piątek, 29 kwietnia 2016

Biblijne dzieje grzechu cz. 1

Biblijne dzieje grzechu cz. 1


Tematem tego dwuczęściowego artykułu jest historia grzechu, przedstawiona w całym nauczaniu Biblii. Jednym z greckich słów przetłumaczonych jako "grzech" jest "hamartia", którego podstawowym znaczeniem jest "chybienie celu". Zadajmy sobie na początek pytanie, czy nie chybiamy celu w naszym osobistym, czy społecznym życiu chrześcijańskim? Żeby nie chybić celu, to trzeba go poznać. Celem osobistego i społecznego chrześcijaństwa jest poznanie Boga i świadome życie w Bożej obecności. Więc tylko osobista relacja z Bogiem jest gwarancją tego, że nie chybimy celu w naszym życiu.


Pan Bóg stworzył człowieka według swojego wzorca i od początku uczynił go koroną swojego stworzenia. Opis stworzenia pierwszych ludzi znajdujemy w 1. Księdze Mojżeszowej 1,26-28: „Potem rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas (…) I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich. I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!”. Czytamy o tym również w Psalmie 8,5-7: „Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz, lub syn człowieczy, że go nawiedzasz? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od Boga, chwałą i dostojeństwem uwieńczyłeś go. Dałeś mu panowanie nad dziełami rąk swoich, wszystko złożyłeś pod stopy jego”.


Bóg stwarzał wszechświat SWOIM SŁOWEM. Więc od wszelkiego stworzenia, w tym szczególnie od człowieka, wymagał pełnego posłuszeństwa. Pan Bóg od początku postawił człowieka w uprzywilejowanej pozycji, zaspokajając jego potrzeby w zakresie: bezpieczeństwa, poczucia swojej wartości oraz posiadania celu i sensu życia. Wszystkie potrzeby człowieka były i są zaspokojone w pełnej zależności od Pana Boga. Upadek człowieka w Ogrodzie Eden, spowodowany nieposłuszeństwem wobec Bożego Słowa, zniszczył równowagę życia w społeczności z Bogiem, wprowadzając do życia człowieka grzech, poczucie winy i strach. Grzech jednak był konsekwencją wyboru niezależności od Boga. Atrybuty, które Pan Bóg dał człowiekowi, czyli bezpieczeństwo, wartość i sens życia, stały się jego niezaspokojonymi potrzebami. Człowiek "spadł z wyżyny" społeczności z Bogiem w grzeszną naturę. W takim kontekście możemy rozumieć fragment z Księgi Objawienia 2,4-5: „Lecz mam ci za złe, że porzuciłeś pierwszą twoją miłość. Wspomnij więc, z jakiej wyżyny spadłeś i upamiętaj się (…)”. Jednak Pan Bóg jest wierny. Od początku proroczo zapowiedział i dał tym, którzy pragną społeczności z Nim wyjście z sytuacji upadku w grzech. Bożą zapowiedź zbawienia znajdujemy już w 1. Księdze Mojżeszowej 3,15: „I ustanowię nieprzyjaźń między tobą a kobietą, między twoim potomstwem a jej potomstwem; ono zdepcze ci głowę, a ty ukąsisz je w piętę”.


Pierwszym człowiekiem, który uległ depresji z powodu niewiary i wyboru niezależności od Boga był Kain. Na temat powodów jego stanu, czytamy w Liście do Hebrajczyków 11,4: „Przez wiarę złożył Abel Bogu wartościowszą ofiarę niż Kain, dzięki czemu otrzymał świadectwo, że jest sprawiedliwy, gdy Bóg przyznał się do jego darów, i przez nią jeszcze po śmierci przemawia”. Szczegółowo czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 4,2-5: „(…) Abel był pasterzem trzód, a Kain uprawiał rolę. Po niejakim czasie Kain złożył Panu ofiarę z plonów rolnych; Abel także złożył ofiarę z pierworodnych trzody swojej i z tłuszczu ich. A Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę. Ale na Kaina i na jego ofiarę nie wejrzał; wtedy Kain rozgniewał się bardzo i zasępiło się jego oblicze”. Pan Bóg bardzo wyraźnie określił, że nie jest zainteresowany ofiarą złożoną w wyniku polegania na własnych siłach, której symbolem jest tu uprawa roli, lecz docenia zaufanie w Boże zaopatrzenie, które symbolizuje ofiara ze zwierząt.


Pan Bóg dał wyraźną wskazówkę w jaki sposób można wychodzić ze stanu depresji oraz wchodzić w Boże odpocznienie i w Bożą radość w 1. Księdze Mojżeszowej 4,6-7: „I rzekł Pan do Kaina: Czemu się gniewasz i czemu zasępiło się twoje oblicze? Wszak byłoby pogodne, gdybyś czynił dobrze, a jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować”. Kain stał się ofiarą typowego do dzisiaj mechanizmu porażki. W wyniku skoncentrowania się na sobie, ten mechanizm powoduje poczucie niższości oraz w konsekwencji lęk, pychę, poczucie niezależności, które z kolei wprowadza w nieposłuszeństwo i bunt, potem w zawiść i zabójstwo.


Boże przekleństwo w wyniku świadomego wyboru niezależności spowodowało poczucie winy i niewiary w Bożą miłość. Wyraźnie widać to w odpowiedzi Kaina w 1. Księdze Mojżeszowej 4,13: „Wtedy rzekł Kain do Pana: Zbyt wielka jest wina moja, by można mi ją odpuścić”. W ten sposób ta spirala kolejnych etapów mechanizmu porażki powodowała stopniową degradację człowieka. Naturalnym odruchem obronnym człowieka stała się ucieczka, czyli odizolowanie i zamkniecie się na Boże działanie, które Pan Bóg uznaje za jednoznacznie grzeszne i wyraźnie mu przeciwdziała. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 4,15: „I rzekł Pan do niego: Nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie. Położył też Pan na Kainie znak, aby go nikt nie zabijał, kto go spotka”. W Bożym Prawie, popełnienie kolejnego grzechu nigdy nie spowoduje usunięcia lub nawet zmniejszenia skutków wcześniej popełnionego grzechu.


Korzeń grzechu tkwił w nieposłuszeństwie rodziców Kaina. Adam i Ewa ulegli zwiedzeniu i w konsekwencji nastąpiła ich śmierć duchowa, czyli oddzielenie od Boga. Bezpośrednimi następstwami grzechu nieposłuszeństwa były wstyd i strach. Ten ostatni, wynikający z niewiary, jest bardzo poważnym grzechem. Strach nie pochodzi od Boga. Wyraźnie mówi o tym apostoł Paweł w 2. Liście do Tymoteusza 1,7: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości”. Strach wynikający z niewiary jest wymieniony na pierwszym miejscu listy określeń grzeszników karanych wieczną śmiercią. Czytamy o tym w Księdze Objawienia 21,8: „Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga”.


Konsekwencją wyboru nieposłuszeństwa było przekleństwo i w rezultacie utrata życia wiecznego. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 3,17-24: „(…) przeklęta niech będzie ziemia z powodu ciebie! W mozole żywić się będziesz z niej po wszystkie dni życia swego! (…) W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb, aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz. (…) I rzekł Pan Bóg: Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło. Byleby tylko nie wyciągnął teraz ręki swej i nie zerwał owocu także z drzewa życia, i nie zjadł, a potem żył na wieki! (…) I tak wygnał człowieka, a na wschód od ogrodu Eden umieścił cheruby i płomienisty miecz wirujący, aby strzegły drogi do drzewa życia”.


Kolejny etap degradacji człowieka widoczny jest w postawie Lamecha. Ten potomek Kaina posunął się w swojej pysze aż do poczucia bezkarności wobec Pana Boga, w tym szczególnie wobec przejawów Bożej opieki okazanej Kainowi. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 4,23-24: „I rzekł Lamech do swych żon: (…) Męża gotów jestem zabić, jeśli mnie zrani, a chłopca, jeśli mi zrobi siniec. Jeżeli Kain miał być pomszczony siedem razy, to Lamech siedemdziesiąt siedem razy”. Jednak mimo upadku, człowiek tęsknił do społeczności z Panem Bogiem. Informację o tym znajdujemy w 1. Księdze Mojżeszowej 4,26: „Setowi także urodził się syn i nazwał go Enosz. Wtedy zaczęto wzywać imienia Pana”.


Przykładem człowieka, który miał dobrą społeczność ze swoim Stwórcą był Henoch. Był to jednak odosobniony przypadek i na tyle dziwny dla otoczenia, że Bóg zdecydował się zabrać go z ziemi. Czytamy o nim w 1. Księdze Mojżeszowej 5,24: „Henoch chodził z Bogiem, a potem nie było go, gdyż zabrał go Bóg”. Innym przykładem człowieka, który chodził z Bogiem był Noe. Czytamy o nim w 1. Księdze Mojżeszowej 6,8-9: „Ale Noe znalazł łaskę w oczach Pana. (…) Noe był mężem sprawiedliwym, nieskazitelnym wśród swojego pokolenia. Noe chodził z Bogiem”.


Pan Bóg stworzył mężczyznę i kobietę jako równych sobie. Jednoznacznie stwierdza to fragment w 1. Księdze Mojżeszowej 1,27: „I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich”. Kolejnymi konsekwencjami upadku człowieka i wyboru niezależności od Boga były odczuwanie bólu i pożądliwości przez kobiety oraz dominacja mężczyzn nad kobietami. Wzmiankę o tym mamy w 1. Księdze Mojżeszowej 3,16: „(…) Pomnożę dolegliwości brzemienności twojej, w bólach będziesz rodziła dzieci, mimo to ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje, on zaś będzie panował nad tobą”. Spektakularnym etapem degradacji człowieka, można powiedzieć, że na pozaziemskim poziomie były zakazane przez Boga związki z istotami anielskimi. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 6,2: „ujrzeli synowie boży, że córki ludzkie były piękne. Wzięli więc sobie za żony te wszystkie, które sobie upatrzyli”. Konsekwencją takiego upadku było ograniczenie czasu przebywania Ducha Bożego w ciele człowieka, co skutkowało skróceniem długości życia człowieka na ziemi.


W rezultacie postępującej degradacji człowieka, Pan Bóg zweryfikował swoją postawę wobec swojego stworzenia. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 6,5-7: „A gdy Pan widział, że wielka jest złość człowieka na ziemi i że wszelkie jego myśli oraz dążenia jego serca są ustawicznie złe, żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim. I rzekł Pan: Zgładzę człowieka, którego stworzyłem, z powierzchni ziemi, począwszy od człowieka aż do bydlęcia, aż do płazów i ptactwa niebios, gdyż żałuję, że je uczyniłem”. Bóg uznał, że degradacja człowieka ma swoje źródło w jego cielesnej naturze. W 1. Księdze Mojżeszowej 6,11-13 mamy także informację o skażeniu ziemi: „Ale ziemia była skażona w oczach Boga i pełna nieprawości. I spojrzał Bóg na ziemię, a oto była skażona, gdyż wszelkie ciało skaziło drogę swoją na ziemi. Rzekł tedy Bóg do Noego: Położę kres wszelkiemu ciału, bo przez nie ziemia pełna jest nieprawości; zniszczę je wraz z ziemią”.


Kara potopu była straszna, ale miłosierny Bóg nie zrezygnował z korony swojego stworzenia. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 7,1-3: „I rzekł Pan do Noego: Wejdź do arki ty i cały dom twój, bo widziałem, że jesteś sprawiedliwy przede mną w tym pokoleniu. Ze wszystkich zwierząt czystych weź z sobą po siedem, samca i samicę, a ze zwierząt nieczystych po parze, samca i samicę. Także z ptactwa niebieskiego po siedem, samca i samicę, aby zachować przy życiu ich potomstwo na całej ziemi”. W konsekwencji, Pan Bóg postanowił nie niszczyć więcej życia z powodu cielesności upadającego człowieka. W 1. Księdze Mojżeszowej 8,21 czytamy: „Rzekł tedy Pan w sercu swoim: Już nigdy nie będę przeklinał ziemi z powodu człowieka, gdyż myśli serca ludzkiego są złe od młodości jego. Nie będę też już nigdy niszczył żadnej istoty żyjącej, jak to uczyniłem”. Ustanowił też przymierze z człowiekiem i wszelkim ciałem na ziemi.

