ich pokonanie lub nieraz ich cierpliwe przeczekanie, służy umocnieniu wiary i zaufania do NIEGO. Trafnie ujął to pisarz chrześcijański Raymond Edman: ''W ciemności nigdy nie wątp w to, co Bóg powiedział ci, gdy było jasno''. 

Księga Joba jest dobrym źródłem wskazówek potwierdzających tezę, żeby koncentrować się na rzeczach, za które powinniśmy uwielbiać Boga mimo, że w danym momencie mamy poczucie braku JEGO obecności w naszym życiu. Poniżej kilka lekcji dla wszystkich, którzy uważają się za wierzących i obecnie są lub będą w swoim osobistym ''pustynnym czasie''.

1. Bóg jest wszechmocny i nie ma dla NIEGO rzeczy niemożliwych.
(Księga Joba 42,2): Wiem, że Ty możesz wszystko i że żaden twój zamysł nie jest dla ciebie niewykonalny”.

2. Pan Bóg ma nad wszystkim władzę i tylko od NIEGO zależy nasze życie.
(Księga Joba 34,12-16):Bo to jest pewne, że Bóg nie popełnia bezprawia i Najwyższy nie łamie prawa. Któż mu poruczył ziemię i kto założył cały okrąg świata? Gdyby wziął z powrotem do siebie swojego ducha i ściągnął w siebie swoje tchnienie, to by od razu zginęło wszelkie ciało i człowiek wróciłby do prochu. Jeżeli więc to rozumiesz, słuchaj tego i przysłuchuj się uważnie moim słowom”.

3. Bóg jest pełen miłości dla nas i tylko JEGO opieka daje nam bezpieczeństwo.
(Księga Joba 10,12): „Życiem i łaską obdarzyłeś mnie, a twoja opieka strzegła mego ducha”.

4. Pan Bóg jest niezmienny i ma zawsze najlepszy plan dla naszego życia.
(Księga Joba 23,13-14): „Lecz On jest zawsze ten sam, któż go odmieni? Czego On pragnie, to czyni. On też wykona, co mi jest przeznaczone; a takich przeznaczeń jest u niego wiele”.

5. Boga interesuje każdy szczegół naszego życia i zależy MU na tym, by każdy nasz krok zbliżał nas do NIEGO.
(Księga Joba 23,10):Zna bowiem drogę, którą postępuję; gdyby mnie wypróbował, wyszedłbym czysty jak złoto”.
(Księga Joba 31,4): Czyż On nie widzi moich dróg i nie liczy wszystkich moich kroków?”.

6. Pan Bóg chce nas zbawić na zawsze od problemów, czyli uwolnić od "doczesności" do wieczności.
(Księga Joba 19,25-26): Lecz ja wiem, że Odkupiciel mój żyje i że jako ostatni nad prochem stanie! Że potem, chociaż moja skóra jest tak poszarpana, uwolniony od swego ciała będę oglądał Boga”. 

Następna biblijna lekcja wiary w czasie ''osobistej pustyni''. Ufajmy w to, że Bóg spełni obietnice, które nam dał, jednak niekoniecznie w czasie zgodnym z naszymi oczekiwaniami. W Biblii mamy wiele przykładów Bożego czasu wypełnienia się obietnicy. Przykładami mogą być historie życia Abrahama, czy Dawida. Jednak w każdym przypadku Boże obietnice były wypełnione. Abraham próbował zastosować swój ''własny czas'' i przekonał się jakie są konsekwencje pójścia na skróty w próbie ''pomocy'' w realizacji Bożych obietnic. W czasie duchowej pustyni nie powinniśmy polegać na emocjach i uczuciach, ale cierpliwie czekać na wypełnienie Bożych obietnic. Jednak cierpliwe czekanie powinno być połączone z czynną wiarą, a nie z rezygnacją. W relacjach międzyludzkich przyjaźń oparta tylko na emocjach i uczuciach okazuje się zbyt płytka, by przetrwać próbę czasu. Doświadczanie przyjaźni przez oddalenie może być testem jej szczerości i może ją umocnić. Cierpliwość i zaufanie w pustynnym czasie, to ważny test, który musimy zaliczyć, aby przejść na wyższy poziom dojrzałości chrześcijańskiej. Wskazówki typu: ''nie patrz na problemy i nie martw się kłopotami'' przestają być sloganami wobec Bożych obietnic dla naszego życia. Okoliczności nie są w stanie zmienić Bożego charakteru. BOŻA ŁASKA zawsze w pełni działa w naszym życiu i Pan Bóg opowiada się po naszej stronie, nawet wtedy, gdy tego w danej chwili nie odczuwamy.

Dalszy ciąg w części 7.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

środa, 24 maja 2017

Pustynny czas cz. 5

Pustynny czas cz. 5 

Konsekwencją błędu polegającego na próbie budowanie relacji z Bogiem tylko w oparciu o emocje może być nie odróżnianie, czy wręcz mylenie ''Bożej wszechobecności'' od ''manifestacji Bożej obecności''. ''Boża wszechobecność'', to obiektywny i niepodważalny fakt, a naszym zadaniem jest przyjąć to przez wiarę, mimo, że czasem pozornie jej nie odczuwamy. To jest Boża obietnica, a ON jest WIERNY. Pan Bóg jest zawsze obecny w naszym życiu, nawet wtedy gdy tego nie odczuwamy zmysłami. Jego obecność jest zbyt doniosła, byśmy byli w stanie zmierzyć ją za pomocą naszych odczuć. Natomiast ''manifestacja Bożej obecności'' jest osobistym i subiektywnym odczuciem, w odbiorze którego posługujemy się naszymi uczuciami. Można czasem zauważyć, że ewangeliści, czy kaznodzieje potrafią tak ''podgrzać atmosferę'' zwiastowania w zgromadzeniach, iż trzeba dużej dojrzałości chrześcijańskiej, żeby odróżnić prawdziwą Bożą obecność od jej manifestacji. W zgromadzeniach, jeżeli jest Boża obecność, to jedni manifestują ją bardziej inni mniej. Nie ma oczywiście na to żadnej recepty. Duch Święty działa kiedy chce i jak chce. Ale to dojrzałość chrześcijańska pozwala nam ''wyłączyć uczucia'' i nie polegać jedynie na naszych emocjach w czasie prawdziwej Bożej obecności. Pan Bóg na pewno chce abyśmy odczuwali Jego obecność. Jeżeli Bóg pragnie manifestować SWOJĄ obecność, to przynosi MU także zadowolenie, jeżeli wyrażamy radość z JEGO obecności. Ale na pewno dużo bardziej Bogu zależy na naszym zaufaniu do NIEGO, niż na manifestacji przez nasze uczucia i emocje. Pan Bóg w SWOIM SŁOWIE wyraźnie przekazał, że bardziej podoba MU się nasza wiara, niż nasze wyrażanie emocji, np. w Liście do Hebrajczyków 11,6: Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają”. 

Wbrew pozorom to sytuacje, w których tracimy poczucie Bożej obecności w naszym życiu mogą najbardziej przyczynić się do rozwoju naszej wiary i osiągania coraz większej dojrzałości chrześcijańskiej. Bardzo wymownym przykładem utraty poczucia Bożej obecności w swoim życiu jest historia Joba. Jednego dnia, nie znając przyczyny stracił wszystko – rodzinę, zdrowie, środki do życia i co równie ważne – przyjaciół, którzy okazali się tylko doradcami. Gdyby zrobić ''statystykę Bożej'' obecności w Księdze Joba, to Pan Bóg nie wypowiedział do niego ani jednego słowa w 37 z wszystkich 42 rozdziałów. Wygląda na to, że w jego spisanej historii aż 88% czasu Bóg milczał i nie manifestował swojej obecności. Ale za to ile Job nasłuchał się rad swoich przyjaciół! Czy taka statystyka może nas pocieszyć? Może! Jednak wolałbym, żeby Bóg nie wystawiał mnie aż na taką próbę cierpliwości. 

W jaki sposób wielbimy Pana Boga, gdy nie rozumiemy, co się aktualnie dzieje w naszym życiu, a Bóg przy tym uparcie milczy? Jak usiłujemy utrzymać kontakt z Bogiem, mimo, że nie słyszymy i nie widzimy od NIEGO żadnej odpowiedzi? Czy zwracamy oczy na swojego Zbawiciela, Pana Jezusa Chrystusa nawet wtedy, gdy mamy problemy, by w ogóle przejrzeć na oczy w wyniku duchowej ślepoty i zagubienia? Jest na te pytania odpowiedź. Nie patrzmy na problemy, ale na to, co jest ponad tymi problemami. Patrzmy duchowym wzrokiem na Chrystusa, który jest w nas, a my jesteś w NIM. To nie jest biblijny slogan. To jest duchowa rzeczywistość. 

Przyjrzyjmy się bliżej przykładowi Joba. Jako wierzący wyszedł wzmocniony w wierze ze swojego okresu pustynnego. Co Job zrobił najpierw? Przede wszystkim ukorzył się i uwielbił Boga. Czytamy o tym w Księdze Joba 1,20-22:Wtedy Job powstał, rozdarł szaty i ogolił głowę; potem padł na ziemię i oddał pokłon, i rzekł: Nagi wyszedłem z łona matki mojej i nagi stąd odejdę. Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione. W tym wszystkim nie zgrzeszył Job i nie wypowiedział nic niestosownego przeciwko Panu”. W tym i innych fragmentach są konkretne wskazówki dla nas, w jaki sposób postępować, kiedy musimy przejść w swoim życiu taki pustynny czas. Jedną z nich jest ''wylanie przed Bogiem swojego serca'' i powiedzenie MU dokładnie tego, co czujemy. Wyrzućmy z siebie wszelkie emocje. Nie obawiajmy się, że możemy tym obciążyć Pana Boga. On oczekuje od nas szczerości. Wyraźnie czytamy o tym w Księdze Joba 7,11-18: Dlatego też nie mogę dłużej powstrzymać ust swoich, będę mówił w utrapieniu mojego ducha, będę narzekał w goryczy mojej duszy. Czyż jestem morzem lub potworem morskim, że straż ustawiasz dokoła mnie? Gdy pomyślę: Pocieszy mnie moje łoże, ulży narzekaniu memu moje posłanie, wtedy straszysz mnie snami i trwożysz mnie widziadłami, tak że wolałbym być uduszony i raczej ujrzeć śmierć niż moje boleści. Uprzykrzyło mi się życie, nie chcę żyć dłużej. Zaniechaj mnie, bo moje dni są tylko tchnieniem! Czymże jest człowiek, że go tak bardzo cenisz i że nań zwracasz uwagę, że go nawiedzasz każdego poranku i każdej chwili go doświadczasz?”. Pan Bóg bez wątpienia poradzi sobie z naszymi zwątpieniami, obawami, rozczarowaniami, pytaniami, żalami, a nawet gniewem. Lecz najważniejsze jest to, żebyśmy byli szczerzy wobec Boga, a nie tylko zagniewani na Niego.

