niedziela, 30 lipca 2017

Moc wypowiadanych słów cz. 2

Moc wypowiadanych słów cz. 2

Biblia mówi, że słowa mają moc nawet ku zbawieniu lub potępieniu. W zdecydowany sposób mówi o tym Chrystus w Ewangelii Mateusza 12,34-37: „Albowiem z obfitości serca mówią usta. Dobry człowiek wydobywa z dobrego skarbca dobre rzeczy, a zły człowiek wydobywa ze złego skarbca złe rzeczy. A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu. Albowiem na podstawie słów twoich będziesz usprawiedliwiony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. To, co mamy w sercu, prędzej, czy później będzie na naszych ustach, a często potem w uczynkach. W SŁOWIE BOŻYM są wyraźne wskazówki, jak nie dopuszczać do napełniania serca "złą obfitością", która skutkuje "złymi słowami i czynami". Jedna z nich jest w Liście do Filipian 4,8: „Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały. Nasz umysł jest polem walki dobra i zła, ale też od nas zależy komu to pole udostępnimy. Czym będziemy karmić nasz umysł? Czy, np. telewizją, a przez to także wątpliwościami na przyszłość, mimo Bożych obietnic? Czy po prostu BOŻYM SŁOWEM, czyli wiarą w Boże obietnice. Dawid i jego syn Salomon wiedzieli o tym, że moc wypowiadanych słów skutkuje stanem naszego serca i naszej duszy. Dlatego Dawid wołał w Psalmie 141,3-4: „Panie, postaw straż przed ustami moimi, pilnuj drzwi warg moich! Nie dopuść, aby serce moje skłaniało się do złego. Jego syn zostawił nam dobrą radę w Księdze Przypowieści Salomona 21,23: „Kto pilnuje swoich ust i swojego języka, uchroni swoją duszę od niejednego niebezpieczeństwa.

Bożym standardem dla człowieka jest wypowiadanie słów błogosławieństwa. Czytamy o tym w Liście Jakuba 3,10: „Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno. Apostoł Chrystusa przestrzega nas przed "wymierzaniem sprawiedliwości" w 1. Liście Piotra 3,9: „Nie oddawajcie złem za zło ani obelgą za obelgę, lecz przeciwnie, błogosławcie, gdyż na to powołani zostaliście, abyście odziedziczyli błogosławieństwo. Sąd jest wyłącznie Bożą kompetencją. Sam Pan Bóg mówi o tym w 5. Księdze Mojżeszowej 32,35: „Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę do czasu, gdy zachwieje się noga ich”. Diabeł chce przejąć kontrolę nad naszym życiem także poprzez "rozpalanie języka". Wyraźnie mówi o tym apostoł w Liście Jakuba 3,3-6: „A jeśli koniom wkładamy w pyski wędzidła, aby nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. Także i okręty, chociaż są tak wielkie i gwałtownymi wichrami pędzone, kierowane bywają maleńkim sterem tam, dokąd chce wola sternika. Tak samo i język jest małym członkiem, lecz pyszni się z wielkich rzeczy. Jakże wielki las zapala mały ogień! I język jest ogniem; język jest wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło. Z własnej mocy nie opanujemy języka. Czytamy o tym w kolejnych 8. i 9. wersecie tego fragmentu: „Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu. Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Tak, bracia moi, być nie powinno. Jednak możemy to zrobić w IMIENIU Pana Jezusa Chrystusa, oddając "nasz język" pod pełną Bożą zależność.

Apostoł Paweł mówił o bardzo trudnych sprawach do zboru w Koryncie, ale otrzymał świadectwo, że były to słowa, które nie spowodowały "smutku światowego", lecz "smutek ku upamiętaniu". Czytamy o tym w 2. Liście do Koryntian 7,8-11: „Bo jeśli nawet listem was zasmuciłem, nie żałuję tego; a jeślim nawet żałował - widzę bowiem, że ów list zasmucił was przynajmniej na chwilę - teraz jednak cieszę się, nie dlatego, że byliście zasmuceni, ale że byliście zasmuceni ku upamiętaniu; zasmuceni bowiem byliście po Bożemu tak, że w niczym nie ponieśliście szkody z naszej strony. Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć. Patrzcie, co ten wasz smutek według Boga sprawił, jaką gorliwość, jakie uniewinnianie się, jakie oburzenie, jaką obawę, jaką tęsknotę, jaki zapał, jaką karę! Pod każdym względem okazaliście się czystymi w tej sprawie. To bardzo ważne, żeby jednocześnie mówiąc prawdę nie spowodować duchowej szkody, czy wręcz spustoszenia. Tak, jak w przypadku Pawła i Koryntian, tak i dzisiaj działa tu pewna duchowa zasada. Prawda wypowiedziana bez relacji z innym człowiekiem może pozostać "jakąś tam prawdą" w jego życiu. Jednak ta sama prawda wypowiedziana w relacji z tym człowiekiem, kiedy dajemy mu wgląd w prawdziwe świadectwo naszego życia, to może zmienić także jego życie. Pan Bóg dzięki doskonałej ofierze Jezusa Chrystusa obdarzył nas "mocą z wysokości", by przeciwstawić się diabłu. Tylko ON może sprawić to, że nasze usta będą źródłem błogosławieństw dla naszego życia i dla życia innych.