Jednak już jeden z synów Noego miał problem z zachowaniem szacunku wobec swojego ojca, co skutkowało przekleństwem Kanaana. W czasach Noego, czyli przed nadaniem zakonu za czasów Mojżesza, przestępstwem w Bożych oczach było okazanie braku szacunku dla ojca. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 9,21-25: „Gdy potem napił się wina, upił się i leżał odkryty w namiocie swoim, a Cham, ojciec Kanaana, zobaczył nagość ojca swego i opowiedział o tym poza namiotem obu swoim braciom. Wtedy Sem i Jafet wzięli szatę, nałożyli ją sobie na ramiona i podeszli tyłem, i przykryli nagość ojca swego, a ponieważ oblicza ich były odwrócone, nie widzieli nagości ojca swego. A gdy Noe obudził się po upiciu się winem i dowiedział się, co mu uczynił jego najmłodszy syn, rzekł: Niech będzie przeklęty Kanaan, niech będzie najniższym sługą braci swoich!”. Ciekawa sytuacja. Upił się Noe, jego syn Cham spojrzał na jego nagość i nie przykrył jej, a przekleństwo spadło na syna Chama – Kanaana, który był protoplastą Kananejczyków. Nie nam dyskutować z Bożymi standardami świętości, jednak przekazywanie dziedzictwa duchowego, w tym przekleństwa jest tu wyraźnie pokoleniowe i prorocze. Jeżeli modlimy się tzw. modlitwą Pańską "Ojcze nasz", to deklarujemy, że Pan Bóg jest naszym Ojcem. Błogosławieństwo za okazywanie szacunku dla rodziców stało się Bożą normą i obietnicą dla ludzkości przekazaną w Dekalogu. Znajdujemy to w 2. Księdze Mojżeszowej 20,12: „Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały twoje dni w ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie”. Potwierdzenie mamy także w Liście do Efezjan 6,2: „Czcij ojca swego i matkę, to jest pierwsze przykazanie z obietnicą”.


Pan Bóg przy stworzeniu człowieka włożył w jego serce poczucie wieczności. Jednak po jego zwiedzeniu i upadku, Bóg nie chciał, by bez upamiętania człowiek wykorzystał to dla własnych celów. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 3,22-24: „I rzekł Pan Bóg: Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło. Byleby tylko nie wyciągnął teraz ręki swej i nie zerwał owocu także z drzewa życia, i nie zjadł, a potem żył na wieki! (…)”. Zwiedzenie i upadek człowieka postępowały w kierunku zaspokojenia własnych aspiracji oraz ograniczania należnego tylko Bogu prawa do czci i uwielbienia. Pojawiali się ludzie, którzy Boże błogosławieństwo obracali na własną chwałę. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 10,8-11: „A Kusz zrodził Nimroda, który był pierwszym mocarzem na ziemi. Był on dzielnym myśliwym przed Panem. (…) A zaczątkiem jego królestwa był Babilon, Erech, Akkad i Kalne w kraju Synear. Z tego kraju wyruszył do Asyrii i zbudował Niniwę i Rechowot-Ir, i Kalach”. Imię Nimrod, tłumaczy się jako "buntownik". Biblia nie wspomina, żeby człowiekowi po jego upadku dana była moc od Boga. Nimrod jest przedstawiony jako pierwszy mocarz na ziemi. Być może w ten sposób moce duchowe przeciwne Bogu wykorzystały do swoich celów człowieka.


Następnym jednoznacznym krokiem w biblijnych dziejach grzechu było nadanie sobie imienia. Informację o tym mamy w 1. Księdze Mojżeszowej 11,4: „(…) i uczyńmy sobie imię, abyśmy nie rozproszyli się po całej ziemi!”. Człowiek miał takie aspiracje jakie wkładał do jego umysłu szatan. O zamiarach tego uzurpatora czytamy w Księdze Izajasza 14,13-14: „A przecież to ty mawiałeś w swoim sercu: Wstąpię na niebiosa, swój tron wyniosę ponad gwiazdy Boże i zasiądę na górze narad, na najdalszej północy. Wstąpię na szczyty obłoków, zrównam się z Najwyższym”. Kolejnym krokiem była budowa miasta i wieży Babel. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 11,4: „Potem rzekli: Nuże, zbudujmy sobie miasto i wieżę, której szczyt sięgałby aż do nieba (…)”. Można powiedzieć, że było to zwiedzenie ludzkości przez ducha religijności. Zbuntowani ludzie chcieli mieć niezależną od Boga religię. Jednak ta niezależność jest zawsze pozorna. Wybór niezależności od Boga, to mniej lub bardziej świadome poddanie się pod autorytet mocy duchowych przeciwnych Panu Bogu. Ludzie budowali wieżę z cegły, a spoiwem była smoła. Cegła, to materiał powtarzalny, a smoła jest bardzo nietrwałym spoiwem, nieodpornym na temperaturę. Do budowania prawdziwego kościoła, oprócz Bożego fundamentu, którym jest Chrystus, Pan Bóg zawsze chciał użyć kamieni wcześniej ociosanych, czyli ludzi nawróconych do Boga i poddających się Bożemu kształtowaniu oraz trwałej zaprawy, czyli Bożej miłości i wiary. Na konsekwencje ludzkość nie czekała długo. Mieszając języki, Bóg odebrał ludziom możliwość komunikowania się i realizowania zamierzeń niezgodnych z Bożą wolą. Pan Bóg wyraźnie mówi, także dzisiaj w Księdze Izajasza 42,8: „Ja, Pan, a takie jest moje imię, nie oddam mojej czci nikomu ani mojej chwały bałwanom”.


Tyle na razie o biblijnych dziejach grzechu. Ciąg dalszy niebawem nastąpi w drugiej części tego artykułu.

Bogdan Podlecki

piątek, 22 kwietnia 2016

Autorytet w aktualnym namaszczeniu cz. 2

Autorytet w aktualnym namaszczeniu cz. 2 

Na początek krótkie przypomnienie z 1. części tego artykułu. Autorytet chrześcijanina jest przyjęciem i używaniem Bożej mocy we wszystkich aspektach jego życia. Najpełniejsze życie w autorytecie jest połączone z namaszczeniem, czyli duchową mocą, która łamie jarzmo i niweczy wszelkie plany diabelskie w odniesieniu do naszego chrześcijańskiego życia. Namaszczenie jest w nas, bo jest w nas Chrystus. Jeżeli wierzymy, że Chrystus jest w nas, to jak możemy nie wierzyć, że jest w nas Jego namaszczenie. Czyli Bóg działający w nas jest NAMASZCZENIEM i to pozwala nam żyć w JEGO AUTORYTECIE. Namaszczenie sprawia Bóg w Osobie Ducha Świętego udzielając nam jednocześnie autorytetu Chrystusa. Jednak to jest pakiet, czyli żeby żyć w autorytecie i namaszczeniu, to musimy pozwolić na to, by Bóg, który jest w nas – mógł działać także przez nas. Namaszczenie jest niezbędne do prawidłowego, czyli zgodnego z wolą Bożą funkcjonowania człowieka wierzącego w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. Namaszczenie otrzymuje każdy wierzący z chwilą, gdy podejmie decyzję poddania swojego życia Panu Bogu i pójścia za Jezusem. Możemy wyznawać, że wierzymy iż mamy autorytet i namaszczenie, ale jeśli nie pójdą w ślad za wiarą konkretne kroki, czyli uczynki wiary, to możemy nie wykorzystać Bożej odpowiedzi do rozwiązania trudnej sytuacji. Boża odpowiedź jest zawsze adekwatna do danej sytuacji, tak i namaszczenie jest aktualne do rozwiązania konkretnego problemu. Bóg zawsze daje świeże namaszczenie do rozwiązania trudnej sytuacji przez osobiste Słowo. Pan Bóg uwalnia w nas aktualne namaszczenie do rozwiązania konkretnej sytuacji w odpowiedzi na nasze szczere zawołanie i posłuszne wykonanie tego, co od Niego usłyszymy. Są takie dwa zasadnicze klucze do Bożego namaszczenia i autorytetu. To osobista relacja z Jezusem oraz pełne posłuszeństwo Bożej woli. Osobiste zastosowanie tych kluczy wyzwala w nas odwagę, by podjąć kroki wiary w ślad za otrzymanym Słowem Bożym oraz uwalnia nas do życia w Bożym namaszczeniu i autorytecie.

Jednym z biblijnych wzorców osobistej relacji z Bogiem był Henoch. Biblia mówi, że Henoch "chodził z Bogiem", czyli był w tak głębokiej relacji z Nim, że przekroczył zrozumiały dla ludzi limit Bożej obecności w jego życiu. Być może współcześni mu ludzie nie wiedzieli czy jeszcze chodzi po ziemi, czy jest już w niebie, więc Bóg zabrał go do siebie. W "wychodzonym z Bogiem", aktualnym namaszczeniu poruszał się też Noe, budując arkę wraz ze swoją rodziną, wobec zupełnego niezrozumienia swojego otoczenia. Film "Noe wybrany przez Boga" z 2014 roku jest "niebiblijny" w istotnych szczegółach, ale dobrze pokazuje cenę posłuszeństwa i poruszania się w namaszczeniu. Jednak zarówno w Biblii, jak i w tej interpretacji filmowej dosyć trudno jest odnaleźć poruszanie się Noego w Bożym autorytecie. No może za wyjątkiem w otoczeniu jego najbliższej rodziny. Pan Bóg nieraz chce byśmy zrobili coś wbrew ludzkiej logice, ale w pełnym posłuszeństwie Bożej woli. Kiedy mamy osobistą relację z Jezusem, to On daje nam odwagę nie polegać na starym namaszczeniu. Nawet jeśli to się dzieje wbrew ustalonym schematom, kiedy inni wokół budują swoje życie chrześcijańskie na nieaktualnym namaszczeniu, które otrzymali w przeszłości. Budowanie na starym namaszczeniu może prowadzić do zniewolenia, czy nawet zablokowania rozwoju i dochodzenia do dojrzałości chrześcijańskiej.

W szczególności musimy pamiętać, żeby nie budować na jakimkolwiek namaszczeniu. Namaszczenie samo w sobie nie może być fundamentem. Jedynym FUNDAMENTEM jest Pan Jezus Chrystus, który daje nam zawsze namaszczenie aktualne dla JEGO i naszych potrzeb. Namaszczenie nie może być też celem samym w sobie dla naszego życia, ale może być skutecznym środkiem do pokonania trudnych sytuacji, które także stawia przed nami Bóg. Jeżeli stare namaszczenie jest przeszkodą lub nawet blokadą, to musimy mieć odwagę odwrócić się od niego lub wręcz je zniszczyć, bo w przeciwnym wypadku może ono stać się takim "Nechusztanem" dla naszego życia, czyli przeszkodą dla używania nas przez Boga. Tak właśnie zrobił Hiskiasz. Zniszczył "Nechusztana", ponieważ miał duchowe rozeznanie, że jego kult był duchową przeszkodą do przebudzenia w Judzie.

Czytając uważnie historię Hiskiasza, możemy zauważyć jeszcze jeden bardzo ważny fakt. Mimo, że był królem, to był także bardzo pokorny i przyjmował karcenie od namaszczonego człowieka ze swojego otoczenia, jakim był prorok Izajasz. Nawet jeśli błądził, to przyjmował karcenie od proroka i pokutował. Hiskiasz nie szukał na siłę kolejnego "Nechusztana" do zniszczenia, bo to już nie działało w sytuacji, w której się aktualnie znalazł. Wtedy po modlitwie otrzymywał kolejne Słowo ku życiu i uwalniało się w nim kolejne aktualne namaszczenie. W jego przypadku to był bardzo konkretny zysk – przedłużenie życia o 15 lat. Potem w historii Hiskiasza czytamy także, że mimo błędu polegającemu na pokazaniu skarbca królewskiego wysłannikom babilońskim, to jednak Bóg i tak dał mu gwarancję na to, że najazd Babilończyków nie nastąpi za jego życia i tak też się stało. Jednak kluczem do "zmian" Bożych decyzji w jego życiu były pokora i pokuta.

No właśnie, wydawałoby się, że Bóg zmienił zdanie w sprawie Hiskiasza i przedłużył mu życie o 15 lat. Czy jednak Pan Bóg rzeczywiście zmienił zdanie? Jeśli nawet zmienił, to czy nie mógł tego zrobić? Jednym z atrybutów Boga jest Jego wszechwiedza. Bóg nie ma ograniczeń czasowych. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są naszymi ograniczeniami. Pan Bóg żyje w "wiecznym teraz" i na pewno wiedział, że w wyniku pokuty Hiskiasza przedłuży jego życie. Więc wniosek, że Bóg nie może zmienić zdania jest zbyt wielkim rozumowym uproszczeniem. Nawet powiedziałbym, że jest próbą rozumowego ograniczenia woli nieograniczonego Boga. Przy takim stawianiu problemu można łatwo zapętlić się w logikę filozoficzną, która powoduje ciąg kolejnych pytań i wątpliwości, na które niekoniecznie potrafimy odpowiedzieć. Spróbuj zachować spójność swojego myślenia czytając poniższy z pozoru logiczny wywód.

  1. Czy BOŻA WSZECHWIEDZA może powodować, że Pan Bóg nic nie może zmienić w swoich planach?
  2. Czy ustalony przez Boga plan wydarzeń powoduje, że Stwórca staje się ubezwłasnowolniony przez swoją WSZECHWIEDZĘ?
  3. Jeżeli tak, to kiedy Pan Bóg zaplanował wszystkie wydarzenia w historii ludzkości? Biblia mówi jednoznacznie – przed założeniem świata.
  4. Jeżeli Pan Bóg jest WSZECHWIEDZĄCY i już wszystko zaplanował, to czy jest to równoznaczne z tym, że wszystkie decyzje zostały już przez Niego podjęte?
  5. Czy w takim razie Pan Bóg zanim podjął wszystkie decyzje i potem zmienił zdanie, to nie był już od początku WSZECHWIEDZĄCY?

