środa, 29 marca 2017

Duch religijności cz. 4

Duch religijności cz. 4

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa większość pogan nawracała się do Chrystusa w wyniku zwiastowania Ewangelii Chrystusowej potwierdzanej przez Boga znakami i cudami uzdrowień, wskrzeszeń, czy egzorcyzmów. Czytamy o tym w Dziejach Apostolskich 14,3: „I przebywali tam przez dłuższy czas, mówiąc odważnie w ufności ku Panu, który słowo łaski swojej potwierdzał znakami i cudami, jakich dokonywał przez ich ręce”. W innych fragmentach Biblii czytamy o konfrontacjach z siłami ciemności, np. w Dziejach Apostolskich 8,5-7: „A Filip dotarł do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Ludzie zaś przyjmowali uważnie i zgodnie to, co Filip mówił, gdy go słyszeli i widzieli cuda, które czynił. Albowiem duchy nieczyste wychodziły z wielkim krzykiem z wielu, którzy je mieli, wielu też sparaliżowanych i ułomnych zostało uzdrowionych”.

Apostoł Paweł w swojej działalności misyjnej konfrontował i wyganiał z ludzi ducha czarnoksięstwa i ducha wróżbiarstwa. O przypadku starcia z demoniczną mocą związaną z warownią ducha kontroli czytamy w Dziejach Apostolskich 13,8-12: „Lecz wystąpił przeciwko nim czarnoksiężnik Elymas, tak bowiem brzmi w tłumaczeniu jego imię, starając się odwrócić prokonsula od wiary. A Saul, zwany też Pawłem, napełniony Duchem Świętym, utkwił w nim wzrok i rzekł: O, pełny wszelkiego oszukaństwa i wszelkiej przewrotności, synu diabelski, nieprzyjacielu wszelkiej sprawiedliwości! Nie zaprzestaniesz ty wykrzywiać prostych dróg Pańskich? Oto teraz ręka Pańska na tobie, i będziesz ślepy, i do pewnego czasu nie ujrzysz słońca. I natychmiast ogarnęły go mrok i ciemność, a chodząc wokoło, szukał, kto by go prowadził za rękę. Wtedy prokonsul, ujrzawszy, co się stało, uwierzył, będąc pod wrażeniem nauki Pańskiej”. Natomiast relację konfrontacji z demonem związanym z warownią ducha religijności znajdujemy w Dziejach Apostolskich 16,16-18: „A gdyśmy szli na modlitwę, zdarzyło się, że spotkała nas pewna dziewczyna, która miała ducha wieszczego, a która przez swoje wróżby przynosiła wielki zysk panom swoim. Ta, idąc za Pawłem i za nami, wołała mówiąc: Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego i zwiastują wam drogę zbawienia. A to czyniła przez wiele dni. Wreszcie Paweł znękany, zwrócił się do ducha i rzekł: Rozkazuję ci w imieniu Jezusa Chrystusa, żebyś z niej wyszedł. I w tej chwili wyszedł”. Doświadczenia misyjne apostoła Pawła, o których czytaliśmy w powyższych fragmentach przygotowały go do duchowego boju w Efezie.

Walka duchowa jest jednym z głównych tematów Listu do Efezjan. Świadczy o tym fragment w 12. wersecie 6. rozdziału: „Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich”. Paweł przyczynił się do związania duchowych religijnych zwierzchności nad Efezem i okolicami. Potem przez dwa lata zbierał w tym rejonie żniwo nawróceń do Chrystusa. Czytamy o tym w Dziejach Apostolskich 19,1-20: „Podczas gdy Apollos przebywał w Koryncie, obszedł Paweł wyżynne okolice i przyszedł do Efezu (…) A gdy Paweł włożył na nich ręce, zstąpił na nich Duch Święty i mówili językami, i prorokowali. (…) Odtąd przez okres trzech miesięcy chodził do synagogi, prowadząc śmiałe rozmowy i przekonując o Królestwie Bożym. A gdy niektórzy nie dali się przekonać i trwali w uporze, mówiąc źle wobec ludu o drodze Pańskiej, zerwał z nimi, odłączył uczniów i począł codziennie nauczać w szkole Tyranosa. I działo się to przez dwa lata, tak że wszyscy mieszkańcy Azji, Żydzi i Grecy, mogli usłyszeć Słowo Pańskie. Niezwykłe też cuda czynił Bóg przez ręce Pawła, tak iż nawet chustki lub przepaski, które dotknęły skóry jego, zanoszono do chorych i ustępowały od nich choroby, a złe duchy wychodziły. (...) Wielu też z tych, którzy uwierzyli, przychodziło, wyznawało i ujawniało uczynki swoje. A niemało z tych, którzy się oddawali czarnoksięstwu, znosiło księgi i paliło je wobec wszystkich; i zliczyli ich wartość i ustalili, że wynosiła pięćdziesiąt tysięcy srebrnych drachm. Tak to potężnie rosło, umacniało się i rozpowszechniało Słowo Pańskie”. Z tego fragmentu wynika, że oprócz głoszenia Ewangelii Chrystusowej potwierdzanej znakami i cudami, to także wstawiennicze związywanie warowni ducha religijności uwalnia Bożą moc na danym terenie. Wtedy mamy do czynienia z przebudzeniem duchowym. Tak, jak czytaliśmy w powyższym i dalszym fragmencie (Dzieje Apostolskie 19,23-20,1), duchowej batalii o Efez nie zakończyło powstanie tam kościoła. W tym mieście w dalszym ciągu była opozycja duchowa.

Starożytny Efez był ''duchową bramą'' do Azji Mniejszej i prawdopodobnie dalej w kierunku Europy. Nad tym terytorium dominowała religijna duchowa zwierzchność nazywana Artemidą lub Dianą Efeską. Inna nazwa tej warowni duchowej, to królowa niebios, nazywana także "królową wszechświata", ''gwiazdą zaranną", czyli Wenus, a nawet "madonną". Poświęcona jej świątynia była jedną z największych budowli starożytności. Zaliczano ją do ''siedmiu cudów świata''. Wspierało ją 127 kolumn o wysokości 27 metrów. Każda z nich była ufundowana przez innego władcę z tego i sąsiednich terytoriów. Może to pokazywać, jak duży był zasięg terytorialny kultu królowej niebios. W świątyni znajdował się ołtarz z posągiem Artemidy. Jego repliki wyrabiano w Efezie i sprzedawano licznym pielgrzymom. To był bardzo dobry biznes. Do dzisiaj w polskich i nie tylko polskich centrach kultu religijnego dzieje się to samo. Gdy apostoł Paweł próbował odwieść mieszkańców od kultu królowej niebios, to spotkał się z duchową opozycją w formie protestu tych, którzy czerpali z tego korzyści. W efekcie Paweł musiał się wycofać z Efezu. Zwróćmy uwagę, że o podobnej opozycji czytamy także w historii proroka Eliasza w konfrontacji z tą samą duchową zwierzchnością manifestującą się w osobie królowe Jezebel.

Tradycja religijnych wierzeń w Efezie podawała, że posąg Artemidy spadł z nieba. Czytamy o tym w Dziejach Apostolskich 19,35: „Gdy zaś pisarz miejski uspokoił tłum, rzekł: Mężowie efescy, któż z ludzi nie wie, że miasto Efez jest stróżem świątyni wielkiej Artemidy i posągu, który spadł z nieba?”. Ciekawą rzeczą jest to, że Pan Jezus przekazał podobną informację o szatanie w Ewangelii Łukasza 10,18: „Rzekł więc do nich: Widziałem, jak szatan, niby błyskawica, spadł z nieba”. W Księdze Objawienia też znajdujemy analogiczną informację w 12. rozdziale od 7. do 9. wiersza: „I wybuchła walka w niebie: Michał i aniołowie jego stoczyli bój ze smokiem. I walczył smok i aniołowie jego, lecz nie przemógł i nie było już dla nich miejsca w niebie. I zrzucony został ogromny smok, wąż starodawny, zwany diabłem i szatanem, który zwodzi cały świat; zrzucony został na ziemię, zrzuceni też zostali z nim jego aniołowie”. No cóż, to zestawienie fragmentów raczej jednoznacznie potwierdza demoniczne pochodzenie kultów religijnych powiązanych z posągami, figurami, czy obrazami.

Skuteczna działalność misyjna apostoła Pawła i jego współpracowników osłabiła wpływ królowej niebios w Azji Mniejszej. Jednak ta duchowa batalia była przygotowaniem do bezpośredniej konfrontacji z tą duchową zwierzchnością, która miała nastąpić w ściśle określonym Bożym czasie. Bożym narzędziem w wyparciu tej terytorialnej mocy duchowej był apostoł Jan, który prawdopodobnie był do tej batalii przygotowany przez Chrystusa w czasie swojego odosobnienia na wyspie Patmos. Profesor Uniwersytetu w Yale, Ramsay MacMullen podaje w swojej książce pt. ''Christianizing the Roman Empire, A.D. 100-400'', że Jan na wyraźne polecenie Ducha Świętego wszedł do świątyni Diany Efeskiej, aby w imieniu Pana Jezusa Chrystusa wygonić tę demoniczną zwierzchność. W tej książce można znaleźć cytowane w niej dokumenty wczesnochrześcijańskie. W jednym z nich można przeczytać, że apostoł Jan wypowiedział następującą modlitwę: ''Boże, na imię, którego umyka każdy bożek, demon i nieczysta moc, niech demon tego miejsca ucieknie na twoje imię''. Bezpośrednio po tej modlitwie ołtarz Diany rozpadł się na kawałki, a część świątyni zawaliła się. Efezjanie oraz pielgrzymi byli pod takim wrażeniem tego wydarzenia, że większość z nich oddała chwałę JEDYNEMU PRAWDZIWEMU BOGU w OSOBIE Pana Jezusa Chrystusa.

Dalszy ciąg w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

niedziela, 26 marca 2017

Duch religijności cz. 3

Duch religijności cz. 3

W poprzednich częściach tego artykułu porównałem przejawy ducha religijnego do kwasu w chlebie. Powoduje on "nadymanie" uczynkami religijnymi wynikającymi z tradycji, nie dodając przy tym wartości duchowych do życia człowieka. Działalność ducha religijnego, to imitacja miłości i uwielbienia dla Boga. Tylko Boża miłość może budować nasze życie duchowe. Apostoł Paweł pisze w 1. Liście do Koryntian 8,1: „Poznanie nadyma, ale miłość buduje”. Kiedy dodamy kwasu do ciasta chlebowego, to nie jest łatwo go stamtąd usunąć. Najczęściej wyjściem jest zrobić zaczyn chlebowy od początku. W 1. Liście do Koryntian 5,6 czytamy: Nie macie się czym chlubić. Czy nie wiecie, że odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza?”. Pycha jest najtrudniejszą do usunięcia warownią diabelską z życia człowieka. To jest duchowy grzech, który skutecznie oddziela człowieka od Bożej obecności. Dlaczego? Pycha była powodem wyrzucenia diabła z Bożej obecności. Można by nawet powiedzieć, że pycha jest ''pierwotnym'' grzechem. Proszę nie mylić z ''pierworodnym'', o ile o takim grzechu możemy mówić. Innymi słowy pycha jest elementem grzesznej natury człowieka, którą duch religijności wykorzystuje do blokowania naszej duchowej komunikacji z Bogiem. Zwiedzenie tego ducha polega na tym, że osobista społeczność z Bogiem zostaje zastąpiona, np. rytuałami religijnymi. Może to dziwnie zabrzmi, ale np. czytanie Biblii może stać się rytuałem religijnym. Jeżeli czytamy Biblię bez osobistej decyzji poddania się pod Bożą korektę przez SŁOWO, to jest to czynność religijna.

