środa, 29 czerwca 2016

Świątynia BOGA ŻYWEGO

Świątynia BOGA ŻYWEGO

Całe nauczanie Biblii wskazuje na to, że Bożym pragnieniem jest zamieszkiwać pośród swojego ludu. To pragnienie widzimy w historii Izraela jako narodu, ale również obecne jest w Nowym Przymierzu. Boży plan zbawienia uwieńczony jest ustanowieniem Nowego Jeruzalem – Świętego Miasta, miejsca będącego przybytkiem Boga między ludźmi. Czytamy o tym w Księdze Objawienia Jana 21,2-3: „I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi”. Tożsamość Izraela jako narodu wybranego i Kościoła jako Bożego ludu jest wyrażona faktem JEGO zamieszkiwania pośród nich. To, co wyróżnia Boży lud, to przede wszystkim Boża obecność.

W historii Izraela ważnym etapem była świątynia w Jerozolimie, a wcześniej Przybytek Mojżesza i Namiot Dawida. Poniżej dwa bardzo istotne fragmenty dotyczące Bożej wizji JEGO obecności pośród swojego ludu.

  • (2. Księga Mojżeszowa 25,1-2;8): „I rzekł Pan do Mojżesza, mówiąc: Powiedz synom izraelskim, aby zebrali dla mnie dar ofiarny. Od każdego człowieka, którego pobudzi serce jego, zbierzcie dla mnie dar ofiarny. (…) I wystawią mi świątynię, abym zamieszkał pośród nich”.
  • (2 Księga Mojżeszowa 29,43-46): „Objawię się tam synom izraelskim, a miejsce to będzie poświęcone moją chwałą. I poświęcę Namiot Zgromadzenia i ołtarz. Aarona zaś i jego synów poświęcę, aby byli moimi kapłanami. I mieszkać będę pośród synów izraelskich, i będę ich Bogiem. I poznają, żem Ja, Pan, ich Bóg, który ich wyprowadziłem z ziemi egipskiej, aby mieszkać pośród nich, Ja, Pan, ich Bóg”.
Te dwa fragmenty Bożego Słowa odkrywają przed nami Boże pragnienia względem Jego ludu. Wskazują na Bożą tęsknotę względem ludzi, z którymi zawarł przymierze. Pan Bóg pragnie miejsca, które jest uświęcone Jego chwałą – ŚWIĄTYNI, w której będzie zamieszkiwał pośród swoich wybranych. Jednak Bóg pragnie, żeby poddanie Bożego ludu było dobrowolne, bo On patrzy na serce.

Pan Bóg ciągle dawał znaki swojej obecności pośród Izraela. Poniżej kilka wybranych fragmentów biblijnych potwierdzających fakt Bożej obecności wśród narodu wybranego.

  • Manifestacja Bożej mocy w czasie niewoli w Egipcie i wyraźny rozdział pomiędzy narodem egipskim, a narodem wybranym (2. Księga Mojżeszowa 7-11).
  • Obłok w dzień i słup ognia w nocy (2. Księga Mojżeszowa 13,21-22).
  • Przejście przez Morze Czerwone (2. Księga Mojżeszowa 14,15-31).
  • Uzdrowienie gorzkich wód (2. Księga Mojżeszowa 15,22-26).
  • Przepiórki i manna z nieba (2. Księga Mojżeszowa 16).
  • Woda ze skały (2. Księga Mojżeszowa 17,1-7).
Te wymienione i inne znaki były Bożą odpowiedzią na pytanie, które cały czas dręczyło Izraelitów, a sformułowane zostało w 2. Księdze Mojżeszowej 17,7: „Czy jest Pan pośród nas, czy nie?”. Czy my nie zadajemy sobie czasami podobnego pytania? Ja zadawałem i przyznam szczerze, czasem jeszcze zadaję sobie takie pytanie. Jednak Bóg jest wierny i daje się znaleźć tym, którzy Go szczerze szukają. Manifestuje swoją obecność w naszym życiu. Jednak zadajmy sobie dzisiaj jeszcze inne pytanie. Czy czasem nie jest tak, że Boża obecność tak nam spowszedniała, iż może już nie zwracamy na nią należytej uwagi? Tak było w przypadku Izraela. Wszystkie oznaki Bożej obecności, choć mogły zaspokoić ludzi, to nie zaspokoiły BOŻEGO SERCA. Jego pragnieniem było mieć świątynię, by stale mieszkać pośród swojego ludu. Nawet, jeśli my zadowalamy się przejawami Bożego działania pośród nas, to Bóg pragnie czegoś znacznie więcej. On pragnie ustanowić SWOJĄ ŚWIĄTYNIĘ miejscem trwałej obecności w nas oraz pośród nas.

Jaka to była świątynia? W poszukiwaniu odpowiedzi, przeczytajmy dwa fragmenty Bożego Słowa. Pierwszy dotyczy Przybytku Mojżesza, a drugi – Świątyni budowanej przez Salomona.

  • (2. Księga Mojżeszowa 40,16): „Mojżesz uczynił wszystko tak, jak mu nakazał Pan; tak uczynił”.
  • (2. Księga Kronik 5,11-14): „Gdy zaś kapłani wychodzili z przybytku świętego - wszyscy bowiem kapłani, którzy się tam znajdowali, poświęcili się, nie pilnując kolejności grup, a wszyscy lewiccy chórzyści: Asaf, Heman, Jedutun wraz ze swymi synami i pobratymcami, odziani w bisior, stali z cymbałami, lutniami i cytrami po wschodniej stronie ołtarza, a z nimi stu dwudziestu kapłanów dmących w trąby, i trębacze, i chórzyści mieli jak jeden mąż i jednym głosem zaintonować pieśń chwały i dziękczynienia Panu - gdy więc wzbił się głos trąb i cymbałów i innych instrumentów do wtóru pieśni pochwalnej dla Pana, że jest dobry i że na wieki trwa łaska jego, świątynia, to jest świątynia Pana, napełniła się obłokiem, tak iż kapłani nie mogli tam ustać, aby pełnić swoją służbę, z powodu tego obłoku, gdyż świątynię Bożą napełniła chwała Pana”.
Świątynia Pana musi być zbudowana według Bożego wzorca i jest to miejsce pełne nieustannego uwielbienia i Bożej chwały. Nic poniżej tego standardu nie zadowoli Pana Boga – tylko dokładna realizacja Jego planu i Jego chwała spoczywająca w świątyni. Dokładnie tego samego oczekuje Pan Bóg w naszym życiu. Wyraźnie pisze o tym apostoł w Ewangelii Jana 5,44: „Jakże możecie wierzyć wy, którzy nawzajem od siebie przyjmujecie chwałę, a nie szukacie chwały pochodzącej od tego, który jedynie jest Bogiem?”.

Poniższe fragmenty określają niezmienne, a więc i dzisiejsze standardy osobistej Bożej świątyni.