Na zakończenie tego rozważania zastanówmy się nad odpowiedzią na pytanie: Czy to wypowiadane przez człowieka słowa mają moc? Na pewno SŁOWO wypowiedziane przez Boga ma moc sprawczą. W 1. rozdziale 1. Księgi Mojżeszowej wielokrotnie czytamy słowa: ''rzekł Bóg'', np. w 3. wersecie: I rzekł Bóg: Niech stanie się światłość. I stała się światłość. Zestawmy te słowa z 1. wersetem z Ewangelii Jana: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Pan Jezus Chrystus jest ŻYWYM SŁOWEM BOŻYM. Wypowiedziane słowa mają moc, gdy pochodzą od Boga. Czy mają moc słowa wypowiedziane przez człowieka? Tak, o ile są wypowiedziane z MOCĄ BOŻĄ, czyli w autorytecie i namaszczeniu. Autorytet, to upoważnienie do wypowiedzenia BOŻEGO SŁOWA. Namaszczenie jest przyznaniem się Pana Boga do duchowych skutków wypowiedzianych słów. Człowiekowi może być dana BOŻA MOC do wypowiedzenia słów, które mogą powodować duchowe konsekwencje. Wtedy mamy do czynienia z ''wypowiadaniem słów z mocą''. Jednak ta moc nie jest z nas, ale w nas. To BOŻA MOC, która jest w nas jest siłą sprawczą w życiu człowieka. Pan Bóg mówi w 5. Księdze Mojżeszowej 30,19: Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię. Położyłem dziś przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierz przeto życie, abyś żył, ty i twoje potomstwo”. Teraz nasze życie na ziemi jest czasem wyborów podejmowanych zgodnie z wolną wolą po to, by je kontynuować w WIECZNYM BOŻYM TERAZ. Jednak apostoł Chrystusa przestrzega w Liście Jakuba 3,10 przed tym, że nie powinno być tak w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie, żeby z tych samych ust wychodziło błogosławieństwo i przekleństwo. Myślę, że jest to także ostrzeżenie przed podróbką diabelską. Prawdziwie wierzący człowiek nie wypowiada przekleństw skierowanych do swojego życia i innych ludzi. Duchowe rozróżnienie możemy mieć tylko w osobistej relacji z Panem Jezusem Chrystusem. W moim życiu padło wiele słów w uniesieniu i w gniewie, a jeszcze więcej tych niewypowiedzianych. Ale Bóg jest wierny i uwalnia tych, którzy chcą być uwolnieni i powołuje nas do tego, żebyśmy w IMIENIU Chrystusa uwalniali innych, także poprzez panowanie nad wypowiadanymi słowami.

Bogdan Podlecki

Moc wypowiadanych słów cz. 1

Moc wypowiadanych słów cz. 1

Dojrzały chrześcijanin powinien panować nad wypowiadanymi słowami. Czytamy o tym w Liście Jakuba 3,2: „Dopuszczamy się bowiem wszyscy wielu uchybień; jeśli kto w mowie nie uchybia, ten jest mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać na wodzy”. To prawda, że nie zawsze kontrolujemy to, co wypowiadamy. Jestem z natury człowiekiem małomównym, ale ja także czasami wypowiadam za dużo, w stosunku do tego, co czuję, że powinienem w tym momencie powiedzieć. Czy jest tu możliwa zasada "złotego środka"? Tak, pod warunkiem, że tym stanem równowagi jest słyszenie Bożego głosu i przekazywanie BOŻEGO SŁOWA. Wypowiadane słowa mają moc, która może oddziaływać na nasze życie lub życie innego człowieka. Można by się sprzeczać, co jest lepsze. Czy wypowiedzieć o jedno słowo za dużo, czy za mało. Myślę, że to w ogóle błędnie sformułowany problem. Najlepiej jest wypowiadać to, co czujemy w sercu, czyli słowa, które Pan Bóg chce skierować do życia innego człowieka. Nie wydaje się to łatwe, ale czasami wystarcza wysłuchać. Pan Bóg nie myli się i nie przez pomyłkę dał nam dwoje uszu i tylko jedne usta. Wielu ludzi wyznaje i stosuje zasadę: "mówię to, co myślę". Nie jest to jednak dobrą cechą wierzącego człowieka w przypadku, gdy mamy usługiwać ludziom. Nie powinniśmy mówić wszystkiego, co mamy na myśli, czy co nam przychodzi do głowy, ponieważ wtedy po prostu wyrażamy swoje emocje, czyli swoje ''ja''. Szczerość tylko w połączeniu z miłością i mądrością daje gwarancję skutecznej usługi potrzebującemu. Na temat dobrego doboru słów mówi fragment z Listu do Efezjan 4,29-30: „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają. A nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia. Mówiąc za dużo możemy nie tylko zasmucić słuchającego, ale też Ducha Świętego. Pan Bóg jest najlepszym zaopatrzeniowcem w "słowa klucze", które poruszają ludzkie serca. Tylko musimy otworzyć nasze duchowe uszy na Boży głos.

Pułapką dla nas jest wypowiadanie słów niewiary, które diabeł wykorzystuje, by zniszczyć coś w naszym życiu lub życiu innych. Niewiara, to nie jest brak wiary. Wiara jest Bożym darem, który możemy przyjąć lub nie. Niewiara jest duchem przeciwnym Bogu, który może wprowadzić nas w jeszcze większą pułapkę, jaką jest wypowiadanie słów przekleństwa dla swojego lub cudzego życia. Nasz język może zbudować słuchającego, albo go zrujnować. Jeśli w wyniku nieopanowania wypowiadanych słów ma nastąpić to drugie, to zdecydowanie lepiej jest milczeć. Dobra rada dla wszystkich jest w Liście Jakuba 1,26: „Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna”. Ciekawe, że jedną z pierwszych rzeczy jakie każe nam zrobić lekarz pierwszego kontaktu, to pokazać mu język. Oczywiście za tą czynnością kryje się coś więcej, jednak po wyglądzie języka można dużo powiedzieć o stanie naszego zdrowia cielesnego. Największy z lekarzy, Bóg – Jahwe Rapha zna nasze myśli jeszcze przed wypowiedzeniem słów. Jednak znakiem dla ludzi jest to, że stopień naszej dojrzałości chrześcijańskiej może być rozpoznawalny także po wypowiadanych słowach. Ważnym problemem jest to, czym się karmimy i nie chodzi tu o pokarm fizyczny. Mówi o tym Pan Jezus Chrystus w Ewangelii Mateusza 15,11: „Nie to, co wchodzi do ust, kala człowieka, lecz to, co z ust wychodzi, to kala człowieka. Zabawna, ale też pouczająca historia o małżeństwie z małym dzieckiem przy śniadaniu. Żona przygotowała mężowi wspaniałą apetyczną kanapkę z wędliną, sałatą i dobrym majonezem. Mąż chciał się zabrać do jedzenia, lecz żona poprosiła go, by wziął na chwilę dziecko na ręce, by ona mogła przygotować także sobie kanapkę. Mąż trzymając dziecko, próbował jeść swoją kanapkę. Nagle zauważył, że na ramię coś mu wypłynęło. Myśląc, że to majonez szybko zlizał to. Równie szybko oddał żonie dziecko i pobiegł do łazienki oczyścić swój język. To niestety nie był majonez, lecz kupka dziecka. Upewnijmy się, czym się karmimy, bo możemy mieć z tego duży niesmak fizyczny, a przede wszystkim duchowy. SŁOWO BOŻE mówi bardzo wyraźnie, że kluczowym problemem jest to, co wychodzi z ust człowieka. Czytamy o tym w Ewangelii Mateusza 15,18: „Ale co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to kala człowieka. Jednak ważne też jest czym się napełniamy. Czym karmimy nasz umysł i w konsekwencji nasze serce?