Duch religijny zrobi wszystko, by powstrzymać nas przed usłyszeniem Bożego głosu. Przykładem jest próba proroka Eliasza po konfrontacji z warownią ducha religijności manifestującej się w osobie królowej Jezebel. Eliasz wpadł w depresję i nawet na pustyni miał pokusy zwiedzenia poprzez własne oczekiwania, które symbolizowały: wicher, grzmoty i trzęsienie ziemi. Jednak Boży prorok został zachowany przez Boga i przeszedł zwycięsko tę próbę. Zdołał wyciszyć przed Bogiem swoje oczekiwania i usłyszał prawdziwy Boży głos, który symbolizował lekki powiew wiatru. Nasze próby mogą być podobne i lekcją dla nas jest świadomość konieczności wyciszenia naszych oczekiwań na rzecz usłyszenia prawdziwego Bożego głosu w konkretnej sytuacji. Ja nazywam to koniecznością przyjęcia ''świeżego Bożego namaszczenia'' dla naszego życia. Często wymaga to rezygnacji z ''nieaktualnego namaszczenia'', które kiedyś w innej sytuacji było dobre i skuteczne. Jednak w jakimś momencie wpadamy w ''rutynę chrześcijańską'' na tyle, że staje się to bożkiem w naszym duchowym życiu. Dobrym biblijnym przykładem jest tu historia opisana w 4. Księdze Mojżeszowej 21,4-9 oraz w 2. Księdze Królewskiej 18,4 o miedzianym wężu, zwanym Nechusztanem. Ten wąż był elementem Bożego planu ratunku z trudnej sytuacji dla Izraelitów pod przywództwem Mojżesza. Jednak z czasem stał się dla nich bożkiem, któremu oddawali cześć spalając mu kadzidła. Dopiero kilkaset lat później król judzki Hiskiasz przyjął świeże namaszczenie i zniszczył tego węża, traktując go jako jednego z bożków. To działanie wymagało od Hiskiasza dużej odwagi i wystąpienia przeciwko tradycji religijnej, ale rozpoczęło przebudzenie duchowe w Królestwie Judzkim. Więcej na ten temat można przeczytać w artykule pt. ''Autorytet i namaszczenie'' na moim blogu. No cóż, tak działa wieloletnia tradycja religijna podtrzymywana przez działalność warowni ducha religijności. W Polsce jest jeszcze przed nami rozprawa z warownią ducha religijnego schowanego za różnymi bożkami.

Zwiedzenie ducha religijnego często polega na tym, że utrzymuje on nas w przekonaniu, iż znamy już Bożą opinię w jakiejś sprawie, a nawet nazywamy to znajomością woli Bożej w kwestii sposobu rozwiązania tego problemu w naszym życiu. Dwa biblijne przykłady. Król Dawid zarządził spis ludności Izraela. Czytamy o tym w 24. rozdziale 2. Księgi Samuela. Uwzględniając paralelną relację tego samego wydarzenia w 21. rozdziale 1. Księgi Kronik można wyciągnąć wniosek, że Dawid uległ zwiedzeniu diabelskiej warowni ducha religijnego zarządzając ten spis wbrew Bożej woli. W 16. rozdziale Dziejów Apostolskich, począwszy od 15. wersetu czytamy o tym, że apostoł Paweł nie uległ zwiedzeniu przez ducha wieszczego manifestującego się w pewnej kobiecie. Duch wieszczy może być pewną ''odmianą'' ducha religijności. Warownia ducha religijnego utrzymuje nas w przekonaniu, że wiemy już wszystko, co Panu Bogu się podoba i co mówi do naszego życia. Bardzo dobrze, jeśli rzeczywiście wiemy, ale źle, jeśli tylko myślimy, że tak jest. Pan Bóg mówi przez SWOJE SŁOWO, także w konkretnych sprawach, jednak dzieje się tak wtedy, gdy jesteśmy w osobistej relacji z NIM. Ograniczenie się tylko do wiedzy o ogólnej woli Bożej jest niewystarczające i daje pole do działania warowni ducha religijności w naszym życiu duchowym. 

Diabeł jest mistrzem ''półprawd'', ponieważ tzw. częściowa prawda może być po prostu kłamstwem. W bezpośredniej rozmowie z Panem Jezusem Chrystusem powiedział, że została mu dana władza nad tym światem. Dawcą jego władzy mógł być tylko Pan Bóg, więc logika jego wypowiedzi sugeruje, że otrzymał ją od Boga. Prawdą w tym stwierdzeniu jest tylko to, że przejął kontrolę nad tym światem. Jednak kłamstwem jest to, że władza została mu dana przez Boga. Stało się to na skutek upadku ''korony'' BOŻEGO STWORZENIA, czyli człowieka w wyniku zwiedzenia pokusą niezależności od Boga. Szatan zwiódł pierwszych ludzi pod "drzewem poznania dobra i zła" mówiąc im: ''będziecie jak Bóg''. Niestety to zwiedzenie jest aktualne do dzisiaj. Jest rezultatem błędnego przekonania, że ''Bóg jest taki, jak my''. Prawdziwym przekonaniem jest to, że ''możemy być tacy jak Bóg, jeśli będziemy żyć w pełnej zależności od Niego''. Niezależność od Boga, to największe zwiedzenie warowni ducha religijnego. Prowadzi do tego, że zaczynamy racjonalizować Słowo Boże, czyli interpretować JE na naszą korzyść. Dochodzimy wtedy do przekonania, że napomnienie, korekta, czy nawet karcenie są skierowane do innych ludzi, a nie do nas.

Duch religijny wykorzystuje tęsknotę człowieka do duchowości. Jako ludzie jesteśmy istotami duchowymi i mamy niezaspokojone potrzeby w tym zakresie. Zwierzchności duchowe, w tym szczególnie religijne udzielają swojego ''patronatu'' w zamian za oddawanie im czci. W ten sposób powstawały lokalne, narodowe lub terytorialne pakty z bóstwami, za którymi kryły się demoniczne zwierzchności. Najstarsze pakty powstały na Wschodzie. Obszar geograficzny leżący między 10. a 40. stopniem szerokości geograficznej północnej często nazywany jest ''pasem 10/40''. Obejmuje on Afrykę, Bliski i Daleki Wschód oraz tereny znane dzisiaj pod nazwą Ameryki Łacińskiej. Zamieszkuje go największy procent najbiedniejszej ludności świata i największy odsetek tych, którzy nie słyszeli jeszcze Ewangelii Chrystusowej. Ten obszar geograficzny jest kolebką największych niebiblijnych systemów religijnych. Zasadą jest to, że duchowe praktyki ludzi pozwalają albo Panu Bogu, albo szatanowi i jego demonom wywierać wpływ na ich życie i na losy obszaru, który zamieszkują. Jednak tylko PRAWDZIWEMU TRÓJEDYNEMU BOGU należna jest wszelka cześć i chwała. On sam mówi o tym wyraźnie w SWOIM SŁOWIE. Wyraźną Bożą deklarację znajdujemy w Księdze Ozeasza 6,6: „Gdyż miłości chcę, a nie ofiary, i poznania Boga, nie całopaleń”. Potwierdza to Pana Jezus Chrystus w Ewangelii Mateusza 12,7: „I gdybyście byli zrozumieli, co to jest: Miłosierdzia chcę, a nie ofiary, nie potępialibyście niewinnych”. 

Biblia mówi, że modlitwa, post i składanie swojej cielesności w ofierze Bogu rozszerzają panowanie Pana Jezusa Chrystusa. Czytamy o tym w Liście do Rzymian 12,1: „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza”. Natomiast mniej lub bardziej świadome oddawanie czci duchowym zwierzchnościom, innym niż Pan Jezus Chrystus umacnia autorytet Bożego przeciwnika, czyli szatana. W większości systemów religijnych funkcjonują różnego rodzaju ofiary, przysięgi i rytuały, których podstawową rolą jest wiązanie i oddawanie człowieka pod kontrolę duchowych mocy. Łacińskie słowo "religere", od którego pochodzi termin "religia", dosłownie oznacza "wiązać". Funkcjonowanie wszystkich systemów religijnych opiera się na zasadzie "zrób to", co faktycznie wiąże człowieka z duchem religijności. Biblijne chrześcijaństwo sprowadza się do OSOBY CHRYSTUSA i opiera się na zasadzie "zrobione". Bóg w OSOBIE JEZUSA CHRYSTUSA uczynił na Krzyżu Golgoty wszystko, co jest potrzebne do naszego zbawienia. Człowiekowi pozostaje tylko wybór przyjęcia lub odrzucenia tego Bożego daru.

Dalszy ciąg w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

środa, 22 marca 2017

Duch religijności cz. 2

Duch religijności cz. 2

Kontynuujemy rozważanie na temat przejawów ducha religijnego. W okresach odstępstwa, od czasu do czasu, przywódcy Izraela wracali do jedynego prawdziwego Boga, przyczyniając się do przebudzenia duchowego. Czytamy o tym w przypadku króla judzkiego Asy w 1. Księdze Królewskiej 15,11-12: „Asa czynił to, co prawe w oczach Pana, tak jak Dawid, jego praojciec. Uprawiających nierząd kultowy wypędził z kraju i usunął wszystkie bałwany, które sporządzili jego ojcowie.”. Informację o tym znajdujemy także w przypadku innego króla judzkiego w 2. Księdze Kronik 17,3-6: „I był Pan z Jehoszafatem, gdyż chodził on drogami, jakimi chodził niegdyś Dawid, jego praojciec, i nie szukał Baalów, ale szukał Boga swoich ojców i postępował według jego przykazań, a nie tak, jak czynił Izrael. (…) Chodząc zaś drogami Pana, nabrał znowu odwagi i usunął z Judy świątynki na wzgórzach i aszery”.

Biblia traktuje moce duchowe jako istoty, a nie jedynie jako jakieś symbole zła. Duchowa natura człowieka znajduje swoje zaspokojenie albo w społeczności z Bogiem, albo w fałszywej religijności. Trzeba mieć naprawdę ''wielką wiarę'', żeby zostać ateistą, ponieważ to wymaga wiary w nieistnienie Boga. Wybór niezależności od Boga miał swoje konsekwencje także w tęsknocie człowieka do szukania pomocy w sferze duchowej. Diabeł wykorzystuje pragmatyzm ludzi, który przejawiał się w składaniu ofiar bożkom w nadziei, że przez to wpływają na swój los. Odbieranie chwały zawsze było celem mocy demonicznych i skuteczność ofiar składanych bożkom musiała być dla ludzi widoczna. Pan Bóg nigdy nie pozwalał na ofiary z ludzi. Wyraźnie mówi o tym ustami proroka w Księdze Jeremiasza 7,21-23 i 31: „Tak mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Dodajcie swoje całopalenia do swoich krwawych ofiar i jedzcie mięso, gdyż nic nie powiedziałem waszym ojcom, gdy ich wyprowadzałem z ziemi egipskiej, nic też nie nakazałem im w sprawie całopaleń i ofiar krwawych, lecz tylko to przykazanie dałem im, mówiąc: Słuchajcie mojego głosu, a Ja będę waszym Bogiem, wy zaś będziecie moim ludem, postępujcie całkowicie tą drogą, którą wam nakazuję, aby się wam dobrze działo! (…) Wznieśli miejsce ofiarne Tofet w Dolinie Ben-Hinnoma, aby spalać w ogniu swoich synów i swoje córki, czego Ja nie nakazałem i co mi nawet na myśl nie przyszło”.