  • (2 List do Koryntian 6,16): „Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, i będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim”.
  • (Dzieje Apostolskie 7,48-49): „Ale Najwyższy nie mieszka w budowlach rękami uczynionych, jak mówi prorok: Niebo jest tronem moim, a ziemia podnóżkiem stóp moich; jaki dom zbudujecie mi, mówi Pan, albo jakie jest miejsce odpocznienia mego?”.
  • (Dzieje Apostolskie 17,24): „Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych”.
  • (1. List do Koryntian 6,19-20): „Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym”.
  • (1. List Piotra 2,5): „I wy sami jako kamienie żywe budujcie się w dom duchowy, w kapłaństwo święte, aby składać duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa”.

Dziś Bóg ma swoją świątynię w SWOIM CIELE, czyli w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. On nie mieszka w budynkach. Jego świątynią są dzieci Boże, które są żywym budulcem domu duchowego. Pan Bóg poprzez nas i SWÓJ KOŚCIÓŁ chce mieć miejsce zamieszkania w naszych miejscowościach, regionach i narodach. Poprzez dzieło Ducha Świętego w naszym życiu Pan Jezus Chrystus chce mieć sposobność objawienia SAMEGO SIEBIE, a przez to OJCA tym, którzy żyją wokół nas. W ostatnim z powyższych fragmentów apostoł Piotr mówi o kapłaństwie w kontekście budowy domu duchowego. Zwróćmy uwagę na to, że wszystkie fragmenty w Nowym Testamencie na temat kapłaństwa, jako duchowej służby występują w liczbie mnogiej. Nie jesteśmy pojedynczymi kapłanami, jako osoby duchowne, lecz jesteśmy zbiorowym kapłaństwem w CIELE CHRYSTUSA, czyli jako Kościół Boży. Przez zwykłą analogię, w "królestwie" jest tylko jeden król. Więc wszelkie kapłaństwo jest tylko w Chrystusie, ponieważ jest ono królewskie. Tę obietnicę dla narodu wybranego Bóg wypowiedział w czasie przyszłym w 2. Księdze Mojżeszowej 19,6: „A wy będziecie mi królestwem kapłańskim i narodem świętym”. Częściowe wypełnienie nastąpiło w formie służby świątynnej kapłanów. Jednak ta obietnica wypełniła się w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. Apostoł Piotr rozwija tę myśl w swoim 1. Liście 2,9: „Ale wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do cudownej swojej światłości”. Piotr mówi do Bożego Kościoła określając go "królewskim kapłaństwem" i "narodem świętym" oraz "rodem wybranym" w czasie teraźniejszym. Kościół jest w tym sensie "Duchowym Narodem Wybranym". Więc ta wypełniająca się w Bożym wiecznym TERAZ obietnica dotyczy niekoniecznie "osób duchownych", ale raczej osób duchowych, czyli wierzących sprawujących świadomą służbę duchową w KOŚCIELE PANA JEZUSA CHRYSTUSA.

Osobiste chrześcijaństwo jest postrzegane przez innych ludzi przez pryzmat tego, jacy są poszczególni, najbliżsi tym ludziom chrześcijanie. W Dziejach Apostolskich 11,26, czytamy: „W Antiochii też nazwano po raz pierwszy uczniów chrześcijanami”. To miało miejsce w w Antiochii Syryjskiej, gdzie powstał pierwszy zbór pogański, czyli z nawróconych pogan. Trudno dzisiaj powiedzieć, czy takie nazewnictwo miało pozytywny wydźwięk, czy wręcz przeciwnie – miało charakter wyzwiska. Jednak w każdym przypadku chrześcijanie musieli się jakoś wyróżniać w tym dużym rzymskim mieście. W jednym z dynamicznych przekładów Nowego Testamentu, słowo "chrześcijanin" przetłumaczono jako "mały Chrystus". W nawróconych poganach rozpoznawano Chrystusa! To byli prawdziwi uczniowie i naśladowcy Jezusa. Z tej historii wypływa dla nas bardzo ważna lekcja. Nie jest istotne to, że nazywamy siebie chrześcijanami, czy też nazywają nas tak inni chrześcijanie. Ważne jest to, że zostaniemy rozpoznani i nazwani chrześcijanami przez kogoś, kto nim nie jest. Zasadą wynikającą z tego fragmentu jest także to, że musimy być uczniami i naśladowcami Chrystusa, żeby nazwano nas chrześcijanami. Musi być coś w naszym życiu, co odróżnia nas jako chrześcijan. Nawet jeśli to coś w oczach oceniającego jest negatywne, ponieważ odstajemy od innych, odmawiając zrobić coś, co robi większość lub przeciwnie robimy coś, czego inni nie robią.

Nie lekceważmy swojego powołania, którego nieodłącznym elementem jest być ŚWIĄTYNIĄ BOGA ŻYWEGO. Jak dziś postrzegamy Świątynię Pana? Co widzimy, kiedy patrzymy na Kościół i na swoje życie? Czy dostrzegamy, że jest pełne chwały Bożej? Może jednak to, co widzimy przypomina raczej to, co zobaczył Nehemiasz lub Aggeusz, czyli świątynię, która wymaga odbudowy. Jaki jest obraz naszej osobistej świątyni? Czy jest ona miejscem, gdzie przebywa chwała Pana? Słowo Boże nie daje nam żadnych wątpliwości, co do Bożych standardów JEGO ŚWIĄTYNI. Na temat Bożej wizji, często w konfrontacji z osobistą i kościelną praktyką możemy przeczytać w fragmencie z Listu do Efezjan 4,25 – 5,20. Jaki wniosek z tego i innych fragmentów biblijnych na temat naszej osobistej świątyni? Niezmiennym Bożym standardem dla naszego życia jest to, o czym przypomina apostoł Piotr w swoim 1. Liście 1,16: „ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty”.

W historii Izraela, po długim okresie odstępstwa, świątynia Salomona będąca znakiem Bożej obecności wśród narodu wybranego uległa zniszczeniu. Relację z tego okresu mamy, np. w 2. Księdze Kronik 36,11-21. Jednak Pan Bóg zawsze wkłada w serca ludzi wizje odbudowy, np. Aggeusza, czy Zachariasza. Powołuje wystawienników, np. Daniela. Pobudza do działania ludzi z obdarowaniem apostolskim, nauczycielskim i pasterskim, np. Ezdrasza, Zorobabela, Jozuego, czy Nehemiasza. Niezależnie od rozmiarów zniszczenia, w Bogu jest zawsze pragnienie odbudowy. Pan zawsze odbudowuje swoje dziedzictwo. Pan Bóg odbudowuje SWÓJ KOŚCIÓŁ. On także odbudowuje nasze życie. Jego pragnieniem jest świątynia pełna JEGO CHWAŁY. Bożym pragnieniem jest dawanie błogosławieństwa w naszym życiu i poprzez nasze życie. Bóg ma zawsze na uwadze wyzwolenie z niewoli i odbudowę swojego dziedzictwa. Tak, jak opisuje to prorok w Księdze Izajasza 52,1-12. Boże przymierze z nami, to osobiste przymierze życia i odbudowy. Tak, jak opisuje to prorok Ezechiel w swojej Księdze 36,23-38.