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

piątek, 28 lipca 2017

Wszystko widzi i zaopatruje cz. 2

Wszystko widzi i zaopatruje cz. 2

Bóg, który wszystko widzi zna nasze potrzeby, bez względu na to, czy chodzi o zaopatrzenie duchowe, czy materialne. Pan Jezus Chrystus powiedział w Ewangelii Mateusza 6,8: „gdyż wie Bóg, Ojciec wasz, czego potrzebujecie, przedtem zanim go poprosicie”. W Biblii mamy niewyczerpane źródło pocieszenia i zaopatrzenia w BOŻE SŁOWO. Stałym zaopatrzeniem są JEGO obietnice dla naszego życia oraz przywilej społeczności z NIM w modlitwie. Czasem jest to zaopatrzenie w słowo ku upamiętaniu z nieposłuszeństwa. W Księdze Jeremiasza 23,24 czytamy: „Czy zdoła się kto ukryć w kryjówkach, abym Ja go nie widział? - mówi Pan. Czy to nie Ja wypełniam niebo i ziemię? - mówi Pan”. Pan Bóg widzi i wie na ile jesteśmy przed NIM szczerzy. Grzech w myślach, czyli w sercu jest równoznaczny z grzechem w uczynkach. Chrystus powiedział w Ewangelii Mateusza 5,27-28: Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim. To my często uważamy, że ukrycie się z naszymi myślami i nie wyrażanie ich w działaniu jest rozwiązaniem zgodnym z Bożymi oczekiwaniami. Być może uda nam się zagrać przed ludźmi, możemy nawet oszukać siebie, ale nie zdołamy ostać się przed Bogiem w masce zewnętrznej duchowości. Pan Bóg oczekuje szczerej społeczności z nami w myślach, w mowie i w uczynkach. ON od początku woła i powołuje imiennie. Zawołał do Adama w 1. Księdze Mojżeszowej 3,9: „Gdzie jesteś?”. Imienne powołanie dla każdego, kto uważa się za prawdziwie wierzącego znajdujemy w Liście do Rzymian 8,28: „A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani”. Jednak daje też wskazówki jak ustrzec się przed oddzieleniem od NIEGO, np. w Psalmie 119,11: „W sercu moim przechowuję Słowo Twoje, abym nie zgrzeszył przeciwko Tobie”. 

Jeżeli w pełni zdamy sobie sprawę, że „Tyś Bóg, który mnie widzi”, to łatwiej nam będzie zaakceptować Boże wybranie i pełne zaopatrzenie przede wszystkim dla naszego duchowego życia. Pan Bóg widzi nas takimi jakimi jesteśmy w rzeczywistości, jednak prawdziwe wybranie do pełnej społeczności z NIM mamy wtedy, gdy stanowimy autentyczną jedność wewnętrzną w wierze oraz zewnętrzną w uczynkach. Zwięzły wykład na ten temat mamy w Liście Jakuba 2,20-26: Chcesz przeto poznać, nędzny człowieku, że wiara bez uczynków jest martwa? Czyż Abraham, praojciec nasz, nie został usprawiedliwiony z uczynków, gdy ofiarował na ołtarzu Izaaka, syna swego. Widzisz, że wiara współdziałała z uczynkami jego i że przez uczynki stała się doskonała. I wypełniło się Pismo, które mówi: I uwierzył Abraham Bogu i poczytane mu to zostało ku usprawiedliwieniu, i nazwany został przyjacielem Boga. Widzicie, że człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary. W podobny sposób i Rahab, nierządnica, czyż nie z uczynków została usprawiedliwiona, gdy przyjęła posłów i wypuściła ich inną drogą? Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa. Pan Bóg jednak wymaga od nas poczynienia konkretnym kroków w dobrym kierunku. Tak, jak deklarował i czynił to swoim życiu mąż Boży Starego Testamentu. Czytamy o tym w Księdze Joba 31,1-4: „Zawarłem umowę ze swoimi oczyma, że nie spojrzę pożądliwie na pannę. (…) Czyż On nie widzi moich dróg i nie liczy wszystkich moich kroków?”. 

Ufność w Bożą wszechwiedzę jest błogosławieństwem i kluczem do Bożego zaopatrzenia dla naszego życia. Jednak Pan Bóg poprzez SWOJE SŁOWO mówi bardzo wyraźnie o tym, że tylko nasz świadomy i szczery wybór życia w światłości może zadowolić JEGO oczekiwania wobec nas. Potwierdzenie tego faktu mamy w Liście do Efezjan 5,8-9: „Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie jako dzieci światłości, bo owocem światłości jest wszelka dobroć i sprawiedliwość, i prawda”. Wyraźnie czytamy o tym także w Liście do Hebrajczyków 4,11-13: „Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca; i nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed nim, przeciwnie, wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę”. Pan Bóg wyraźnie zapowiedział w Księdze Izajasza 55,11: „tak jest z moim słowem, które wychodzi z moich ust: Nie wraca do mnie puste, lecz wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je wysłałem”. Sąd rozpoczyna się od DOMU BOŻEGO i bliski jest czas naszej osobistej odpowiedzi na pytanie, które wynika z opowiedzianej przez Chrystusa "Przypowieści o minach" w Ewangelii Łukasza 19,11-27: Co zrobiliśmy z powierzonym nam SŁOWEM BOŻYM? Wszystko widzący i wszystko wiedzący JAHWE ROI upatrzył sobie najdoskonalszego BARANKA na ofiarę pojednania i przywrócenia pełnej społeczności z człowiekiem. Dzięki temu jako YAHWE JIREH zaopatrzył nas w to, co najcenniejsze – w SŁOWO BOŻE ku życiu wiecznemu.

Bogdan Podlecki

Wszystko widzi i zaopatruje cz. 1

Wszystko widzi i zaopatruje cz. 1

JAHWE ROI jest IMIENIEM Pana Boga, które w języku hebrajskim jest złożeniem imienia własnego YHWH, czyli np. ''JESTEM, KTÓRY JESTEM'' oraz szczegółowego określenia tego imienia, czyli ROI. To hebrajskie słowo zasadniczo tłumaczy się jako "widzieć". Można więc przetłumaczyć JAHWE ROI, jako "Pan widzi", czy też "Pan, który wszystko widzi". Takie znaczenie znajdujemy w historii o Hagar w 1. Księdze Mojżeszowej 16,13-14: „I nazwała Pana, który mówił do niej: Tyś Bóg, który mnie widzi, bo mówiła: Wszak oglądałam tutaj Tego, który mnie widzi! Dlatego nazwano tę studnię Studnią Żyjącego, który mnie widzi”. Jednak w odniesieniu do tego IMIENIA spotykamy w Biblii także inne jego znaczenia. "Pan upatrzy sobie", np. w 1. Księdze Mojżeszowej 22,8: „Abraham odpowiedział: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój”. Jeszcze innym określeniem BOŻEGO IMIENIA jest JAHWE YIREH, którego podstawowym znaczeniem jest ''zaopatruje''. Możemy je spotkać, np. w 14. wersecie tego samego biblijnego fragmentu: „I nazwał Abraham to miejsce: Pan zaopatruje. Dlatego mówi się po dziś dzień: Na górze Pana jest zaopatrzenie”.