Demoniczne zwierzchności zawsze domagały się i do dzisiaj dopominają się uwielbienia i ofiar. Te duchowe moce w wyniku niegodziwości i pychy Lucyfera i wypowiedzenia posłuszeństwa Bogu wraz z częścią aniołów pragną chwały należnej jedynie STWORZYCIELOWI. Pragną tego, by ta chwała była im oddawana przez ''koronę Bożego stworzenia'', czyli ludzi. Najwięcej duchowej mocy niosły ofiary z ludzi, szczególnie z syna pierworodnego, a jeszcze lepiej z następcy tronu. Informację o tym mamy w 2. Księdze Królewskiej 3,24-27: „Gdy jednak podeszli pod obóz izraelski, Izraelici zerwali się i uderzyli na Moabitów, tak że ci pierzchnęli przed nimi. (…) Król Moabu zobaczył, że musi w tej walce ulec, zebrał wokół siebie siedmiuset mężów zdatnych jeszcze do boju, aby przedostać się do króla Edomu, lecz nie zdołali. Wtedy wziął swego syna pierworodnego, który miał objąć po nim panowanie, i złożył go na całopalenie na murze. Wskutek tego powstało wielkie wzburzenie przeciwko Izraelitom, tak iż musieli od niego odstąpić i powrócić do swojej ziemi”. W tej historii czytamy o tym, że Izraelici przeważali w walce z Moabitami dopóki król Moabu nie ofiarował Kemoszowi, bożkowi tego państwa swojego syna, a zarazem następcy tronu. Ta ofiara wzmocniła moc tego bożka na tym terenie na tyle, że Izraelici musieli się wycofać.

Podobna sytuacja miała miejsce w Jerychu. Jozue po zdobyciu miasta obłożył je klątwą na polecenie Boga. Czytamy o tym w Księdze Jozuego 6,26: „W tym czasie kazał Jozue ludowi złożyć przysięgę: Przeklęty będzie przed Panem mąż, który podejmie odbudowę tego miasta, Jerycha! Na swoim pierworodnym założy jego fundament i na swoim najmłodszym postawi jego bramy”. To proroctwo wypełniło się za rządów króla izraelskiego Achaba, kiedy kult Baala rozwinął się do tego stopnia, że ta klątwa została złamana przez złożenie duchowym zwierzchnościom ofiar z ludzi. Informacje o tym znajdujemy w 1. Księdze Królewskiej 16,30-34: „Lecz Achab, syn Omriego, postępował w oczach Pana gorzej niż wszyscy jego poprzednicy. (…) pojął on za żonę Izebel, córkę Etbaala, króla Sydonu, i służył Baalowi, i oddawał mu pokłon, I wzniósł ołtarz Baalowi w świątyni Baala, którą zbudował w Samarii. Achab kazał też sporządzić Aszerę; czynów takich, pobudzających do gniewu Pana, Boga Izraela, popełnił więcej aniżeli wszyscy królowie izraelscy, jego poprzednicy. Za jego to czasów Chiel z Betelu odbudował Jerycho. Na Abiramie, swoim pierworodnym, założył jego fundamenty, a na Segubie, swoim najmłodszym jego, bramy, według słowa Pana, jakie wypowiedział przez Jozuego, syna Nuna”. 

W znanej historii proroka Eliasza czytamy o tym, że po pokazie mocy Boga Izraela i wytraceniu proroków Baala i Aszery nastąpił bezpośredni atak pewnej religijnej duchowej zwierzchności manifestującej się w osobie królowej Izebel na Bożego proroka. To był realny duchowy atak do tego stopnia, że Eliasz wycofał się i wpadł w depresję. Ciekawe jest to, że Bóg wyprowadził go z tego doświadczenia dzięki temu, że potrafił usłyszeć Boży głos w postaci cichego powiewu, a nie polegał na swoich oczekiwaniach, które symbolizowały grzmoty, wicher i trzęsienie ziemi. Lekcją dla mnie i dla ciebie jest to, że Bóg wyprowadzi nas z każdego doświadczenia, także z ataku duchowej warowni. Jednak musimy usłyszeć Boży głos w naszym życiu i nie polegać na swoich oczekiwaniach.

Po powyższych przykładach wyraźnie widać, że Biblia od początku demaskuje duchowe zwierzchności przeciwne Panu Bogu, które domagają się uwielbienia i ofiar. Tymczasem to ON sam poniósł największą ofiarę w SWOIM SYNU, Panu Jezusie Chrystusie. Boża ofiara wyzwoliła olbrzymią duchową MOC ZMARTWYCHWSTANIA. Każdy, kto ją przyjmie otrzymuje zbawienie do życia wiecznego oraz duchową moc do przeciwstawienia się diabłu i grzechowi. Wszelkie bożki są tylko bałwanami, ale uwielbienie i ofiary składane bożkom są równoznaczne z oddawaniem czci demonom, które kryją się za tymi bożkami. Wyraźnie pisze o tym apostoł Paweł w 1. Liście do Koryntian 10,19-20: „Cóż tedy chcę powiedzieć? Czy to, że mięso składane w ofierze bałwanom, jest czymś więcej niż mięsem? Albo że bożek jest czymś więcej niż bałwanem? Nie, chcę powiedzieć, że to, co składają w ofierze, ofiarują demonom, a nie Bogu; ja zaś nie chcę, abyście mieli społeczność z demonami”.

BOŻE PRAWO i zasady jego wypełnienia przez chrześcijan sformułował Pan Jezus Chrystus w Ewangelii Mateusza 22,37 i 39: „A On mu powiedział: Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. (…) A drugie podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”. Jeżeli prawdziwie kochamy Pana Boga, to nie oddajemy czci żadnym innym bożkom, ponieważ to Bóg jest MIŁOŚCIĄ. Jeżeli szczerze kochamy naszych bliźnich, to przestrzegamy Boże zasady względem nich, które są ''wypisane'' w naszych sercach. Ponieważ miłość do Boga i człowieka są najważniejszymi celami w naszym życiu, określonymi w BOŻYM PRAWIE, to diabeł zrobi wszystko, by naszą uwagę odwrócić od tych celów. I to jest właśnie najważniejsze zadanie ducha religijnego – odwrócić naszą uwagę od tego, co dobre na to, co złe w naszym życiu. Diabeł zna Boże Słowo i perfekcyjnie wykorzystuje je dla swoich celów. W świecie duchowym nie ma strefy neutralnej. Albo jesteśmy pod Bożym autorytetem, albo mniej lub bardziej świadomie służymy Bożemu przeciwnikowi. Jednoznacznie mówi o tym Chrystus w Ewangelii Mateusza 6,24: „Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie”. 

Zwiedzenie ducha religijnego, to manipulacja polegająca na tym, że czyniąc wbrew BOŻEMU PRAWU myślimy, iż czynimy dobrze! Innymi słowy jest to duchowe fałszerstwo BOŻEGO SŁOWA w ''dobrej wierze''. Wyraźnie pisze o tym apostoł Paweł w 2. Liście do Koryntian 3,17-4,4: „A Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność. My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem. Dlatego, mając tę służbę, która nam została poruczona z miłosierdzia, nie upadamy na duchu, lecz wyrzekliśmy się tego, co ludzie wstydliwie ukrywają, i nie postępujemy przebiegle ani nie fałszujemy Słowa Bożego, ale przez składanie dowodu prawdy polecamy siebie samych sumieniu wszystkich ludzi przed Bogiem. A jeśli nawet ewangelia nasza jest zasłonięta, zasłonięta jest dla tych, którzy giną, w których bóg świata tego zaślepił umysły niewierzących, aby im nie świeciło światło ewangelii o chwale Chrystusa, który jest obrazem Boga”. To zaślepienie, o którym pisze Paweł może prowadzić do śmierci duchowej człowieka. Jednak czytamy w tym fragmencie także to, że ducha religijnego musimy się wyrzec, czyli wyrzucić z naszego życia.

Tak, jak czytaliśmy w ostatnim fragmencie – okazuje się, że można sfałszować Słowo Boże! I właśnie to robi duch religijności zamieniając naszą wolność w Chrystusie na zniewolenie w uczynkach religijnych. Także o tym czytamy w Liście do Galacjan 5,13: „Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości”. To jest najstarsza diabelska strategia. Zamiast skoncentrowania się na ''drzewie życia'', którym dzisiaj jest KRZYŻ CHRYSTUSA, diabeł skupia naszą uwagę na ''drzewie poznania''. On zawsze jest usłużny i podsuwa nam swoje myśli, które my często przyjmujemy jako własne. Jedną z nich jest – "sam popróbuj, co jest dobre''. Duch religijny jest imitacją prawdziwej BOŻEJ MIŁOŚCI i prawdziwego uwielbienia Pana Boga. Boża miłość jest darem, który trzeba przyjąć. Wtedy prawdziwym uwielbieniem Boga będzie rzeczywiste świadectwo życia w wolności dzieci Bożych. Wyrzec się ducha religijnego oznacza przyjść pod ''drzewo życia'', którym jest Krzyż Chrystusa i można to zrobić w każdej chwili.


Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

niedziela, 19 marca 2017

Duch religijności cz. 1

Duch religijności cz. 1

Czym, a w zasadzie kim jest duch religijności? To warownia demoniczna, której jednym z głównych celów jest ''zastąpienie'' mocy Bożej działającej przez człowieka jego aktywnością religijną. Można też powiedzieć, że jest to demoniczna podróbka Ducha Świętego. Ciekawe określenie "religijności" jako postawy człowieka podał apostoł Paweł w 2. Liście do Tymoteusza 3,5: „którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy; również tych się wystrzegaj. Kontekstem tego fragmentu są tzw. dni ostateczne. Więc duch religijności może prowokować zwiedzenie, także wśród wierzących w każdym momencie, aż do końca etapu ''doczesności'' ich życia. Wyraźnie przestrzega przed tym Pan Jezus Chrystus w Ewangelii Marka 13,22: „Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą znaki i cuda, aby o ile można, zwieść wybranych.

Kilka bardzo ważnych wniosków wynikających z powyższych fragmentów dla każdego człowieka, który uważa się za ewangelicznie wierzącego:
  • religijność, to nie jest prawdziwa pobożność, ani tym bardziej bogobojność;
  • w prawdziwej pobożności Boża moc przejawia się w osobistym i społecznym życiu chrześcijańskim;
  • religijność jest zaprzeczeniem prawdziwej pobożności i bogobojności;
  • religia jest też demoniczną podróbką prawdziwej pobożności.
Diabeł dąży do tego, żeby człowiek przybierał tylko pozory pobożności, podczas gdy jego życie było zaprzeczeniem mocy Bożej. Niestety, ale dotyczyć to może także Kościoła Pana Jezusa, rozumianego przeze mnie jako ogół ludzi wyznających Chrystusa rzeczywistym Panem swojego życia. Apostoł Paweł wyraźnie mówi, żeby wystrzegać się ludzi religijnych. Co to znaczy wystrzegać się w kontekście osobistego, czy też społecznego chrześcijaństwa? To znaczy dbać o to, żeby tacy ludzie nie mieli wpływu na nasze życie duchowe. Jednak to wcale nie znaczy, że powinniśmy izolować się od nich. To oznacza, że to my powinniśmy mieć wpływ na nich w celu odwrócenia się od mocy ducha religijnego w ich życiu, czyli nawrócenie ich do Boga.