W kwestii budowy lub odbudowy świątyni ważne są trzy etapy, które widzimy na przykładzie życia i służby Mojżesza.
I. Musimy posłuchać wezwania i wejść na Górę Pana.
II. Powinniśmy rozpocząć od budowy ołtarza.
III. Musimy realizować Bożą, a nie własną wizję świątyni.

Pierwszy etap, to wejście na Górę Pana i wysłuchanie tego, co Bóg ma nam do przekazania. Znajdujemy go w fragmencie 2. Księgi Mojżeszowej 24,12-18. Góra Pana, to jest miejsce, gdzie zaczyna się budowa lub odbudowa świątyni. Jest to miejsce, do którego Bóg pociąga ciebie i mnie. Pan Bóg mówił do Mojżesza i mówi dzisiaj do każdego z nas: „wstąp do Mnie na górę”. Góra Pana, to symbol Bożej obecności i miejsce Jego zamieszkiwania. Wyraźnie widzimy to w fragmencie z Księgi Izajasza 57,15: „Bo tak mówi Ten, który jest Wysoki i Wyniosły, który króluje wiecznie, a którego imię jest Święty: Króluję na wysokim i świętym miejscu, lecz jestem też z tym, który jest skruszony i pokorny duchem, aby ożywić ducha pokornych i pokrzepić serca skruszonych”. Tam zaczyna się odbudowa świątyni Pana. O tym prorokował Aggeusz w swojej Księdze 1,7-9: „Tak mówi Pan Zastępów: Zważcie, jak się wam powodzi! Idźcie w góry, sprowadźcie drzewo i budujcie dom, a upodobam go sobie i ukażę się w nim w chwale - mówi Pan! Liczyliście na wiele, lecz oto jest mało, a gdy to przynieśliście do domu, zdmuchnąłem to. Dlaczego? - mówi Pan Zastępów. Z powodu mojego domu, który leży w gruzach, podczas gdy każdy z was gorliwie krząta się koło własnego domu”. Na Górze Pana otrzymamy wizję i środki na odbudowę. Na Górze Pana jest zaopatrzenie. Czytamy o tym w 1. Księdze Mojżeszowej 22,14: „I nazwał Abraham to miejsce: Pan zaopatruje. Dlatego mówi się po dziś dzień: Na górze Pana jest zaopatrzenie”.

Król Izraela, Salomon przebywał w Bożej obecności przed rozpoczęciem budowy świątyni. Jeśli nie będziemy na Górze Pana, czyli w miejscu osobistego spotkania z Bogiem, to nie odczujemy i nie zobaczymy tego, co jest w BOŻYM SERCU. Pan Bóg zawsze powołuje ludzi imiennie. Tak, jak powołał Mojżesza słowami w Księdze Wyjścia 24,12: „Wstąp do mnie na górę i zostań tam”. To ważne słowa. Istotne jest wejść, ale równie ważne jest pozostać, czyli przebywać w Bożej obecności. Kiedy Pan Jezus powoływał uczniów, to pierwszym etapem było ich imienne wezwanie. Czytamy o tym w Ewangelii Marka 3,14: „I wstąpił na górę, i wezwał tych, których sam chciał, a oni przyszli do niego. I powołał ich dwunastu, żeby z nim byli i żeby ich wysłać na zwiastowanie ewangelii”.

Czy masz tęsknotę za miejscem społeczności z Panem? Czy pragniesz intymności z Jezusem w Duchu Świętym? Dziś w Chrystusie mamy dostęp do Bożej obecności. On chce wprowadzać nas na ŚWIĘTĄ GÓRĘ PANA, czyli w miejsce osobistego spotkania z Bogiem. Czy tęsknisz za tym? Czy pragniesz Bożej obecności w JEGO KOŚCIELE, czy w narodzie? Czy przygotowujesz miejsce dla chwały Bożej? Jeśli nasza odpowiedź brzmi – TAK, to musimy udać się na Górę Pana. Tam znajdziemy wszystko czego potrzebujemy. Bóg daje wyraźne wskazówki w SWOIM SŁOWIE, co może GO zadowolić w kwestii budowy lub odbudowy naszej osobistej świątyni. Budujmy nie według swoich, ale według Bożych standardów, czyli w oparciu o Słowo Boże skierowane do naszego życia. Wyraźnie mówi o tym Bóg w 2. Księdze Mojżeszowej 25,40: „Bacz, abyś uczynił to według wzoru, który ci ukazano na górze”. Pan Bóg włożył nam SWOJĄ WIZJĘ w nasze serce. Naszym zadaniem jest ją dostrzec i być partnerem Boga w jej realizacji. Mówi o tym apostoł Jan w Księdze Objawienia 21,10: „I zaniósł mnie w duchu na wielką i wysoką górę, i pokazał mi miasto święte Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga”.

Drugi etap odbudowy świątyni, to rozpoczęcie od budowy ołtarza do składania ofiar miłych Bogu. Abraham ofiarował Izaaka na Górze Moria, czyli na miejscu, gdzie potem powstała Świątynia zbudowana przez Salomona. Jednak ten król izraelski rozpoczął budowę od urządzenia ołtarza i składania ofiar. Pierwszą rzeczą, jaką uczynili Izraelici po powrocie do Jerozolimy z zamiarem odbudowy świątyni też było zbudowanie ołtarza. Co symbolizuje ołtarz? To miejsce naszego oddzielenia i całkowitego oddania się Bogu. Pisze o tym apostoł Paweł w Liście do Rzymian 12,1: „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza”. "Duchowa służba" nie oznacza tylko tego, że mamy ją pełnić "w duchu". To oznacza, że powinny być widoczne duchowe owoce naszego osobistego chrześcijaństwa w codziennym życiu. Potwierdza to autor Listu do Hebrajczyków w fragmencie 13,15-16: „Przez niego więc nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię. A nie zapominajcie dobroczynności i pomocy wzajemnej; takie bowiem ofiary podobają się Bogu”.

W Izraelu ofiarę całopalną składano w całości. Nie można było ofiarować połowy cielca, albo innego zwierzęcia z jakąkolwiek widoczną wadą. Pan Bóg chce od nas wszystkiego w całości. Nie chce połowicznych ofiar. Nie może przyjąć z naszego życia niczego, co nie będzie całkowitym oddaniem i uświęceniem. Ołtarz nie jest symbolem oznaczającym, że czynimy coś dla Boga. Jest symbolem tego, że żyjemy dla Pana Boga. Ołtarz, to życie wyłącznie dla Boga i miejsce naszego osobistego uwielbienia dla Niego. Tak, jak całopalenie składane na ołtarzu było miłą wonią dla Boga. Tak, nasze uwielbienie i modlitwa mają być wonnością przed Jego obliczem. Czytamy o tym w Księdze Objawienia 8,3-4: „I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, mając złotą kadzielnicę; i dano mu wiele kadzidła, aby je ofiarował wraz z modlitwami wszystkich świętych na złotym ołtarzu przed tronem. I wzniósł się z ręki anioła dym z kadzideł z modlitwami świętych przed Boga”.