Dalszy ciąg w części 6.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

wtorek, 23 maja 2017

Pustynny czas cz. 4

Pustynny czas cz. 4 

Nie wiem jakie jest twoje świadectwo, ale z perspektywy czasu dostrzegam, że na początku mojej drogi chrześcijańskiej Pan Bóg otaczał mnie swoją szczególną protekcją i odpowiadał na niedojrzałe, a nawet na ''egocentryczne'' modlitwy. W każdym razie dziś tak bym je określił. Kiedy jednak wzrastamy w wierze, to Bóg chce, aby wraz ze ''stażem chrześcijańskim'' szedł także rozwój naszej duchowej dojrzałości. Jednak wymaga to kształcenia i doświadczania. To taki cykl Bożych lekcji, gdzie NAUCZYCIEL nie uznaje żadnych protekcji. Co prawda nieraz okazuje wyrozumiałość wobec naszego lenistwa i niezdyscyplinowania. Być może nawet przymknie oko na nasze wpadki, czy nawet sporadyczne ucieczki z lekcji. Wie jednak ile może od każdego z nas wymagać, czyli pracuje z nami w toku indywidualnym. Bardzo często jednak wymaga pracy zespołowej, która kształtuje nasze charaktery. Zawsze jednak przychodzi ten moment, kiedy musimy zaliczyć test, którego wynik decyduje o tym, czy pójdziemy dalej w rozwoju naszego osobistego lub społecznego chrześcijaństwa, czy też będziemy powtarzać poprzednie lekcje. Pan Bóg jest konsekwentny i to ON ocenia. Boga nie można oszukać. Jeżeli w wyniku cyklu lekcji nie osiągniemy Bożego celu, to nie liczmy na to, że przepuści nas dalej w Bożej edukacji. Tę lekcję trzeba będzie powtarzać, aż do pozytywnego skutku. Bóg jest konsekwentnym NAUCZYCIELEM i pracuje nad naszymi charakterami według swojego planu nauczania. Jego kryteria oceniania są niezmienne – ocenia nasze postępy przez pryzmat Bożego charakteru, który jest w Jezusie Chrystusie.

Nie będę porównywał tu moich doświadczeń pedagogicznych, ale wiem, że dobry nauczyciel najbardziej docenia uczciwość, pracowitość i wytrwałość. Najwygodniej oczywiście pracuje się z uczniami pilnymi i uległymi. Mogą być jednak wyjątki od reguły, kiedy uczniowie wybitnie zdolni mogą być prowadzeni indywidualnie. Jednak to nie my, lecz Bóg decyduje, czy powinniśmy dla swojego dobra pracować w grupie, czy też jesteśmy gotowi na to, by pracować nieco szybciej, np. na czele grupy. Boży program nauczania jest tylko jeden, tak jak DROGA do zbawienia jest tylko jedna. Ta droga jest po linii prostej, a więc siłą rzeczy jest najkrótsza. Każde nasze pójście tzw. skrótem może ją tylko wydłużyć. Jednak tempo w którym pokonujemy tę drogę może być różne i bardzo często zależy także od naszych możliwości, oczywiście w Bożej ocenie. Pan Bóg wie o tym, że musimy czasem odpocząć, ale też my sami nie nazywajmy lenistwa odpoczynkiem. Najczęstszą lekcją, którą musimy powtarzać w Bożym programie nauczania jest odrzucenie pychy. Pan Bóg obdarzył nas wolną wolą i to od nas często zależy ile razy będziemy nasze lekcje powtarzać. Jeżeli pycha gości jeszcze w naszym sercu, to nawet jeśli wydaje nam się, że ukryjemy to przed innymi wierzącymi, to Bóg i tak objawi to stawiając nas ponownie w sytuacjach doświadczeń. Od naszego posłuszeństwa i pokory będzie zależało ile razy będziemy musieli te lekcje powtarzać, by móc pójść dalej w rozwoju dojrzałości chrześcijańskiej.

To wcale nie jest dziwne, że na ludzki sposób próbujemy skrócić pustynny czas w naszym życiu, poszukując czegoś w zamian. Jednak możemy wtedy wpaść w pułapkę duchową polegającą na tym, że przestaniemy odróżniać własne odczucia od prawdziwej Bożej obecności. Dochodzenie do dojrzałości chrześcijańskiej, to szukanie prawdziwej i szczerej relacji z Panem Jezusem Chrystusem. Czyli szczere szukanie Bożej obecności w naszym życiu. Jednak powinniśmy przy tym pamiętać o tym, żeby nie popaść w pokuszenie pójścia na pozorne skróty. Musimy mieć świadomość tego, że łatwo jest popełnić błędy bazując tylko na odczuciach i emocjach. Bardzo częstym błędem jaki możemy popełnić jest zadowalanie się doznaniami duchowymi zamiast cierpliwego poszukiwania prawdziwej Bożej obecności. Jeśli mamy poczucie pustki, to często zadowalamy się doświadczeniami emocjonalnymi, np. uczuciowy płacz, czy inne entuzjastyczne reakcje. Kiedy te doznania pojawią się, to uważamy, że oddajemy tym w pełni chwałę Bogu. Płacz, który zmienia nasze życie, to wspaniałe oddanie chwały Panu Bogu. Lecz jeżeli płaczemy przed Bogiem, a w dalszym ciągu zachowujemy pychę w sercu i brak nam konsekwencji w zaakceptowaniu dobrych zmian w naszym życiu chrześcijańskim, to Bóg nie może wziąć z tego chwały. Szczere uczucia, to bardzo dobra rzecz w naszym życiu, ale wiedzmy też, że Pan Bóg może nas celowo pozbawić pewnych uczuć, by nauczyć nas, żeby nie polegać tylko na nich. Zabieganie o doznania emocjonalne, czy zastępowanie szczerego uwielbienia naszymi uczuciami mogą czasami imitować prawdziwe poczucie bliskości z Panem Jezusem Chrystusem. Bardziej poszukujmy samego Boga, a mniej duchowych doznań. Pisze o tym apostoł Chrystusa w Liście Jakuba 4,8: Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was. Obmyjcie ręce, grzesznicy, i oczyśćcie serca, ludzie o rozdwojonej duszy”. Często najlepszym wyjściem jest po prostu szczerość i cierpliwość w poszukiwaniu prawdziwej Bożej obecności. Pan Bóg jest wierny i nagrodzi naszą szczerość i cierpliwość. Każde wyjście z sytuacji poczucia oddalenia wymaga szczerej woli obu zaprzyjaźnionych stron. Jednak to Bóg czasem musi być inicjatorem odnowienia bliskiej społeczności z nami, jako strona bardziej doświadczona w utrzymywaniu i pielęgnowaniu przyjaźni.


Dalszy ciąg w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

poniedziałek, 22 maja 2017

Pustynny czas cz. 3

Pustynny czas cz. 3 

Pan Bóg nie obiecywał tego, że będziemy stale odczuwali JEGO obecność. Wręcz zapowiedział przez proroka, że nie zawsze będzie ONA dla nas odczuwalna. Czytamy o tym w Księdze Izajasza 45,15: „Zaprawdę, jesteś Bogiem ukrytym, Boże Izraela, Wybawicielu!”. Człowiek jest istotą duchową. Jednak powinniśmy się dobrze zastanowić, czy to, co tak pragniemy odczuwać w obecności Bożej, czyli pewien nastrój uduchowienia, nie wynika czasem z naszych emocji lub po prostu z religijności, którą rutynowo już w sobie wykształtowaliśmy, ale być może nie do końca sobie to uświadamiamy. Duchowość jest naturalną i pozytywną cechą człowieka pod warunkiem, że jest szczera, a przede wszystkim nieobłudna. Natomiast religijność jest efektem działania ducha przeciwnego Bogu, który jest imitacją Ducha Świętego. Więcej o tej warowni demonicznej piszę w artykule pt. ''Duch religijności'', który jest opublikowany na moim blogu. Jeśli w ślad za duchowością nie idzie szczera wiara, dyscyplina, wytrwałość i konsekwencja w działaniu według osobistego Bożego Słowa, to mam niezbyt dobrą wiadomość, to może już być religijność.

Pisarz chrześcijański Floyd Mc Cluny bardzo ciekawie opisał pewne odczucia, z którymi może się zetknąć każdy wierzący: ''Budzisz się pewnego ranka i widzisz, że twój uduchowiony nastrój gdzieś prysł. Modlisz się, lecz nic się nie dzieje. Gromisz szatana, ale nic się nie zmienia. Stosujesz różne duchowe ćwiczenia …, prosisz przyjaciół o modlitwę …, wyznajesz każdy grzech, który potrafisz sobie przypomnieć, później prosisz o wybaczenie każdego kogo znasz. Pościsz … i nadal nic. Zastanawiasz się, jak długo będzie trwała ta duchowa ciemność. Dni? Tygodnie? Miesiące? Czy to się kiedyś skończy? Masz wrażenie, że twoje modlitwy odbijają się od sufitu i wracają do ciebie. W całkowitej rozpaczy wołasz: Co się ze mną dzieje?''. Tym razem mam pocieszającą wiadomość. Jeżeli to, co oddzieliło nas od Boga nie jest grzechem, to wszystko może być w porządku. Ten czas pustyni w naszym życiu prędzej, czy później się skończy. To co się dzieje jest częścią normalnego testowania i doprowadzania naszej przyjaźni z Bogiem do dojrzałości. Na podstawie moich doświadczeń i świadectw innych ludzi wierzących uważam, że każdy chrześcijanin powinien to przejść co najmniej raz, a zwykle kilka razy w swoim życiu. Niestety, bywa to bolesne, sam tego doświadczyłem. Bywa też i niepokojące, głównie dla tych którzy są obok ciebie. Ale są to doświadczenia niezbędne w rozwoju naszego osobistego chrześcijaństwa. 