Pan Bóg widzi wszystkich i wszystko. ON żyje w wiecznym TERAZ i dla NIEGO zawsze jest DZISIAJ. JEGO niezmiennym atrybutem jest WSZECHWIEDZA. Pan Jezus Chrystus mówi w Księdze Objawienia 1,19: „Napisz więc, co widziałeś i co jest, i co się stanie potem”. Czytamy o tym także w Psalmie 139,16: „Oczy Twoje widziały czyny moje, w księdze Twej zapisane były wszystkie dni przyszłe, gdy jeszcze żadnego z nich nie było”. BOŻA WSZECHWIEDZA dotyczy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. W odróżnieniu od ludzkiej wiedzy i możliwości poznania, które bez Bożej ingerencji są ograniczone, w tym szczególnie czasem i przestrzenią. Chrystus dał świadectwo SWOJEJ wiedzy o przeszłości w życiu Samarytanki oraz o przyszłości w życiu Piotra. W rozmowie z Natanaelem dał dowód swojej wszechwiedzy w zakresie myśli i wypowiedzianych słów. Czytamy o tym w Ewangelii Jana 1,48: „Skąd mnie znasz? Odpowiedział mu Jezus i rzekł: Zanim cię zawołał Filip, widziałem cię, gdy byłeś pod drzewem figowym”. 

W 2. i 3. rozdziale Księgi Objawienia Pan Jezus Chrystus zwraca się do zborów słowami "znam" i "wiem". JEGO WSZECHOBECNOŚĆ i WSZECHWIEDZA powinny uświadomić nam to, że znając nasze myśli i drogi, wraz z obietnicą życia wiecznego daje nam także w SWOIM SŁOWIE wskazówki w formie pochwał lub napomnień. W modlitwie Anny, matki Samuela zawarta jest wyraźna przestroga przed zlekceważeniem tego faktu. Czytamy o tym w 1. Księdze Samuela 2,3: „Nie mówcie ustawicznie wyniośle, niech nie wychodzi zuchwalstwo z ust waszych, gdyż Pan jest Bogiem, który wszystko wie, Bogiem, który waży uczynki”. Wszystko widzący i wszechwiedzący Bóg zna nasze potrzeby i jest dla nas najlepszym pocieszeniem i zaopatrzeniem. W 1. Księdze Mojżeszowej 22,8 czytamy: „Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój”. Abraham szukał pocieszenia w tych proroczych słowach i dzięki wierze doświadczył natychmiastowego zaopatrzenia oraz wizji pełnego wypełnienia tego proroctwa w Chrystusie. Pan Jezus Chrystus nauczając w ''Kazaniu na Górze'' wyraźnie potwierdził, że to ON jest wypełnieniem tego, co przez wiarę przyjął wcześniej Boży prorok. Opis tego proroczego aktu Abrahama znajdujemy w 1. Księdze Mojżeszowej 22,14: „I nazwał Abraham to miejsce: Pan zaopatruje. Dlatego mówi się po dziś dzień: Na górze Pana jest zaopatrzenie. Zaopatrzenie w SŁOWO BOŻE ku życiu i zbawieniu jest tym, czego tak naprawdę najbardziej potrzebuje człowiek. Jest tym, czym Pan Bóg może obdarzyć każdego, kto o to szczerze zawoła. W 1. Księdze Królewskiej 17,1-16 czytamy: „Poszedł więc i postąpił według słowa Pana. (…) Kruki zaś przynosiły mu chleb i mięso rano oraz chleb i mięso wieczorem. (…) Gdyż tak mówi Pan, Bóg Izraela: Mąka w garncu nie wyczerpie się, oliwy w bańce nie zabraknie. (…) Poszła więc i postąpiła według słowa Eliasza. (…) Mąka w garnku nie wyczerpała się, oliwy w bańce nie zabrakło według słowa Pana, które wypowiedział przez Eliasza”. Pan Bóg zaopatrywał Eliasza w jego pustynnym okresie życia. Zaopatrzył też kobietę w potrzebie przez usługę Eliasza. Zaopatrywał, zaopatruje i zaopatrzy też każdego, kto MU wierzy. Jednak kluczem do Bożego błogosławieństwa zawsze było i jest bezwzględne posłuszeństwo JEGO woli.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

czwartek, 27 lipca 2017

Boży sąd nad wierzącymi cz. 5

Boży sąd nad wierzącymi cz. 5

Myślę, że Boży sąd nad wierzącymi realizuje się także "online" przez próby i doświadczenia w życiu każdego z nas. Pisze o tym apostoł Chrystusa w 1. Liście Piotra 1,6-9: „Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami, ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus. Tego miłujecie, chociaż Go nie widzieliście, wierzycie w Niego, choć Go teraz nie widzicie, i weselicie się radością niewysłowioną i chwalebną, osiągając cel wiary, zbawienie dusz”. Pan Bóg jest wierny i osobiście potwierdza nam to, że jeżeli szczerze uznaliśmy Jezusa Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela i nie są to tylko nasze słowa, ale objawione wyznanie poparte uczynkami wiary, to nie ma dla nas potępienia. Jeśli nie mamy jeszcze w sercu tego potwierdzenia, to dzisiaj jest czas, żeby o to zawołać do Pana Boga. SŁOWO BOŻE zawarte w Biblii nie podlega osądzeniu, ale podlega mu to, co głosimy w oparciu o Biblię. W tym sensie również możemy mówić o sądzie przez SŁOWO. Pan Bóg wyraźnie mówi o smutku powodującym upamiętanie, które prowadzi do prawdziwej radości. Poniżej trzy biblijne fragmenty uzasadniające tę tezę.