Wreszcie trzeci etap budowy świątyni, to realizacja proroczej wizji Boga dla naszego życia. To czego szczególnie potrzebujemy w Bożym Kościele i naszym życiu chrześcijańskim, to proroczego głosu i zachęty w połączeniu z naszym posłuszeństwem Bożemu Słowu. Boże proroctwo niesie potencjał do budowania. Wyraźnie pisze na ten temat apostoł Paweł w 14. rozdziale 1. Listu do Koryntian. Proroctwo przynosi życie do Kościoła. Mówi o tym prorok Ezechiel w swojej Księdze 37,1-14. Pan Bóg powołał nas jako lud proroczy, objawiający Boże tajemnice. Pisze o tym w swoim nauczaniu Paweł w Liście do Kolosan 1,26-28, czy w 1. Liście do Koryntian 2,6-16.

Jeżeli chcemy widzieć Świątynię Pana w jej pełnej chwale, to jako Boży ludzie możemy i powinniśmy wziąć odpowiedzialność za nasze społeczności w Kościele Pana Jezusa Chrystusa, jako CIAŁA, którego jesteśmy częścią. Musimy dołożyć wszelkich starań, by każde nasze osobiste spotkanie z Panem oraz każde zgromadzenie Bożego ludu były miejscami, w których objawia się Boża obecność i Boża chwała. Porzućmy letniość i szukajmy Boga. Złóżmy nasze życie na ołtarzu, by Boży Duch manifestował się w nas w różnorodnych darach, szczególnie w proroctwie. Ta ofiara musi być dobrowolna i w pełni szczera. Pan Bóg nie zrezygnował ze SWOJEJ ŚWIĄTYNI. On zaplanował ją jako miejsce przepełnione JEGO CHWAŁĄ i uświęcone JEGO OBECNOŚCIĄ. Dołóżmy wszelkich starań, by umocnić nasze powołanie, które polega także na tym, aby nasze życie było ŚWIĄTYNIĄ BOGA ŻYWEGO.
 

Na zakończenie i bez zbędnego komentarza fragment Bożego Słowa, który jest jednocześnie zachętą, ale też zdecydowaną motywacją dla każdego z nas. Znajdujemy go w 1. Liście do Koryntian 3,16-17: „Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście”.

Bogdan Podlecki

środa, 15 czerwca 2016

Ziemia święta

Ziemia święta


W Internecie natknąłem się na tzw. "forum chrześcijańskie", gdzie dyskutowano na temat cudów w Biblii. Szczegółowym wątkiem dyskusji był "gorejący krzew" przy spotkaniu Mojżesza z Bogiem na pustyni. Wypowiedzi były różne. Od poważnych prób zrozumienia symboliki biblijnej, przez neutralne uzasadnienia botaniczno - fizyczne, np. samozapłon oparów olejków eterycznych, po kpiąco – wyszydzające, czy wręcz "wyżydzające", antyreligijne sformułowania. Jednak ciekawe było to, że niemal od początku wszyscy uczestnicy forum dali się sprowadzić na dyskusję tylko na temat krzewu. Wszyscy skupili się na krzaku! W walce na argumenty w dyskusji zagubił się Pan Bóg. Nie wspomnę już o człowieku – Mojżeszu. Jednak to jest takie naturalne, że skupiamy się na szczególe, a tracimy z oczu sedno, czyli obraz całości problemu. Nawet jeśli paliły się olejki eteryczne, to paliły się za sprawą Boga, który chciał skupić uwagę Mojżesza na SOBIE, wykorzystując do tego płonący krzew. W znanej biblijnej historii, to wielka ryba połknęła Jonasza. Powiem szczerze, że gdyby z jakichkolwiek Bożych względów w tej historii, to Jonasz miałby połknąć wielką rybę, to nie miałbym większych problemów z zaakceptowaniem tego przesłania. W moim życiu Pan Bóg dał mi łaskę do przełknięcia nie tylko wielkich, ale dla mnie olbrzymich konsekwencji mojego nieposłuszeństwa Bogu.

To, co chcę teraz powiedzieć jest dla ciebie, w jakimkolwiek miejscu dzisiaj stoisz, czy siedzisz. Mówię oczywiście o duchowym miejscu. Jeśli nawet teraz fizycznie siedzisz, to i tak w duchowy sposób musisz stanąć przed Świętym Bogiem. Słyszałem kiedyś zabawną historię. Pewien ojciec chciał przeprowadzić rozmowę dyscyplinującą z synem. Chcąc wyegzekwować posłuszeństwo powiedział: "może byś tak wstał od tego komputera, jak do ciebie mówię". Dziecko zareagowało ze strachu i wstało, ale pomyślało: "nawet jeśli wstałem, to i tak w myślach dalej siedzę i robię to, co chcę". Myślę, że to samo dotyczy naszej duchowej postawy przed Panem Bogiem. Stania przed Świętym Bogiem nie można udawać, bo to nie zadziała na dłuższą metę. Bóg patrzy na serce, a nie na fizyczną postawę. Zdecydowanie ważniejsze jest to, żeby w duchu zawsze stać przed Bogiem, czyli być w osobistej relacji z Panem Jezusem Chrystusem.

Przyjrzyjmy się biblijnej relacji Mojżesza, opisującej kluczowy moment jego spotkania z Bogiem. W 2. Księdze Mojżeszowej 3,5 czytamy: „Wtedy rzekł: Nie zbliżaj się tu! Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą”. Mojżesz był bezpośrednim uczestnikiem tego spotkania. Można powiedzieć, że przekazuje nam bardzo bliską relację z tej sytuacji. Pan Bóg mówi do Mojżesza: „nie zbliżaj się tu”. Moje zrozumienie jest takie, że Bóg mówi: "nie skupiaj się na szczegółowym oglądaniu płonącego krzewu, bo to nie jest aż tak ważne". Innymi słowy Mojżesz usłyszał to, że zdecydowanie ważniejsze jest to, żeby skupił się na miejscu swojego osobistego spotkania z Bogiem, czyli na miejscu, na którym teraz stoi. Ciekawe, że zrozumiał to przesłanie Szczepan. W swoim przemówieniu do Żydów zacytował ten fragment nieco inaczej. Czytamy o tym w Dziejach Apostolskich 7,33: „Pan zaś rzekł do niego: Zzuj obuwie z nóg swoich, bo miejsce, na którym stoisz, to ziemia święta”. Szczepan nie skupił się na momencie fascynacji Bożym cudem, ponieważ pominął fragment: "Nie zbliżaj się tu!". Podkreślił tylko to, co najważniejsze, czyli Bożą obecność i koszt przebywania w Bożej obecności. Spróbuj stanąć boso na bardzo gorącym piasku, czy gorących kamieniach. To boli. Szczepan wiedział o czym mówi, bo poniósł koszt Bożej obecności – został ukamienowany. Stał na swojej "ziemi świętej", na której miał osobiste spotkanie z Panem Bogiem. Informację o tym fakcie mamy w Dziejach Apostolskich 7,55: „On zaś, będąc pełen Ducha Świętego, utkwiwszy wzrok w niebo, ujrzał chwałę Bożą i Jezusa stojącego po prawicy Bożej”. To jest chyba jedyne miejsce w Biblii, gdzie czytamy, że Pan Jezus stoi po prawicy Bożej. Możemy to rozumieć w ten sposób, że Chrystus jest zainteresowany, czy wręcz podekscytowany faktem, gdy dobrowolnie ponosimy koszt Bożej obecności w naszym życiu, cokolwiek to oznacza w naszym osobistym spotkaniu z Panem. Jednak w wyniku poniesionego kosztu Bożej obecności w naszym życiu zawsze mamy pewność duchowego zysku.