Takie doświadczenia natchnęły nadzieją znanego męża Bożego Starego Testamentu. W Księdze Joba 23,8-24,1 czytamy:Oto, gdy idę naprzód - nie ma Go, a gdy się cofam - nie zauważam Go. Gdy szukam Go po lewej stronie, nie dostrzegam Go, gdy się ukrywa po prawej, też Go nie widzę. Zna bowiem drogę, którą postępuję; gdyby mnie wypróbował, wyszedłbym czysty jak złoto. Moja noga trzymała się mocno Jego śladu; Jego drogą szedłem i z niej nie zbaczałem. Od przykazań Jego warg nie odstępowałem, zachowywałem w sercu słowa pochodzące z Jego ust. Lecz On jest zawsze ten sam, któż go odmieni? Czego On pragnie, to czyni. On też wykona, co mi jest przeznaczone; a takich przeznaczeń jest u Niego wiele. Dlatego trwożę się przed Jego obliczem i gdy to rozważam, drżę przed Nim. Bóg pozbawił odwagi moje serce, a Wszechmocny przeraził mnie. Bo nie z powodu ciemności muszę milczeć ani z powodu mroku, który okrył moją twarz. Dlaczego Wszechmocny nie określił czasów karania i ci, którzy go znają, nie widzą jego dni?”. Nie zawsze powodem odczuwania braku obecności Bożej w określonym czasie jest grzech lub domniemane przez nas karcenie za jakiś grzech. 

Tak naprawdę, to Biblia mówi, że grzech w wyniku ulegania pokusom tego świata oddziela nas od bliskiej społeczności z Bogiem. Apostoł Paweł pisze w Liście do Efezjan 4,30:A nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia”. Czytamy o tym także w 1. Liście do Tesaloniczan 5,19-24: Ducha nie gaście. Proroctw nie lekceważcie. Wszystkiego doświadczajcie, co dobre, tego się trzymajcie. Od wszelkiego rodzaju zła z dala się trzymajcie. A sam Bóg pokoju niechaj was w zupełności poświęci, a cały duch wasz i dusza, i ciało niech będą zachowane bez nagany na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Wierny jest ten, który was powołuje; On też tego dokona”. Poczucie oddalenia lub nawet opuszczenia przez Pana Boga może towarzyszyć naszej próbie wiary, przez którą wszyscy musimy przejść. Taka próba ma wykazać, czy pomimo oddalenia i poczucia braku społeczności z Bogiem, w dalszym ciągu potrafimy być MU posłusznymi i czcić GO, a przede wszystkim MU ufać. To, co Pan Bóg zrobił dla nas do tej pory jest dostatecznym powodem, by być MU wiernym bez względu na aktualną sytuację w jakiej się znaleźliśmy.

Dalszy ciąg w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

niedziela, 21 maja 2017

Pustynny czas cz. 2

Pustynny czas cz. 2 

Wzorcową relację z OJCEM ma BOŻY SYN, Jezus Chrystus, a przecież był taki czas, w którym Pan Bóg odwrócił się od NIEGO z powodu grzechów jakie wziął na siebie na KRZYŻ. Czytamy o tym w 2. Liście do Koryntian 5,21: „On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą”. Czy możemy sobie wyobrazić sytuację, gdy zmaltretowany SYN CZŁOWIECZY na KRZYŻU odczuwał oddalenie od Ojca? Chrystus wyraźnie zawołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Tak wołał TEN, który mógł uratować SIEBIE, ale gdyby tak zrobił, to nie byłoby ratunku dla nas! Czy łatwiej jest nam teraz zaakceptować sytuację, że czasem mamy wrażenie pustki wokół siebie? Jeśli przeżył to Jezus, to dlaczego ja i ty nie mamy tego doświadczyć. Musimy przechodzić takie sytuacje, bo są one elementem naszego kształcenia. Jednak zawsze wtedy wspomnijmy, co przeżywał Pan Jezus Chrystus, abyśmy my mogli mieć osobistą relację z Bogiem. 

Prawdziwa przyjaźń to bardzo dojrzałe uczucie. Dlatego Bóg musi je wypróbować, by móc nazwać nas prawdziwymi przyjaciółmi. Pustynny czas, to jest taka próba, która może przybierać formę pozornego oddalenia od Boga. To taki czas, gdy wydaje nam się, że Pan Bóg zapomniał o nas, a nawet możemy mieć poczucie, iż nas opuścił. Świadectwo Biblii daje podstawę do stwierdzenia, że Dawid był w bardzo bliskiej relacji z Bogiem. Potwierdzenie tego faktu znajdujemy, np. w Dziejach Apostolskich 13,22: „powołał im na króla Dawida i wystawił mu świadectwo w słowach: Znalazłem Dawida, syna Jessego, męża według serca mego, który wykona całkowicie wolę moją”. Jednak ten sam Dawid często skarżył się na pozorną, ale także czasem rzeczywistą, spowodowaną grzechem nieobecność Boga w jego życiu. Poniżej tylko kilka z wielu fragmentów, które to potwierdzają. 

1. (Psalm 10,1): „Czemu, o Panie, stoisz z daleka, ukrywasz się w czasach niedoli?”. 

2. (Psalm 22,2-3):Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił ...? Czemuś tak daleki od wybawienia mego, od słów krzyku mojego? Boże mój! Wołam co dnia, a nie odpowiadasz, i w nocy, a nie mam spokoju”. 

3. (Psalm 43,2):Ponieważ ty jesteś Bogiem moim, ostoją moją, dlaczego mnie odrzuciłeś? Dlaczego mam chodzić smutny, gdy nieprzyjaciel mnie dręczy?”. 

4. (Psalm 44,24-27): Obudź się! Dlaczego śpisz, Panie? Przebudź się, nie odrzucaj nas na wieki! Dlaczego zakrywasz oblicze twoje, zapominasz o nędzy i udręce naszej? Powalona bowiem w proch jest dusza nasza, przylgnęło do ziemi ciało nasze. Powstań, przyjdź nam z pomocą i wyzwól nas dla łaski swojej!”. 

5. (Psalm 88,14-19): „Lecz ja, Panie, do ciebie wołam, a rankiem wita cię modlitwa moja: Dlaczego, Panie, odtrącasz duszę moją, ukrywasz przede mną oblicze swoje? Jam biedny i bliski śmierci do młodości mojej, zawisła nade mną groza twoja, jestem zrozpaczony. Przewaliły się nade mną ciosy gniewu twego, niszczą mnie strachy twoje. Ogarniają mnie nieustannie jak woda, otaczają mię wszystkie naraz. Odstręczyłeś ode mnie przyjaciela i towarzysza, moimi zaufanymi - to mroki”. 

6. (Psalm 89,50): „Gdzież są, o Panie, twe pradawne łaski, któreś w wierności swej zaprzysiągł Dawidowi?”.

Nie robiłem dokładnej statystyki, ale wydaje się, że tematem dużej części Psalmów autorstwa Dawida jest tęsknota za odczuwalną Bożą obecnością. Dla Dawida to były bardzo ciężkie chwile, ale dla mnie i dla ciebie sama świadomość tego, że także mąż według BOŻEGO SERCA przechodził takie doświadczenia może być zachętą do wytrwałości i wiary. Pocieszeniem dla nas jest także to, że Bóg nie opuścił Dawida i nie opuści mnie i ciebie. Zagwarantował to SWOIM SŁOWEM. Poniżej tylko kilka z wielu biblijnych fragmentów, które to potwierdzają.

1. (5. Księga Mojżeszowa 31,8): Pan sam pójdzie przed tobą i będzie z tobą. Nie zawiedzie i nie opuści cię; nie bój się więc i nie trwóż się!”. 

2. (Psalm 37,28-29):Bo Pan miłuje prawo i nie opuszcza swoich wiernych, na wieki ich strzeże; potomstwo bezbożnych zaś będzie wytępione. Sprawiedliwi posiądą ziemię i zamieszkają w niej na wieki”. 

3. (Ewangelia Jana 14,16-18):Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki - Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna; wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie. Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was”. 

4. (List do Hebrajczyków 13,5-6): „Niech życie wasze będzie wolne od chciwości; poprzestawajcie na tym, co posiadacie; sam bowiem powiedział: Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę. Tak więc z ufnością możemy mówić: Pan jest pomocnikiem moim, nie będę się lękał; cóż może mi uczynić człowiek?”.

Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Pustynny czas cz. 1

Pustynny czas cz. 1

Bardzo dobrze wychodzi nam uwielbianie Pana Boga, gdy wszystko wokół nas układa się pomyślnie. Gdy dobrze dzieje się nam w relacjach rodzinnych, w pracy, w szkole, w kościele. Jeżeli mamy świadomość, że Bóg nam błogosławi i jest blisko nas, to łatwiej też zaangażować się w służbę chrześcijańską. Chyba raczej wszyscy doświadczyliśmy tego, że im bliższą mamy społeczność z Panem Jezusem Chrystusem, tym to poczucie bliskości BOGA i JEGO błogosławieństwa przekłada się na nasze życie. Jednak co robić, gdy okoliczności przestają być tak sprzyjające? Jak wtedy wygląda nasze uwielbienie Boga? Co robimy, gdy wydaje się nam, że Pan Bóg oddalił się od nas? Co robimy, gdy musimy zawołać tak, jak Jeremiasz w Trenach 3,44: Okryłeś się obłokiem, tak, że modlitwa do ciebie nie dochodzi”? Jak uwielbiamy Pana Boga, gdy wydaje nam się, że zostawił nas z naszymi problemami? Jest odpowiedź na te pytania i nie może ona być sloganem w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Bez względu na to, jakie jest nasze poczucie bliskości, czy oddalenia od Boga, to jest ON JEST ZAWSZE REALNY w naszym życiu. Zapowiedział to w 5. Księdze Mojżeszowej 4,31: gdyż Pan, twój Bóg, jest Bogiem miłosiernym, nie opuści cię ani cię nie zniszczy i nie zapomni o przymierzu z ojcami twoimi, które im zaprzysiągł”. Pewien polski pastor mieszkający i usługujący społeczności w jednym z państw europejskich publikuje na ''facebooku'' posty z fragmentami biblijnymi, podpisując je: ''jestem realny, a nie wirtualny''. Bóg jest realny, a nie tylko wirtualny w życiu bez względu na nasze odczucia.