W tym ciągu, wydawałoby się logicznych pytań i wniosków, łatwo się zgubić. Ja już się pogubiłem. Z punktu widzenia logiki z tezy o BOŻEJ WSZECHWIEDZY dochodzimy do jej zaprzeczenia. To absurd. Nie możemy rozumowo objąć Bożych dróg. Proroczo pisał już o tym Izajasz w swojej Księdze 55,9: „Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze”. Twierdzenie, że Bóg nie może zmienić zdania jest równoznaczne z tezą, że Bóg nigdy nie podjął żadnej decyzji. Więc, jeśli Bóg wiedział, że zmieni zdanie zanim ta zmiana nastąpi, to tak naprawdę nigdy nie zmienił zdania. Takie logiczne roztrząsanie Bożego atrybutu transcendencji, czyli niemożności rozumowego poznania Stwórcy przez stworzenie jest bezcelowe. Pan Bóg jako Wszechwiedzący nie zmienia zdania. Ponieważ jest Wszechwiedzący, to z góry wie, czy i kiedy nastąpi każda zmiana okoliczności. Więc tak naprawdę Pan Bóg nigdy nie zmienia zdania.

Wracając jeszcze do historii Hiskiasza i jego pokuty na skutek Bożej interwencji przez proroka Izajasza. Ta sytuacja jest także lekcją dla nas, że czasem warunkiem koniecznym uwolnienia w nas aktualnego namaszczenia jest poddanie się korekcie człowieka wierzącego o niekwestionowanym duchowym autorytecie. Tacy ludzie powinni być w twoim otoczeniu. To może być lider wspólnoty, do której należysz. Jednak to ty powinieneś zrobić duchowe rozeznanie w tym kierunku.

Jest w Nowym Testamencie fragment, który łączy wydarzenia dotyczące "Nechusztana" ze Starego Testamentu z Bożym planem zbawienia. W Ewangelii Jana 3,13-15 czytamy: „A nikt nie wstąpił do nieba, tylko Ten, który zstąpił z nieba, Syn Człowieczy, i jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”. Ten fragment mówi, że Pan Jezus został wywyższony jak miedziany wąż, lecz kontekst wskazuje przede wszystkim na to, że Chrystus "zstąpił z nieba i wstąpił do nieba". Więc nie może być tu mowy o porównaniu Syna Człowieczego z tworem ludzkich rąk, nawet jeśli był wykonany na polecenie Pana Boga. Ten fragment wskazuje na wywyższenie Syna Bożego i ratunek dla każdego grzesznika, który ze względu na wiarę w Jezusa nie podlega karze za grzech. Tak, jak to nie wąż został wywyższony na pustyni, ale wywyższony został Bóg przez wiarę i posłuszeństwo Mojżesza. Tak, Pan Jezus Chrystus wywyższył Ojca przez swoje bezwzględne posłuszeństwo Jego woli. To wiara i posłuszeństwo Bożej woli łączy wątek węża i ofiary Pana Jezusa Chrystusa w tym fragmencie.

Czy jesteśmy zdolni do takiego posłuszeństwa wynikającego z wiary? Izraelici musieli spojrzeć na miedzianego węża, by mogli przeżyć i być uzdrowieni. My musimy przez wiarę patrzeć na Krzyż Chrystusa. Do nas Pan Bóg mówi dzisiaj w 2. Liście do Koryntian 5,7: „gdyż w wierze, a nie w oglądaniu pielgrzymujemy”. W oryginalnych pismach Nowego Testamentu nie ma podziału na rozdziały i wersety. Przeczytajmy dwa kolejne, sąsiadujące ze sobą wersety z Listu do Hebrajczyków 10,39-11,1 łącznie: „Lecz my nie jesteśmy z tych, którzy się cofają i giną, lecz z tych, którzy wierzą i zachowują duszę. A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy”. To może nieco zmienić znaczenie 1. wersetu z 11. rozdziału – w kontekście 39. wersetu 10. rozdziału. Możemy to rozumieć w ten sposób, że nasz ratunek, w tym także nasze duchowe i fizyczne uzdrowienie jest w wierze, która jest pewnością tego, czego się spodziewamy, o ile z własnej woli nie wycofamy się z Bożych obietnic dla naszego życia. Może to zabrzmi groźnie, ale przez porównanie z przepisami "prawa karnego" można zostać ukaranym za "zrobienie czegoś złego", ale także za "nie zrobienie czegoś dobrego", czyli tzw. "zaniechanie". Na przykład za świadome nie udzielenie pomocy poszkodowanemu w wypadku. W ostatnim, 39. wersecie 10. rozdziału Listu do Hebrajczyków właśnie mamy takie biblijne "zaniechanie", ponieważ czytamy tam o "takich, którzy się cofają". Nie można się "cofać" w rozwoju dojrzałości chrześcijańskiej i jednocześnie oczekiwać "czynnej wiary" tak, jak czytamy w 1. wersecie 11. rozdziału. Wiara jako "pewność tego, czego się spodziewamy" jest dla tych, którzy "nie cofają się w wierze". Zresztą nie musimy nawet porównywać "duchowych zagadnień" z "ludzkim prawem". Boże Prawo Łaski, czyli "nowe osobiste przymierze łaski" także jednoznacznie przestrzega przed możliwą karą za "zaniechanie". W Liście Jakuba 4,17: „Kto więc umie dobrze czynić, a nie czyni, dopuszcza się grzechu”. To naprawdę poważnie brzmi, bo Bóg także mówi, że za każdy świadomie niewyznany grzech jest "kara śmierci" – duchowej śmierci. Może jednak złagodzę trochę to przesłanie. W tym samym Liście Jakuba 2,13 czytamy także, że: „Nad tym, który nie okazał miłosierdzia, odbywa się sąd bez miłosierdzia, miłosierdzie góruje nad sądem”. Więc ci, którzy okazują miłosierdzie mogą spokojnie oczekiwać Bożego sądu w swoim życiu, bo na pewno będzie on sprawiedliwy.

Wróćmy jednak do głównego tematu. Rozwiązanie naszego problemu jest w przeświadczeniu o tym, czego nie widzimy fizycznymi oczyma, ale możemy dostrzec duchowym wzrokiem. Chrystus pomimo tego, że został wywyższony jak wąż na pustyni, nigdy nie stanie się "Nechusztanem" dla prawdziwego Kościoła Pana Jezusa Chrystusa. Pan Jezus po zmartwychwstaniu poszedł do Ojca i dla nas stał się niewidzialny, ale duchowo żywy. Krzyż Chrystusa jest pusty dla każdego kto chce być uwolniony przez moc Jego Zmartwychwstania. Inaczej było w przypadku miedzianego węża wykonanego przez Mojżesza dla Izraela. Pozostał jako symbol starego namaszczenia, któremu spalano kadzidła. Można się dzisiaj dopatrzeć w nominalnych kościołach, że Jezus stał się symbolem, czyli "Nechusztanem". Ludzie, którzy wierzą w Pana Jezusa spalają kadzidła przed takimi symbolami, czyli "miedzianymi wężami". To jest związanie. Okazuje się, że nie wystarczy wierzyć w Pana Jezusa. Koniecznością jest uwierzenie i zaufanie Chrystusowi. W każdym kościele, bez żywej relacji z Bogiem, nawet prawdziwe objawienie może stać się miedzianym wężem – Nechusztanem, prowadzącym do różnych związań i tradycji. Aktualne namaszczenie może być wyzwolone przez wiarę w Syna Człowieczego, Bożego Mesjasza – Pana Jezusa Chrystusa.

Skąd więc, w kontekście aktualnego namaszczenia bierze się wiara? Biblia mówi w Liście do Rzymian 10,17: „Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe”. Nie będziemy jednak słyszeć, jeśli nie mamy bliskiej relacji z Jezusem. Wiara jest więc RELACJĄ z Jezusem Chrystusem. Jeśli nie mamy bliskiej relacji z Jezusem, to brakuje nam też wiary i żyjemy z nieaktualnym namaszczeniem. Wytwarzamy sobie "Nechusztana" w postaci jakiegoś systemu wartości, nawet jeśli jego korzenie są biblijne. Wiedzę o tym, co robić w przypadku problemów życiowych powinniśmy czerpać bezpośrednio z Bożego Słowa, które w połączeniu z żywą relacją z Jezusem w Duchu Świętym daje nam zawsze aktualne namaszczenie. Jeżeli nieaktualne namaszczenie nie pozwala nam pójść naprzód, to nie uciekniemy przed wykonaniem kroków wiary w kierunku uwolnienia świeżego namaszczenia. Uwolnienie aktualnego namaszczenie wymaga pokuty i uniżenia przed Bogiem, ale także często determinacji, a nawet czasem ryzyka podjęcia niestandardowych działań. Życie w wierze, to całkowite poleganie na Panu Bogu i dokładne wykonywanie Jego odpowiedzi na nasze wołanie. Wtedy przyjdzie przełom i zwycięstwo w problemach oraz nasz duchowy rozwój w aktualnym namaszczeniu.

Nie wiem, co może być w twoim życiu blokującym cię "Nechusztanem", ale wiem, co nim było w moim życiu. Musimy uświadomić sobie jakim zagrożeniem jest budowanie swojego rozwoju na nieaktualnym namaszczeniu. Dlatego wierzę, że powinniśmy osobiście modlić się, by Duch Święty objawił nam te momenty, w których zatrzymaliśmy się w naszym rozwoju chrześcijańskim. Pamiętajmy, że Bóg chce nam dać zawsze aktualne namaszczenie, ale często przeszkodą jest bazowanie na jakimś osobistym "Nechusztanie". To może być jakaś uraza do bliskiej osoby kiedyś w przeszłości i być może tak już się do tej sytuacji przyzwyczailiśmy, że wydaje nam się, iż nie jest to już przeszkodą w naszym rozwoju. To może być problem polegający na tym, że kiedyś mieliśmy, a być może w dalszym ciągu mamy inne oczekiwania wobec Boga i teraz bardzo trudno jest nam to wyznać i pójść całym sercem za Jezusem. Być może mamy poczucie, że byliśmy szczerzy wobec Pana Boga i to On nie dotrzymuje "warunków umowy" wobec nas. To może być problem utraty relacji z Jezusem i związania "Nechusztanem" wypalenia, czy zniechęcenia. Teraz jest ten czas, kiedy możemy zawołać do Boga o odrzucenie starego i przyjęcie nowego, aktualnego namaszczenia do rozwiązania naszych problemów. To jest czas na zmianę w naszym życiu. Pan Bóg zawsze dotrzymuje warunków osobistego przymierza z nami, ale oczekuje też od nas byśmy wypełnili Jego warunki. Jednak pamiętajmy o kolejności kroków wiary.

1. Zauważ Boże karcenie w postaci widocznych skutków w twoim życiu, np. w postaci powtarzania się tego samego rodzaju problemów.

2. Przyjmij Boże karcenie, także wtedy, gdy Pan Bóg wysyła z nim do ciebie osobę z niekwestionowanym duchowym autorytetem.

3. Uniż się przed Bogiem, pokutuj i zawołaj do Niego w szczerej modlitwie.

4. Przyjmij Bożą odpowiedź, ona przyjdzie na pewno, np. w osobistym objawieniu z Biblii, czy w słowie proroczym.

5. Ściśle wykonaj to, co otrzymasz w odpowiedzi od Pana Boga.

6. Wtedy Bóg odświeży twoje życie aktualnym namaszczeniem i da autorytet do rozwiązania twoich problemów.

Pan chce uwolnić w nas aktualne namaszczenie, bo to jest Jego obietnica. Znajdujemy ją w dwóch poniższych fragmentach Bożego Słowa.

(1Kor 12:31): „Starajcie się tedy usilnie o większe dary łaski; a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą”.

(Jan 14:12): „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo Ja idę do Ojca”.

Jednak wszystkie obietnice, żeby mogły się w naszym życiu wypełnić, wymagają dobrych motywacji z naszej strony. Autorytet i namaszczenie nie są udzielane do realizacji naszych osobistych, czy nawet kościelnych planów. Pan Bóg zawsze daje namaszczenie do budowania i rozwijania Jego Królestwa. Jesteśmy tylko ludźmi, więc mamy osobiste, czy też kościelne plany. Jednak one muszą być zgodne Bożą wolą.

Na zakończenie dwa wersety, które są wymagające dla nas, ale jednocześnie bardzo motywacyjne do trwania w Bogu i Jego Słowie.

(1. List Jana 2,20): „A wy macie namaszczenie od Świętego i wiecie wszystko”.

(1. List Jana 2,27): „Ale to namaszczenie, które od niego otrzymaliście, pozostaje w was i nie potrzebujecie, aby was ktoś uczył; lecz jak namaszczenie jego poucza was o wszystkim i jest prawdziwe, a nie jest kłamstwem, i jak was nauczyło, tak w nim trwajcie”.