Dzisiaj wielu wierzących, także tych z tzw. dużym stażem chrześcijańskim, ma problem z odróżnieniem Bożej obecności od manifestacji Bożej obecności. Boża obecność w nas, to nasza decyzja przyjęcia tego faktu przez wiarę. To odczucie obiektywne, czyli niezależne od naszych emocji. Czy to aktualnie odczuwam, czy też nie, to Bóg jest obecny w moim życiu. Natomiast manifestacja Bożej obecności, to odczucie subiektywne, czyli zależne od naszych emocji. W różnorodny, czyli mniej lub bardziej emocjonalny sposób przeżywamy manifestację Bożej obecności w danej chwili. Najpierw musi być osobista i bezwarunkowa decyzja o Bożej obecności w każdej dziedzinie naszego życia, potem wszyscy zobaczymy manifestację Bożej obecności w nas, czyli Boży cud, Boże uzdrowienie, czy Bożą przemianę. Bardzo dobrze, jak Boża przemiana obejmuje od razu każdą dziedzinę naszego życia, ale najczęściej dzieje się to dziedzina po dziedzinie – łaska za łaską. Bo wszystko w naszym życiu dzieje się z BOŻEJ ŁASKI.

Lekcją dla nas z tego osobistego spotkania Mojżesza z Bogiem jest to, żebyśmy nie skupiali się tylko na cudzie. Doświadczanie Bożych cudów jest ważne i motywujące. Jednak cud może być sposobem na to, byśmy skupili się na osobistej relacji z Bogiem. Spróbujmy nie skupiać się na szczegółach (płonącym krzewie), ale dostrzegać w tym Pana Boga, który chce mówić do naszego życia. Dotyczy to każdego z nas, w jakimkolwiek jesteśmy aktualnie miejscu naszego życia chrześcijańskiego. Pan Bóg mówi: „Mojżeszu miejsce na którym stoisz jest ziemią świętą”. Bóg raczej nie mówił tylko o miejscu, które dziś nazywamy Ziemią Świętą. Dokładne określenie miejsca spotkania Mojżesza z Bogiem jest dziś raczej trudne do ustalenia. Nie ma nawet pewności, że było to w obrębie tzw. "ziemi obiecanej". Przy zawieraniu przymierza z Abrahamem, Bóg powiedział w 2. Księdze Mojżeszowej 19,5: „A teraz, jeżeli pilnie słuchać będziecie głosu mojego i przestrzegać mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich ludów, bo moja jest cała ziemia”. Pan Bóg od początku mówił o całej ziemi, a nie tylko o terytorium, w którym miał zamieszkać naród wybrany.

Ziemia na której stanął Mojżesz stała się święta, bo była miejscem osobistego spotkania z Bogiem. Miejsce, na którym teraz jesteś może być ziemią świętą, jeśli zechcesz mieć teraz osobistą relację z Jezusem. Pan Bóg żyje w WIECZNYM TERAZ, więc to musi być "teraz", czyli w Bożym czasie. Nie możemy podejmować decyzji o tym, że zaczniemy od przyszłego poniedziałku. Sam wiem z mojego doświadczenia, że poniedziałek jest z reguły takim dniem, iż przekładam realizację swojej decyzji na wtorek. Często potem mam problem z ustaleniem na który wtorek. Miejsce, na którym jesteś będzie twoją ziemią świętą, jeśli zechcesz osobiście doświadczyć Bożej obecności w twoim życiu. Pamiętaj przy tym, że wszystko, co najcenniejsze w naszym życiu z Bogiem, w tym szczególnie zbawienie, dostajemy od Niego tylko po znajomości. Czyli tylko dzięki osobistej znajomości z Panem Jezusem Chrystusem. Ta znajomość z czasem powinna przekształcić się w przyjaźń, bo tylko w bliskiej relacji z Bogiem mogą nam zostać powierzone Jego tajemnice. Jednak Pan Bóg mówi do Mojżesza: „zdejmij z nóg sandały swoje”. Musimy ponieść cenę Bożej obecności, a to często boli. Pan Bóg mówi do każdego z nas, jakie ma oczekiwania w stosunku do osobistego spotkania z Nim. Wyraźnie pisze o tym apostoł Piotr w swoim 1. Liście 1,16: „ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty.

Jeśli nie zdecydujesz się teraz szczerze stanąć w miejscu, w którym aktualnie jesteś, które może stać się twoją osobistą ziemią świętą, to wiedz, że nie ma ziemi niczyjej. Jest albo Królestwo Boże, albo królestwo szatana. Nie ma ziemi neutralnej. Nawet jeśli wydaje ci się, że panujesz nad sytuacją w miejscu, w którym aktualnie stoisz. To, albo jesteś pod Bożym autorytetem, albo jesteś pod autorytetem diabła. Pokusa niezależności dotyczyła Pierwszego Adama, jak i Ostatniego Adama, czyli Pana Jezusa Chrystusa. Pierwszy Adam utracił Boży autorytet, natomiast Jezus Chrystus odzyskał go dla każdego z nas. Jednak nie po to, byśmy wychodzili spod Bożego autorytetu. Podejmij decyzję dzisiaj, w miejscu, w którym jesteś i wejdź pod Boży autorytet. Dzisiaj możesz stanąć na twojej osobistej ziemi świętej. To może kosztować i pewnie poniesiesz cenę tej decyzji. Jednak uwierz, że warto, bo to jest decyzja, którą podejmujesz teraz z konsekwencjami na wieczność. W wyniku twojej decyzji osobistego spotkania z Bogiem możesz uzyskać pewność zbawienia. Jednak wiedz, że u Pana Boga nic nie uzyskasz bez znajomości. Bez osobistej znajomości z Panem Jezusem Chrystusem. Jeśli masz już poczucie pewności zbawienia, to każde spotkanie z Bogiem na osobistej ziemi świętej przyniesie odświeżenie w twoim życiu chrześcijańskim.