(2. List do Koryntian 7,10-11): „Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć. Patrzcie, co ten wasz smutek według Boga sprawił, jaką gorliwość, jakie uniewinnianie się, jakie oburzenie, jaką obawę, jaką tęsknotę, jaki zapał, jaką karę!”. 

(Księga Kaznodziei Salomona 7,3): „Lepszy jest smutek niż śmiech, bo gdy smutek jest na twarzy, serce staje się lepsze”.

(Ewangelia Jana 16,20): „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy płakać i narzekać będziecie, a świat się będzie weselił; wy smutni będziecie, ale smutek wasz w radość się zamieni”.

Świadomość nieuchronnego Bożego sądu nad człowiekiem wierzącym nie powinna być dla nas zasmuceniem, ale motywacją. Powinniśmy wrócić do trochę zapomnianego pojęcia ''bojaźni Bożej ku upamiętaniu". Bojaźń Boża, to także szczerość i przejrzystość naszego życia przed Panem Bogiem i przed ludźmi. Pisze o tym apostoł Paweł w 2. Liście do Koryntian 5,11: „Wiedząc tedy, co to jest bojaźń Pańska, staramy się przekonywać ludzi; a przed Bogiem wszystko w nas jest jawne, spodziewam się też, że i w sumieniach waszych jest to jawne”. Na podstawie Biblii da się określić pewne parametry Bożego sądu nad wierzącymi, lecz niestety nie możemy określić jego rzeczywistego czasu. Czytamy o tym w 2. Liście Piotra 3,10-12: „A dzień Pański nadejdzie jak złodziej; wtedy niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną. Skoro to wszystko ma ulec zagładzie, jakimiż powinniście być wy w świętym postępowaniu i w pobożności, jeżeli oczekujecie i pragniecie gorąco nastania dnia Bożego”. Rozsądź sam drogi czytelniku, co usłyszałeś w swoim sercu czytając to rozważanie. Ja nie mogę nikogo przekonać, ale może to zrobić ŻYWE SŁOWO BOŻE. Bądźmy gotowi w każdej chwili na sprawiedliwy sąd Boży, ponieważ na pewno jest on usprawiedliwiający dla prawdziwie wierzących. 

Bogdan Podlecki

środa, 26 lipca 2017

Boży sąd nad wierzącymi cz. 4

Boży sąd nad wierzącymi cz. 4

Kościół Boży, rozumiany jako ogół ludzi wierzących i wyznających Jezusa Chrystusa rzeczywistym Panem swojego życia będzie musiał zdać sprawę z wierności lub niewierności wobec Pana Boga. Pisze o tym Paweł w 1. Liście do Koryntian 4,1-4: „Tak niechaj każdy myśli o nas jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych. A od szafarzy tego się właśnie wymaga, żeby każdy okazał się wierny. Lecz co się mnie tyczy, nie ma najmniejszego znaczenia, czy wy mnie sądzić będziecie, czy jakiś inny sąd ludzki, bo nawet ja sam siebie nie sądzę. Albowiem do niczego się nie poczuwam, lecz to mnie jeszcze nie usprawiedliwia, bo tym, który mię sądzi, jest Pan”. Dla wiernych, rzetelnych i pracowitych dla sprawy Bożej czeka nagroda według obietnicy w Ewangelii Mateusza 25,21: „Rzekł mu pan jego: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego”. Dla niewiernych i leniwych dla spraw Bożych nie ma nagrody, a może być wręcz strata. Mówi o tym Chrystus w Ewangelii Mateusza 25,29: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dane i obfitować będzie, a temu, kto nie ma, zostanie zabrane i to, co ma”. Po szczerym upamiętaniu, złe uczynki człowieka wierzącego zostają przebaczone i nie spowodują wiecznego potępienia. Czytamy o tym w Liście do Rzymian 8,1: „Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie”. Jednak w Biblii są fragmenty, które zmuszają do refleksji na temat konieczności szczerej pokuty i zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy, np. w Liście do Kolosan 3,23-25: „Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi, wiedząc, że od Pana otrzymacie jako zapłatę dziedzictwo, gdyż Chrystusowi Panu służycie. Kto bowiem wyrządza krzywdę, otrzyma odpłatę za krzywdę bez względu na osobę”. Z tego fragmentu można wyciągnąć wniosek, że nawet przebaczone złe uczynki mogą skutkować w czasie sądu Bożego dla Kościoła Pana Jezusa Chrystusa. Jednak Pan Bóg jest WIERNY i wynagradza wierność SWOICH dzieci. Czytamy o tym w Liście do Hebrajczyków 6,10-12: „Wszak Bóg nie jest niesprawiedliwy, aby miał zapomnieć o dziele waszym i o miłości, jaką okazaliście dla imienia jego, gdy usługiwaliście świętym i gdy usługujecie. Pragniemy zaś, aby każdy z was okazywał tę samą gorliwość dla zachowania pełni nadziei aż do końca, abyście się nie stali ociężałymi, ale byli naśladowcami tych, którzy przez wiarę i cierpliwość dziedziczą obietnice”. 

Nauczanie Biblii mówi także o tym, że szczegółowe skutki sądu Bożego nad wierzącymi będą zróżnicowane i odczuwalne w kilku aspektach. Poniżej sześć z nich wraz z biblijnymi odnośnikami.

1. Radość z powodu Bożej aprobaty.
(1. List do Tesaloniczan 2,19-20): „Bo któż jest naszą nadzieją albo radością, albo koroną chwały przed obliczem Pana naszego Jezusa Chrystusa w chwili jego przyjścia? Czy nie wy? Zaiste, wy jesteście chwałą naszą i radością”. 

2. Rozszerzenie odpowiedzialności i autorytetu lub brak akceptacji i strata.
(Ewangelia Mateusza 25,23-29): „Rzekł mu pan jego: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego. (…) Każdemu bowiem, kto ma, będzie dane i obfitować będzie, a temu, kto nie ma, zostanie zabrane i to, co ma”. 

3. Uzyskanie nowej pozycji za wierność, także w przekazywaniu SŁOWA BOŻEGO.
(Ewangelia Mateusza 5,19-20): „Ktokolwiek by tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i nauczałby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie Niebios; a ktokolwiek by czynił i nauczał, ten będzie nazwany wielkim w Królestwie Niebios”. 

4. Szczególne wyróżnienie za poszanowanie Bożej suwerenności.
(List do Rzymian 9,16-20): A zatem nie zależy to od woli człowieka, ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego. (...) Zaiste więc, nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce przywodzi do zatwardziałości. A zatem, powiesz mi: Czemu jeszcze obwinia? Bo któż może przeciwstawić się jego woli? O człowiecze! Kimże ty jesteś, że wdajesz się w spór z Bogiem? Czy powie twór do twórcy: Czemuś mnie takim uczynił?”. 