No właśnie. Skoro wszystko wiemy i nie trzeba, by nas ktoś uczył, to po co było tyle pisać i czytać? Oczywiście to tylko taki żarcik na koniec tego rozważania. Jednak poważnie. To prawda. Wszystko wiemy dzięki Bożemu namaszczeniu w nas, które nas poucza. Pytanie jest tylko takie. Co robimy z tą wiedzą? Tylko Boże namaszczenie jest prawdziwe. Jednak musimy trwać w Bożym autorytecie i Jego Słowie.


Bogdan Podlecki

niedziela, 17 kwietnia 2016

Autorytet w aktualnym namaszczeniu cz. 1

Autorytet w aktualnym namaszczeniu cz. 1 

Na początek taka refleksja w związku z aktualnymi wydarzeniami w Polsce. Niedawno były obchody 1050 rocznicy "chrztu Polski". Tak naprawdę była to rocznica chrztu króla Mieszka I. Nauczanie całej Biblii nie wspomina o możliwości ochrzczenia się za naród. Oczywiście można mówić o pewnej symbolice. Jak trochę znam historię, to była to raczej decyzja polityczna wyboru jednej z możliwych opcji religijnych dla powstającego Państwa Polskiego. Jako człowiek "ewangelicznie wierzący" nie czuję się podporządkowany autorytetowi tego wyboru. Każdy z nas dokonuje indywidualnego wyboru życia pod Bożym autorytetem. Dzisiaj w różnych systemach religijnych nie jest to takie oczywiste. Istnieją praktyki podejmowania wyborów za człowieka. Nie jesteśmy chrześcijanami tylko dlatego, że jesteśmy Polakami (Polkami). Nie jesteśmy też chrześcijanami dlatego, że urodziliśmy się, a nawet ochrzciliśmy się w rodzinie chrześcijańskiej. Nie jesteśmy chrześcijanami tylko dlatego, że chodzimy do jakiegoś kościoła chrześcijańskiego. Natomiast jesteśmy i możemy być chrześcijanami dlatego, że uznaliśmy Jezusa Chrystusa rzeczywistym Panem naszego życia i świadomie ochrzciliśmy się. Zasadą biblijną, ale także funkcjonującą w świecie jest to, że jeżeli służymy komuś, np. pracujemy dla kogoś, to uznajemy autorytet tego kogoś. Jednak w świecie ta zasada często przyjmuje formę zniewolenia. Mam tu na myśli, np. wymagania bezwzględnego podporządkowania się regułom korporacyjnym. W Bożym Królestwie jest inaczej. Jesteś sługą Bożym, ale jednocześnie możesz być w pełni namaszczonym współpracownikiem w Bożym autorytecie, jednocześnie będąc w pełni wolnym. Między innymi to właśnie różni rozumienia pojęcia autorytetu w świecie oraz w osobistym i społecznym chrześcijaństwie.

Autorytet chrześcijanina jest przyjęciem i używaniem Bożej mocy we wszystkich aspektach jego życia. Jesteśmy tylko ludźmi. Często w pewnych dziedzinach naszego życie nie korzystamy z danego nam autorytetu. Najpełniejsze życie w autorytecie jest połączone z namaszczeniem. Co to jest namaszczenie? Jest to duchowa moc, która w odniesieniu do naszego chrześcijańskiego życia, łamie jarzmo i niweczy wszelkie plany diabelskie. Namaszczenie jest niezbędne do pełni życia w Bożym autorytecie. Okazuje się, że można korzystać z autorytetu bez namaszczenia. Takim biblijnym przykładem jest życie króla Saula. Kiedy został namaszczony, to nie zawsze korzystał z Bożego autorytetu. Często wycofywał się. Kiedy namaszczenie zostało mu przez Boga odebrane na rzecz Dawida, to nagle chciał korzystać z autorytetu. A nawet walczył z Dawidem o odzyskanie namaszczenia. Saul boleśnie odczuł konsekwencje braku namaszczenia, a w konsekwencji życia bez Bożego autorytetu. Jednak można, powiem więcej, wręcz trzeba korzystać z Bożego autorytetu w namaszczeniu. Biblijnych przykładów mamy bardzo wiele, np. Mojżesz, czy apostoł Paweł.

Życie w namaszczeniu jest przyjęciem Bożej mocy dla naszego życia. Namaszczenie jest w nas, bo jest w nas Chrystus. Greckie słowo, które w języku polskim znamy jako "Chrystus" jest tłumaczeniem hebrajskiego słowa, które oznacza "namaszczony", czyli Mesjasz. Chrystus jest zawsze namaszczony, czyli żyje w wiecznym Bożym TERAZ w pełnym Bożym namaszczeniu. Jeżeli wierzymy, że Chrystus jest w nas, to jak możemy nie wierzyć, że jest w nas Jego namaszczenie. W Liście do Filpian 2,13 czytamy: „Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie. W oryginale greckim tego fragmentu jest: "Bóg działający w was". Czyli BÓG działający w nas jest naszym NAMASZCZENIEM i to pozwala nam żyć w JEGO AUTORYTECIE. Na marginesie takie pytanie. Czy można przekazać namaszczenie, np. przez włożenie rąk? Do końca nie wiem. Wydaje mi się, że tak. Widziałem to na własne oczy, a nawet uczestniczyłem w tzw. "aktach udzielania". Jednak widziałem także po owocach, że czasem może być w ten sposób przekazywane niekoniecznie Boże namaszczenie. Namaszczenie sprawia Bóg w Osobie Ducha Świętego udzielając nam jednocześnie autorytetu Chrystusa.

Pan Bóg zostawia naszej wolnej woli możliwość działania w JEGO namaszczeniu i w JEGO autorytecie. Jednak to jest pakiet, czyli autorytet w namaszczeniu. Żeby żyć w autorytecie i namaszczeniu, to musimy pozwolić na to, by Bóg, który jest w nas mógł działać także przez nas. Świadoma decyzja poddania swojego życia Chrystusowi, to wprowadzenie w swoim życiu wyznania apostoła Pawła z Listu do Galacjan 2,20: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie. Paweł pisze też w 1. Liście do Koryntian 6,17: „Kto zaś łączy się z Panem, jest z nim jednym duchem. Łącząc te dwa fragmenty można powiedzieć, że życie w wierze, to życie z Bogiem, czyli w Bożym namaszczeniu i autorytecie. Innymi słowy to życie w duchowej jedności z Bogiem ze względu na to, że Chrystus przez Ducha Świętego jest w nas.

Namaszczenie jest niezbędne do prawidłowego, czyli zgodnego z wolą Bożą funkcjonowania człowieka wierzącego w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. Dzisiaj nie musimy czekać na proroka, który wyleje na nas dzban oleju namaszczenia. Aczkolwiek sam wiem po sobie, że czasem przydałoby mi się wylanie dzbana zimnej wody na głowę, żebym się przebudził do życia w Bożym autorytecie. Dzisiaj Bóg udziela namaszczenia i autorytetu Chrystusa poprzez działanie Ducha Świętego w nas. W pełnym namaszczeniu jesteśmy czyści i całkowicie uświęceni przed Bogiem. W pełnym namaszczeniu diabeł nie może nam nic zarzucić. Oczywiście o ile żyjemy w pełnej Bożej zależności. Chciałbym się mylić, ale jednak gdy żyjemy w pewnych dziedzinach naszego życia w niezależności od Boga, to diabeł może nieźle namieszać w naszym życiu. Można powiedzieć, że w pełnym namaszczeniu "działamy w imieniu Boga". Czy mamy pełną świadomość tego, że możemy korzystać z pełni autorytetu Chrystusa? Namaszczenie otrzymuje każdy wierzący z chwilą, gdy podejmie decyzję poddania swojego życia Panu Bogu i pójścia za Jezusem. Jest tu jednak mowa o szczerym poddaniu i uczniostwie. Namaszczenie musi być w nas stale uwalniane i aktualizowane. Także przez poddawanie Bogu tych dziedzin naszego życia, których jeszcze nie poddaliśmy pod pełną Bożą zależność. 

Biblijnym przykładem działania Bożego namaszczenia i autorytetu może być historia opisana w 4. Księdze Mojżeszowej 21,4-6: „Od góry Hor wyruszyli potem ku Morzu Czerwonemu, aby obejść ziemię Edom. Lecz lud zniecierpliwił się w drodze. I zaczął lud mówić przeciw Bogu i przeciw Mojżeszowi: Po co wyprowadziliście nas z Egiptu, czy po to, abyśmy pomarli na pustyni? Gdyż nie mamy chleba ani wody i zbrzydł nam ten nędzny pokarm. Wtedy zesłał Pan na lud jadowite węże, które kąsały lud, i wielu z Izraela pomarło”. Tragiczna sytuacja Izraela została zapoczątkowana grzechem nieposłuszeństwa skierowanym przeciw Bogu i Mojżeszowi. Izrael nie potrafił sprostać próbie cierpliwości. Zniecierpliwienie spowodowało nieposłuszeństwo, a potem bunt. Skutki grzechu były już bardzo widoczne i symbolizowały je kąsające węże. Biblia wyraźnie mówi, że zapłatą za grzech jest śmierć i jak czytamy w tym fragmencie: "wielu pomarło". Czy taki schemat wydarzeń jest nam obcy? Tracimy cierpliwość, bo wydaje nam się, że nasz życiowy plan jest najlepszy i nie dajemy miejsca Panu Bogu na jego skorygowanie. Czasem jest inaczej, nie mamy swojego planu, ale na to, co proponuje Bóg brakuje nam cierpliwości. Taki schemat ma też miejsce w życiu współczesnych narodów. Zamachy terrorystyczne, np. w Paryżu, czy w Brukseli, czy nawet "najazd ekstremistycznych imigrantów" (nie mylić z uchodźcami, którzy nie muszą być ekstremistami religijnymi) mogą być elementami współczesnego "kąsania". Pan Bóg był, jest i będzie taki sam. Jest miłosierny, cierpliwy, ale też używa "współczesne węże", by wyraźnie pokazać, że dopuszczalne granice, jako skutki grzechu zostały przekroczone. Podobnie może być w życiu wierzących. Pierwszym przesłaniem wynikającym z tego fragmentu jest to, że w sytuacjach, gdy skutki grzechu prowadzą do odstępstwa, to Bóg może spowodować "kąsanie", które w przypadku skrajnej zatwardziałości może być śmiertelne.

Jest także drugie przesłanie w dalszej części tego fragmentu, czyli w 4. Księdze Mojżeszowej 21,7-9: „Przyszedł więc lud do Mojżesza i rzekli: Zgrzeszyliśmy, bo mówiliśmy przeciwko Panu i przeciwko tobie; módl się do Pana, żeby oddalił od nas te węże. I modlił się Mojżesz za lud. I rzekł Pan do Mojżesza: Zrób sobie węża i osadź go na drzewcu. I stanie się, że każdy ukąszony, który spojrzy na niego, będzie żył. I zrobił Mojżesz miedzianego węża, i osadził go na drzewcu. A jeśli wąż ukąsił człowieka, a ten spojrzał na miedzianego węża, pozostawał przy życiu”. Bóg jest wierny. On zawsze daje rozwiązanie i na tym przesłaniu się skupimy. Tym rozwiązaniem jest uwolnienie namaszczenia, adekwatnego i aktualnego do danej sytuacji, które umożliwia działanie w autorytecie. Pan Bóg może uwolnić w nas aktualne namaszczenie, jeżeli będziemy szczerze pokutować, np. z tego, że nie używamy posiadanego już namaszczenia i odnowimy naszą osobistą relację z Jezusem Chrystusem. Ta relacja musi być ciągle świeża. Bóg może uwolnić w nas namaszczenie, jeżeli będziemy do Niego o to szczerze wołali. Pan Bóg daje też rozwiązanie używając konkretnego człowieka, często przywódcę, jakim był Mojżesz. Naszym zadaniem jest jednak zwrócić się o tę pomoc, tak jak wołali o to Izraelici. Jednak w każdym przypadku Pan Bóg wymaga od nas pełnego zaufania i wykonania pewnych kroków wiary. Fragment z 4. Księgi Mojżeszowej 21,4-9, który analizujemy pokazuje nam to, że do uwolnienia namaszczenia w celu pokonania określonych trudności w naszym życiu spowodowanych grzechem, konieczne jest wykonanie trzech kroków wiary. Pierwszym krokiem jest zawołanie do Boga, czyli szczera pokuta i modlitwa. Drugim krokiem jest usłyszenie Bożej odpowiedzi. Biblia często nazywa to słowem "rhema". Trzecim krokiem jest precyzyjne wykonanie otrzymanego od Boga Słowa. Jak chcesz, to możesz nazwać to biblijną teorią "trzech kroków". Jednak nie jest to tylko teoria, ale jednocześnie praktyka, na co wskazuje ten fragment Bożego Słowa.