Całe nauczanie Biblii daje bardzo wyraźne wskazówki, że najwyższym poziomem dojrzałości chrześcijańskiej w uwielbianiu Boga jest chwalenie GO i dziękowanie MU bez względu na okoliczności. Jednak ta sama dojrzałość chrześcijańska nakazuje nam najpierw upewnić się, że poczucie ''zerwania'' społeczności z Bogiem nie nastąpiło na skutek naszego grzechu. Jeżeli to grzech oddziela nas od Boga, to nie czyńmy GO winnym za to ''oddalenie'', ale wyznajmy to przed NIM. Bo to jedyna droga do odnowienia społeczności z Panem Bogiem. Sam przechodziłem już dłuższe lub krótsze okresy pustynne w moim życiu chrześcijańskim. Wiem, co to jest poczucie oddalenia od Boga z powodu grzechu i jak skuteczna jest droga powrotu do społeczności z NIM przez szczerą pokutę i naprawianie spustoszeń w życiu spowodowanych grzechem. Wiem także, co to jest próba wiary i zaufania w BOŻĄ OBECNOŚĆ w moim życiu, mimo, że grzech nie oddzielał mnie od społeczności z NIM. W obu wypadkach Bóg zawsze jest wierny i pozwala wrócić do społeczności z SOBĄ pod warunkiem, że my tego szczerze chcemy, a nie obrażamy się na Pana Boga. Z okresu pustynnego, który Bóg dopuszcza do naszego życia powinniśmy wyjść jeszcze bardziej umocnieni w wierze. Jednak nie wszyscy od razu przechodzą takie próby zwycięsko. Oczywiście Pan Bóg wie ile możemy znieść i sam zakończy próbę w odpowiednim czasie. Powinniśmy jednak liczyć się z tym, że jeśli z próby wiary nie wyjdziemy zwycięsko, czyli umocnieni w wierze, to Bóg może tę próbę powtarzać. Zwycięsko, to nie zawsze znaczy efektownie dla nas i dla innych obserwatorów naszego życia. Czasem wychodzimy z próby wiary jako zwycięzcy w Bożych oczach, a jednocześnie wyglądając na pokonanych w ocenie innych ludzi.

Pan Bóg potrzebuje wypróbowanych w wierze naczyń, których będzie mógł użyć. Faktem jest, że z moich okresów pustynnych wychodziłem mocniejszy w wierze. Nie zawsze mogłem powiedzieć, że już jako dojrzały, ale na pewno jako dojrzalszy chrześcijanin. Nie mogę też powiedzieć, że próba nie zostanie już powtórzona, bo nie do mnie należy decyzja. Bardzo łatwo jest dawać komuś tzw. wskazówki chrześcijańskie: ''uwielbiaj Boga bez względu na ból jaki odczuwasz'', ''dziękuj MU, gdy cię doświadcza'', ''ufaj Panu, mimo, że wokół ciebie tyle pokus'', ''zawierz Bogu, nawet gdy cierpisz z jakiegoś powodu'', czy ''kochaj GO, gdy nawet wydaje ci się, że jest w tej chwili bardzo daleko od ciebie''. Jednak właśnie takie wskazówki daje SŁOWO BOŻE. Ale też to samo SŁOWO mówi, że mamy możliwość spodziewania się pomocy w społeczności z innymi wierzącymi, którzy nawet jeśli o tym nie mówią, to przechodzili, przechodzą lub będą przechodzić podobne doświadczenia.

Pan Jezus nazwał tych, którzy swoje życie podporządkowali Bożej woli swoimi przyjaciółmi. Wierzę, że nazywa przyjacielem ciebie i mnie. Chrystus mówi w Ewangelii Jana 15,14-15: „Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego; lecz nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mojego, oznajmiłem wam”. Każdy z nas ma jakieś doświadczenia wynikające z przyjaźni z ludźmi i wiemy, że często przyjaźń jest poddawana próbom poprzez oddalenie, czy wręcz oddzielenie z niemożnością osobistego porozumiewania się. Także małżeństwo, czy inne bliskie więzi rodzinne podlegają takim próbom. W naszej przyjaźni z Jezusem nie zawsze będziemy odczuwać komfort poczucia JEGO bliskości. Mimo, że zdajemy sobie sprawę, iż ON nas nie opuścił, to będziemy tak po ludzku doszukiwać się przyczyn takiego oddalenia. Pisarz chrześcijański Philips Yancey, w jednej ze swoich książek napisał: ''Każda relacja z drugim człowiekiem ma swoje okresy bliskości i oddalenia. Podobnie jest w naszej relacji z Bogiem''.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

poniedziałek, 15 maja 2017

Milczenie kobiet

Milczenie kobiet

W tym artykule przedstawiam moje refleksje na temat fragmentu z 1. Listu do Koryntian 14,34-36: „Jak we wszystkich zborach świętych niech niewiasty na zgromadzeniach milczą, bo nie pozwala się im mówić; lecz niech będą poddane, jak i zakon mówi. A jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, niech pytają w domu swoich mężów; bo nie przystoi kobiecie w zborze mówić. Czy Słowo Boże od was wyszło albo czy tylko do was samych dotarło?”. To rozważanie odzwierciedla moje osobiste poglądy na tę kwestię. Publikuję ten tekst nie dlatego, że uważam, iż ktokolwiek ma z tym problem, lecz dlatego, że zainspirowała mnie różnorodność nauczań na ten temat. Przyjrzyjmy się temu fragmentowi na temat milczenia kobiet w zgromadzeniu chrześcijańskim w szerokim kontekście kulturowym miejsca i czasów, w których padły te słowa. W pierwszej kolejności powinniśmy rozumieć pierwotne znaczenie tego kluczowego dla tego rozważania biblijnego fragmentu, ponieważ ważnym kontekstem była sytuacja kobiet w I wieku w kulturze bliskowschodniej, żydowskiej, greckiej, czy też ogólniej – pogańskiej. Filozof i pisarz grecki Sofokles powiedział: ''Milczenie udziela łaski niewieście''. Takie zachowanie kobiet było przyjmowane jako norma. Niewiasty greckie, z wyjątkiem bardzo biednych lub bardzo rozwiązłych moralnie, prowadziły bardzo samotny tryb życia. Raczej zgodzimy się z tym, że człowiekowi trudno jest przerastać pojęcia i zasady czasu (wieku), w którym urodził się i wychował. Tak samo mogło być z apostołem Pawłem odnośnie poglądu na miejsce niewiasty w zborze chrześcijańskim. Paweł, wcześniej ortodoksyjny Żyd i faryzeusz napisał ten tekst żyjąc przez 18 miesięcy w Koryncie. Najprawdopodobniej brał pod uwagę rozwiązłość moralną w tym mieście i chciał uchronić młody zbór chrześcijański przed podejrzeniami otoczenia o brak skromności. Jeszcze więcej historycznych i kulturowych argumentów przytoczyłem w artykule pt. ''Kobieta w nakryciu głowy'', do którego link zamieszczam na końcu tego tekstu. Słów Pawła o "milczeniu kobiet" nie należy wyjmować z kontekstu kulturowego, w jakim zostały napisane i czynić z nich powszechną zasadę w kościele. Jest to więc fragment, który miał zastosowanie w czasach, kiedy Paweł zakładał zbór w Koryncie i raczej nie można go dokładnie przekładać na czasy teraźniejsze w Polsce.

W oryginalnym nowotestamentowym tekście greckim nie ma znaków interpunkcyjnych. Nie ma kropek, przecinków, znaków zapytania. Więc trudno jest odróżnić zdanie oznajmujące od zdania pytającego, czy rozkazującego. Charakter zdania zależy od intonacji głosu. Mogę powiedzieć do kogoś w sposób oznajmujący: ''Tam są drzwi''. Mogę zapytać kogoś: ''Tam są drzwi?''. Jednak, gdy ten ktoś mnie zdenerwuje, oczywiście tak po chrześcijańsku ..., to mogę, ale nie powinienem mu powiedzieć: ''Tam są drzwi!''. Wyobraźmy sobie wygłaszającego ten fragment apostoła Pawła lub kogokolwiek innego, czytającego ten list, który w tonie lekkiego sarkazmu mówi zadając pytania: „Niech niewiasty na zgromadzeniach milczą?, bo nie pozwala się im mówić?; lecz niech będą poddane, jak i zakon mówi? A jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, niech pytają w domu swoich mężów?; bo nie przystoi kobiecie w zborze mówić? Czy Słowo Boże od was wyszło? albo czy tylko do was samych dotarło?”. To mogły być zdania w formie pytającej skierowane do mężczyzn Żydów, którzy mieli określone stanowisko w sprawie kobiet.