Na temat wystrzegania się ludzi wyraźnie mówił Pan Jezus Chrystus w Ewangelii Mateusza 16,6-7 i 11-12: „A Jezus rzekł im: Miejcie się na baczności i strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów! Oni zaś rozprawiali między sobą i mówili: Chleba nie wzięliśmy. (…) Jakżeż to jest, że nie rozumiecie, iż wam nie o chlebie mówiłem? Strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów. Wtedy zrozumieli, że nie mówił, aby się wystrzegali kwasu chlebowego, lecz nauki faryzeuszów i saduceuszów. Ten fragment mówi metaforycznie o działaniu ducha religijności, jako o "kwasie w chlebie". Czy to dostrzegamy, czy też nie, to duch religijny działa w człowieku, ale to my powinniśmy wystrzegać się mocy demonicznej przez niego działającej. Nie mamy też wystrzegać się chleba, ponieważ w wielu miejscach Biblia mówi o "chlebie żywota", czyli o Duchu Chrystusowym. Natomiast mamy wystrzegać się kwasu w chlebie, czyli demonicznego zwiedzenia w osobistym życiu chrześcijańskim. Religijność jest tu przyrównana do kwasu w chlebie. Jak działa kwas w procesie powstawania chleba? Powoduje, że ciasto chlebowe jest "nadmuchane". Kwas nie dodaje do chleba wartości odżywczych. W 1. Liście do Koryntian 8,1 czytamy: „Poznanie nadyma, ale miłość buduje. Kontekstem tego fragmentu jest stosunek nowo nawróconego chrześcijanina do wcześniejszych religijnych praktyk pogańskich, czyli np. ofiarowania bożkom pokarmów, np. mięsa. Więc celem ducha religijności jest powodowanie "nadymania uczynkami religijnymi'', a przez to najczęściej mniej lub bardziej świadome oddawanie czci bałwanom zamiast Panu Bogu.

Jakie są mniej lub bardziej widoczne przejawy ducha religijności?
  • Powoduje u człowieka ''nadymanie'' ludzkim poznaniem, szczególnie o podłożu religijnym.
  • Blokuje u człowieka wierzącego życie w Bożej mocy.
  • Karmi pychę i niezależność człowieka.
Szatan zna Słowo Boże i wie, że może być skonfrontowany i wyrzucony z człowieka przez jego dobrowolne poddanie się pod Boży autorytet. Czytamy o tym w Liście Jakuba 4,6-7: „Owszem, większą jeszcze okazuje łaskę, gdyż mówi: Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje. Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was. Jest tu zawarta Boża duchowa zasada. Duch religijności może być pokonany przez poddanie się Bogu i nawrócenie z pychy. Bóg nie uczestniczy w żadnym ludzkim dziele nadymanym pychą. Pan przeciwstawia się każdemu dziełu zbudowanemu ludzkimi siłami umacniającymi jego niezależność od Boga. Jeżeli czytając powyższe uwagi przychodzi ci na myśl ktoś, kto powinien to przeczytać, to prawdopodobnie, to rozważanie jest także dla ciebie. Strategia diabelska jest taka, żeby doprowadzić nas do miejsca pychy, nawet w naszych dobrych motywacjach. Bożą wolą jest karmienie głodnych, w szczególności Bożym Słowem. Jeżeli jednak karmimy się w postawie niezależności od Pana Boga, czyli ''uczynkowości'', to diabeł doskonale wie, że Bóg przeciwstawi się pysze w naszym życiu. Można robić dobre rzeczy mając złe motywacje i to też może być postawa pychy religijnej w naszym życiu. Poznanie nadyma, a miłość buduje. To znaczy, że tylko karmienie się żywym, objawionym Słowem Bożym ma moc budowania w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie.

Przypatrzmy się jak Biblia od początku demaskuje duchowe zwierzchności przeciwne Bogu, w tym szczególnie przejawy ducha religijnego. Pewne informacje na ten temat pochodzą z książki pt. ''Niewidzialna wojna o twoje życie'', której autorem jest Alfred J. Palla. Uzupełniłem je swoją analizą biblijną. Diabeł, czyli upadły archanioł i wraz z nim inne zbuntowane anioły zawsze chciały podszywać się pod różne postacie, pod którymi domagały się oddawania im chwały. Znaczenie imienia Lucyfer, to także "gwiazda zaranna". W różnych językach semickich występowało także jako Asztar, Isztar, czy też Asztarte. Biblia wspomina o kilku miejscach, których nazwy sugerują tereny poświęcone kananejskiemu bożkowi Baalowi, np. Baal-Peor (4. Księga Mojżeszowa 25,3), Baal-Safon (2. Księga Mojżeszowa 14,2), Baal-Gad (Księga Jozuego 1,17), czy też Baal-Hermon (Księga Sędziów 3,3). Oryginalne znaczenie tych nazw wskazuje na to, że ta terytorialna duchowa zwierzchność o nazwie Baal była uważana za ''pana'' tych miejsc. Wierzono, że od tego bożka zależy obfitość zbiorów i pomyślność mieszkańców. Ludzie starali się pozyskiwać jego przychylność ofiarami i rytuałami w miejscach jego kultu. Biblia wymienia z imienia także inne zwierzchności duchowe, np. Dagon (Księga Sędziów 16,23), Moloch (3. Księga Mojżeszowa 20,2), królowa niebios, zwana też Artemidą lub Dianą (Księga Jeremiasza 44,17 i Dzieje Apostolskie 19,28). Przykłady innych "narodowych" zwierzchności duchowych mamy też w 1. Księdze Królewskiej 11,33: „Dlatego, że opuścił mnie i oddawał pokłon Asztarcie, bogini Sydończyków, i Kemoszowi, bogu Moabu, i Milkomowi, bogu Ammonitów”.

Prawdopodobnie pierwszą wzmianką w Biblii na temat manifestowania się duchowych mocy w konkretnej osobie jest fragment o Nimrodzie w 1. Księdze Mojżeszowej 10,8-12: „A Kusz zrodził Nimroda, który był pierwszym mocarzem na ziemi. Był on dzielnym myśliwym przed Panem. Dlatego mówi się: Dzielny myśliwy przed Panem jak Nimrod. A zaczątkiem jego królestwa był Babilon, Erech, Akkad i Kalne w kraju Synear. Z tego kraju wyruszył do Asyrii i zbudował Niniwę i Rechowot-Ir, i Kalach oraz Resen, wielkie miasto między Niniwą a Kalach”. Imię Nimrod tłumaczy się jako "buntownik". Biblia nie wspomina o tym, żeby człowiekowi po jego upadku dana była moc od Boga. Więc skąd miał tę moc? Nimrod jest przedstawiony jako pierwszy mocarz na ziemi. Być może w ten sposób moce duchowe przeciwne Bogu wykorzystały tego człowieka do swoich celów.

Niektóre z duchowych zwierzchności oddziaływały nad dużymi terytoriami przez długie okresy czasu. W 10. rozdziale Księgi Daniela czytamy o tym, że demoniczny książę, któremu podlegała Persja miał taką moc na swoim terenie, iż opóźnił odpowiedź na modlitwę Daniela o trzy tygodnie. Przemogła go dopiero interwencja archanioła Michała. Ten przykład pokazuje to, że terytorialne duchowe zwierzchności dysponują mocą. Jednak pokazuje też, że modlitwa i post wierzących mogą skutecznie wiązać ich działalność. Przykładem może być ''krucjata'' ewangelistki Any Mendez w Meksyku, która doprowadziła do ''uwolnienia duchowego'' na konkretnym terytorium. Tak też stanie się z kultem pewnej zasiedziałej duchowej zwierzchności w Polsce i innych krajach. Nastąpi to w Bożym czasie i w Bożej mocy, być może także przez powołanych przez NIEGO wstawienników. Jednak o tym wątku napiszę w kolejnych częściach tego artykułu.

Pan Bóg jest zazdrosny o SWOJE STWORZENIE. Niezbicie o tym świadczy wiele fragmentów biblijnych. Wyraźnie pisze o tym Boży prorok w Księdze Ezechiela 20,27-31: „Dlatego, synu człowieczy, przemów do domu izraelskiego i powiedz im: Tak mówi Wszechmocny Pan: Jeszcze i tym obrazili mnie wasi ojcowie, że popełnili wobec mnie wiarołomstwo, gdy wprowadziłem ich do ziemi, którą przysiągłem im dać, gdy zobaczyli jakiekolwiek wysokie wzgórze i jakiekolwiek rozłożyste drzewo, składali tam swoje krwawe ofiary i przynosili swoje gorszące dary, tam także składali przyjemnie woniejące swoje ofiary i tam wylewali swoje ofiary z płynów. A chociaż mówiłem do nich: Cóż to za wzgórze, na które wychodzicie? Jednak nazywano je wzgórzem ofiarnym aż do dzisiaj. Dlatego powiedz domowi izraelskiemu: Tak mówi Wszechmocny Pan: Czy chcecie się kalać na sposób swoich ojców i uprawiać nierząd z ich ohydami? Gdy składacie swoje dary, przeprowadzając przez ogień własne dzieci, kalacie się wszelkimi swoimi bałwanami aż do dnia dzisiejszego. Czy Ja mam pozwolić wam mnie się radzić, domu izraelski? Jakom żyw, mówi Wszechmocny Pan, nie pozwolę wam mnie się radzić!”. Czytamy także o tym także, np. w Księdze Sędziów 8,33: „A po śmierci Gedeona odwrócili się synowie izraelscy od Pana, zaczęli znów uprawiać nierząd z Baalami i ustanowili sobie bogiem Baala Berit”. Ludzie, którzy czcili inne bożki popełniali "duchowy nierząd". Niestety ten duchowy problem trwa do dzisiaj. Proroczo czytamy o tym w 2. Księdze Królewskiej 17,41: „I tak te narody oddawały cześć Panu, ale służyły też swoim bałwanom. Również ich synowie i wnuki postępują tak, jak postępowali ich ojcowie, aż do dnia dzisiejszego”.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

piątek, 10 marca 2017

O trzech mądrościach ludowych

O trzech mądrościach ludowych 

Ten artykuł jest przemyśleniem i rozważaniem jednocześnie, które napisałem, gdy przypomniał mi się pewien epizod z dzieciństwa. Jednak temat jest rozwojowy, o czym piszę na końcu artykułu. W czasie letnich wakacji bywałem na wsi u przybranej babci. Pamiętam, że któregoś dnia nagle rozpętała się gwałtowna burza. Babcia w popłochu chwyciła różaniec i zaczęła nerwowo przesuwać w palcach koraliki. Oczywiście, jako już nieco świadomy uczestnik życia religijnego w rodzinie wiedziałem, że to było odmawianie modlitwy. Pewne powiedzenia ludowe mają swoją ''mądrość życiową''. Pierwszym, na które się powołam jest: ''jak trwoga, to do Boga''. Moje doświadczenia z ''różańcem'' niestety nie są najlepsze. Jako kilkuletnie dziecko w czasie zabawy rozerwał mi się i nawet zdarzyło mi się połknąć kilka koralików, które jak pamiętam nazywało się ''paciorkami''. Całe to zajście skończyło się dobrze, jednak mimo wszystko nie polecam dawania różańca dzieciom do rąk … .