5. Przydział zróżnicowanych nagród i zaszczytów za wierność i wytrwałość.
(List do Filipian 3,13-14): „Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie”.
(2. List do Tymoteusza 4,7-8): „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego”.

6. Osądzanie uczynków bez względu na osobę.
(List do Rzymian 2,9-11): „Tak, utrapienie i ucisk spadnie na duszę każdego człowieka, który popełnia złe, najprzód Żyda, potem i Greka, a chwała i cześć, i pokój każdemu, który czyni dobrze, najpierw Żydowi, a potem i Grekowi. Albowiem u Boga nie ma względu na osobę”.

Dalszy ciąg w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                Następna część

Boży sąd nad wierzącymi cz. 3

Boży sąd nad wierzącymi cz. 3

Biblia mówi o osądzeniu wierzących w momencie powtórnego przyjścia Pana Jezusa Chrystusa, jako o czymś bardzo znaczącym w kilku aspektach ''straty''. Po pierwsze w kontekście częściowej utraty duchowego dorobku życia chrześcijańskiego. Czytamy o tym w 2. Liście Jana 1,7: „Bo wyszło na świat wielu zwodzicieli, którzy nie chcą uznać, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele. Taki jest zwodzicielem i antychrystem. Miejcie się na baczności, abyście nie utracili tego, nad czym pracowaliśmy, lecz abyście pełną zapłatę otrzymali”. Drugim aspektem może być zawstydzenie przed Panem Jezusem Chrystusem z powodu braku wytrwałości. Pisze o tym apostoł w 1. Liście Jana 2,28-29: „A teraz, dzieci, trwajcie w nim, abyśmy, gdy się objawi, mogli śmiało stanąć przed nim i nie zostali zawstydzeni przy przyjściu jego. Jeżeli wiecie, że jest sprawiedliwy, wiedzcie też, że każdy, kto postępuje sprawiedliwie, z niego się narodził”. Wreszcie trzecim aspektem może być całkowita utrata tego, co budowaliśmy na niewłaściwym fundamencie, czyli w naszym życiu ''poza Chrystusem''. Pisze o tym Paweł w cytowanym już wcześniej fragmencie z 1. Listu do Koryntian 3,14-15. Jednak jest dobra nowina dla wszystkich szczerze wierzących. Jeżeli Chrystus jest naszym rzeczywistym Panem i Zbawicielem, to będziemy przez NIEGO osądzeni, ale nie ma dla nas wyroku potępienia. Istotna jest tu kolejność. Chrystus najpierw musi stać się naszym PANEM, by mógł być naszym ZBAWICIELEM.

Całe nauczanie Biblii wyraźnie wskazuje na to, że ważnym aspektem Bożego sądu nad wierzącymi jest ujawnienie wszystkich popełnionych uczynków. Możemy ukryć coś przed innymi ludźmi. Możemy nawet ''ukrywać coś'' przed samym sobą. Jednak przed Panem Bogiem niczego nie ukryjemy. Apostoł Paweł wyraźnie pisze o tym w 2. Liście do Koryntian 5,10: „Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe”. Grecki wyraz "fanereo", który jest przetłumaczony w tym fragmencie jako: "stanąć przed", oznacza dosłownie: "ujawnić się w pełni publicznie". Biblia mówi, że wszystkie aspekty naszego życia będą ujawnione i osądzone. Poniżej kilka wymienionych w Biblii sfer życia podlegających Bożemu osądowi wraz z biblijnymi odnośnikami.

1. Ukryte uczynki.
(Księga Kaznodziei Salomona 12,14): „Bóg bowiem odbędzie sąd nad każdym czynem, nad każdą rzeczą tajną - czy dobrą, czy złą”. 
(Ewangelia Marka 4,22): „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione i nic nie pozostało utajone, co by nie wyszło na jaw”.
(List do Rzymian 2,16): „będzie to w dniu, kiedy według ewangelii mojej Bóg sądzić będzie ukryte sprawy ludzkie przez Jezusa Chrystusa”.

2. Opór w poddaniu się przemianie charakteru.
(List do Rzymian 2,5-11): „Ty jednak przez zatwardziałość swoją i nieskruszone serce gromadzisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga, który odda każdemu według uczynków jego: tym, którzy przez trwanie w dobrym uczynku dążą do chwały i czci, i nieśmiertelności, da żywot wieczny; tych zaś, którzy o uznanie dla siebie zabiegają i sprzeciwiają się prawdzie, a hołdują nieprawości, spotka gniew i pomsta. Tak, utrapienie i ucisk spadnie na duszę każdego człowieka, który popełnia złe, najprzód Żyda, potem i Greka, a chwała i cześć, i pokój każdemu, który czyni dobrze, najpierw Żydowi, a potem i Grekowi. Albowiem u Boga nie ma względu na osobę”. 

3. Wypowiedziane i niewypowiedziane słowa.
(Ewangelia Mateusza 12,36-37): „A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu. Albowiem na podstawie słów twoich będziesz usprawiedliwiony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony”. 

4. Dobre uczynki.
(List do Efezjan 6,8): „Wiedząc, że każdy, czy niewolnik, czy wolny, otrzyma od Pana zapłatę za to, co dobrego uczyni”. 

5. Motywacje i nastawienie w każdej sytuacji.
(1. List do Koryntian 4,5): „Przeto nie sądźcie przed czasem, dopóki nie przyjdzie Pan, który ujawni to, co ukryte w ciemności, i objawi zamysły serc; a wtedy każdy otrzyma pochwałę od Boga”. 

6. Osobiste i społeczne życie chrześcijańskie, w tym praca i służba.
(1. List do Koryntian 3,11-13): „Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus. A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy, to wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień”.