Skutki grzechu Izraela były widoczne w postaci kąsających węży, więc lud pokutował i prosił swojego lidera o modlitwę, czyli było to wstawiennictwo człowieka modlitwy. Jednak w tej historii można zauważyć także to, że pokuta i odwrócenie się od grzechu nie spowodowały zniknięcia jego skutków. Węże od razu nie zniknęły. Pan Bóg dał rozwiązanie, które trzeba było przyjąć przez wiarę, mimo że okoliczności dalej wyglądały źle. Jeżeli pozwolimy grzechowi wejść do naszego życia, to jego skutki możemy jeszcze odczuwać, nawet po upamiętaniu. Pan Bóg nie usunął skutków problemu, ale dał środki na jego rozwiązanie. Jednak zawsze szukanie rozwiązania zaczyna się od pokuty. Bóg tak, jak działał wśród narodu wybranego, tak samo działa i dzisiaj. Jeżeli pojawia się grzech w naszym życiu, to pokutujmy niezwłocznie, najlepiej nie czekając na pojawienie się jego skutków. Jeśli jesteśmy pewni, że nie mamy już z czego pokutować, to w uniżeniu szukajmy Bożego rozwiązania naszych problemów. Moje doświadczenia wskazują na to, że Pan Bóg nie będzie działał w naszej trudnej sytuacji, jeżeli dopuścimy do siebie myśli: "sam poszukam wyjścia". Bóg tylko wtedy da odpowiedź i środki na rozwiązanie, jeśli szczerze zawołamy: "bez Twojej pomocy nie potrafię, szukam Twojej woli i Twojego rozwiązania".

Kiedy się uniżymy przed Panem Bogiem, wtedy On nam daje odpowiedź, którą musimy bardzo ściśle wykonać. Dopiero wtedy przychodzi namaszczenie od Boga, które pozwoli na rozwiązanie trudnej sytuacji. Czyli dopiero nasze kroki wiary, które są często działaniem zgodnym z wolą Bożą uwalniają w nas namaszczenie. Dzieje się tak dlatego, że za naszą wiarą poszły konkretne uczynki wiary. Biblia mówi o tym bardzo wyraźnie w Liście Jakuba 2,26: „Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa”. Możemy wyznawać, że wierzymy, ale jeśli nie pójdą w ślad za wiarą konkretne kroki, czyli uczynki wiary, to możemy nie wykorzystać Bożej odpowiedzi do rozwiązania naszej trudnej sytuacji. Zawodzą działania na własną rękę, ale nie zawodzi Bóg, jeśli ściśle wykonujemy to, co do nas mówi. Jeśli ograniczymy się tylko do pierwszego kroku – wyznania i pokuty lub drugiego kroku – usłyszenia Bożej odpowiedzi, ale nie zrobimy trzeciego kroku – dokładnego wykonania Bożej odpowiedzi, to możemy nie doświadczyć przełomu w naszych trudnych okolicznościach. Pan Bóg oczekuje od nas wykonania tych trzech kroków wiary, by mógł nam dać w SWOJEJ ŁASCE coraz więcej. Namaszczenie przychodzi po otrzymaniu Bożej odpowiedzi na nasze szczere zawołanie do Boga. I tak, jak Boża odpowiedź jest zawsze adekwatna do danej sytuacji, tak i namaszczenie jest aktualne do rozwiązania tego konkretnego problemu. Jeżeli próbujemy wykorzystać je ponownie w innej sytuacji, to może się to okazać mało skuteczne. Nie szukajmy wtedy wytłumaczeń, że czas nieodpowiedni, czy sytuacja jeszcze nie dojrzała do rozwiązania. Może po prostu nie szukaliśmy Bożego oblicza i nie otrzymaliśmy nowego namaszczenia do rozwiązanie nowej trudnej sytuacji, próbując bazować na starym, nieaktualnym już dla tego problemu namaszczeniu. 

Ciąg dalszy historii związanej z miedzianym wężem znajdujemy we fragmencie dziejów króla Hiskiasza w 2. Księdze Królewskiej 18,4: „On to zniósł świątynki na wyżynach, potrzaskał słupy i rozkruszył węża miedzianego, którego sporządził Mojżesz; do tego bowiem czasu synowie izraelscy spalali mu kadzidło, nazywając go Nechusztan”. Mojżesz jako mąż Boży miał namaszczenie do rozwiązania problemu Izraela poprzez zrobienie i osadzenie na drzewcu miedzianego węża. Jeszcze wcześniej w Egipcie do użycia laski zamieniającej się w węża. Natomiast Hiskiasz, jako Boży reformator miał namaszczenie do przewodzenia wielkim przebudzeniem duchowym w Judzie poprzez zniszczenie tego węża, nazywanego Nechusztanem. Chodzenie w aktualnym namaszczeniu i posłuszeństwo wobec Bożej woli może prowadzić do pozornie sprzecznych zachowań. Hiskiasz zniszczył to, co zrobił na polecenie Pana, mąż Boży Izraela – Mojżesz. Ten przykład wskazuje na to, że w Królestwie Bożym nie ma ustalonych schematów. Pan Jezus Chrystus też nie podawał uniwersalnych zasad postępowania w konkretnej sytuacji. Nawet jeśli pytano wprost Jezusa, to odpowiedź była inna niż spodziewali się zadający pytanie, np. w historii o bogatym dostojniku z Ewangelii Łukasza 18,18-27. Ten dostojnik prawdopodobnie był pewny, że już wszystko dobrze robi w swojej religijności. Jednak propozycja Chrystusa, żeby dosłownie poddał Mu wszystko w swoim życiu, czyli sprzedał i rozdał cały swój majątek sprawiła, że wycofał się.

Pan Bóg zawsze daje świeże namaszczenie do rozwiązania trudnej sytuacji przez osobiste Słowo. Jeżeli przyjmiemy Bożą odpowiedź i wykonamy kroki wiary dokładnie według tej odpowiedzi, to wtedy Bóg uwalnia w nas aktualne namaszczenie do rozwiązania tej konkretnej sytuacji. Przyjrzyjmy się bliżej sytuacjom, w jakich znaleźli się dwaj mężowie Boży: Mojżesz i Hiskiasz. Mojżesz jako pośrednik między Bogiem a Izraelem w przekazaniu Bożego Prawa, złamał jedną z podstawowych zasad Dekalogu. Jaką? Uczynił podobiznę zwierzęcia. Czy możemy sobie wyobrazić podobną sytuację, że słyszymy Boży nakaz zrobienia czegoś podobnego? Mojżesz był posłuszny Bożej woli i zrobił coś przeciw "zakonowi Izraela". Pan Bóg może także od nas zażądać, byśmy uczynili coś przeciwko naszemu uporządkowaniu, a może i ustalonym regułom kościelnym. Czy wtedy także okażemy Mu swoje posłuszeństwo? Mojżesz uczynił tak, bo tak mu polecił Bóg i dopiero wtedy nastąpiło uwolnienie namaszczenia. W innej historii czytamy, że Jozue kazał robić głupie rzeczy wokół murów Jerycha, ale było to na polecenie Boga. Dopiero wtedy zyskał namaszczenie, a wraz z nim cały Izrael i nastąpił wielki przełom. Oczywiście, dzisiaj mając wgląd w całe Boże Słowo, wiemy, że Mojżesz w posłuszeństwie Bogu miał objawienie, iż to nie podobizna węża miała moc uzdrawiania, lecz było to prorocze wydarzenie zapowiadające nasze uwolnienie ze skutków grzechu przez ofiarę Pana Jezusa Chrystusa. To bezwzględne posłuszeństwo Mojżesza uwolniło namaszczenie do rozwiązania tej trudnej dla Izraela sytuacji. Dzisiaj także dla nas, to jest bardzo ważna lekcja, żeby zrozumieć to, że to Bóg ustanawia reguły i działa kiedy chce i jak chce. Tak samo nasze bezwzględne posłuszeństwo wobec Bożego Słowa może wyzwolić w nas namaszczenie do rozwiązania naszych i nie tylko naszych problemów. 

Podobnie Hiskiasz był posłuszny Bożej woli i zniszczył to, co było bezpośrednim przyczynkiem do uwolnienia mocy Bożej w czasach Mojżesza. To musiał być niesamowity akt odwagi z jego strony. Świątyńki na wyżynach i słupy były miejscami kultu i oddawania czci bożkom i stojącym za nimi demonom. Hiskiasz odważył się podporządkować Bożemu Słowu i potraktował Nechusztana na równi z innymi bożkami. Jest to także dla nas lekcja polegająca na tym, że w miejsce nieaktualnego dla danej sytuacji namaszczenia, może przyjść ograniczenie Bożej mocy lub nawet zniewolenie. W kościołach, które nie przyjmują świeżego namaszczenia, czyli jak to kiedyś trafnie określił pastor Arek Krzywodajć – nie śpiewają nowej pieśni namaszczenia, ludzie mogą być religijnie zniewoleni. Dzieje się tak dlatego, gdyż w miejsce nieaktualnego namaszczenia może pojawiać się bałwan, który przeszkadza wierzącym iść do przodu. Także w Kościele Pana Jezusa Chrystusa mogą być wierzący, którzy zatrzymali się na wcześniejszym namaszczeniu. Wytworzyli sobie własnego Nechusztana i nie mogą iść dalej na drodze do dojrzałości chrześcijańskiej. Czytamy o tym wyraźnie w 2. Księdze Królewskiej 17,41: „I tak te narody oddawały cześć Panu, ale służyły też swoim bałwanom. Również ich synowie i wnuki postępują tak, jak postępowali ich ojcowie, aż do dnia dzisiejszego”. To jest niestety prorocze ostrzeżenie dla Kościoła Bożego. Nechusztan jest symbolem nieaktualnego namaszczenia. Jednocześnie był "świętą relikwią" Izraela, wykonaną na polecenie Mojżesza i nikomu nie przyszło do głowy zniszczyć go. Hiskiasz był posłuszny Bogu i potraktował Nechusztana jako jednego z bałwanów i blokadę uwolnienia Bożej mocy. Dopiero wtedy rozpoczęło się przebudzenie w Judzie.

Prawdziwe przebudzenie może się rozpocząć wtedy, gdy zostaną usunięte "Nechusztany", które urosły już do rangi bożków. W Polsce to jest szczególnie widoczne. Przebudzenie rozpocznie się w nas, jeśli my jako wierzący pousuwamy swoje osobiste "Nechusztany". To, co działało się wczoraj (dawniej) niekoniecznie będzie działać dzisiaj. To, co działa gdzie indziej, niekoniecznie będzie działać u nas i na odwrót. Kluczem jest nasza stała i osobista relacja z Panem Jezusem Chrystusem. Tak, jak w głębokiej relacji z Panem Bogiem był Mojżesz i On wydał mu świadectwo w 4. Księdze Mojżeszowej 12,7-8: „Lecz nie tak jest ze sługą moim, Mojżeszem. W całym moim domu jest on wiernym. Z ust do ust przemawiam do niego, i jasno, a nie w zagadkach. I prawdziwą postać Pana ogląda on. Dlaczego więc ośmieliliście się wypowiadać się przeciwko słudze memu, Mojżeszowi?”. Kluczem jest także nasze bezwzględne posłuszeństwo. Tak, jak posłuszny był Hiskiasz i Bóg także jemu wydał świadectwo w 2. Księdze Królewskiej 18,5-7: „Na Panu, Bogu Izraela, polegał, tak że nie było po nim takiego jak on w gronie wszystkich królów judzkich, ani w gronie jego poprzedników. Był przywiązany do Pana i nie odstępował od niego, przestrzegając przykazań, jakie Pan nadał Mojżeszowi. Toteż Pan był z nim, wszystko, co przedsięwziął, wiodło mu się. Zbuntował on się przeciwko królowi asyryjskiemu i wypowiedział mu poddaństwo”. Te klucze, czyli osobista relacja z Jezusem i pełne posłuszeństwo Bożej woli, wyzwolą w nas odwagę, by podjąć kroki wiary w ślad za otrzymanym Słowem Bożym, czy też Bożą odpowiedzią na modlitwy. Wtedy nastąpi uwolnienie namaszczenia i Bożego autorytetu w naszym życiu.

Na zakończenie biblijny fragment już bez mojego komentarza, ale z oczekiwaniem, że skomentujesz to w pełnej zgodności swojego ducha i Bożego Ducha Świętego. Ten fragment także możemy odnieść do wołania do Pana o Boży autorytet w aktualnym namaszczeniu dla naszego życia. Znajdujemy go w Księdze Jeremiasza 33,3: „Wołaj do mnie, a odpowiem ci i oznajmię ci rzeczy wielkie i niedostępne, o których nie wiesz!. Dodam tylko od siebie: "o których jeszcze nie wiesz, ale możesz dowiedzieć się jak zawołasz do Boga".


Bogdan Podlecki

sobota, 9 kwietnia 2016

Czy słyszysz Boży głos?

Czy słyszysz Boży głos? 