W Biblii czytamy, że tylko przy pierwszym osobistym spotkaniu na pustyni Pan Bóg musiał skupić uwagę Mojżesza na SOBIE za pomocą cudu "gorejącego krzewu". Potem Mojżesza już nie trzeba było zachęcać do spotkania z Bogiem. Sam chętnie przebywał w Bożej obecności w Namiocie Spotkania. Jego spotkania z Bogiem na osobistej ziemi świętej były wręcz inspiracją dla innych, w tym szczególnie dla jego duchowego syna Jozuego. Moim i twoim spotkaniem z Bogiem na osobistej ziemi świętej może być czas spędzony w komorze modlitwy. Tylko, jakim cudem będzie się musiał Pan Bóg posłużyć, żeby skupić całą naszą uwagę na SOBIE?

Bogdan Podlecki

czwartek, 9 czerwca 2016

Nie upadamy na duchu

Nie upadamy na duchu 

Przeczytajmy uważnie kluczowy dla tego artykułu fragment Bożego Słowa w 2. Liście do Koryntian 4,7-9: „Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas. Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni, prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani”. Uzupełnijmy go jeszcze o 16. werset: „Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem”. O jaki skarb i o jakie naczynia chodzi w tym fragmencie? Kontekst jest w poprzednich dwóch wierszach, czyli w 2. Liście do Koryntian 4,5-6: „Albowiem nie siebie samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa. Bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym”.

My jesteśmy naczyniami glinianymi i mamy w sobie bezcenny skarb. Bóg tak chciał, żeby Jego najcenniejsze objawienie, czyli Pan Jezus Chrystus, był w nas, w kruchych naczyniach. Kiedyś w glinianych naczyniach przechowywano ważne dokumenty, które miały moc prawną, np. akty własności. Dzisiaj właśnie w nas złożone są najcenniejsze akty Bożej własności, w Biblii różnie nazwane, np. pieczęcią lub zadatkiem Ducha (2. List do Koryntian 1,22), czy rękojmią dziedzictwa (List do Efezjan 1,14). W opisie STWORZENIA czytamy, że Pan Bóg rozkazał, by światłość zaświeciła z ciemności. W NOWYM STWORZENIU, czy inaczej – w NOWYM PRZYMIERZU, ta światłość w wymiarze indywidualnym jest w nas. Natomiast w wymiarze zbiorowym, czy jak kto woli – zborowym jest w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. Słowa naszego Pana wyraźnie wskazują, że podzielił się światłością ze swoimi uczniami i naśladowcami. Czytamy o tym w Ewangelii Jana 8,12: „A Jezus znowu przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota”. Jeszcze wyraźniej mówi o tym Chrystus w Ewangelii Mateusza 5,14: „Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze”. Wy, czyli my. To są słowa skierowane do nas, jeżeli uważamy się za uczniów i naśladowców Pana Jezusa Chrystusa. Jednak Boża światłość w nas w jakimś momencie musi być odkryta, nie może być stale schowana. Jako naczynia musimy być gotowi na poddanie się rozbiciu, by Boża światłość była widoczna dla innych. 

W Starym Testamencie mamy pewien wyraźny obraz Bożej światłości w naczyniach i potrzeby ich stłuczenia. Znajdujemy go w historii Gedeona w Księdze Sędziów 7,16 i 19-20: „Potem podzielił tych trzystu mężów na trzy hufce, kazał im wszystkim wziąć do rąk trąby i puste dzbany oraz pochodnie do środka dzbanów. (…) Gdy tedy Gedeon wraz ze stu mężami, którzy byli z nim, dotarł na skraj obozu na początku środkowej straży nocnej - a właśnie rozstawiono straże - zadęli w trąby i rozbili dzbany, które mieli w rękach. Wtem zadęły w trąby trzy hufce i potłukli dzbany, pochwycili w swoje lewe ręce pochodnie a w prawe ręce trąby, aby zatrąbić i zawołali: Miecz dla Pana i dla Gedeona”. Gedeon otrzymał wyraźne instrukcje od Anioła Pana. Zapalone pochodnie, czyli Boża moc została ukryta w glinianych dzbanach, czyli w ludziach gotowych wypełnić Bożą wolę. Najbardziej słyszalnym efektem dla Midianitów nie był hałas potłuczonych naczyń, ponieważ większy efekt dawały odgłosy trąb i okrzyki bojowe. Tym, co poraziło przeciwnika było nagłe pojawienie się świateł pochodni, czyli Bożej mocy wcześniej ukrytej w dzbanach. Ta historia jest obrazem tego, że nie głosimy siebie, ale Bożą moc, która jest w nas.

Dlaczego Pan Bóg tak chciał, żeby Jego moc była w tak kruchych naczyniach? Moje zrozumienie jest takie, żebyśmy mieli zawsze świadomość, iż Boża moc nie jest z nas, ale w nas. A to jest istotna różnica. Pan Bóg dobitnie pokazał to apostołowi Pawłowi. Czytamy o tym w 2. Liście do Koryntian 12,8-9: „Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa”. Jednak tym, co pozwala nam na przejście każdego doświadczenia jest BOŻA MIŁOŚĆ w nas. W 2. Liście do Tymoteusza 1,7 czytamy: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i MIŁOŚCI, i powściągliwości. Moja osobista parafraza tego wersetu, to ''Pan Bóg dał nam MOC MIŁOŚCI w powściągliwości", czyli w dokonywaniu dobrych wyborów zgodnych z BOŻYM ZAKONEM MIŁOŚCI. Uwolnienie Bożej mocy może wymagać stłuczenia naczynia, a to boli. Jesteśmy żywymi naczyniami, więc to tym bardziej boli. Tak, jak to było w przypadku Pawła i jego tajemniczego "ciernia" oraz w wielu innych historiach biblijnych. Jedno z dynamicznych tłumaczeń fragmentu z 2. Listu do Koryntian 4,8-9, który przytoczyłem na początku tego artykułu, brzmi tak: „Osaczeni – ale nie bez wyjścia. Nie wiedzący, co zrobić – ale nie bez nadziei. Nękani przez diabła i jego sługi – ale nigdy nie porzuceni. Często powalani – ale nigdy wykończeni. To nie nasza, ale Boża moc pozwala zwyciężać i nie z nas, ale w nas jest moc do wytrwania w trudnościach. Ja jestem naczyniem, które w pewnych dziedzinach mojego życia, czasem chce być twarde i nie do rozbicia. Jak jest w twoim życiu wie Bóg i być może ty sam(a). Jednak Pan Bóg chce, żebyśmy zawsze i w każdej dziedzinie naszego życia byli gotowi na stłuczenie, czyli wyjście na zewnątrz z Bożym światłem. 

Oto kilka przykładów żywych naczyń, w których była Boża moc wraz z moimi krótkimi charakterystykami tych ludzi na podstawie relacji biblijnych. 

1. Eliasz. Nie dał się stłuc do końca. Pan Bóg polecił mu do wykonania trzy ważne namaszczenia: swojego następcy – Elizeusza, władcy Aramu – Chazaela i króla Izraela – Jehu. Wykonał tylko to pierwsze polecenie. Efekt – rozgoryczenie. Dlaczego? Być może zbyt twarda skorupa spowodowana zbytnim skupieniem się na swojej roli w spektakularnym Bożym zwycięstwie nad bożkami i ich prorokami. 