Pochodzę z rodziny, w której potrzeby duchowe były realizowane głównie w tzw. ''kościele'', czyli w jakimś budynku Kościoła Rzymskokatolickiego. Czy jesteśmy tego mniej, czy bardziej świadomi, to jesteśmy istotami duchowymi mającymi takowe potrzeby. W domu byłem raczej rozliczany tylko z uczestnictwa i nie miałem specjalnego przykładu gorliwości ze strony rodziców w tym zakresie. No cóż, w rodzinie prym wiodła tzw. ''tradycja religijna'', którą niestety starałem się przenieść na grunt założonej później przeze mnie rodziny. Nie uważam, że wszystkie ''przysłowia ludowe'' są mądrością. ''Wiarę (NIE) wysysa się z mlekiem matki'', to drugie z przysłów, na które się powołuję. Moja zmiana na (NIE) wynika stąd, że jest to zawsze świadoma i indywidualna decyzja nawrócenia do Chrystusa. Chociaż dobry przykład rzeczywistego świadectwa życia w wierze rodziców jest bezcenny.

Po moim świadomym nawróceniu w wieku 42 lat zupełnie zmieniła się moja perspektywa na opisany na początku epizod z dzieciństwa. Teraz patrzę na tamten ''różaniec'' przez pryzmat mojego osobistego chrześcijaństwa. Myślę, że nasza modlitwa nie jest potrzebna Panu Bogu na tyle, na ile raczej jest potrzebna nam, by zbliżyć się do Niego w osobistej relacji. Mam oczywiście na myśli modlitwę, a nie tylko odmawianie ustalonych reguł modlitewnych. Modlitwa jest dialogiem z Bogiem, a nie tylko monologiem do naszego Stwórcy. Dialog polega na mówieniu i słuchaniu. Może nawet bardziej na usłyszeniu, bo to nie zawsze znaczy to samo, co słyszeć.

Uparcie wracam do wspomnienia z dzieciństwa, bo ''różaniec'' jest jedną z takich ustalonych reguł modlitewnych w kościele powszechnym w Polsce. Z tego, co pamiętam, to na specjalnych spotkaniach, czy też indywidualnie w domu odmawia się cyklicznie tę formułę. W dużym uproszczeniu w cyklu odmawiania jest 10 razy ''Zdrowaś Mario'', jeden raz ''Ojcze nasz'' i jeden raz ''Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu''. Trochę statystyki, niekoniecznie biblijnej. Jeśli dwa ostatnie składniki uznamy za modlitwę do Pana Boga, to mamy proporcję 10:2. Czyli udział odmawianej części do TRÓJJEDYNEGO BOGA stanowi w zaokrągleniu 16,67% całości tego cyklu modlitewnego. Do kogo więc kierowane jest pozostałe 83,33% tego cyklu? Dogmatycy i duchowni katoliccy twierdzą, że też do Boga, ale za pośrednictwem Marii, matki Jezusa. No cóż, bez zbędnej dyskusji. Co na temat pośrednictwa do Boga mówi Biblia? Jasno i wyraźnie precyzuje to apostoł Paweł w 1. Liście do Tymoteusza 2,5-6: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus, który siebie samego złożył jako okup za wszystkich, aby o tym świadczono we właściwym czasie”. Nie ma innych pośredników niż Pan Jezus Chrystus, ani tym bardziej pośredniczek. Tylko o SOBIE mówił Chrystus w Ewangelii Jana 3,13: „A nikt nie wstąpił do nieba, tylko Ten, który zstąpił z nieba, Syn Człowieczy”. Więc teoria ''pośrednictwa'' ma raczej charakter doktryny pozabiblijnej.

Oczywiście może się rozpętać dyskusja o wadze autorytetu Bożego Słowa i tradycji religijnej. Ja nie dyskutuję na ten temat. Jako ewangelicznie wierzący człowiek wierzę w Boga, ale przede wszystkim uwierzyłem Panu Bogu i JEGO SŁOWU. W duchowym świecie nie ma miejsca na neutralność. Jesteśmy albo pod Bożym autorytetem, albo pod autorytetem Bożego przeciwnika. Apostoł Paweł napisał ku przestrodze wszystkich w 2. Liście do Koryntian 11,14: „I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości”.

Wracając do przerwanego wątku statystycznego. Skoro nie ma innego pośrednika niż Pan Jezus Chrystus, to te ponad 80% ''modlitwy różańcowej'', mniej lub bardziej świadomie jest kierowane do królowej niebios, czyli duchowej zwierzchności przeciwnej Bogu. Więc najwyższa pora na trzecią mądrość ludową: ''Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek''. Jednak w przypadku ''różańca'' te proporcje ''świeczki'' i ''ogarka'' są odwrócone. Biblia demaskuje królową niebios w wielu fragmentach, np. robi to Boży prorok w 7. rozdziale Księgi Jeremiasza. Ta zwierzchność duchowa nie ma nic wspólnego z Marią, matką Jezusa, a jedynie podszywa się pod nią usiłując odebrać chwałę należną Chrystusowi.

Na koniec. Więcej na ten temat piszę w cyklu artykułów pt. "Duch religijności", który znajdziesz tutaj na moim blogu. Jeżeli zainteresował cię temat oddawania chwały należnej tylko Bogu, to polecam znane mi źródła książkowe i internetowe, do których linki podaję poniżej.

1. Alfred J. Palla, książka pt. ''Niewidzialna wojna o twoje życie'', Wydawnictwo Bogulandia, Warszawa 2013. Szczegółowy wątek na temat duchowych zwierzchności przeciwnych Bogu znajdziesz w poniższym linku.


2. Fabian Błaszkiewicz, cykl nauczań biblijnych pt. ''Tajemny plan'', w szczególności odcinki na temat kultu maryjnego i Księgi Jeremiasza.


3. Łukasz Tomaszewski Luke, artykuł pt. ''Osoba i posłannictwo służebnicy Bożej Marii w świetle nauki Pisma Świętego''.

http://zajezusem.com/index.php?num=4845

4. Radosław Siewniak, artykuł pt. "Objawienia maryjne, czyli nie tylko o tym, co nas dzieli ale skąd pochodzą różnice".

http://nieboiziemia.pl/index.php/teksty/kosciol/item/objawienia-maryjne-czyli-nie-tylko-o-tym-co-nas-dzieli-ale-skad-pochodza-roznice 

Bogdan Podlecki

czwartek, 9 marca 2017

Jezus w rodzinie cz. 2

Jezus w rodzinie cz. 2

Atmosfera duchowa w rodzinie Jezusa diametralnie zmieniła się po JEGO ZMARTWYCHWSTANIU. W pełni uwierzyła i nawróciła się do Chrystusa jego matka Maria, jej synowie i być może jej córki. Informację o tym znajdujemy w Dziejach Apostolskich 1,13-14: „A gdy tam przybyli, udali się na piętro, gdzie się zatrzymali Piotr i Jan, i Jakub, i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub Alfeuszowy i Szymon Zelota, i Juda Jakubowy. Ci wszyscy trwali jednomyślnie w modlitwie wraz z niewiastami i z Marią, matką Jezusa, i z braćmi Jego”. Nie znamy szczegółów nawrócenia Marii i jej dzieci. Wiemy, że brali udział w pierwszej konferencji chrześcijańskiej w "Górnej Izbie". Być może nawrócili się dopiero na tym zgromadzeniu. Nie ma wyraźnej wzmianki o córkach Marii. Możliwe, że też nawróciły się ''wraz z niewiastami'', a być może poszły w swoim życiu za inaczej wierzącymi mężami. Możliwe, że to synowie przyszli za swoją matką na to zgromadzenie chrześcijańskie. Jednak równie prawdopodobne jest, że to Maria przyszła za swoimi synami, co w ujęciu kulturowym tamtych czasów wcale nie byłoby takie dziwne. Najistotniejszy jest fakt, że tę najważniejszą decyzję w ich życiu, czyli nawrócenie do Chrystusa musieli podjąć indywidualnie, a nie zbiorowo.

W relacji biblijnej na temat rodzeństwa Jezusa czytamy o tym, że jeden z braci, Jakub został potem apostołem. Potwierdza to apostoł Paweł w Liście do Galacjan 1,19: „a innego z apostołów nie widziałem oprócz Jakuba, brata Pańskiego”. Jakub prawdopodobnie został liderem wśród apostołów. Jest prawdopodobne, że pod jego autorytetem byli inni apostołowie, w tym Piotr. Możemy wywnioskować, że Jakub zajmował stanowisko w istotnych sprawach wiary, jako starszy zboru w Jerozolimie lub nawet jako przewodniczący pierwszego synodu duchownych Kościoła Pana Jezusa Chrystusa. Świadczy o tym fragment w Dziejach Apostolskich 15,2-29: „Gdy zaś powstał zatarg i spór niemały między Pawłem i Barnabą a nimi, postanowiono, żeby Paweł i Barnaba oraz kilku innych spośród nich udało się w sprawie tego sporu do apostołów i starszych do Jerozolimy. (…) A gdy przybyli do Jerozolimy, zostali przyjęci przez zbór oraz apostołów i starszych, i opowiedzieli, jak wielkich rzeczy dokonał Bóg przez nich. (…) Zgromadzili się więc apostołowie i starsi, aby tę sprawę rozważyć. (…) A gdy ci umilkli, odezwał się Jakub, mówiąc: Mężowie bracia, posłuchajcie mnie! Szymon opowiedział, jak to Bóg pierwszy zatroszczył się o to, aby spomiędzy pogan wybrać lud dla imienia swego. (…) Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, by nie nakładać na was żadnego innego ciężaru oprócz następujących rzeczy niezbędnych: Wstrzymywać się od mięsa ofiarowanego bałwanom, od krwi, od tego, co zadławione, i od nierządu; jeśli się tych rzeczy wystrzegać będziecie, dobrze uczynicie. Bywajcie zdrowi”.

Drugi z braci Jezusa, Juda też został aktywnym usługującym w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. Świadczy o tym treść napisanego prawdopodobnie przez niego listu w kanonie Nowego Testamentu. W Liście Judy 1,1 czytamy: „Juda, sługa Jezusa Chrystusa, a brat Jakuba, do powołanych, w Bogu Ojcu umiłowanych, a dla Jezusa Chrystusa zachowanych”. Możliwe jest także, że jego chrześcijańskiej służby dotyczy wzmianka w Dziejach Apostolskich 15,32: „Juda zaś i Sylas, którzy sami byli prorokami, licznymi kazaniami napominali i umacniali braci”.

Analizując biblijną relację na temat ziemskiej rodziny Pana Jezusa widoczne jest to, że wiara w Chrystusa cementuje każdą poróżnioną ze względu na Niego rodzinę. Uwalnia też do czynnej służby dla Pana Boga. Jednak do tego nie dochodzi zbiorowo. Każdy z nas musi indywidualnie nawrócić się do Pana Jezusa Chrystusa. Biologiczna rodzina Jezusa stała się także duchową rodziną dopiero po indywidualnym nawróceniu. Chrystus nazywał swoją duchową rodziną tych, którzy byli jego uczniami i naśladowcami. Przynależność do Bożej rodziny jest decyzją indywidualną. Pan Jezus powiedział do każdego z nas, także do ciebie w Ewangelii Marka 3,35: „Ktokolwiek czyni wolę Bożą, ten jest moim bratem i siostrą, i matką”.