Przeanalizujmy te trzy zestawy pytań zadane w tym fragmencie. Pierwszy zestaw pytań: „Niech niewiasty na zgromadzeniach milczą?, bo nie pozwala się im mówić?; lecz niech będą poddane, jak i zakon mówi?”. O jaki zakon chodzi? Oczywiście o ten spisany w Torze. Gdzie w Pięcioksięgu Mojżeszowym jest napisane o milczeniu kobiet? Nigdzie! O poddaniu kobiety mężczyźnie – owszem tak. Czy milczenie jest zasadniczym elementem poddania? Nie wiem, pozostawię to bez odpowiedzi. Jest natomiast napisane o milczeniu i izolacji kobiet w synagodze w innych pismach żydowskich, np. komentarzach rabinicznych. Jednak fakt milczenia kobiet nie ma źródła ani w Torze, czyli w Pięcioksięgu Mojżeszowym, ani w pozostałych pismach Starego Testamentu. Jest tylko w ustnej i spisanej tradycji żydowskiej. Drugi zestaw pytań: „A jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, niech pytają w domu swoich mężów?; bo nie przystoi kobiecie w zborze mówić?”. Pozostawię to na razie bez komentarza i spróbuję zinterpretować w dalszej części artykułu. Jednak jest to czasem przydatne, zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Wreszcie trzeci zestaw pytań: Czy Słowo Boże od was wyszło? albo czy tylko do was samych dotarło?”. O jakie Słowo Boże tu chodzi? O Chrystusa? Raczej nie, ponieważ Żydzi wiedzieli, że Mesjasz będzie z Izraela i większość z nich nie rozpoznała go w Jezusie z Nazaretu. Więc raczej chodzi także o Pismo, czyli Pisma Starego Testamentu. Apostoł Paweł wyraźnie zarzuca Żydom to, że traktują swoją tradycję religijną na równi ze Słowem Bożym! Dlatego podkreśla, że Słowo Boże nie może wyjść od ludzi i nie dociera tylko do Izraela, lecz także do nawróconych pogan. Problem jest stary jak świat. Dzisiaj w niektórych kościołach tradycja jest traktowana na równi z Biblią. Dzisiaj w katechizmach niektórych wyznań są zapisy typu: "w sprawach wątpliwych, pierwszeństwo w interpretacji tekstu biblijnego ma tradycyjne nauczanie kościelne". 

Nie jestem i nie mogę być tego pewien, ale mam także swoją bardziej bezpośrednią interpretację naszego kluczowego fragmentu o ''milczeniu kobiet'', a zwłaszcza słów: „A jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, niech pytają w domu swoich mężów; bo nie przystoi kobiecie w zborze mówić”. Szerszym kontekstem tego tekstu Pawła jest problem porządku na zgromadzeniu chrześcijańskim. No cóż, być może Paweł natknął się w zborze korynckim na manifestację ducha Izebel w postawach nadmiernie dyskutujących kobiet? W Koryncie funkcjonowały tzw. hetery, czyli kobiety do towarzystwa, znane ze swojej zawodowej gadatliwości. Szerzej o tej warowni demonicznej piszę w artykule pt. ''Religijny duch Izebel'', do którego link zamieszczam na końcu tego artykułu. Doświadczeni apostołowie, czy nauczający pastorzy powinni wiedzieć, że publiczna konfrontacja z duchem przeciwnym Bogu niekoniecznie jest najlepszą reakcją. Najczęściej wystarczy uciszyć ducha, a konfrontację i uwolnienie można przenieść ''do domu''. Tym bardziej, że w tamtych czasach ''siedziby'' zborów chrześcijańskich były także w prywatnych domach. Czytamy o tym, np. w Liście do Filemona 1,1-2: „Paweł, więzień Chrystusa Jezusa, i Tymoteusz, brat, do umiłowanego Filemona, współpracownika naszego, i do Appii, siostry, i do Archippa, współbojownika naszego, i do zboru, który jest w twoim domu”.

Każda prawdziwa doktryna powinna wynikać z całego nauczania Biblii, czyli ze Starego i Nowego Testamentu. Tak jak roślina, która ma korzeń, łodygę, liście, kwiaty, a potem owoce, tak poprawna teologicznie doktryna powinna mieć mocne korzenie w Starym Testamencie i dalej rozwijać się przez całe nauczanie w Nowym Testamencie i w efekcie owocować, czyli rozwijać, a nie gasić ducha. Problem milczenia kobiet w zgromadzeniu chrześcijańskim nie ma korzeni w nauczaniu Starego Testamentu i ogranicza się do jednego miejsca w Nowym Testamencie. Na tej samej zasadzie można by uznać i stosować jako doktrynę nauczanie o ''pocałunkach miłości''. Ma ono bardzo mocne korzenie w Starym Testamencie i przewija się przez wiele miejsc w Nowym Testamencie. Kończę ten artykuł słowami apostoła Pawła z 1. Listu do Koryntian 10,15: „Przemawiam jak do rozsądnych: Rozsądźcie sami, co mówię”. Lecz zróbcie to na podstawie Pisma, czyli Biblii. Słowo Boże, czy jak kto woli Pismo Święte ma bezwzględne pierwszeństwo przed jakąkolwiek tradycją – katolicką, protestancką, czy nawet w szczególności zielonoświątkową.

Bogdan Podlecki

Linki do powiżzanych tematycznie artykułów:


niedziela, 14 maja 2017

Kobieta z nakrytą głową cz. 3

Kobieta z nakrytą głową cz. 3

W 10. wersecie kluczowego dla tego rozważania fragmentu, czyli 11. rozdziału 1. Listu do Koryntian napotykamy na dosyć dziwne wyrażenie, które mówi o nakryciu głowy przez niewiastę jako ''oznakę uległości ze względu na aniołów''. Prawdopodobnie jest to odwołanie do ''niezwykłego'' tekstu w 1. Księdze Mojżeszowej 6,1-2. Może to oznaczać, że odsłonięta niewiasta stanowi skuteczną pokusę nawet dla aniołów. Stara żydowska tradycja rabiniczna mówi, że to piękno długich włosów niewieścich stanowiło pokusę dla aniołów. Ciekawe są różne przekłady tego wersetu w polskich tłumaczeniach:

(Biblia Warszawsko-Praska): „Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów”.

(Biblia Brzeska): „A przetoż niewiasta ma mieć znak mocy na głowie dla Aniołów”.

(Biblia Gdańska): „A przetoż niewiasta powinna mieć władzę na głowie dla Aniołów”.

(Biblia Poznańska): „Dlatego kobieta powinna nosić na głowie nakrycie na znak zależności od władzy - ze względu na aniołów”.

(Biblia Tysiąclecia): „Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów”.

W interlinearnym tłumaczeniu z oryginału greckiego czytamy dosłownie: „niewiasta powinna zachować zwierzchność na swojej głowie”. Jest to raczej trudny fragment do skomentowania, choćby ze względu na różnorodność przekładu greckiego słowa, które w różnych wersjach przetłumaczono, jako ''zwierzchność'', ''uległość'', ''poddanie'', ''moc'', ''władza'', czy też ''zależność''.

W kolejnych 11. i 12. wersecie czytamy: „Zresztą, w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety. Albowiem jak kobieta jest z mężczyzny, tak też mężczyzna przez kobietę, a wszystko jest z Boga”. W objawionym w Biblii BOŻYM PLANIE ZBAWIENIA, kobieta – Ewa jest obrazem Kościoła Pana Jezusa Chrystusa, czyli społeczności wierzących. Pierwszy mężczyzna – Adam jest obrazem Chrystusa i każdego wierzącego w pełnej i osobistej społeczności z Bogiem. Kościół jest równie ważny dla wierzącego, jak poszczególni wierzący dla Kościoła [w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety]. Tak, jak Kościół Pana Jezusa Chrystusa powstał przez wiarę i pełną osobistą społeczność z Bogiem, tak każdy wierzący w KOŚCIELE może czerpać z BOŻEJ ŁASKI [jak kobieta jest z mężczyzny, tak też mężczyzna przez kobietę, a wszystko jest z Boga].

Spróbujmy podsumować analizę kluczowego dla tego rozważania fragmentu Bożego Słowa, czyli z 1. Listu do Koryntian 11,3-16. Powinniśmy czytać ten tekst nie w świetle XXI wieku, lecz w świetle I wieku. Trzeba pamiętać o tym, że sytuacja ta zaistniała w Koryncie, który był jednym z najbardziej rozpustnych miast w ówczesnym świecie. Do zboru mogły przychodzić dopiero co nawrócone prostytutki świątynne, np. z kultu greckiej "bogini miłości" Afrodyty, które mogły być ogolone. Mogli też przychodzić dopiero co nawróceni mężczyźni z pogańskich kultów, często z długimi włosami. W takiej sytuacji apostoł Paweł wolał być bardziej surowym i wymagającym, niż zachowywać pozory liberalizmu. Nie chciał dawać poganom powodu do zarzutów wobec chrześcijan, ani też dostarczać chrześcijanom precedensu do lekceważenia grzechu. W tym kontekście brak jest podstaw bezwzględnego domagania się stosowania tego tekstu dzisiaj przez wszystkich chrześcijan. Jednak mimo lokalnego charakteru ten tekst zawiera pewne ogólne zasady.

1. Często lepiej jest być zbyt surowym, niż zbyt pobłażliwym na gorszące zachowanie.

2. Lepiej jest zrezygnować ze swoich uprawnień, o ile są one zgorszeniem dla innych, niż uparcie ich się domagać. 

3. Paweł zwraca uwagę na bezpośrednie partnerstwo kobiety i mężczyzny, w którym poddanie zostało ustanowione przez Boga w celu utrwalenia pełnej jedności w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. 

4. Mamy prawo do własnego zdania i możemy różnić się w swoich poglądach, a jednocześnie żyć ze sobą w pokoju.

Apostoł Paweł kończy ten fragment skarceniem tych, którzy bezpodstawnie upierają się przy swoich poglądach. W społecznościach ludzi wierzących nie ma miejsca na załatwianie spornych spraw, a szczególnie spraw stawianych przez osoby skłonne do kłótni. Każda prawdziwa doktryna powinna wynikać z całego nauczania Biblii, czyli ze Starego i Nowego Testamentu. Tak jak roślina, która ma korzeń, łodygę, liście, kwiaty, a potem owoce, tak poprawna teologicznie doktryna powinna mieć mocne korzenie w Starym Testamencie i dalej rozwijać się przez całe nauczanie w Nowym Testamencie i w efekcie owocować, czyli rozwijać, a nie gasić ducha. Problem nakrywania głowy przez kobiety przy modlitwie i prorokowaniu w zgromadzeniu, co prawda ma pewne ukorzenienie w Starym Testamencie, ale w nauczaniu Nowego Testamentu występuje tylko w jednym, lokalnym miejscu. Tym argumentem kończę to rozważanie, które odzwierciedla moje osobiste poglądy na tę kwestię.