Przeczytajmy uważnie fragment z Księgi Joba 33:13-17: „Po cóż spierałeś się z nim, że na żadne twoje słowa nie odpowiada? Wszak Bóg przemawia raz i drugi, lecz na to się nie zważa: We śnie, w nocnym widzeniu, gdy głęboki sen pada na ludzi i oni śpią na swym łożu. Wtedy otwiera ludziom uszy, niepokoi ich i ostrzega, aby odwieść człowieka od złego czynu i uchronić męża od pychy”. To są słowa młodego, chwilami wzburzonego człowieka – Elihu, który był na początku tylko świadkiem, a potem aktywnym uczestnikiem historii Joba, a właściwie jego wyjścia z doświadczeń. Hebrajskie znaczenie imienia "Elihu", to: "On jest moim Bogiem". Ciekawe, bo w Biblii znaczenie imienia zawsze jest istotne w odniesieniu do duchowego charakteru człowieka. Może Elihu był człowiekiem, który słyszał Boga? Znaczenie tego imienia wskazuje na to, że cechą jego duchowego charakteru było przyznawanie się do Pana Boga. Pytanie retoryczne. Czy my zawsze przyznajemy się do Boga w naszym życiu? Z tego fragmentu wynika, że Elihu był wzburzony na Joba, bo dostrzegł, iż on broni swojej własnej sprawiedliwości. Wcześniej, trzej przyjaciele Joba – Elifaz, Bildad i Sofar potępili go nie znajdując żadnej odpowiedzi na jego problemy. Parafrazując ich słowa, można powiedzieć, że ich usługa dla będącego w doświadczeniach przyjaciela, skoncentrowała się na radzie: "masz chłopie problem z grzechem, więc musisz coś z tym zrobić".

Usługa Elihu była zupełnie inna. Zarzucił Jobowi, że uważa się za sprawiedliwego, ale nie potępił go. Dawał mu szczere odpowiedzi, zapewne wynikające z własnych przeżyć z Bogiem. Trzej przyjaciele pomimo wielu słów, potępili Joba mając mu jednak niewiele do powiedzenia z tego, co wynikało z ich osobistych przeżyć z Bogiem. Umoralniające przemowy tych trzech przyjaciół zajmują aż dziewięć rozdziałów Księgi Joba. Okazuje się, że można wypowiedzieć wiele słów – jednocześnie mając niewiele do powiedzenia. Słowa wypowiedziane przez Elihu zajmują sześć rozdziałów. Też sporo, ale wygląda na to, że Bóg przyznał się do nich, ponieważ zaczął mówić do Joba bezpośrednio po Elihu nie odnosząc się negatywnie do jego wypowiedzi. Czego nie można powiedzieć o Bożej ocenie wypowiedzi trzech przyjaciół Joba. Moja interpretacja tego faktu jest taka, że Elihu mówił w namaszczeniu, czyli "w imieniu Boga", bo takie też jest znaczenie słowa "namaszczenie", czyli robienie czegoś w Bożym autorytecie. Namaszczenie to nie jest tylko posiadanie czegoś, a właściwie KOGOŚ. To jest aktywne wypełnianie Bożej woli będąc przy tym w autorytecie Chrystusa. W Księdze Joba widoczne jest to, że zmęczony doświadczeniami Job odpowiadał na każdą przemowę swoich trzech "przyjaciół". Jednak jak oni już też się zmęczyli, to Job tylko słuchał Elihu nie przerywając mu ani razu. Myślę i to jest tylko moja interpretacja, że Bóg przygotowywał Joba do swojej przemowy i już wcześniej zaczął mówić do niego ustami Elihu. Dlatego mógł już bezpośrednio kontynuować po Elihu w czterech końcowych rozdziałach napominanie, ale jednocześnie "podnoszenie na duchu" Joba. To było takie płynne przejście do Bożej mowy, być może dlatego, żeby zbytnio nie przerazić Joba. Tak więc można powiedzieć, że w tej historii, to Bóg miał najwięcej do powiedzenia, bo JEGO SŁOWA zajęły nie tylko cztery rozdziały, ale razem z przemową Elihu było to dziesięć rozdziałów. Na przykładzie Elihu okazuje się także, że można wypowiedzieć mniej słów, które jednak trafią do serca słuchającego.

Ciekawą rzeczą jest to, że Bóg kazał wstawiać się Jobowi w modlitwie tylko za tymi trzema przyjaciółmi. Czytamy o tym w Księdze Joba 42,7-9: „A gdy Pan wypowiedział do Joba te słowa, odezwał się Pan do Elifaza z Temanu: Mój gniew zapłonął przeciwko tobie i przeciwko dwom twoim przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job. Dlatego teraz weźcie sobie siedem byków i siedem baranów, idźcie do mojego sługi Joba i złóżcie je na ofiarę całopalną za siebie; a Job, mój sługa, będzie się modlił za was, gdyż tylko jego modlitwy wysłucham, by nie uczynić wam czegoś złego, gdyż nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job. I poszli Elifaz z Temanu, Bildad z Szuach i Sofar z Naama i uczynili to, co im polecił Pan. A Pan wysłuchał Joba”. W tym fragmencie Bóg dwukrotnie nazwał po imieniu grzech tych trzech przyjaciół Joba. Ten grzech, to: "nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job". Ciekawy jest też fakt, że ilości zwierząt na ofiarę za ich grzech wskazane w tym fragmencie są większe niż typowe ofiary za grzechy podane w Prawie Mojżeszowym. To by wskazywało na to, że nie mówienie prawdy o Bogu jest "ciężkim grzechem". Co prawda nie ma pewności, że historia Joba miała miejsce po ustanowieniu "Zakonu", a raczej wiele wskazuje na to, że chyba jednak przed nadaniem "Prawa". Jednak Bóg nie często zmienia zdanie, jeśli w ogóle je zmienia. Na pewno Pan Bóg nie zmienia zdania, co do zasady SWOJEJ ŚWIĘTOŚCI. Jednak czasem zmienia zdanie ze względu na SWOJĄ ŁASKĘ i MIŁOSIERDZIE. Wyraźnie pisze o tym apostoł Jakub w swoim Liście 2,13: „Nad tym, który nie okazał miłosierdzia, odbywa się sąd bez miłosierdzia, miłosierdzie góruje nad sądem”. Jakie są biblijne przykłady zmiany zdania przez Boga?

  • Zaniechanie sądu nad Niniwą w wyniku pokuty, opisane w Księdze Jonasza.
  • Przedłużenie życia króla Hiskiasza na skutek jego szczerej pokuty (Księga Izajasza 38,1-5).
  • Zmiana zdania co do Bożego przewodnictwa nad Izraelem na skutek wstawiennictwa Mojżesza (2. Księga Mojżeszowa 32,9-14).

Nie wiem, czy ty masz takie świadectwo, ale ja odnoszę wrażenie, że Bóg także zmienił w jakimś momencie zdanie w sprawie mojego zbawienia, ponieważ mój opór i mniej, czy bardziej świadoma zatwardziałość przed nawróceniem miały już kilkudziesięcioletnią historię. I nie stało się to dlatego, że sobie czymś zasłużyłem na zbawienie, ale dlatego, że odwróciłem się od mojego NIE na rzecz TAK dla Boga.

W końcówce fragmentu, który analizujemy, w 9. wersecie czytamy: „A Pan wysłuchał Joba”. Natomiast w następnym, 10. wersecie znajdujemy informację: „Pan zmienił los Joba, gdy wstawiał się za swoimi przyjaciółmi. I rozmnożył Pan Jobowi w dwójnasób wszystko, co posiadał”. Kiedy nastąpił przełom u Joba? Wtedy, gdy był posłuszny Bogu i wykonał to, co mu Pan polecił, czyli wstawił się w modlitwie za swoimi trzema przyjaciółmi. To nie było tak, że najpierw Pan Bóg oddał Jobowi w dwójnasób to, co stracił, a dopiero potem zadowolony Job ochoczo wstawił się za swoimi przyjaciółmi. To jest duchowa lekcja dla każdego z nas. Spróbuj wstawiać się za "przyjacielem", który właściwie pognębił cię, a nie pocieszył, gdy byłeś(aś) jeszcze w trudnych doświadczeniach, to będziesz wiedział(a) o czym mówię. Jeżeli oczekujesz przełomu w swoim życiu, to możesz go nie doświadczyć trwając w nieposłuszeństwie, czy nawet tylko w biernym oczekiwaniu. Wiem o czym mówię na podstawie własnych doświadczeń. Jednak do tego trzeba posłuszeństwa i usłyszenia prawdziwego Bożego głosu do naszego życia.

Pan Bóg dostrzegł szczerość Elihu na równi ze szczerością Joba. Pomimo tego, że Elihu nie mówił słodkich słów do Joba, to mówił pełną i osobiście objawioną prawdę o Bogu. Czy my mówimy prawdę o Bogu, która wynika z naszej osobistej relacji z Nim? Czy mówimy o Bogu, który jest realny w naszym życiu? Czy mówimy tylko o Bogu teoretycznym? Cieszy nas gdy słyszymy od innych coś, co chcemy usłyszeć o sobie. Słowo Boże mówi, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Więc Pana Boga pewnie też cieszy, to co chce usłyszeć o SOBIE, czyli całą praktyczną i osobistą prawdę, a nie tylko suchą teorię.

Mówienie pełnej prawdy wymaga usłyszenia jej od Boga, a właściwie usłyszenia od Niego objawienia tej prawdy. Czy jesteśmy otwarci na to, by usłyszeć Boga? Elihu mówił: „Wszak Bóg przemawia raz i drugi, lecz na to się nie zważa”. Czy raczej jesteśmy nastawieni na to, co chcemy usłyszeć? Pan Bóg zawsze odpowiada, ponieważ ON JEST ŻYWYM SŁOWEM. Jednak to często my jesteśmy nastawieni na odpowiedź według naszej koncepcji. Często nie chcemy usłyszeć Boga, bo tak naprawdę oczekujemy tylko potwierdzenia naszych oczekiwań. Bóg jednak ustami Elihu przestrzega, że łatwo jest wpaść w pychę ludzkich oczekiwań: „Wtedy otwiera ludziom uszy, niepokoi ich i ostrzega, aby odwieść człowieka od złego czynu i uchronić męża od pychy”. To jest Boże ostrzeżenie dla każdego z nas. Jeśli czujemy niepokój, to zastanówmy się jakie jest jego źródło.

Bóg zawsze daje wyjście i jest nim szczera modlitwa w osobistej relacji z Panem Jezusem Chrystusem. Mówi o tym Elihu w dalszej części swojej wypowiedzi w Księdze Joba 33,26-30: „Gdy modli się do Boga, ten jest dla niego łaskawy, pozwala mu oglądać z radością swoje oblicze i tak przywraca człowiekowi jego sprawiedliwość. Śpiewa przed ludźmi, mówiąc: Zgrzeszyłem i złamałem prawo, lecz mi za to nie odpłacono, odkupił moją duszę od zejścia do grobu, a moje życie mogło oglądać światło. Oto Bóg czyni to wszystko z człowiekiem dwa razy, trzy razy, aby wywieść jego duszę z grobu, oświecić światłem żyjących”. Pan Bóg ma zawsze nagrodę za naszą szczerość i mówienie o Nim prawdy wynikającej z osobistej więzi. Bóg zawsze chce dawać, jednak patrzy też, jakie są nasze oczekiwania i motywacje. Czy nasze nastawienie jest tylko na branie, czy także na dawanie? W sytuacji gdy oczekujemy, np. na finansowe wsparcie, to być może zapominamy o postawie siewcy, w tym szczególnie finansowego.

W tym ostatnim fragmencie są zawarte dwa ważne Boże przesłania. Pierwsze z nich znajdujemy w 26. wersecie: „Gdy modli się do Boga, ten jest dla niego łaskawy, pozwala mu oglądać z radością swoje oblicze i tak przywraca człowiekowi jego sprawiedliwość”. W tym wersecie zawarta jest dobra definicja modlitwy. Czym jest szczera modlitwa? To otwarcie na Boży głos i oglądanie Bożego oblicza w osobistej relacji z NIM. Modlitwa nie jest jedynie przekazem naszych oczekiwań, ale otwarciem na Boże oczekiwania wobec naszego życia. Tu jest jednak bardzo kontrowersyjny fragment: „tak przywraca człowiekowi jego sprawiedliwość”. Co to znaczy? To oznacza, że szczera modlitwa jest przywróceniem tego, co Bóg założył dla człowieka od początku stworzenia. Jest przywróceniem jedności z Bogiem i zaakceptowaniem Bożej sprawiedliwości w naszym życiu. Adam i Ewa nie byli od początku nadzy. Biblia nie mówi o tym, że byli nadzy. Nie mówi też wyraźnie czy byli ubrani. Dopiero po wyborze przez nich niezależności od Boga na skutek zwiedzenia, dostrzegli, że są nadzy. Oni wcześniej chodzili odziani w Bożą sprawiedliwość i chwałę. To była oczywiście ich "duchowa odzież". Po upadku i wyborze niezależności, Boża chwała została im zabrana. Charakterystyczne jest to, że ukrywali swoją nagość nie przed sobą, ale przed Bogiem. Oni próbowali schować się przed Bogiem. To Bóg widział ich jako nagich, czyli pozbawionych chwały. Więc przyodział ich w skóry. Jednak ten Boży gest wymagał ofiary z życia zwierząt. To wymagało ceny i ofiary. Życie w Bożej sprawiedliwości zawsze wymaga poniesienia ceny. W modlitwie, sprawiedliwość człowieka staje się jednością z Bożą sprawiedliwością. W takim kontekście fragment z 1. Listu do Tesaloniczan 5,16-18: „Zawsze się radujcie. Bez przystanku się módlcie. Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was”, nabiera nowego znaczenia. Kluczem dobrego zrozumienia tego fragmentu są słowa: "zawsze" oraz "za wszystko". Bez przystanku się modlić i za wszystko dziękować, to znaczy zawsze chodzić w Bożej sprawiedliwości. Można sparafrazować ten fragment: "Bożą wolą dla naszego życia jest to, żebyśmy zawsze: radowali się w Bogu, chodzili w Bożej sprawiedliwości i za wszystko Bogu dziękowali". Tu mamy takie trzy normy osobistego i społecznego życia chrześcijańskiego:

1. Radość się w Bogu, która powinna możliwie jak najczęściej pokazywać się na naszej twarzy.

2. Chodzenie w Bożej sprawiedliwości, czyli dobrze rozwinięte osobiste życie modlitewne.

3. Wdzięczność i chwała dla Boga za wszystko, co mamy z Jego ręki.

Czy te trzy normy życia chrześcijańskiego są szczerze zaakceptowane w naszym życiu?