Dalszy ciąg w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

wtorek, 25 lipca 2017

Boży sąd nad wierzącymi cz. 2

Boży sąd nad wierzącymi cz. 2

Raczej nikt z ludzi, bez względu na to czy jest winny, czy niewinny jakiegoś wykroczenia, to nie lubi i nie chce podlegać karze. Wyobraźmy sobie sytuację, że szczery człowiek staje przed sądem świeckim. Kiedy ma świadomość swojej winy, to raczej zastanawia się, jaka spotka go kara. Natomiast kiedy jest niewinny, to spodziewa się uniewinnienia przed sądem. Jednak Biblia jasno stwierdza w Liście do Rzymian 3,23: „gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej”. Przed Bożym sądem staną wszyscy bez wyjątku, ponieważ są winni złamania BOŻEGO PRAWA. Jedni będą usprawiedliwieni przez Pana Jezusa Chrystusa, a ściślej mówiąc w Panu Jezusie Chrystusie. Inni nie będą mieli tego usprawiedliwienia. Na pewno znajdą usprawiedliwienie w Chrystusie ci, którzy szczerze GO szukali. Pisze o tym apostoł Paweł w Liście do Galacjan 2,17: „A jeśli szukając usprawiedliwienia w Chrystusie i my sami okazaliśmy się grzesznikami, to czy Chrystus jest sługą grzechu? Z pewnością nie”. Człowiek stając przed ŚWIĘTYM BOGIEM ma poczucie winy, które wynika z bojaźni przed NIM. Prorok odpowiadając na Boże wezwanie wyraził to w przekonujący sposób w Księdze Izajasza 6,5: „I rzekłem: Biada mi! Zginąłem, bo jestem człowiekiem nieczystych warg i mieszkam pośród ludu nieczystych warg, gdyż moje oczy widziały Króla, Pana Zastępów”. Podobnie wyrażała to reakcja apostoła Jana w Księdze Objawienia 1,17: „Toteż gdy go ujrzałem, padłem do nóg jego jakby umarły. 

SŁOWO BOŻE potwierdza, że prawdziwie wierzący nie otrzyma wyroku skazującego na wieczne potępienie. Czytamy o tym w 1. Liście do Koryntian 3,14-15: „Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze; jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień”. Biblia wyraźnie mówi, że warto w swoim chrześcijańskim życiu pracować na Bożą zapłatę. Jaka to będzie zapłata? Nie wiem. Biblia mówi na ten temat w kilku miejscach, np. w 2. Liście do Tymoteusza 4,7-8: „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego”. Ci, którzy w posłuszeństwie wybrali Bożą drogę w swoim życiu mogą ufnie oczekiwać nagrody. Jednak dla tych, którzy nie kroczyli Bożą drogą wyznaczoną dla ich życia, Pan Bóg ma inny plan zbawienia, który został określony jako "przez ogień". Na czym to polega? Raczej nie chciałbym się przekonać. Gdybyśmy wszystko wiedzieli, to gdzie byłaby nasza motywacja? Myślę, że chodzi także o ''ogień'' doświadczeń szczerości wiary. W mniejszym lub większym stopniu każdy szczerze wierzący człowiek przechodził, przechodzi lub będzie przechodził takie próby. 

Pan Bóg jednak wie, że człowiekowi potrzebna jest motywacja i przykład. Najlepszą motywacją są słowa Pana Jezusa Chrystusa o JEDYNEJ DRODZE do nagrody wiecznej w Ewangelii Jana 14,2-6: „W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli. I dokąd Ja idę, wiecie, i drogę znacie. Rzekł do niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz, jakże możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie”. Ten fragment daje też ogólną odpowiedź na pytanie: Kiedy będzie sąd nad wierzącymi? Wtedy, gdy powróci Pan Jezus Chrystus. Czy znamy tę JEDYNĄ DROGĘ do Boga? Czy dobrze znamy Pana Jezusa Chrystusa, który jest DROGĄ, PRAWDĄ i ŻYCIEM? Czy te trzy określenia Chrystusa są realne w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie? Motywacja i pociecha dla nas jest w CAŁYM SŁOWIE BOŻYM, np. w 1. Liście do Tesaloniczan 4,14-18: „Albowiem jak wierzymy, że Jezus umarł i zmartwychwstał, tak też wierzymy, że Bóg przez Jezusa przywiedzie z nim tych, którzy zasnęli. A to wam mówimy na podstawie Słowa Pana, że my, którzy pozostaniemy przy życiu aż do przyjścia Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy zasnęli. Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem. Przeto pocieszajcie się nawzajem tymi słowy”. Mamy się pocieszać tą obietnicą, która jest jednak dana tym, którzy będą na to gotowi. Czy jesteśmy gotowi na przyjście Pana? Czy nasze życie jest podporządkowane Bogu na tyle, by mieć pewność, że jeżeli staniemy przed NIM, to usłyszymy słowa, jak w Ewangelii Mateusza 25,21: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego”.

Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Boży sąd nad wierzącymi cz. 1

Boży sąd nad wierzącymi cz. 1

Ten artykuł nie jest typowym rozważaniem teologicznym. Jest w zasadzie zebraniem fragmentów biblijnych na temat Bożego sądu, w tym szczególnie nad wierzącymi, wraz z krótkimi komentarzami do nich. Niech przekonuje nas Słowo Boże, a nie nasze argumenty za i przeciw. Czy wierzymy, że Boży sąd rozpocznie się od Kościoła Pana Jezusa Chrystusa? Czy mamy świadomość, że Pan Bóg zacznie od ujawniania prawdziwego oblicza naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa? O tym pisze apostoł Chrystusa w 1. Liście Piotra 4,17: „Nadszedł bowiem czas, aby się rozpoczął sąd od domu Bożego; a jeśli zaczyna się od nas, to jakiż koniec czeka tych, którzy nie wierzą ewangelii Bożej?”. Może jednak spodziewamy się Bożego sądu, ale dla innych i nie dopuszczamy myśli, że Bóg może rozpocząć od nas. Są też inne biblijne fragmenty skierowane także do wierzących, które potwierdzają tę tezę. W 2. Liście do Koryntian 5,9-11: „Dlatego też dokładamy starań, żeby, niezależnie od tego, czy mieszkamy w ciele, czy jesteśmy poza ciałem, jemu się podobać. Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe. Wiedząc tedy, co to jest bojaźń Pańska, staramy się przekonywać ludzi; a przed Bogiem wszystko w nas jest jawne, spodziewam się też, że i w sumieniach waszych jest to jawne”. Czytamy o tym także w Liście do Hebrajczyków 9,27-28: „A jak postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak i Chrystus, raz ofiarowany, aby zgładzić grzechy wielu, drugi raz ukaże się nie z powodu grzechu, lecz ku zbawieniu tym, którzy go oczekują”. Te fragmenty nie są w sprzeczności z innym, znanym fragmentem z Ewangelii Jana 5,21-29: „Albowiem jak Ojciec wzbudza z martwych i ożywia, tak i Syn ożywia tych, których chce. Bo i Ojciec nikogo nie sądzi, lecz wszelki sąd przekazał Synowi, aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, zbliża się godzina, owszem już nadeszła, kiedy umarli usłyszą głos Syna Bożego i ci, co usłyszą, żyć będą. Jak bowiem Ojciec ma żywot sam w sobie, tak dał i Synowi, by miał żywot sam w sobie. I dał mu władzę sądzenia, bo jest Synem Człowieczym. Nie dziwcie się temu, gdyż nadchodzi godzina, kiedy wszyscy w grobach usłyszą głos jego; i wyjdą ci, co dobrze czynili, by powstać do życia; a inni, którzy źle czynili, by powstać na sąd”. W Bożym Słowie nie ma sprzeczności. Większość biblistów uważa, że ten fragment dotyczy tzw. SĄDU OSTATECZNEGO. Jednak w tym fragmencie możemy także odnaleźć odróżnienie dwóch pojęć. Osądzenie wierzących, w wyniku którego nie będzie wyroku potępienia na wieczność oraz sąd nad niewierzącymi, gdzie taki wyrok może zapaść.
Biblia przekazuje nam bardzo wyraźne przesłanie. Wszyscy, czyli wierzący i niewierzący podlegają BOŻEMU SĄDOWI. Każdy za siebie będzie musiał zdać sprawę przed sądem Pana Jezusa Chrystusa. Czytamy o tym w Liście do Rzymian 14,12-13: „Tak więc każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu. Przeto nie osądzajmy już jedni drugich, ale raczej baczcie, aby nie dawać bratu powodu do upadku lub zgorszenia”. Sąd nad wierzącymi będzie miał charakter indywidualnego rozliczenia się przed Panem Bogiem z trwałości osobistego chrześcijaństwa, zbudowanego na wiecznym fundamencie, czyli Panu Jezusie Chrystusie. To także o tym pisze apostoł Paweł w 1. Liście do Koryntian 3,9-13: „Albowiem współpracownikami Bożymi jesteśmy; wy rolą Bożą, budowlą Bożą jesteście. Według łaski Bożej, która mi jest dana, jako mądry budowniczy założyłem fundament, a inny na nim buduje. Każdy zaś niechaj baczy, jak na nim buduje. Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus. A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy, to wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień”.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