Czy należysz do Bożej rodziny zbawionych przez wiarę w Chrystusa? To nawet nie jest zbyt dobrze postawione pytanie. Zdecydowanie lepsza jest szczera i osobista odpowiedź na pytanie: czy jesteśmy członkami Bożej rodziny dzięki temu, że zaufaliśmy i uwierzyliśmy Chrystusowi? Decyzja przynależności do duchowej rodziny Pana Jezusa Chrystusa, to decyzja wiary z konsekwencjami na wieczność. Czytamy o tym w Ewangelii Marka 16,16: „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony”. Czy masz pewność zbawienia i przynależności do Bożej rodziny? Nie tylko ty o to pytasz, pytałem także wcześniej ja i wielu innych o to, co czytamy w Ewangelii Marka 10,26: „A oni tym bardziej się zdumiewali i mówili między sobą: Któż więc może być zbawiony?”. Uwierz w to, co Pan Bóg mówi w SWOIM SŁOWIE. Umiłowany uczeń Jezusa napisał w 1. Liście Jana 5,10: „Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto nie wierzy w Boga, uczynił go kłamcą, gdyż nie uwierzył świadectwu, które Bóg złożył o Synu swoim”. Apostoł Paweł przekazał Bożą obietnicę dla każdego w Liście do Rzymian 10,9: „Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz”.

Pan Jezus powiedział w Ewangelii Łukasza 14,26: „Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim”. W jednym z dynamicznych tłumaczeń znaczenie greckiego zwrotu "mieć w nienawiści" przetłumaczono jako "pragnąć innego życia", czyli nie godzić się na to, że tak samo duchowo źle ma być w moim życiu. Innymi słowy to wyrażenie ''mieć w nienawiści'' członków rodziny możemy rozumieć jako nienawiść do ducha przeciwnego Bogu, który kieruje życiem ludzi. Takie rozumienie tego fragmentu mnie uwolniło, ale nie zwolniło ze świadczenia całym moim osobistym chrześcijaństwem, także wobec członków mojej rodziny. W naturalnych relacjach, np. jako rodzice, dziadkowie jesteśmy odpowiedzialni w naszych rodzinach za różne sfery życia. Jednak nie jesteśmy odpowiedzialni za świadome wybory życiowe innych ludzi, nawet w najbliższej rodzinie. Nie jesteśmy odpowiedzialni za czyjeś zbawienie. Natomiast jesteśmy odpowiedzialni za prawdziwe świadectwo swojego życia, które może zmienić czyjeś życie. Bo tylko prawdziwe świadectwo naszego życia może wpłynąć na uwolnienie i nawrócenie do Chrystusa innych ludzi. Pan Jezus powiedział do tych, którzy uwierzyli w Niego w Ewangelii Jana 8,31-32: „Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi.

Biblijna historia rodziny Marii i Józefa oraz ich dzieci poróżnionych ze względu na Jezusa, to praktyczny przykład dla naszego pouczenia. Nie czujmy się z tym źle, jeśli dzisiaj wygląda to nie najlepiej w naszej rodzinie. Pan Bóg zapowiedział, że tak może być. To Jezus powiedział w Ewangelii Łukasza 12,51-53: „Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? Bynajmniej, powiadam wam, raczej rozdwojenie. Odtąd bowiem pięciu w jednym domu będzie poróżnionych; trzej z dwoma, a dwaj z trzema; będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową, a synowa z teściową. Jednocześnie jednak czytamy w Liście do Rzymian 12,18: „Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie. Brat Jezusa pisze w Liście Jakuba 2,18: „Lecz powie ktoś: Ty masz wiarę, a ja mam uczynki; pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, a ja ci pokażę wiarę z uczynków moich. On nie napisał: "opowiedz mi o swojej wierze". Napisał: "pokaż mi swoją wiarę bez uczynków", ponieważ wiedział, że taka teoretyczna wiara nie ma mocy do zmiany życia. Napisał dalej: "ja ci pokażę wiarę z uczynków", czyli "praktyczną wiarę". To prawdziwe świadectwo mojego i twojego przemienionego życia wnosi prawdziwy pokój, także w naszych rodzinach.

Tak, jak napisałem w wstępie do 1. części tego artykułu o tym, że ukazuje się on niekoniecznie w świątecznym czasie oraz że każde ''święto kościelne'' powinno być szczególną okazją do osobistego i społecznego świętowania. Jednak pomimo tradycyjnie rodzinnego charakteru świętowania, to każde święto, w tym także Boże Narodzenie ma wymiar indywidualny. Pozwól Bogu na narodzenie Jezusa w twoim życiu każdego dnia. Pozwól Panu Bogu na pełne zamieszkanie Chrystusa w twoim życiu. Pielęgnuj w sobie ten cud nowo narodzenia.

Bogdan Podlecki

środa, 8 marca 2017

Jezus w rodzinie cz. 1

Jezus w rodzinie cz. 1

Zasadniczym tematem tego biblijnego rozważania jest przedstawienie biologicznej rodziny Pana Jezusa Chrystusa, szczególnie w okresie Jego ziemskiego życia i służby. W wielkim skrócie można powiedzieć, że jest to artykuł o matce i rodzeństwie Jezusa, który JEST Chrystusem. Piszę też o ojczymie Jezusa, żeby było bardziej rodzinnie na chwałę JEDYNEGO OJCA, który jest w niebie. Jednak to zagadnienie rozważę w odniesieniu do indywidualnych i społecznych problemów wynikających z mniej lub bardziej uświadomionej tradycyjnej religijności, szczególnie w relacjach rodzinnych. Tu chodzi o wpływ Chrystusa na otoczenie, czyli relację, którą można określić mianem ''Jezus w rodzinie''. Co rozumiem pod pojęciem ''tradycyjna religijność''? To jest przeciwieństwo życia w wierze. Religijność, to nie jest dobra, czyli Boża duchowość, ani tym bardziej bogobojność. To jest życie często w zaprzeczeniu BOŻEJ ŁASKI, czyli wykonywanie uczynków w oparciu o ustalone przepisy kościelne, niekoniecznie wynikające z Bożego Słowa. W tym kontekście piszę także o świętowaniu najważniejszych URODZIN w dziejach ludzkości przez osobiste uświęcenie w każdym momencie naszego życia. Dlatego też treść tego rozważania jest zawsze aktualna, także w świątecznym czasie.

Każde święto poświęcone Panu Bogu powinno być szczególną okazją do świętowania Bożej obecności w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Tak było od początku w dziejach Izraela w przypadku ŚWIĄT PANA, opisanych w Starym Testamencie, czyli Paschą, Świętem Tygodni i Świętem Szałasów. Kluczowe wydarzenia z życia Jezusa miały miejsce w czasie któregoś  z ustanowionych przez Boga świąt starotestamentowych. Te święta mają też duchowe znaczenie dla Kościoła Pana Jezusa Chrystusa. Sensem świętowania według Bożego nakazu jest oczyszczenie osobistego i wspólnotowego życia oraz okazywanie radości z powodu Bożej obecności. Analizując dokładnie Biblię można zauważyć, że grudniowy termin obchodzenia Bożego Narodzenia nie pokrywa się z żadnym ŚWIĘTEM PANA. Jednak na podstawie biblijnych relacji można wywnioskować, że narodziny Jezusa mogły mieć miejsce w czasie jednego z takich świąt – Święta Szałasów, czyli w okresie wczesnej jesieni.

W Polsce Boże Narodzenie jest powszechnie uznawane za najbardziej rodzinne święto. To dobrze, ponieważ okazji do szczerych i serdecznych relacji rodzinnych nigdy nie jest za wiele. To święto nie powinno być jednak tylko kolejną rocznicą ziemskich urodzin Jezusa obchodzoną w rodzinnym gronie. Główny solenizant, Jezus Chrystus jest ponad czasem jako Syn Człowieczy i w pełni Bóg. To powinna być kolejna świąteczna okazja, która przypomina nam o wydarzeniu, gdy Boża wieczność weszła w wymiar ludzkiego czasu i odmieniła go przez ŻYCIE, ŚMIERĆ i ZMARTWYCHWSTANIE Bożego Syna i Mesjasza – Pana Jezusa Chrystusa. Pan Bóg w osobistym przymierzu z człowiekiem przeniósł akcent ze "świętowania" na "uświęcenie" życia w Bożej obecności. Więc to także szczególna okazja do świętowania OSOBISTEGO NARODZENIA CHRYSTUSA w naszym życiu. Jednak przede wszystkim i z okazji każdych świąt życzmy sobie, by moc Zmartwychwstania Chrystusa przemieniała nasze życie na co dzień, a nie tylko "od święta". Cieszmy się Bożą obecnością codziennie, ale też szczególnie przeżywajmy ją świątecznie. Bez względu na czas możemy codziennie świętować wypełnienie Bożej obietnicy o przyjściu na świat ZBAWICIELA każdego człowieka, który osobiście przyjmie GO i podporządkuje MU swoje życie.

Pan Jezus Chrystus przyszedł na świat w bardzo szczególnych okolicznościach.

  • Urodził się w żydowskiej rodzinie o szczególnym rodowodzie. Będąc bardziej precyzyjnym, to Jezus urodził się w judejskiej rodzinie, czyli w pokoleniu Judy. Jako potomek Abrahama, który przez wiarę zobaczył moc Bożego Zmartwychwstania przy ofiarowaniu Izaaka i uznał dziedzictwo kapłaństwa Jezusa Chrystusa w osobie Melchisedeka. Jako potomek Dawida, który w wierze doświadczył mocy Zmartwychwstania Chrystusa ustanawiając Przybytek Dawida jako fizyczne i duchowe ''przedstawicielstwo'' Królestwa Bożego. Wreszcie jako potomek pogan, np. Moabitki Rut, która wykazała się szczerą wiarą w uczynkach.

  • Urodził się w szczególny sposób. Poprzez biologiczny i duchowy cud. Pan Bóg przekazał ten cud narodzenia Chrystusa jako duchowe dziedzictwo dla każdego wierzącego. Jest to cud nowo narodzenia, czyli Bożego narodzenia w nas. Jezus narodził się jako Ostatni Adam, którego Bóg wskrzesił jako Nowego Człowieka. Każdy nowo narodzony w Chrystusie staje się nowym człowiekiem.

  • Jezus urodził się dla szczególnych celów, by zbawić ludzkość od grzechu i ustanowić wieczne Boże Królestwo już tu i teraz. Królestwo Boże ma wymiar duchowy. Dlatego ma wpływ i przenika wszystkie inne ''królestwa''. Innymi słowy Pan Jezus ogłosił nadejście niewidzialnego KRÓLESTWA, które ma widzialny wpływ na wszelką rzeczywistość duchową. Królestwo Boże rozszerza się także poprzez wpływ ludzi, którzy przez wiarę, a właściwie dzięki uwierzeniu Chrystusowi są JEGO duchową i realną częścią.

Pan Jezus Chrystus przez ponad 30 lat swojego wcielenia był w pełni człowiekiem. Syn Człowieczy mieszkał, uczył się, pracował i pełnił swoją służbę wśród ludzi doświadczając pełni człowieczeństwa. Czytamy o tym w Liście do Hebrajczyków 4,15: „Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu”. Na temat doświadczenia pełni człowieczeństwa przez Boga mówi także fragment w Ewangelii Łukasza 19,10: „Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby szukać i zbawić to, co zginęło”.