Drugie przesłanie znajdujemy w Księdze Joba 33,29-30: „Oto Bóg czyni to wszystko z człowiekiem dwa razy, trzy razy, aby wywieść jego duszę z grobu, oświecić światłem żyjących”. Nasz Pan jest Bogiem wielu szans. To znaczy, że Bóg wie, iż nasza ludzka natura ma tendencje do niezależności. Bóg szanuje naszą wolność i zawsze daje nam prawo do podjęcia decyzji. Nasza wolność jest określona w Biblii jako wolna wola. Życie w Bożej sprawiedliwości jest zawsze efektem naszej decyzji. Umożliwia to jednak nasze rozbudowane osobiste życie modlitewne.

Usłyszenie Bożego głosu, musi się łączyć z powiedzeniem Panu Bogu bezwarunkowego TAK. Bóg oczekuje wyraźnej decyzji. Czytamy o tym w Liście Jakuba 5,12: „niech wasze "tak" będzie "tak", a wasze "nie" niech będzie "nie"”. Przed moim nawróceniem przez ponad 20 lat mówiłem Bogu NIE. Jednak teraz z perspektywy czasu widzę, że to było chyba szczere NIE. Ponieważ mówiłem NIE dlatego, że nie chciałem podporządkować się Bogu, a nie dlatego, że nie wiedziałem co zrobić. Tylko Bóg, Duch Święty może przekonać, żeby nasze szczere NIE drastycznie przemieniło się w szczere TAK. Przez porównanie z naturalnym porodem można powiedzieć, że nowo narodzenie jest drastycznym rozwiązaniem. Nie można tylko tak trochę się narodzić. Myślę, że zdecydowanie gorzej jest, gdy to nasze TAK Bogu jest nie do końca szczere. Tak jak Pan Bóg docenił szczere TAK i szczere NIE w postawie Joba wobec doświadczeń oraz w wypowiedziach o Jobie młodego Elihu. Pan Bóg mówi do nas wieloma sposobami. Jednak przeszkodą są nasze osobiste filtry, czyli nasze osobiste oczekiwania. Nasza natura powoduje, że przyjmujemy raczej to, co jest zgodne z naszymi oczekiwaniami. Czy w naszym życiu chrześcijańskim doświadczyliśmy tego, że od początku zakładamy, iż to co mówi nam Bóg, nie może być naszym oczekiwanym rozwiązaniem? Często, coś co jest niezgodne z naszymi oczekiwaniami, jest właśnie Bożym wybawieniem dla nas. Jednak z drugiej strony, coś co wygląda w naszych oczach na wybawienie, może okazać się jego podróbką. Bez osobistej relacji z Panem Jezusem Chrystusem możemy nie rozpoznać prawdziwej Bożej odpowiedzi. Tak przez długi czas robił Job. Lecz w końcu przyznał: „Tylko ze słyszenia wiedziałem o Tobie, lecz teraz moje oko ujrzało cię”.

Elihu był otwarty na Boży głos i to zostało w jego postawie docenione przez Pana Boga. Czy jesteśmy otwarci na usłyszenie Bożego głosu? Czy chcemy usłyszeć Boży głos? Czy może jest nam wygodniej bez tego? Bóg chce byśmy wyłączyli nasze osobiste filtry i słuchali Jego rzeczywistego głosu. Boży głos jest zniekształcany przez nasze oczekiwania i emocje. Prawdziwy Boży głos słyszymy w wyciszeniu i nastawieniu na posłuszeństwo. Prorok Eliasz po spektakularnym zwycięstwie też miał swoje oczekiwania. Co go czekało? Próba, czy potrafi usłyszeć Boży głos. Wicher, grzmoty, trzęsienie ziemi symbolizowały jego własne OCZEKIWANIA. Lekki powiew, to był RZECZYWISTY BOŻY GŁOS, który zachęcił go do dalszej służby. Wszyscy potrzebujemy wyciszenia, by nie przegapić żadnej okazji usłyszenia Bożej korekty, czy jeszcze częściej – Bożej zachęty. Wszyscy potrzebujemy zrozumienia i stosowania zasady "jak dzieci", o której mówił Pan Jezus Chrystus. Jednak chodzi tu o dobre zrozumienie tej zasady. Dobre zrozumienie, to dziecięca ufność i bezgraniczne posłuszeństwo OJCU. Złe zrozumienie, to całe życie chrześcijańskie "jak dzieci", czyli w nieposłuszeństwie, a czasem w buncie. Jako wierzący i jako kościół przechodzimy różne, czasami bardzo szumne wydarzenia. Mamy swoje oczekiwania, a w każdym razie ja je mam. Jednak nie możemy sobie przy tym pozwolić na nie usłyszenie prawdziwego Bożego głosu. Boże Słowo nieustannie przypomina nam o tym i jest wyraźną zachętą dla każdego z nas. W Liście do Hebrajczyków 4,7 czytamy: „Przeto znowu wyznacza pewien dzień, "dzisiaj", mówiąc przez Dawida po tak długim czasie, jak to przedtem zostało powiedziane: Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych”. To przesłanie jest dla każdego z nas, bez względu na czas i miejsce, w którym teraz jesteś w swoim osobistym i społecznym chrześcijaństwie.


Bogdan Podlecki

piątek, 1 kwietnia 2016

Co dobre?

Co dobre? 

Przeczytajmy kluczowy dla tego rozważania fragment Bożego Słowa w tłumaczeniu Biblii Warszawskiej z 1. Listu do Tesaloniczan 5,21-22: „Wszystkiego doświadczajcie, co dobre, tego się trzymajcie. Od wszelkiego rodzaju zła z dala się trzymajcie”.

Przyjrzyjmy się innym tłumaczeniom tego fragmentu.

Biblia Tysiąclecia: „Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie! Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła”.

Biblia Warszawsko – Praska: „Wszystko dokładnie badajcie, zatrzymując to, co dobre, a unikajcie tego, co ma choćby tylko pozór zła”.

Biblia Gdańska: „Wszystkiego doświadczajcie, a co jest dobrego, tego się trzymajcie. Od wszelkiego podobieństwa złości się wstrzymywajcie”.

Biblia Brzeska: „Wszytkich rzeczy doświadczajcie, a co jest dobrego tego się trzymajcie. Od wszelakiego podobieństwa złości wstrzymawajcie się”.

Jeżeli uważnie przeczytaliśmy powyższe wersje, to możemy zauważyć, że w tych pięciu polskich tłumaczeniach jest użyte znaczenie słów "doświadczajcie" lub "badajcie" w stosunku 3:2. Wszystkie te wersje oddają ogólny sens znaczenia tego fragmentu, ponieważ "doświadczyć" może być synonimem "badać". Jednak w języku polskim, te dwa słowa mogą mieć nieco inne znaczenia.
  • Doświadczyć, to znaczy zdobywać praktyczne umiejętności bez konieczności posiadania lub uzyskania wiedzy w momencie tego doświadczania.
  • Badać, to znaczy poznawać coś na podstawie posiadania swojej lub czyjejś wiedzy.

Taki praktyczny przykład. Kiedyś niechcący wsypałem do kawy łyżeczkę soli zamiast cukru, ponieważ sól nie była w solniczce, lecz w podobnym naczyniu, co cukier. Przy pierwszym łyku kawy przekonałem się, że to był błąd i wiedziałem, iż nigdy więcej go nie chcę popełnić. Jako, że działo się to w towarzystwie przy stole, to miałem dwa wyjścia, które uchroniłyby mnie od popełnienia tego błędu. Spróbować przed wsypaniem lub zapytać się, czy to cukier. To pierwsze, czyli spróbowanie, to jest doświadczanie. A to drugie, czyli zapytanie, to jest badanie.

Dlaczego tak dokładnie to omawiam? Ponieważ "badanie", w sensie duchowym jest czymś więcej niż "doświadczanie". Badanie z duchowym rozeznaniem jest poddaniem się pod pełną Bożą zależność. Doświadczanie bez duchowego rozeznania jest eksperymentowaniem z własną niezależnością. Nie mówię tego, jako teoretyk, ale jako człowiek, który doświadczył takiego eksperymentowania w swoim życiu.

W tłumaczeniu interlinearnym (Grecko – Polski Nowy Testament), mamy: „Wszystko próbujcie – piękno nabywajcie, od każdej postaci niegodziwości powstrzymujcie się”. W przekładzie dosłownym (Internetowa Biblia "Oblubienica"): „Wszystko badajcie, co szlachetne — zachowujcie. Od wszelkiego rodzaju zła trzymajcie się z dala”. Oryginalne greckie słowa w tym fragmencie dosłownie oznaczają poddawanie wszystkiego próbie w sensie duchowego rozeznania i wyboru piękna w sensie moralnym. Tym bardziej w kontekście 22. wersetu, który w każdym tłumaczeniu mówi o tym, żeby trzymać się z daleka od tego, co Pan Bóg uważa za złe.

Gdybym miał wybrać z cytowanych wcześniej pięciu polskich tłumaczeń tego fragmentu, to moim zdaniem najbliżej oryginału jest wersja Biblii Warszawsko – Praskiej: „Wszystko dokładnie badajcie, zatrzymując to, co dobre, a unikajcie tego, co ma choćby tylko pozór zła”.

W oryginalnym greckim tekście, czyli w manuskryptach pism nowotestamentowych nie ma znaków interpunkcyjnych. Przyjrzyjmy się jeszcze raz 21. wersetowi w tłumaczeniu Biblii Warszawskiej bez znaków interpunkcyjnych: „Wszystkiego doświadczajcie co dobre tego się trzymajcie”. Jak widać, w tym zdaniu są dwa miejsca, w których można postawić przecinek. Bez względu na zasady interpunkcyjne, oprócz wersji z dwoma przecinkami, którą czytaliśmy na początku tego rozważania, możliwe są dwie wersje z jednym przecinkiem.

Pierwsza: „Wszystkiego doświadczajcie co dobre, tego się trzymajcie”.
Czyli po rozeznaniu, że coś jest dobre, doświadczamy tego i trzymamy się dobrego wyboru lub po rozeznaniu, że coś jest złe, nie doświadczamy tego i trzymamy się od tego z daleka.


Druga: „Wszystkiego doświadczajcie, co dobre tego się trzymajcie”.
Czyli bez rozeznania, czy coś jest dobre, czy złe, doświadczamy tego i dopiero potem decydujemy się na wybór i trzymanie się dobra.


Jak widać miejsce postawienia przecinka zmienia sens zdania. W pierwszym przypadku można rozeznać na podstawie obserwacji, że np. używanie narkotyków, czy nadużywanie alkoholu jest złe i trwać od początku w dobrym wyborze wolności od nich. Druga opcja, to eksperymentowanie z narkotykami, czy alkoholem i po bolesnym doświadczeniu można wybrać wolność i trzymanie się od nich z daleka. W Polsce popularne jest zbieranie grzybów. Gdyby metodą rozpoznawania jadalnych grzybów było próbowanie każdego ze znalezionych owocników, to dla wielu amatorów grzybobrania mogłaby to być ostatnia wycieczka do lasu w ich życiu.

W naszym duchowym życiu może być podobnie, gdy będziemy próbować toksycznego pokarmu duchowego bez konfrontacji ze Słowem Bożym. Myślę, że w pewnych dziedzinach naszego życia chrześcijańskiego doświadczamy w różnym stopniu obu wariantów i nie mam na myśli tylko problemu narkotyków, czy alkoholu. W każdej sytuacji, szczególnie na wstępnym etapie, to jest nasz wybór. Ten pierwszy, to świadomy wybór zależności od Pana Boga. Ten drugi, to wybór naszej niezależności.

Jednak Pan Bóg zachęca nas do wyboru tej pierwszej drogi, czyli polegania na Nim w dokonywaniu naszych wyborów. On zawsze pokaże nam dobrą drogę. Oczywiście, w żadnym wypadku nie dyskutuję z tym, że natchnione jest pełne Słowo Boże w oryginale, a nie wybrana interpretacja tłumaczenia i to dodatkowo uzależniona od miejsca postawienia przecinka. Jednak jestem zwolennikiem interpretacji według tego pierwszego wariantu. Dlaczego? Ponieważ wierzę Bogu i Jego Słowu oraz mam pewne osobiste doświadczenia w wyborze tej drugiej interpretacji.