2. Jakub. Był naczyniem nie do stłuczenia do momentu bezpośredniego spotkania z Panem Bogiem. Kiedy pierwszy raz spotkał Boga we śnie, nazwał to miejsce – Betel, czyli Dom Boży. To oznacza, że jeszcze budował na swojej niezależności od Boga, widząc Go jako Pana na zewnątrz swojego życia. Kiedy po doświadczeniach spotkał się z Bogiem w tym samym miejscu, nazwał je – El Betel, czyli Bóg Domu Bożego. Jako Boże naczynie po stłuczeniu w walce z Bogiem, wreszcie zaczął budować na pełnej zależności od Niego, widząc Go jako Pana swojego życia.

3. Mojżesz. Początkowo dosyć twarde i samodzielne naczynie. Potem uległe i podatne na Boże stłuczenie. Wtedy Boża moc była widoczna w spektakularny sposób dla wielu narodów.

4. Józef, syn Jakuba. Przydatne naczynie poddające się stłuczeniom. Zrozumiał, że jego jego trudne doświadczenia służyły osiąganiu Bożych celów dla narodu wybranego.

5. Tomasz, zwany Bliźniakiem. Twarda skorupa z przewagą niedowiarstwa. Jednak w jego postępowaniu można dostrzec pewne elementy "praktycznej wiary". Kontrast pomiędzy jego wiarą i doświadczeniem posłużył Panu Jezusowi do przekazania lekcji błogosławieństwa "wiary bez widzenia".

6. Szymon Piotr. Jako Szymon – naczynie odporne na stłuczenie. Potem jako Piotr – skruszone i użyteczne naczynie dla Bożej chwały.

7. Ananiasz i Safira. Jeżeli było Boże światło w tych naczyniach, to nie zajaśniało na zewnątrz. Jako nierozbite naczynia musiały zostać zabrane na świadectwo dla innych.

8. Szczepan. Bardzo podatne na Bożą obróbkę i stłuczenie naczynie. Boże światło było szczególnie widoczne w momencie kiedy ponosił osobistą cenę swojego chrześcijaństwa. 

Dlaczego Pan Bóg dopuszcza do tłuczenia naczyń? To nam się wydaje, że nasza skuteczność będzie lepsza bez dodatkowych problemów w naszym życiu. Moim zdaniem, Bożą koncepcję na nasze życie można oddać słowami: Daj się stłuc, a zajaśnieje w tobie Chrystus. Problemy finansowe, niedomagania zdrowotne, prześladowania, a nawet załamania, czy inne trudności, mogą mieć na celu rozbicie naszej twardej skorupy. To, co nam się wydaje bezcelowe lub zbyt rozwlekłe w czasie, może być Bożą metodą postępowania z nami. Jednak zawsze musimy mieć świadomość tego, że Boże światło jest w nas. Często to my sami uważamy, że jesteśmy już zahartowanymi i nie do rozbicia naczyniami. Stłuczenie naczynia może być jedynym sposobem na uwolnienie Bożej mocy w naszym życiu. Rozbiciu naczynia musi towarzyszyć odrzucenie potłuczonych skorup, czyli naszych ambicji, planów nie zawsze zgodnych z wolą Bożą. Jesteśmy żywymi naczyniami, więc stłuczenie boli. Znany artysta, Michał Anioł powiedział kiedyś: "Im więcej stłuczonego marmuru, tym większe dzieło".

Ogień, jako zjawisko fizyczne, utrzymuje się w naczyniu wtedy, gdy nie jest ono szczelnie zamknięte. Płonąca pochodnia w glinianym dzbanie cały czas pobiera tlen z zewnątrz. Ogień wygasa w szczelnie zamkniętym naczyniu bez dopływu powietrza. Nie chcę powiedzieć, że Boży ogień może kiedykolwiek zgasnąć w naczyniu, w którym zapłonął. Jednak Słowo Boże mówi w 1. Liście Tesaloniczan 5,19: „Ducha nie gaście”. Musimy być otwarci na Boże zasilanie, by płomień był zawsze efektywny. Świat mówi: "nie pękaj", czy "bądź twardy". Jednak w Biblii czytamy inaczej brzmiące zachęty: "bądź cierpliwy", "bądź dzielny", "bądź czujny", czy "nie zatwardzaj serca". Możemy mówić innym, a nawet możemy wmówić sobie, że wierzymy w każde słowo w Biblii. Jednak tak naprawdę, to wierzymy tylko w to, co zastosujemy w posłuszeństwie w naszym życiu. 

Czy czujemy się kruchymi naczyniami gotowymi poddać się Bożemu rozbiciu w tych dziedzinach naszego życia, które nie są jeszcze pod Bożą światłością? Czy jednak w pewnych dziedzinach uważamy się za zahartowane naczynia nie do rozbicia? Spróbujmy na koniec odpowiedzieć na pytanie zadane w kluczowym dla tego rozważania fragmencie: Dlaczego nie upadamy na duchu? Odpowiedź możemy znaleźć w tym samym wersecie w 2. Liście do Koryntian 4,16: „Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem”. Nasz Pan jest Bogiem wielu szans na poddanie się przemianie i stłuczeniu jako naczynia dla Bożych celów. Tylko, czy my zawsze dajemy Panu Bogu naszą zgodę na przemianę po to, aby właśnie przez nasze życie była widoczna Jego moc?

Bogdan Podlecki

sobota, 4 czerwca 2016

Mieć w nienawiści

Mieć w nienawiści 

W Ewangelii Łukasza 14,26 znajdujemy słowa Pana Jezusa Chrystusa: Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet i życia swego, nie może być uczniem moim. Oczywiście większość interpretatorów Biblii widzi tu tzw. "figurę stylistyczną" w postaci "kontrastu" dla podkreślenia wagi świadomego uczniostwa Chrystusa. I pewnie tak jest. Jednak możemy mówić o co najmniej dwóch sposobach wyrażania nienawiści.
1. "Nienawidzić" – to jest doraźne lub długotrwałe uczucie, czyli emocja przeciwna do "kochać".
2. "Mieć w nienawiści" – to jest stan emocjonalny, w którym ktoś trwa z własnego wyboru.
Dla porównania. Można być kibicem danej drużyny, który także "nienawidzi" jak jego drużyna przegrywa. Jednak nie powinno się być tzw. "kibolem", czyli fanatykiem nienawidzącym wszystkich innych, w tym także kibiców.

W oryginale greckim zwrot "ma w nienawiści" występuje w znaczeniu "jest w stanie nienawiści do postawy duchowej manifestującej się w zmysłach, w tym także w uczynkach" w stosunku do ojca, matki, żony, dzieci, braci, sióstr, a nawet swojego życia. Więc w tym oryginalnym znaczeniu raczej nie chodzi o nienawiść do osoby, ale o stan nienawiści do "innego ducha", który nie jest z Boga. Można powiedzieć, że to oznacza "mieć w nienawiści ducha, który stoi za postawą tej osoby" lub "mieć w nienawiści swoje życie, czyli swoją złą postawę duchową".