Bogdan Podlecki

Kobieta z nakrytą głową cz. 2

Kobieta z nakrytą głową cz. 2

W czasach apostoła Pawła w Koryncie widoczne były co najmniej trzy rodzaje zachowań kulturowych w stosunku do kobiet. Jedno typowe dla ''pogaństwa europejskiego''. Drugie charakterystyczne dla Bliskiego Wschodu. Wreszcie trzecie typowe dla kultury żydowskiej, która mimo odrębności narodowej i tak była pod bezpośrednim wpływem bliskowschodniej. Do dnia dzisiejszego niewiasty na Bliskim Wschodzie noszą ''jaszmak'', czyli zasłonę, która pozostawia odsłonięte tylko czoło i oczy i sięga niemal do stóp. Szanująca się niewiasta nie marzyła nawet o pokazaniu się bez zasłony. W ''Dictionary of the Bible'', pod redakcją Jamesa Hastingsa czytamy: ''Żadna szanująca się niewiasta na wsi lub w mieście Bliskiego Wschodu nie wychodzi poza dom bez zasłony, inaczej byłaby posądzona o niemoralne zachowanie się. Angielscy i amerykańscy misjonarze mówili mi, że nawet ich żony i córki mogły bezpieczniej poruszać się w miejscach publicznych nosząc na sobie zasłony''. Można wnioskować, że zasłona miała dwojakie znaczenie. Po pierwsze – była oznaką poddania i po drugie – stanowiła ochronę. Na Bliskim Wschodzie zasłona była i jest rzeczą bardzo ważną. Nie oznacza ona tylko podrzędnej roli niewiasty, lecz jest ochroną jej dostojeństwa i niewinności.

Jeśli chodzi o sytuację niewiasty w społeczeństwie żydowskim, to zgodnie z tradycją niewiasta miała drugorzędną rolę w stosunku do mężczyzny. Żydzi literalnie stosowali fragment z 1. Księgi Mojżeszowej 2,18-22: „Potem rzekł Pan Bóg: Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. (…) Nadał tedy człowiek nazwy wszelkiemu bydłu i ptactwu niebios, i wszelkim dzikim zwierzętom. Lecz dla człowieka nie znalazła się pomoc dla niego odpowiednia. Wtedy zesłał Pan Bóg głęboki sen na człowieka, tak że zasnął. Potem wyjął jedno z jego żeber i wypełnił ciałem to miejsce. A z żebra, które wyjął z człowieka, ukształtował Pan Bóg kobietę i przyprowadził ją do człowieka, by stać się jego pomocnicą”. Według ortodoksyjnych Żydów kobieta miała być tylko pomocą dla mężczyzny. W Talmudzie, który jest komentarzem do Tory znajduje się takie wyjaśnienie tego faktu: ''Bóg nie uformował niewiasty z głowy Adama, aby nie stała się zbyt dumna; ani z oka, aby nie była pożądliwa; nie z ucha, aby nie była zbyt ciekawa; nie z ust, aby nie była gadatliwa; ani z serca, żeby nie była zawistna; nie z ręki, aby nie była chciwa; nie ze stopy, aby nie chodziła na plotki, ale z żebra, które zawsze jest ukryte i dlatego skromność powinna być jej najbardziej wyróżniającą się cechą''. W kulturze bliskowschodniej niewiasta była traktowana jako część własności męża, którą on sam dysponował według własnego uznania. Jednak w przypadku Żydów nie wynikało to z Prawa Mojżeszowego, lecz z tradycji, która także była podatna na wpływy kultury bliskowschodniej. W synagodze niewiasty nie uczestniczyły w nabożeństwach razem z mężczyznami. Były całkowicie odgrodzone od nich lub nawet znajdowały się w innej części budynku. Według prawa i obyczajów bliskowschodnich było rzeczą nie do pomyślenia, aby niewiasta pod jakimkolwiek względem mogła dorównać mężczyźnie. W jednej z modlitw, zapisanej w modlitewniku rabinackim i odmawianej przez ortodoksyjnego Żyda znajduje się dziękczynienie za to, że ''Bóg nie stworzył go psem lub kobietą''. No cóż, to są tylko słowa człowieka.

Jakie jest współczesne znaczenie tekstu z 1. Listu do Koryntian 11,3-16, który rozważam w tym artykule? Raczej ma lokalne, kulturowe i czasowe znaczenie, ponieważ mamy do czynienia z sytuacją, która miała miejsce w kulturze bliskowschodniej i tam też do dzisiaj zachowuje swoją aktualność. Natomiast przestał obowiązywać nas współcześnie. Problem dotyczył nakrycia głowy niewiasty podczas nabożeństwa w chrześcijańskim zborze, w którym przeważali nawróceni Żydzi. Wiele więc wskazuje na to, że apostoł Paweł uwzględniając zwyczaje w Koryncie dążył w najprostszy i zdecydowany sposób do uporządkowania sytuacji w zborze względem otoczenia, w tym szczególnie wobec Żydów i pogan. Napiętnował opisane wcześniej wypaczenia obyczajowe i bezwzględnie wymagał, żeby kobiety i mężczyźni byli odróżnialni od siebie. W tym celu prostym wyjściem było przyjęcie praktyki, żeby kobiety modliły się z nakrytą głową, a mężczyźni bez nakrycia głowy. Paweł szukał także odróżnienia zboru chrześcijańskiego od judaizmu, gdzie mężczyzna modli się z nakrytą głową, a kobieta jest wyizolowana, czyli za zasłoną. Prawdopodobnie kierował się zasadą, że to, co może razić innych i być przeszkodą w ich nawróceniu nie może być eksponowane i nie powinno gorszyć. Tę samą zasadę zastosował Paweł w stosunku do jedzenia mięsa ofiarowanego bałwanom, o czym możemy przeczytać, np. w 1. Liście do Koryntian 10,27-29. Dzisiaj możemy korzystać z wolności, jaką dał nam Pan Jezus Chrystus. W kluczowym dla tego rozważania fragmencie znajdujemy także pytanie apostoła Pawła i odpowiedź na nie. Pytanie jest w 13. wersecie: „Czy przystoi kobiecie bez nakrycia modlić się do Boga?”. Natomiast odpowiedź znajdujemy w 15. wierszu: „Gdyż włosy są jej dane jako okrycie”. No tak. Może rozpętać się dyskusja, czy ''nakrycie'', to jest to samo, co ''okrycie''. Rzeczywiście w grece nowotestamentowej, to są dwa różne słowa. W języku polskim, to są synonimy.

Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Kobieta z nakrytą głową cz. 1

Kobieta z nakrytą głową cz. 1

Ten artykuł jest moim rozważaniem na temat fragmentu z 1. Listu do Koryntian 11,3-16. Publikuję swoją interpretację tego biblijnego tekstu nie dlatego, że uważam, iż ktokolwiek ma z tym problem, lecz dlatego, że zainspirowała mnie różnorodność nauczań na ten temat. Przeczytajmy uważnie ten fragment: „A chcę, abyście wiedzieli, że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg. Każdy mężczyzna, który się modli albo prorokuje z nakrytą głową, hańbi głowę swoją. I każda kobieta, która się modli albo prorokuje z nie nakrytą głową, hańbi głowę swoją, bo to jest jedno i to samo, jak gdyby była ogolona. Bo jeśli kobieta nie nakrywa głowy, to niech się też strzyże; a jeśli hańbiącą jest rzeczą dla kobiety być ostrzyżoną albo ogoloną, to niech nakrywa głowę. Mężczyzna bowiem nie powinien nakrywać głowy, gdyż jest obrazem i odbiciem chwały Bożej; lecz kobieta jest odbiciem chwały mężczyzny. Bo nie mężczyzna jest z kobiety, ale kobieta z mężczyzny. Albowiem mężczyzna nie jest stworzony ze względu na kobietę, ale kobieta ze względu na mężczyznę. Dlatego kobieta powinna mieć na głowie oznakę uległości ze względu na aniołów. Zresztą, w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety. Albowiem jak kobieta jest z mężczyzny, tak też mężczyzna przez kobietę, a wszystko jest z Boga. Osądźcie sami: Czy przystoi kobiecie bez nakrycia modlić się do Boga? Czyż sama natura nie poucza was, że mężczyźnie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to wstyd, a kobiecie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to chlubę? Gdyż włosy są jej dane jako okrycie. A jeśli się komuś wydaje, że może się upierać przy swoim, niech to robi, ale my takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory Boże”.

Nie chcę być zbyt logiczny, ale w tym fragmencie jest napisane, że głową żony jest mąż. Więc jeśli kobieta nie nakrywa głowy w czasie modlitwy, czy prorokowania w zgromadzeniu, to nasuwa mi się pytanie. Czy wtedy kobieta hańbi tylko swoją głowę, czy też męża, który jest jej głową? Czy nie ma tu sprzeczności logicznej w przypadku małżeństwa? W Ewangelii Mateusza 19,6 czytamy o małżeństwie takie słowa: „A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało. Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza”. Oczywiście kontekst wskazuje na jedność w Chrystusie. Czyli nie chodzi o "dwugłowe ciało", tylko o CIAŁO CHRYSTUSA, którego ON jest GŁOWĄ. Jednak w naszym kluczowym dla tego rozważania fragmencie mamy do czynienia jednocześnie z zakazem dla męża i z nakazem dla żony wykonywania tej samej czynności, czyli nakrywania głowy. Wobec rozbudowanego uzasadnienia Pawła w tym fragmencie, to jednak jest chyba zbyt duże uproszczenie. Ponieważ będąc konsekwentnie logicznym może się okazać, że mężczyzna, który przez przypadek nakryje głowę w czasie modlitwy, czy prorokowania w zgromadzeniu może przez to zhańbić Chrystusa, który jest jego GŁOWĄ. Zwróćmy też uwagę na to, że ten tekst nie odnosi się negatywnie tylko do "żony z nienakrytą głową'', ale zawiera także wyraźnie negatywne odniesienie do ''męża z nakrytą głową''. Odnotujmy także fakt, że w tłumaczeniu Biblii Warszawskiej w dalszej części tego fragmentu Paweł przeprowadza swoją argumentację już na pewnym uogólnieniu problemu, czyli zamienia ''męża'' na ''mężczyznę'' i ''żonę'' na ''kobietę''. Jednak w oryginalnej grece nowotestamentowej, to są te same słowa w przypadku ''kobiety'' i ''żony''. Natomiast są to różne greckie słowa w przypadku ''mężczyzny'' i ''męża'', aczkolwiek są one dosyć dowolnie tłumaczone w różnych przekładach biblijnych.