W Biblii mamy jeszcze inne fragmenty, które są "sporne w interpretacji na podłożu interpunkcji". Chyba najbardziej znany zawiera odpowiedź Pana Jezusa Chrystusa skierowaną do jednego z łotrów. Znajdujemy go w Ewangelii Łukasza 23,43: „I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju”. Tłumaczenie Biblii Warszawskiej jest moim zdaniem poprawne zarówno pod względem interpretacji, jak i interpunkcji. Jednak, gdyby nawet postawić przecinek nie przed, ale po słowie "dziś", to i tak nie zmienia to sensu wypowiedzi Jezusa. Pan Bóg żyje w WIECZNYM TERAZ. Boga nie ogranicza czas, ani przestrzeń. Dla niego zawsze jest DZISIAJ. Czas, czyli przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, to są ludzkie ograniczenia. Jaki wniosek? Nie interpretujmy wybranych wersetów w oderwaniu od kontekstu.

Fragment, który analizujemy od początku powinniśmy interpretować w możliwie szerokim kontekście biblijnym. Nauczanie całej Biblii jest jednoznaczne w kwestii tego – co dobre, a właściwie TEGO, który jedynie jest DOBRY. Tylko Bóg jest dobry. On uszanuje nasz wybór i jeżeli szczerze do Niego zawołamy, to da nam wyjście z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. Także wtedy, gdy nasze wybory nie zawsze będą dobre. Czytamy o tym w 1. Liście Jana 1,9: „Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości”.

Prześledźmy kilka wersetów ze Starego i Nowego Testamentu na temat tego, "co jest dobre?". Niech przemawia do nas Słowo Boże, a nie nasze rozumowanie.

(2. Księga Kronik 14,1): „Asa zaś czynił to, co dobre i słuszne w oczach Pana, jego Boga”.

(2. Księga Kronik 31,20): „Tak to urządził Hiskiasz w całej Judzie. Czynił on to, co dobre, prawe i sprawiedliwe przed Panem, jego Bogiem”.

(Psalm 84,12): „Albowiem słońcem i tarczą jest Pan, Bóg, łaski i chwały udziela Pan, nie odmawia tego, co dobre, tym, którzy żyją w niewinności”.

(Księga Ozeasza 8,3): „Izrael odrzucił to, co dobre, niechże go ściga nieprzyjaciel!”.

(List do Rzymian 16,19): „Albowiem posłuszeństwo wasze znane jest wszystkim; dlatego raduję się z was i chcę, abyście byli mądrzy w tym, co dobre, a czyści wobec zła”.

(2. List do Koryntian 8,21): „Staramy się bowiem o to, co dobre, nie tylko przed Panem, ale i przed ludźmi”.

Więc, co jest dobre? Jednoznacznie odpowiedział na to pytanie Pan Jezus Chrystus w rozmowie z żydowskim dostojnikiem. Znajdujemy to w Ewangelii Łukasza 18,18-19: „I zapytał go pewien dostojnik tymi słowy: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby odziedziczyć żywot wieczny? Rzekł do niego Jezus: Dlaczego zwiesz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg”. W paralelnym fragmencie w Ewangelii Mateusza 19,17 czytamy: „A On mu odrzekł: Czemu pytasz mnie o to, co dobre? Jeden jest tylko dobry, Bóg”. Nawet Jezus, w odniesieniu do siebie jako człowieka, zwrócił uwagę na to, żeby nie nazywać go dobrym. Na marginesie, odpowiedź Jezusa była bardzo prowokacyjna i zmuszała słuchających do przełamania swoich barier religijnych. Moja parafraza odpowiedzi Chrystusa, której udzielił dostojnikowi w 19. wersecie, to: "Dlaczego uważasz mnie tylko za człowieka, przecież JESTEM BOGIEM". Dlaczego? Bo Jezus jako BÓG mówił: tylko Bóg jest DOBRY. Pozwolę sobie jeszcze na jedną osobistą interpretację i parafrazę tego dialogu. Dostojnik na podstawie zasłyszanych informacji o Synu Bożym, też mógł zadać Jezusowi prowokacyjne pytanie w 18. wersecie: "Czy ty rzeczywiście jesteś Bogiem?". Dlaczego? Bo jako Żyd znał Torę. Tam jest napisane: tylko Bóg jest Święty, czyli DOSKONALE DOBRY.

Jedynie BÓG JEST DOBRY. Nikt z ludzi z natury nie jest ani dobry, ani sprawiedliwy. W Liście do Rzymian 3,10-12 czytamy: „Jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego, nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga; wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego”. Dobry jest Pan Bóg i wzywa nas do wyboru tego, co dobre przez poznanie Go w osobistej relacji z Nim. Mówił o tym apostoł Jan do człowieka wierzącego w swoim 3. Liście 1,11: „Umiłowany! Nie naśladuj tego, co złe, ale to, co dobre. Kto czyni dobrze, z Boga jest, kto czyni źle, nie widział Boga”. Dobre jest to, co Pan Bóg uważa, że jest dobre. Rozsądzajmy, a właściwie akceptujmy Boże standardy wyboru tego, co dobre. Nie polegajmy na naszych zdolnościach w doświadczaniu wszystkiego.

Doświadczanie wszystkiego, to wybór niezależności od Pana Boga. Kolejność powinna być zawsze taka: rozsądzenie w sensie poddania duchowej próbie, a potem wybór i doświadczenie tego, co dobre. Pan Bóg dał nam wolną wolę w wyborze pełnej zależności od Niego. Pisze o tym apostoł Paweł w Liście do Galacjan 5,13: „Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości”. Granicą naszej osobistej wolności jest naruszenie wolności innej osoby w Chrystusie. Nie mówię tu oczywiście o kompromisie z niewierzącymi. Jednak Pan Bóg dał nam też pełne wyposażenie do dokonywania dobrych wyborów. Wyraźnie mówi o tym apostoł Piotr w swoim 2. Liście 1,3: „Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę”.

Dzisiaj jest medialnie nagłaśniana dyskusja o stosowaniu tzw. lekarskiej klauzuli sumienia, np. w przypadkach aborcji, czy eutanazji. Bez względu na to, czy nazywamy to "klauzulą sumienia", czy też nie, to wszyscy powinniśmy ją stosować w naszym życiu na co dzień. Ta klauzula, to dokonywanie codziennych, dobrych wyborów w oparciu o Boże Prawo Łaski. Pan Bóg zapowiedział i wykonał w Chrystusie to, co czytamy w Księdze Jeremiasza 31,33: „Złożę mój zakon w ich wnętrzu i wypiszę go na ich sercu. Ja będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem”. Powiem bardzo wyraźnie. Także w "przypadkach niemedycznych", jeżeli wszyscy, którzy deklarują stosowanie "klauzuli sumienia" robią to z przekonania i ich motywacja wynika z BOŻEGO PRAWA "wypisanego" w ich sercu, to jest to w porządku. Nie jest to w Bożym porządku, także w odniesieniu do "przypadków medycznych", gdy motywacją jest tylko manifestacja ducha religijności, z której osoby decyzyjne zdają sobie sprawę, czy też nie. Jakie jest moje zdanie w kwestii "lekarskiej klauzuli sumienia"? Jak najbardziej TAK dla życia, a zdecydowane NIE dla śmierci. Jednak wolność dla wszystkich stron konfliktu będzie wtedy, gdy sumienie będzie w zgodzie z dobrze rozumianym "ubóstwem w duchu" i pokorą, a nie pychą. I dotyczy to także tych, którzy podkreślają swoją pobożność w stosowaniu przez siebie tej klauzuli.

Dokonywanie dobrych wyborów odbywa się na co dzień i przeważnie nie w świetle reflektorów i kamer. Ponoszenie kosztów wyboru tego, co Bóg uważa, że jest dobre też nie wymaga nagłośnienia. Zawsze zasadą powinno być to, że granicą naszej wolności jest naruszenie wolności innej osoby, ale koniecznie w Chrystusie, a niekoniecznie w stosowaniu prawa ludzkiego. Jednak zawsze nadrzędną zasadą powinno być to, co pisze apostoł Jakub w swoim Liście 1,27: „Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie nie splamionym przez świat”.

Nie wiem jakich wyborów dokonałeś(aś) lub dokonasz w swoim życiu. Jednak Pan Bóg mówi, żeby nasze "doświadczanie wszystkiego" było równoznaczne z rozeznaniem duchowym i wyborem tego, co dobre. Wybór tego, co Bóg uważa, że jest dobre jest bardzo ważny. Jednak równie istotne, jak nie ważniejsze jest trzymanie się, czyli trwanie w dobrym wyborze. Może masz problem z nadużywaniem alkoholu, czy innych używek. Być może to jest marnotrawstwo czasu lub finansów. A może to nadmierne zainteresowanie mniej lub bardziej wyspecjalizowanymi stronami internetowymi, np. pornograficznymi. Może jednak to jest uzależnienie od narkotyków, tytoniu, czy innych związań, np. hazardu. A może jest to negowanie tego, co Bóg już zrobił w twoim życiu. Jak już wspomniałem ja nie wiem, co jest twoim problemem. Jednak ty już wiesz, że eksperymentowanie bez duchowego rozeznania nie jest dobre w Bożych oczach. Natomiast trwanie w złych wyborach jest już świadomym wypowiedzeniem posłuszeństwa Bogu. Sama wiedza o tym nie wystarcza. Zdolność wyboru tego, co dobre nie jest z nas, ale w nas. To nie ja, ani nikt inny, ale Bóg, Duch Święty przekonuje o grzechu, sprawiedliwości i sądzie.

Taka historia, ponoć prawdziwa. Pewien chłopiec z wierzącej rodziny widywał anioły i rozmawiał z nimi. Opowiadał o tym rodzicom. Jednak oni traktowali to z "przymrużeniem oka", a z czasem zaczęli nawet podejrzewać, że kontaktuje się z nim jakiś "przewodnik duchowy", czyli demon. Jednak owoce wynikające z zachowania chłopca wskazywały na to, że to są dobre "relacje duchowe". Wreszcie po jakimś czasie ojciec chłopca poradził się swojego pastora w tej sprawie. On mu doradził, żeby przy najbliższej okazji uczestniczył z synem w takim spotkaniu i poprosił go, by zapytał się anioła, dlaczego on go nie widzi. Tak też się stało. Odpowiedź anioła była taka: "Nie widzisz mnie, bo twoje oczy oglądały zbyt dużo zła. Ale będziesz mógł mnie widzieć, gdy twój wzrok będzie skoncentrowany na tym, co dobre". Słuchałem tego świadectwa. Tam było coś więcej powiedziane. "Brudy", na które patrzymy powodują wytworzenie w nas czegoś w rodzaju "zasłony", która nie pozwala na oglądanie dobrych duchowych rzeczy. Ciekawe. Musimy skupić się na oglądaniu tego, co Bóg uważa, że jest dobre. Ponieważ świat dostarcza nam bodźców wzrokowych, które blokują nasze duchowe postrzeganie. Może jednak chodzi o ograniczenie oglądania telewizji, czy internetu? Ja wiem, także na podstawie własnych doświadczeń, że pokutujemy z tego. Jednak prawdziwe znaczenie "pokuty", to odwrócenie się od grzechu i nie wracanie do niego. Musimy częściej odwracać nasz fizyczny wzrok od oglądania "zła", żeby zyskać coś znacznie lepszego – duchowy wzrok do oglądania "dobra". A DOBRY JEST TYLKO BÓG.

Przyjrzyjmy się na koniec jeszcze raz kluczowemu dla tego rozważania wersetowi z 1. Listu do Tesaloniczan 5,21 w tłumaczeniu Biblii Warszawskiej: „Wszystkiego doświadczajcie, co dobre, tego się trzymajcie”. W jednym z dynamicznych tłumaczeń tego wersetu, czytamy: „Doświadczajcie tego wszystkiego, co przybliża was do dojrzałości w wierze”. Do dojrzałości przybliża nas to, co Pan Bóg uważa, że jest dobre. Nasza zdolność wyboru tego, co dobre jest z Boga. On nas do tego uzdolnił. Czytamy o tym w Liście do Filipian 2,13: „Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie”. Więc wybierajmy to, co Pan Bóg uważa, że jest dobre. Wybierajmy Boga w naszym życiu, bo jedynie ON jest DOBRY.

Bez względu na to w jakim miejscu teraz jesteś, to jest dobry czas na zaufanie Panu Bogu i zawołanie do Niego. Do tego zachęca Bóg w Księdze Jeremiasza 33,3: „Wołaj do mnie, a odpowiem ci i oznajmię ci rzeczy wielkie i niedostępne, o których nie wiesz!”. Dodałbym od siebie: "o których jeszcze nie wiesz".

Na zakończenie. DOBRY BÓG ma zawsze dobre myśli o nas.
(Księga Jeremiasza 29,11-14): „Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją. Gdy będziecie mnie wzywać i zanosić do mnie modły, wysłucham was. A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem, objawię się wam - mówi Pan”.


Bogdan Podlecki