Jezus Chrystus większość swojego ziemskiego życia spędził w domu rodzinnym. Co Biblia mówi na temat rodziny Pana Jezusa? W Ewangelii Mateusza 1,18 czytamy: „A z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak: Gdy matka jego, Maria, została poślubiona Józefowi, okazało się, że, zanim się zeszli, była brzemienna z Ducha Świętego”. Według prawa żydowskiego Maria mogła być ukamienowana. Karą za cudzołóstwo, za które mogła być oskarżona była śmierć. Jednak Maria przyjęła i podporządkowała się Bożemu objawieniu. Potwierdza to relacja biblijna. Moment przekazania tego objawienia znajdujemy w Ewangelii Łukasza 1,30-31: „I rzekł jej anioł: Nie bój się, Mario, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. I oto poczniesz w łonie, i urodzisz syna, i nadasz mu imię Jezus”. Jej deklarację podporządkowania się Bożemu objawieniu mamy w Ewangelii Łukasza 1,38: „I rzekła Maria: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego. I anioł odszedł od niej”. Maria jest dla nas biblijnym przykładem pokory i posłuszeństwa. Używając ''języka kościelnego'', lekcją dla każdego z nas jest to, żeby nie budować swojej wiary na Marii, ale jednak jej pokorną wiarą i posłuszeństwem powinniśmy być zbudowani.

Bardzo poważny problem miał też mąż Marii – Józef. Prawo i tradycja żydowska nakazywały mu oddalić żonę. Jednak także on otrzymał objawienie. Czytamy o tym w Ewangelii Mateusza 1,20: „I gdy nad tym rozmyślał, oto ukazał mu się we śnie anioł Pański i rzekł: Józefie, synu Dawidowy, nie lękaj się przyjąć Marii, żony swej, albowiem to, co się w niej poczęło, jest z Ducha Świętego”. Józef przyjął Boże objawienie i dalej wywiązywał się z obowiązków głowy rodziny. Informację o tym mamy w Ewangelii Mateusza 1,25: „Ale nie obcował z nią, dopóki nie powiła syna, i nadał mu imię Jezus”.

Tak, jak w większości tradycyjnych żydowskich rodzin po narodzeniu się pierworodnego syna, przychodziły na świat kolejne dzieci. Potwierdzili to ludzie, którzy znali Jezusa i jego rodzinę. Czytamy o tym w Ewangelii Mateusza 13,55: „A przyszedłszy w swoje ojczyste strony, nauczał w synagodze ich, tak iż się bardzo zdumiewali i mówili: Skąd ma tę mądrość i te cudowne moce? Czyż nie jest to syn cieśli? Czyż matce jego nie jest na imię Maria, a braciom jego Jakub, Józef, Szymon i Juda?”. Potwierdza to także relacja w Ewangelii Marka 3,31-32: „Wtedy przyszli matka i bracia jego, a stojąc przed domem, posłali po niego i kazali go zawołać. A wokół niego siedział lud. I powiedzieli mu: Oto matka twoja i bracia twoi, i siostry twoje są przed domem i poszukują cię”.

Pan Jezus miał więc co najmniej czterech rodzonych braci i pewną, nieokreśloną liczbę sióstr, zrodzonych z małżeństwa Józefa i Marii. Biblia mówi, że tylko jeden CZŁOWIEK – Jezus Chrystus narodził się z Ducha Świętego i z kobiety dziewicy. Apostoł Paweł pisze w bardzo zdecydowanych słowach w 1. Liście do Tymoteusza 2,5-6: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus, który siebie samego złożył jako okup za wszystkich, aby o tym świadczono we właściwym czasie”. Pozostałe rodzeństwo Jezusa narodziło się w małżeństwie Józefa i Marii w naturalny sposób. To była tradycyjna rodzina żydowska. O dwóch z braci Jezusa, Jakubie i Judzie mówią jeszcze inne fragmenty w Biblii, a o pozostałym rodzeństwie nie ma już informacji w Nowym Testamencie, poza jedną – o ich nawróceniu do Pana Jezusa Chrystusa.

Nawet najbliższej rodzinie trudno było zaakceptować Jezusa jako Bożego Syna. Czytamy o tym w Ewangelii Jana 7,3-5: „Rzekli więc do niego bracia jego: Odejdź stąd i idź do Judei, żeby i uczniowie twoi widzieli dzieła, które czynisz. Nikt bowiem nic w skrytości nie czyni, jeśli chce być znany. Skoro takie rzeczy czynisz, daj się poznać światu. Bo nawet bracia jego nie wierzyli w niego”. Dla nas lekcja jest taka, że jeżeli w pełni nie będzie przyjęte osobiste objawienie Jezusa Chrystusa, to presja otoczenia w kierunku przestrzegania religijnej tradycji może poróżnić każdą rodzinę. Jednak to tylko rzeczywiste świadectwo przemienionego życia z Bogiem wnosi prawdziwy pokój w naszym otoczeniu, także w rodzinie.

Na przykładzie rodziny Jezusa widać absurdalność ludowego powiedzenia, że "wiarę wysysa się z mlekiem matki". Objawienie o tym, kim dla nas jest Pan Jezus Chrystus jest zawsze osobiste – indywidualne, a nie zbiorowe – rodzinne. Nie możemy powiedzieć, że jesteśmy wierzącymi tylko dlatego, że pochodzimy z rodziny wierzącej. Maria i Józef na początku przyjęli Boże objawienie, jednak ich dzieci już nie wierzyły w Jezusa, jako Syna Bożego. Z czasem jednak także wiara matki i ojczyma osłabła, a o Józefie nie znajdujemy już więcej informacji w biblijnej relacji. W Biblii czytamy także o tym, że rodzina Jezusa regularnie udawała się do świątyni w Jerozolimie i zapewne uczęszczała do synagogi w swoim rodzinnym mieście Nazaret. Nie możemy twierdzić, że jesteśmy wierzącymi tylko z tego powodu, że chodzimy na jakieś zgromadzenia kościelne.

O wierze Marii i jego braci wyraził się sam Pan Jezus w Ewangelii Mateusza 12,47-49: „I rzekł mu ktoś: Oto matka twoja i bracia twoi stoją na dworze i chcą z tobą mówić. A On, odpowiadając, rzekł temu, co mu to powiedział: Któż jest moją matką? I kto to bracia moi? I wyciągnąwszy rękę ku uczniom swoim, rzekł: Oto matka moja i bracia moi!”. Jezus wyraźnie powiedział, że jego rodzina stała na zewnątrz, a nie stała przy Nim. Ta rodzina była poróżniona ze względu na Jezusa i trwała w swojej tradycji religijnej. Pan Jezus Chrystus wyraźnie wskazał na rozróżnienie między cielesną, a duchową rodziną. Nawet Maria, matka Jezusa została przez Niego oddana pod KRZYŻEM pod opiekę apostoła Jana. Zamiast powierzyć matkę któremuś z rodzeństwa, Pan Jezus oddał ją pod opiekę swojego duchowego brata. Czytamy o tym w Ewangelii Jana 19,27: „Potem rzekł do ucznia: Oto matka twoja! I od owej godziny wziął ją ów uczeń do siebie”. Jego biologicznego rodzeństwa nie było jeszcze wtedy wśród wierzących, ponieważ jeszcze nie nawrócili się do Chrystusa.

Ciąg dalszy w części 2.

Bogdan Podlecki

sobota, 4 marca 2017

Duchowe dziedzictwo cz. 3

Duchowe dziedzictwo cz. 3 

W Biblii znajdujemy zarówno pozytywne przykłady przekazywania dziedzictwa duchowego, np. Eliasz i Elizeusz, jak i negatywne, np. Elizeusz i Gehazi. Te biblijne świadectwa są po to, byśmy się na nich uczyli. Najbezpieczniej i najmniej boleśnie jest uczyć się na cudzych błędach. Jako ojcowie duchowi (matki duchowe) oraz synowie duchowi (córki duchowe) wyciągnijmy najlepsze dla nas wnioski z poniższych przykładów ze Słowa Bożego. Przeanalizujmy po trzy przykłady ze Starego i Nowego Testamentu. 

I. W 2. Księdze Mojżeszowej 18,2-4 czytamy: „Jetro, teść Mojżesza, wziął Syporę, żonę Mojżesza, którą ten przedtem odprawił, i dwóch jej synów, z których jeden nazywał się Gerszom, gdyż rzekł: Byłem gościem na obczyźnie, drugi zaś nazywał się Eliezer, gdyż rzekł: Bóg ojca mojego był pomocą moją i wyratował mnie od miecza faraona. (…) i kazał Mojżeszowi powiedzieć: Ja, Jetro, twój teść, przybyłem do ciebie z żoną twoją i z obu jej synami”. Wygląda na to, że w ocenie Jetra, odprawiona Sypora pozostała żoną Mojżesza. Jednak synowie pozostali pod tylko pod jej wpływem. Małżeństwo jest nierozerwalnym przymierzem zawartym wobec Boga i świadectwem respektowania BOŻEGO PRAWA wobec wierzących i niewierzących. Mojżesz wycofał się z duchowego dziedzictwa dla swoich synów. Pewne wytłumaczenie tego faktu można znaleźć w 2. Księdze Mojżeszowej 4,24-26. Do nieprzejęcia dziedzictwa duchowego po ojcu przez Gerszoma i Eliezera mogła przyczynić się ich matka. Na taki stan mógł też mieć wpływ ich dziadek, Jetro. Być może ostatecznym powodem były późniejsze samodzielne wybory życiowe biologicznych synów Mojżesza. Jednak czy sprzeciw niewierzącej żony, niewierzącego męża, czy innych członków rodziny musi być dostatecznym powodem zablokowania dziedzictwa duchowego w rodzinie?

II. W 1. Księdze Samuela 2,12-34 czytamy: „Ale synowie Heliego byli nikczemni i nie znali Pana. Nie trzymali się też prawa obowiązującego kapłanów i lud. (…) I bardzo wielki był grzech tych młodzieńców przed obliczem Pana, gdyż ludzie lekceważyli składanie Panu ofiar. (…) A gdy Heli zestarzał się bardzo i dowiedział się o wszystkim (…) mawiał do nich: Czemu dopuszczacie się tych rzeczy, o których słyszę jako o waszych złych uczynkach od całego tego ludu? (…) Lecz nie usłuchali głosu swego ojca, gdyż Pan postanowił ich zgubić. (…) I przyszedł pewien mąż Boży do Heliego i rzekł do niego: Tak mówi Pan: (…) Dlatego taki jest wyrok Pana, Boga izraelskiego: Mówiłem wprawdzie o twoim domu i o domu twego ojca, że po wieczne czasy chodzić będziecie przed moim obliczem, lecz teraz taki jest wyrok Pana: Nie będzie tak! Gdyż tych, którzy mnie czczą, i ja uczczę, a którzy mną gardzą, będą wzgardzeni. (…) A to będzie ci znakiem, który się pojawi co do obu twoich synów, Chofniego i Pinechasa: Obaj w jednym dniu zginą. Warto dokładnie przeczytać tę historię i wyciągnąć dla siebie wnioski. Jakie mogły być błędy ojca? 

1. Być może nie był dla synów przekonującym przykładem w osobistym poznaniu Pana. 

2. Niedostatecznie interesował się postępowaniem synów i w odpowiednim czasie nie konfrontował opinii innych ludzi na ich temat. 