W grece nowotestamentowej są trzy określenia na słowo "życie".
1. "Zoe" – w znaczeniu "życie ducha", czyli "człowiek duchowy".
2. "Psyche" – w znaczeniu "życie duszy", czyli "człowiek zmysłowy".
3. "Bios" – w znaczeniu "życie ciała", czyli "człowiek cielesny".
Można nawet powiedzieć, że te trzy znaczenia określają jednocześnie trzy poziomy życia człowieka. Także te trzy określenia człowieka znajdujemy w Biblii. 
1. "Człowiek duchowy", np. w 1. Liście do Koryntian 2,15. 
2. "Człowiek zmysłowy", np. w 1. Liście do Koryntian 2,14. 
3. "Człowiek cielesny", np. w 2. Liście do Koryntian 10,4.

W naszym kluczowym fragmencie jest użyte "mieć w nienawiści swoje życie [psyche]", czyli "życie duszy" lub inaczej "zmysły". Taki kontekst nadaje specyficzne znaczenie temu fragmentowi. To nie znaczy, że mamy nienawidzić członków rodziny, jako osoby, czy swoje życie, jako ciało. To oznacza, że mamy mieć w nienawiści innego ducha, czyli demona, który stoi za "zmysłami tych osób", czy też za "naszymi zmysłami". Innymi słowy mamy mieć w nienawiści ducha, który kontroluje zmysły innych ludzi lub nasze zmysły. Natomiast nie powinniśmy nienawidzić członków swojej rodziny lub nawet samego siebie. Dla przykładu – symptomem choroby, moim zdaniem duchowej, zwanej anoreksją jest "nienawiść do swojego ciała". Nie chcę popaść w pychę, ale wydaje mi się, że ta choroba mi nie grozi, ponieważ kocham moje ciało, a nawet jego nadmiar. Taki żarcik oczywiście … .

Kompatybilny werset do kluczowego dla tego rozważania fragmentu jest w Liście do Efezjan 6,12: „Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich”. Jakie wnioski z obu tych fragmentów? Bóg kocha nas miłością "agape", czyli bezwarunkową. Jednak Bóg jest DUCHEM, więc kocha "w duchowy sposób". W naturze BOGA nie ma sprzeczności. ON JEST MIŁOŚCIĄ, ale też jest w NIM "duchowa nienawiść". Tak, jak o Panu Jezusie Chrystusie czytamy w Biblii, że jest BARANKIEM, ale też jednocześnie i LWEM. Bóg kocha każdego człowieka, który jest narkomanem, ale nienawidzi ducha śmierci, który stoi z narkomanią. Pan Bóg kocha każdego homoseksualistę, ale nienawidzi ducha wszeteczeństwa, który za tym stoi. Walczymy z duchowymi zwierzchnościami przeciwnymi Bogu i JEGO ''koronie stworzenia'', czyli ludziom. To jest wojna duchowa o życie ludzi.

Pan Jezus Chrystus powiedział w Ewangelii Łukasza 12,51-53: Czy myślicie, że przyszedłem, by dać ziemi pokój? Bynajmniej, powiadam wam, raczej rozdwojenie. Odtąd bowiem pięciu w jednym domu będzie poróżnionych; trzej z dwoma, a dwaj z trzema; będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową, a synowa z teściową. Chciałoby się powiedzieć, że nie trzeba przyjścia Chrystusa, żeby poróżnić synową, czy też zięcia z teściową, czy teściem. Jednak z wrodzonej skromności nie rozwinę tego wątku … . W tym fragmencie ewidentnie nie chodzi o konflikt "osobowy", ale o "wojnę duchową" na tle dobrowolnego podporządkowania swojego życia Chrystusowi.

Streszczenie "Bożego Prawa", np. Dekalogu jest w słowach Jezusa w Ewangelii Mateusza 22,37-39: A On mu powiedział: Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. To jest największe i pierwsze przykazanie. A drugie podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Z tego fragmentu, w części dotyczącego miłości do człowieka wynika, że nie można prawdziwie kochać innego człowieka, nie kochając samego siebie. Więc także nie jest możliwe kochać członków swojej rodziny mając w nienawiści samego siebie. Każde przebaczenie innej osobie musi rozpocząć się od przebaczenia sobie, czyli akceptacji siebie. Wbrew pozorom trwanie w ''nienawiści do siebie'' jest zachowaniem egocentrycznym, czyli po prostu pychą. Tu chodzi o osobiste przyjęcie Bożego objawienia z Księgi Jeremiasza 29,11: Albowiem ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją. To się wydaje oczywiste, ale nie dla wszystkich. Bóg przebaczył tobie wszystko, co zostało MU przez ciebie szczerze wyznane. Więc musimy "wybaczyć sobie", by w MOCY BOŻEGO ZMARTWYCHWSTANIA wkroczyć do życia wiecznego już tu i TERAZ, a nie kiedyś i gdzieś tam. TERAZ, czyli w BOŻYM WIECZNYM TERAZ, bo dla Pana Boga zawsze jest DZISIAJ dla podjęcia dobrych decyzji w naszym życiu. Wieczność dla nas może rozpocząć się już DZISIAJ. Brak przebaczenia sobie, a przez to i innym jest blokadą w życiu w BOŻEJ MOCY w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie.

Jedno z dynamicznych tłumaczeń zwrotu "mieć w nienawiści", to "nie zgadzać się na to, by miało to zły wpływ na moje życie duchowe z Bogiem". Coś w tym jest, co zapewne przeżywamy na co dzień. Podsumowując to rozważanie. Nie miej do siebie wyrzutów o to, że nienawidzisz duchowej postawy, jaką widzisz w najbliższych, czy nawet w sobie, bo to jest normalny stan niezgadzania się na taki "stan duchowy". Diabeł wyspecjalizował się w manipulowaniu uczuciami, w tym także współczuciem, czy litością. Wykorzystuje nawet emocje najbliższych ci osób, żeby zaburzyć nasze życie duchowe. Jednak odróżniaj duchową "nienawiść", czyli brak twojej zgody na to, że tak samo źle ma być w twoim życiu duchowym od negatywnych uczuć do tej osoby. To, co mówił Chrystus w naszym kluczowym fragmencie, czyli "mieć w nienawiści", to jest jedyna "dobra nienawiść", która może być początkiem dobrej zmiany w naszym życiu z Bogiem lub osoby, na której "zły duchowy stan" nie zgadzamy się. Konflikt duchowy jest i będzie na tym świecie, czy tego chcemy, czy też nie. Jednak w tym konflikcie chodzi o "nienawiść do ducha, który za tym stoi", a nie o nienawiść do osoby, która ze swojego stanu duchowego zdaje sobie sprawę, czy też nie.

Bogdan Podlecki