Przyjrzyjmy się kontekstom kulturowemu i historycznemu. Korynt jest starym miastem greckim położonym na przesmyku między Morzem Egejskim i Adriatykiem. Lokalizacja miasta była bardzo korzystna ze względu na krzyżujące się tam szlaki handlowe. W związku z tym w Koryncie odczuwalne były wpływy kultury bliskowschodniej, judaizmu i pogaństwa europejskiego. Miasto przyciągało ludzi różnych narodowości. Górował nad nim "Akrokorynt" – stroma skała z wzniesionym na niej akropolem, czyli ''górnym miastem''oraz świątynią ku czci ''bogini miłości'' Afrodyty. Sakralna prostytucja i duży przepływ ludności przyczyniły się do tego, że koryncka rozwiązłość obyczajów stała się przysłowiowa, a miasto miało złą sławę. Mam tu na myśli takie określenia, jak ''córy Koryntu'', czy ''hetery''. W czasie swojej drugiej podróży misyjnej apostoł Paweł przebywał w Koryncie przez osiemnaście miesięcy. Założył tam zbór chrześcijański, do którego później skierował co najmniej dwa listy wchodzące w skład Nowego Testamentu (1. i 2. List do Koryntian).

Korynt był miastem, w którym dochodziło do skrajnych zachowań obyczajowych. Podobnie jak w innych miastach greckich prostytucja szerzyła się zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. W szczególności w Koryncie występował proceder uprawiania nierządu rytualnego w świątyniach pogańskich przez kobiety i zdarzało się, że miały one ogolone głowy. Mężczyźni uprawiający prostytucję z kobietami lub mężczyznami często nosili z kolei długie włosy. Można sobie wyobrazić, że gdy takie osoby nawracały się, to jakie zamieszanie mogło robić się w zborze chrześcijańskim, gdy stawali obok siebie mężczyzna z długimi włosami i kobieta z ogoloną głową.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

środa, 3 maja 2017

Religijny duch Izebel cz. 5

Religijny duch Izebel cz. 5

Jak działa duch Izebel w człowieku? To zawsze zaczyna się niewinnie. Przychodzi pokusa zrobienia czegoś ''dobrego'' dla kogoś lub dla społeczności. To mogą być np. ''korygujące proroctwa''. Nieodrzucona pokusa przeradza się w praktyczne uczynki. Chwała Bogu za to, że ON pokazuje działanie tego ducha także przez i z pomocą innych ludzi, którzy mieli już takie doświadczenia. Wyjściem jest zawsze wgląd w swoje serce i motywacje. "Bóg patrzy na serce", to znaczy, że pokazuje nam, co naprawdę mamy w sercu. Religijny duch Izebel jest dosyć często ''słyszalny'' poprzez osoby kontestujące głoszone SŁOWO, w tym także nauczania na temat duchowych zwiedzeń. Z reguły to są subtelne dyskusje poza plecami pastorów, czy innych liderów w społecznościach. Jednak w zaawansowanych przypadkach zwiedzeń, to mogą być otwarte konfrontacje w formie dyskusji podważających autorytet, np. głoszącego kazanie. Owszem powinniśmy rozsądzać duchowo, także głoszone kazania, czy nauczania. Jednak jeżeli mamy niepokój w jakiejś szczegółowej kwestii, to o ile jest to możliwe, porozmawiajmy o tym z osobą, która głosiła to przesłanie. Jeśli nie mamy takiej możliwości, to porozmawiajmy z osobą o niekwestionowanym autorytecie duchowym. Tak na marginesie, mam taką swoją interpretację znanego fragmentu w 1. Liście do Koryntian 14,33: „Jak we wszystkich zborach świętych niech niewiasty na zgromadzeniach milczą, bo nie pozwala się im mówić; lecz niech będą poddane, jak i zakon mówi. A jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, niech pytają w domu swoich mężów; bo nie przystoi kobiecie w zborze mówić”. Kontekstem tego fragmentu jest problem porządku w zgromadzeniu chrześcijańskim. No cóż, być może Paweł natknął się na manifestację ducha Izebel w osobach nadmiernie dyskutujących kobiet? Doświadczony kaznodzieja powinien wiedzieć, że publiczna konfrontacja z tym duchem niekoniecznie jest najlepszą reakcją. Najczęściej wystarczy uciszyć ducha w zgromadzeniu, a konfrontację i uwolnienie można przenieść ''do domu'', jak to sugeruje Paweł w tym biblijnym fragmencie. Tym bardziej, że ówcześni chrześcijanie mieli spotkania także w prywatnych domach.

Jeżeli występują pojedyncze cechy kontroli człowieka przez ducha Izebel, to nie muszą one jeszcze świadczyć o manifestacji, czy działaniu tego ducha. To mogą być po prostu symptomy niedojrzałości chrześcijańskiej. Jednak ich nagromadzenie oraz przedłużające się działanie i oddziaływanie w kościele, małżeństwie, czy rodzinie już może świadczyć o wpływie tej duchowej warowni. Pewne przejawy mogą być bardziej widoczne, a inne mogą być ukryte. Kiedyś zetknąłem się dosyć blisko z pewnym małżeństwem z symptomami warowni ducha religijnego Izebel. Przejawiało się to mówieniem "w dobrej wierze" z innymi ludźmi o błędach przywódczych w zborze. Jednak to małżeństwo nigdy nie potrafiło uzasadnić dlaczego nie rozmawia o tym bezpośrednio z pastorem. Kobieta początkowo promowała służbę swojego męża w zborze, także przez ''proroctwa''. Potem sama zaczęła być bardzo aktywna, włącznie z dużym ''parciem'' na nauczanie. Jak zakończyła się ich ''służba'' w tym zborze? Bardzo typowo. W wyniku konfrontacji duchowej przeprowadzonej przez przywództwo zboru przenieśli się do innej społeczności. Potem jeszcze do innej. Co dzieje się z nimi dzisiaj? Nie wiem. Straciłem z nimi kontakt.

Jakie mogą być nasze kroki w kierunku uwolnienia od wpływu warowni ducha Izebel? Jeżeli widzimy przejawy tego duchowego zwiedzenia w sobie lub innej osobie, to zawsze najlepszym wyjściem jest wyznanie tego Bogu. On zawsze da nam najlepszą duchową strategię. Jeżeli problem jest głębszy, to może być potrzeba wyznania tego osobie z niekwestionowanym duchowym autorytetem, do której mamy zaufanie. Jeżeli problem jest bardzo zaawansowany, to może być potrzeba bezpośredniej konfrontacji duchowej. Z moich doświadczeń wynika, że duch Izebel po zdemaskowaniu wycofuje się, ale po szczerym wyznaniu i modlitwie wiary ucieka. Niestety, w wyniku konfrontacji duchowej bardzo często ucieka wraz ''z ciałem'', czyli osobą zniewoloną przez tego ducha. Duch Izebel bardzo dba o anonimowość. Więc każda konfrontacja z nim musi być oparta na ujawnionych faktach, popartych świadectwami konkretnych osób. To bardzo groźna warownia ducha religijnego. Błędem jest lekceważenie jej w kościele na rzecz źle pojętej jedności. Niestety, tak jak większość problemów, ten duch sam nie ucieknie, ani nie zniknie. W przypadku braku konsekwencji w konfrontowaniu go może się jeszcze głębiej ukryć. Nie można być biernym w rozpoznawaniu symptomów i konfrontacji z tym duchem. Jednak wierzę, że to ostatecznie Pan Bóg rozprawi się z tą religijną warownią duchową mającą wpływ na ludzi, a przez to także na Kościół Pana Jezusa Chrystusa. Wyraźnie zapowiedział to w Księdze Jeremiasza 23,30-32: „Dlatego Ja wystąpię przeciwko tym prorokom - mówi Pan - którzy sobie nawzajem wykradają moje słowa. Oto Ja wystąpię przeciwko prorokom - mówi Pan - którzy używają swojego języka i mówią, że to "wyrocznia''. Oto Ja wystąpię przeciwko prorokom, którzy za proroctwa podają sny kłamliwe - mówi Pan - a opowiadając je, zwodzą mój lud swoimi kłamstwami i przechwałkami. A przecież Ja ich nie posłałem ani im niczego nie nakazałem, oni zaś temu ludowi zgoła nic nie pomagają - mówi Pan”.

Bogdan Podlecki

wtorek, 2 maja 2017

Religijny duch Izebel cz. 4

Religijny duch Izebel cz. 4

Działanie ducha Izebel, mimo jego nazwy nie dotyczy tylko kobiet i nie dotyczy tylko małżeństw. Biblijnym przykładem może być pierwszy król Izraela – Saul. Manipulował innymi ludźmi swoją ''skromnością na pokaz'', np. ukrywając się przed ogłoszeniem go królem przez ludzi. Jednak jak doszedł do władzy, to był arogancki, nawet mimo świadomości utraty Bożego powołania. Duch religijny doprowadził go do nadgorliwości, np. przy złożeniu fałszywej ofiary Bogu Izraela. Inne biblijne przykłady. W 1. Księdze Samuela 25,2-42 czytamy o małżeństwie Abigail i Nabala. Duch religijny wykorzystał mężczyznę Nabala do przeciwstawienia się autorytetowi Dawida. Jego żona Abigail przeciwstawiła się temu duchowi. To była zupełnie inna sytuacja niż w małżeństwie Izebel i Achaba, w tym także w kwestii zamiany ról mężczyzny i kobiety. Jednak w tym przypadku, to Abigail przeciwstawiła się temu duchowi w swoim mężu, czego nie uczynił Achab w stosunku do swojej żony. W Dziejach Apostolskich 5,1-11 czytamy o małżeństwie Safiry i Ananiasza. Duch religijny mógł działać w obojgu z małżonków, ponieważ uzgodnili między sobą ''oszustwo''. Dlaczego sądzę, że to był duch Izebel? Mieli problem z obłudą i uznaniem autorytetów w kościele, do którego chcieli należeć i żadne z nich nie chciało pokutować z tego.