3. Nie był stanowczy w napominaniu i karceniu swoich synów.

Jakie były błędy synów? 

1. Nikczemność i ignorancja – będąc w służbie Bogu nie przykładali wagi do JEGO osobistego poznania. 

2. Świadomie deprawowali innych ludzi będąc złym świadectwem dla nich. 

3. Lekceważyli swojego ojca.

Błędy w przekazywaniu i przyjęciu dziedzictwa duchowego w przypadku Heliego oraz jego synów Chofniego i Pinechasa pokazują to, że ich konsekwencje mogą być śmiertelnie poważne! Pogardzanie rodzicami i w konsekwencji Bogiem może spowodować cofnięcie Bożych obietnic i błogosławieństwa dla całej rodziny. Skutkiem może być przeniesienie duchowego dziedzictwa na innego syna duchowego, którym był Samuel. 

III. W 1. Księdze Samuela 8,1-5 czytamy: „A gdy się Samuel zestarzał, ustanowił swoich synów sędziami nad Izraelem. Starszemu jego synowi było na imię Joel, młodszemu zaś Abiasz. Byli oni sędziami w Beer-Szebie. Lecz jego synowie nie chodzili jego drogami, gonili raczej za zyskiem, brali datki i naginali prawo. Zebrali się tedy wszyscy starsi izraelscy, przyszli do Samuela do Ramy i rzekli do niego: Oto zestarzałeś się, a twoi synowie nie chodzą twoimi drogami, ustanów więc nad nami króla, aby nas sądził, jak to jest u wszystkich ludów. Sytuacja podobna do poprzedniego przykładu ze względu na błędy ojca i synów. Jednak widoczny jest tu fakt polegający na tym, że umiłowanie zysków ze służby dla Boga może prowadzić do wielkiego zniechęcenia wierzących i odwrócenie się do innych, być może lepiej wyglądających wzorców, niekoniecznie bazujących na Bożym Słowie.

IV. W 2. Liście do Tymoteusza 4,10 apostoł Paweł pisze: „Albowiem Demas mnie opuścił, umiłowawszy świat doczesny, i odszedł do Tesaloniki. Demas jest wymieniany wśród najbliższych współpracowników apostoła Pawła. Czytamy o nim w Liście do Kolosan 4,14 i w Liście do Filemona 1,24. Był też prawdopodobnie synem duchowym apostoła. Nie znamy bezpośrednich przyczyn jego decyzji o opuszczeniu Pawła. Być może to było wypalenie w pracy misyjnej. Odejście ze służby i powrót do starego życia, to bardzo poważne konsekwencje błędów w dziedziczeniu duchowym. Zarówno dla ojców, jak i dla synów duchowych jest to dobra lekcja, żeby zrobić wszystko, by nie dopuścić do takiej sytuacji. Zawsze najlepszym rozwiązaniem jest realizacja osobistej woli Bożej dla naszego życia w dobrych relacjach z niekwestionowanymi duchowymi autorytetami, które Bóg stawia na naszej drodze.

V. W 2. Liście do Tymoteusza 4,14-15 czytamy: „Aleksander, kotlarz, wyrządził mi wiele złego; odda mu Pan według uczynków jego; jego i ty się strzeż; albowiem bardzo się sprzeciwił słowom naszym”. Prawdopodobnie o tym samym Aleksandrze pisał apostoł Paweł w 1. Liście do Tymoteusza 1,18-20: „Ten nakaz daję ci, synu Tymoteuszu, abyś według dawnych głoszonych o tobie przepowiedni staczał zgodnie z nimi dobry bój, zachowując wiarę i dobre sumienie, które pewni ludzie odrzucili i stali się rozbitkami w wierze; do nich należą Himeneusz i Aleksander, których oddałem szatanowi, aby zostali pouczeni, że nie wolno bluźnić”. Mamy jeszcze co najmniej dwa fragmenty, w których wymieniany jest Aleksander (Dzieje Apostolskie 4,6 i 19,33). Jeżeli jest w nich mowa o tej samej osobie, to możemy wywnioskować, że był to zaprawiony w boju duchowym współpracownik apostoła Pawła. Jednak musiało dojść do sytuacji konfliktowej, w wyniku której Aleksander sprzeciwił się i wyszedł spod autorytetu Pawła. Ich rozstanie musiało mieć charakter rozłamu w kościele. Zarzut bluźnierstwa i określenie "rozbitek w wierze" wskazują na pychę i wybór niezależności przez Aleksandra. Z dwóch opcji: szczere wyjaśnienie rozbieżności i pozostanie pod Bożym autorytetem lub aroganckie przeciwstawienie się i wyjście spod Bożego autorytetu, ta druga przynosi najwięcej spustoszenia w Kościele Pana Jezusa Chrystusa.

VI. W Dziejach Apostolskich 15,37-40 czytamy: „Ale Barnaba chciał zabrać z sobą również Jana, zwanego Markiem. Paweł natomiast uważał za słuszne nie zabierać z sobą tego, który odstąpił od nich w Pamfilii i nie brał udziału wraz z nimi w pracy. Powstało nieporozumienie, tak iż się rozstali, Barnaba, zabrawszy Marka, odpłynął na Cypr, Paweł zaś poruczony łasce Pańskiej przez braci, obrał sobie Sylasa i udał się w drogę”. Wygląda na to, że Paweł i Barnaba posiłkowani przez Jana Marka, siostrzeńca Barnaby stanowili misyjny zespół apostolski. Ten fakt potwierdza fragment w Dziejach Apostolskich 12,25: „Barnaba zaś i Saul, spełniwszy posłannictwo, powrócili z Jerozolimy, zabrawszy z sobą Jana, zwanego Markiem”. Czytamy o tym także w Dziejach Apostolskich 13,5: „a gdy przybyli do Salaminy, zwiastowali Słowo Boże w synagogach żydowskich; mieli też z sobą i Jana jako pomocnika”. Jednak musiało dojść do nieporozumień. Czy Jan Marek był synem duchowym Pawła? Raczej nie. Ojcem duchowym mógł być jego wuj Barnaba. Być może był nim apostoł Piotr, o czym możemy przeczytać w 1. Liście Piotra 5,13. Dokładna analiza tej historii może upoważniać do wyciągnięcia wniosku, że powołaniem Jana Marka była praca misyjna pod autorytetem apostoła Pawła. Wybór lojalności wobec autorytetu rodzinnego mógł spowodować dezercję Jana Marka z wyprawy misyjnej. Może o tym świadczyć fragment w Dziejach Apostolskich 13,13: „A Paweł i jego towarzysze, odpłynąwszy z Pafos, przybyli do Perge w Pamfilii; Jan zaś, odłączywszy się od nich, wrócił do Jerozolimy”. Jednak wiele wskazuje na to, iż nieporozumienie zostało wyjaśnione i Jan Marek wrócił do swojego właściwego powołania i służby. Możemy to wywnioskować z Listu Pawła do Kolosan 4,10: „Pozdrawia was Arystarch, współwięzień mój, i Marek, siostrzeniec Barnaby, o którym otrzymaliście polecenie, abyście go przyjęli, jeśli do was przyjdzie”.

Z tych omówionych i innych biblijnych przykładów lekcją dla nas, zarówno jako duchowych ojców (matek), jak i synów (córek) duchowych są słowa Pana Jezusa Chrystusa w Ewangelii Łukasza 14,26: „Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim”. W jednym z dynamicznych tłumaczeń znaczenie greckiego zwrotu "mieć w nienawiści" przetłumaczono jako "pragnąć innego życia", czyli nie godzić się na to, że tak samo duchowo źle ma być w moim życiu. Innymi słowy to wyrażenie ''mieć w nienawiści'' członków rodziny możemy rozumieć jako nienawiść do ducha przeciwnego Bogu, który kieruje życiem ludzi. Jednak najistotniejszą dla nas lekcją jest to, żeby nawet z negatywnych przykładów wyciągnąć naukę dla naszego osobistego duchowego ojcostwa lub synostwa.

Przekazywanie dziedzictwa duchowego jest elementem niezmiennego Bożego planu dziedziczenia obietnicy zbawienia, której początkiem był Abraham. Tak naprawdę, to Bóg zobowiązał się do zbawienia człowieka już w ogrodzie Eden. Nieprzypadkowo ewangelista Łukasz wywodzi linię mesjańską od ''Pierwszego Adama'' do ''Ostatniego Adama'', którym jest Pan Jezus Chrystus. Świadkiem tej obietnicy był ojciec wszelkiego kłamstwa, który od początku jest oponentem Bożego planu zbawienia. Pan Bóg zapowiedział, że duchowe dziedzictwo będzie skutecznie przekazywane bez względu na opozycję. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 3,15: „I ustanowię nieprzyjaźń między tobą a kobietą, między twoim potomstwem a jej potomstwem; ono zdepcze ci głowę, a ty ukąsisz je w piętę”. Ten zdemaskowany przez Pana Boga handlarz kłamliwej informacji starał się od początku sprzedawać swoje kłamstwa, by zakłócić pokoleniowy przekaz duchowego dziedzictwa. ''Sprzedaż kłamstw'' wbrew pozorom jest tu właściwym określeniem, ponieważ ich ''kupienie'' może bardzo drogo kosztować w naszym duchowym życiu. Pisze o tym Boży prorok w Księdze Ezechiela 28,12-19: „Synu człowieczy, zanuć pieśń żałobną na królem Tyru i powiedz mu: Tak mówi Wszechmocny Pan: Ty, który byłeś odbiciem doskonałości, pełnym mądrości i skończonego piękna, byłeś w Edenie, ogrodzie Bożym. (…) Przy rozległym swoim handlu napełniłeś swoje wnętrze gwałtem i zgrzeszyłeś. (…) Zniweczyłeś swoją mądrość skutkiem swojej świetności. (...) Zbezcześciłeś moją świątynię z powodu mnóstwa swoich win, przy niegodziwym swoim handlu. Dlatego wywiodłem z ciebie ogień i ten cię strawił; (...) stałeś się odstraszającym przykładem, przepadłeś na wieki”. Te zafałszowane informacje, często w formie pięknie opakowanych półprawd, które jednak nie są prawdą zostają przenoszone tak, jak wirusy biologiczne, czy komputerowe przez niewierzących i wierzących. Jednak główna, mesjańska linia obietnicy mimo diabelskich prób jej zatrzymania przenosiła się zgodnie z Bożym planem z jednego plemienia izraelskiego na drugie, z domu na dom, by znaleźć wypełnienie w Panu Jezusie Chrystusie, który przekazał dziedzictwo duchowe SWOJEMU KOŚCIOŁOWI. Czytamy o tym w Ewangelii Mateusza 16,18: ,,A ja ci powiadam, że ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go”. Także dzisiaj atrakcyjnie opakowane kłamstwa i podróbki diabelskie są w wyrafinowany sposób sprzedawane wierzącym, by zakłócić przekazywanie dziedzictwa duchowego w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. Wyraźną Bożą przestrogę znajdujemy w Ewangelii Mateusza 24,24: „Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych”.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga i jednocześnie słowo zachęty dla każdego (każdej) z nas. W Liście do Rzymian 8,28 apostoł Paweł pisze: „A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani”. Jestem przekonany, że ten jakże znany nam werset także odnosi się do przekazywania dziedzictwa duchowego. Jesteśmy powołani do ojcostwa i synostwa duchowego. To jest Boża obietnica dla tych wszystkich, którzy Boga miłują.

Bogdan Podlecki