Apostoł Paweł wielokrotnie demaskował tego ducha i przywoływał swoich współpracowników do podporządkowania się Bożemu autorytetowi. Opis tych przykładów jest rozproszony w Listach Pawła. Dwa z nich wydają mi się ewidentne. Pierwszy możemy znaleźć w Liście do Filipian 4,2-3. Znajdujemy tam naganę Pawła dla Ewodii i Syntychy. Wydaje się, że obie kobiety miały problem z uznaniem autorytetu w służbie. Drugi przykład jest w 1. Liście do Tymoteusza 1,18-20. Chodzi o Himeneusza i Aleksandra. Wygląda na to, że wypowiedzieli autorytet w służbie i w wyniku tego poszli w odstępstwo. O ile o tego samego człowieka chodzi także w 2. Liście do Tymoteusza 4,14-15, to czytamy tam o tym, że Aleksander, z zawodu kotlarz jawnie przeciwstawił się autorytetowi apostoła Pawła.

W Księdze Objawienia znajdujemy fragment dotyczący działania ducha Izebel w kościele. Chodzi o słowa Pana Jezusa Chrystusa w 20. wersecie 2. rozdziału: „Lecz mam ci za złe, że pozwalasz niewieście Izebel, która się podaje za prorokinię, i naucza, i zwodzi moje sługi, uprawiać wszeteczeństwo i spożywać rzeczy ofiarowane bałwanom”. Sformułowanie "podaje się za prorokinię" sugeruje, że ten duch manifestuje się w fałszywych proroctwach. Dąży do zdominowania prawdziwych duchowych proroctw przez zafałszowane cielesne proroctwa, często wygłoszone w ''dobrej wierze''. Takie działanie ducha religijnego ma na celu skupienie uwagi na osobie ''proroka'', czy też ''prorokini''. Duch Izebel atakuje posługę proroczą. Przykładem może być atak ducha Izebel w osobie żony Heroda na posługę Jana Chrzciciela. Ten duch domaga się ofiary z życia. Tak samo, jak w konfrontacji Eliasza z warowniami duchów religijnych Baala i królowej niebios, zwanej też Aszerą.

Duch Izebel działa ''zaocznie'' w kościele. Posługuje się przekazywaniem "poufnych informacji" pomiędzy członkami lokalnego kościoła. Jego celem jest podważenie autorytetu przywódczego. Jak rozpoznać działanie ducha religijnego Izebel w człowieku? Są pewne cechy rozpoznawcze osoby będącej pod wpływem tej warowni, chociaż niekoniecznie świadomej tego faktu. Taka osoba wydaje się mieć obdarowanie prorocze, jednak ukrytym celem takich ''proroctw'' jest kontrola osób, które prorokują w Duchu Chrystusowym. Osoba kontrolowana przez religijnego ducha Izebel stara się utrzymywać bliskie relacje z osobami uznawanymi za duchowe w celu ich kontroli. Często znajduje "najsłabsze duchowe ogniwo" w kościele lokalnym, czyli osoby ''słabsze w wierze''. Celem jest manipulowanie nimi, żeby podważać autorytet liderów. Najczęściej takie osoby działają na dwa fronty, czyli wskazują liderom ''słabe punkty'' i jednocześnie buntują ''słabszych w wierze'' przeciwko tym liderom. Po otrzymaniu uznania za swoją działalność, taka osoba utrzymuje postawę fałszywej pokory. Jest to jednak czasowe zachowanie. W przypadku konfrontacji duchowej taka osoba zawsze przyjmuje postawę obronną, np. w ''duchowych'' sformułowaniach typu: "Bóg mi powiedział", czy też "to moje indywidualne Boże prowadzenie". Taka osoba często utrzymuje, że ma szczególnie proroczy wgląd w kwestie misji i przyszłości kościoła. Jednak przeważnie komunikuje to "innym" z pominięciem autorytetów przywódczych. U takiej osoby występują raczej ukryte potrzeby docenienia ze strony "wszystkich". Natomiast indywidualnie komunikuje "wszystkim" brak doceniania jej ze strony przywódców. Unika przy tym możliwości rozsądzenia i skonfrontowania swoich ''proroctw''. Taka osoba wykorzystuje każdą sytuację, żeby nauczać. Chce być postrzegana w kościele jako osoba bardzo duchowa, unikając przy tym konfrontacji duchowych. W większości przypadków jest to osoba dominująca w relacjach i kontrolująca wszystkich członków swojej rodziny.

Ciąg dalszy w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

poniedziałek, 1 maja 2017

Religijny duch Izebel cz. 3

Religijny duch Izebel cz. 3

Przyjrzyjmy się teraz motywacjom Izebel w historii z winnicą Nabota. Dostrzegła to, że mąż ma zły humor z powodu niemożności zaspokojenia swojej zachcianki. Ta historia od razu stawia Izebel w złym świetle, więc nie będziemy omawiać możliwych dobrych rozwiązań tej sytuacji, np. dobra uczta dla męża na poprawę humoru. Trzymajmy się faktów. Izebel świadomie wykorzystała tę sytuację, żeby przejąć duchową inicjatywę. Kontekst postępowania Izebel znajdujemy w kilku wcześniejszych biblijnych fragmentach. Na jej ''religijne'' pochodzenie wskazuje werset w 1. Księdze Królewskiej 16,31: „Niczym to jeszcze było, że chodził w grzechach Jeroboama, syna Nebata, lecz ponadto pojął on za żonę Izebel, córkę Etbaala, króla Sydonu, i służył Baalowi, i oddawał mu pokłon”. Izabel wniosła do Izraela religijność z domu rodzinnego. Achab prawdopodobnie stał się czcicielem Baala pod jej wpływem. Czyli można powiedzieć, że Achab i Izebel byli sobie duchowo bliscy – oboje czcili bożka Baala. Słowo ''Baal'', tłumaczy się jako "pan", "właściciel", a nawet "mąż". Ten bożek "odpowiadał" między innymi za opady deszczu, a w szerszym zakresie za plony rolne. To była duchowa terytorialna warownia religijna. Gorliwość religijną Izebel można zobaczyć w 1. Księdze Królewskiej 18,4: „Gdy bowiem Izebel kazała tępić proroków Pana, Obadiasz zgromadził stu proroków, ukrył ich po pięćdziesięciu w pieczarach i żywił ich chlebem i wodą”. Czytamy o tym także w 19. wersecie tego samego rozdziału: „Poślij tedy teraz i zgromadź do mnie całego Izraela na górze Karmel oraz owych czterystu pięćdziesięciu proroków Baala i czterystu proroków Aszery, którzy jadają u stołu Izebel”. Izebel była aktywną, a nawet ortodoksyjną wyznawczynią Baala. Można powiedzieć, że była pod wpływem warowni ducha religijności, który manifestował się w postaci kultu bożków Baala i Aszery. Co jednak nie oznacza, że Achab o tym nie wiedział lub jak kto woli – wolał nie wiedzieć. Na marginesie zwróćmy uwagę na to, że w tym ostatnim fragmencie widoczna jest hierarchiczna współpraca warowni duchów religijnych: Baala i Aszery, czyli inaczej królowej niebios.

Izebel wykorzystała wycofanie Achaba. To było duchowe przejęcie autorytetu nad nim. Co robi duch religijny manifestujący się w Izebel? Przede wszystkim manipuluje autorytetem. W dalszej części tego rozważania będę nazywał tę warownię w skrócie "duchem Izebel". Jednak ten duch nie manifestował się tylko w Izebel. Achab także był pod jego wpływem. W Achabie spowodował jego wycofanie się z autorytetu. Natomiast w Izebel spowodował natychmiastowe przejęcie tego autorytetu. Z pozoru nic się nie stało, co byłoby widoczne dla zewnętrznych obserwatorów. Autorytet królewski pozostał w królewskiej parze małżeńskiej. Jednak w wyniku wycofania się Achaba nastąpiło działanie Izebel pod przykrywką autorytetu męża. W Izraelu namaszczony był tylko jeden władca i był nim Achab. Jednak w tym przypadku nastąpiła ''zamiana'' autorytetu w małżeństwie. Izebel była energiczna. Lubiła "porządek" według swojego pojmowania. Egzekwowała autorytet dla własnych celów, co było widoczne w historii z przejęciem winnicy Nabota. Jednak faktem jest to, że stało się tak za przyzwoleniem Achaba.

Duch Izebel nie ubezwłasnowolnia człowieka, ale w wyniku jego wycofania manipuluje nim dla własnych celów. Na przykładzie Achaba i Izebel można powiedzieć, że ten duch nie rozbija małżeństwa. Przynajmniej na początku. Jednak małżeństwo jako przymierze jest wtedy poddane duchowi Izebel. Tylko wtedy, gdy jedno z małżonków przeciwstawia się temu duchowi może dochodzić do jego ingerencji w trwałość małżeństwa. Król Achab był obdarzonym autorytetem liderem we wspólnocie Izraela. Duch Izebel stara się zawładnąć tym autorytetem. Ten duch jest jedną z odmian ducha religijnego. Achab z własnego wyboru stał się słabym ''przywódcą w królewskim małżeństwie''. Ta słabość przejawia się w przyzwoleniu na manipulowanie sobą dla własnej wygody. Czy nie doświadczamy tego w różnym stopniu i w różnych aspektach naszego życia, zarówno jako mężczyźni, jak i kobiety? Izebel zawarła z mężem formę pewnego przymierza w celu osiągnięcia konkretnego celu. To odbyło się w bardzo pokorny i poddany sposób. Jednak to była obustronna manipulacja ze świadomym przyzwoleniem na nią. Kiedy duch Izebel przejmie już kontrolę, a nawet w pewnym sensie władzę, to wychodzi na jaw jego prawdziwe oblicze w postaci arogancji. Przykładem jest sposób rozwiązania sprawy z Nabotem.

Ciąg dalszy w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część