niedziela, 16 lipca 2017

Bojaźń Boża cz. 6

Bojaźń Boża cz. 6

Apostoł Paweł pisze w Liście do Rzymian 8,33-34: „Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia. Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami”. Tylko w Chrystusie jest prawdziwa moc modlitwy wstawienniczej, w tym o naszych najbliższych i innych jeszcze niezbawionych ludzi. Jednak ta modlitwa nie może wypływać z tego, że boimy się o nich, ale z tego, iż na gruncie bojaźni Bożej mamy zaufanie w JEGO obietnice w kwestii ich zbawienia. Jeżeli szczerze wierzymy, że Pan Jezus Chrystus jest na pierwszym miejscu w naszym życiu, to żyjmy w takiej rzeczywistości duchowej, że tak właśnie jest. Kiedy zdarzało nam się w szkole ściągać, to kogo się baliśmy? Nauczyciela, który może nas na tym przyłapać? Słusznie, on od tego jest, żebyśmy się bali w sytuacji, gdy robimy źle. Ściąganie jest oszustwem, które przynosi w konsekwencji tylko braki w naszej edukacji. Jednak jak rozsądnie pomyślimy, kogo i czego tak naprawdę mamy się bać, to przestaniemy się stresować takimi sytuacjami. Jeżeli motywacją jest dobrze rozumiana bojaźń Boża, to nie musimy bać się czegokolwiek innego. Najskuteczniejszym sposobem uczenia się jest przebywanie w bezpośredniej obecności i naśladownictwo nauczyciela. Łatwo jest zweryfikować dobrego nauczyciela. Nawet jeśli poprawnie naucza, to i tak stosujemy to, co widzimy w jego życiu. Jeżeli naucza tego, czego nie widzimy w świadectwie jego życia, to jego skuteczność jest osłabiona. Dokładnie te same zasady obowiązują w Bożej edukacji w stosunku do nas. ON sam mówi o tym do wszystkich, którzy chcą słuchać i wykonywać w Ewangelii Marka 8,34: „A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie”. Potwierdza to także Paweł w swoim nauczaniu w Liście do Efezjan 5,1: „Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane. Zdecydowaną motywacją do podporządkowania się Bożym regułom edukacji niech będzie dla nas fragment z 3. Listu Jana 1,11: „Umiłowany! Nie naśladuj tego, co złe, ale to, co dobre. Kto czyni dobrze, z Boga jest, kto czyni źle, nie widział Boga”.

Bez względu na to, jak postrzegamy bojaźń Pana, to jest ona darem od Boga, którego być może nie doceniamy w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Postawmy sobie dzisiaj kilka pytań i odpowiedzmy na nie w pełnej szczerości przed samym sobą. Jak często nasze rozumowanie wykorzystane nie do poznania woli Bożej, ale dla własnej korzyści, doprowadziło nas do sytuacji, w której delikatnie mówiąc czuliśmy się mniej lub bardziej niezręcznie wobec Pana Boga? Jak często bojaźń Boża uratowała nas przed popełnieniem czegoś złego w oczach Boga? Szczere odpowiedzi na te pytania pozwolą nam na nowo odkryć znaczenie bojaźni Bożej w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Pan Jezus Chrystus przekazał nam bardzo wyraźnie, że prawdziwa bojaźń Boża, to życie, które jest świadectwem wypełniania JEGO woli. Czytamy o tym w Ewangelii Mateusza 7,21: „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie”. Życie w Królestwie Niebios, czyli w wiecznej Bożej obecności jest kontynuacją życia w prawdziwej bojaźni Bożej na ziemi. Pan Bóg dał nam trzy podstawowe sposoby do budowania relacji z NIM oraz z innymi ludźmi. To nasze myśli, nasza mowa i nasze uczynki. Prawdziwą bojaźń Bożą okazujemy tylko wtedy, gdy te trzy sposoby są w szczerej jedności. Jeżeli mówimy, że kochamy Pana Boga, to nie tylko myśli i modlitwy kierujemy do NIEGO, ale też zrobimy dla NIEGO wszystko. Bać się Boga, to znaczy zgodnie myśleć, mówić i czynić. Brak zgodności choćby jednego z tych czynników powoduje, że w nasze życie wkrada się zwątpienie. W życiu duchowym nie może być strefy neutralnej. Jesteśmy albo pod Bożym autorytetem, albo mniej lub bardziej świadomie przechodzimy pod autorytet Bożego przeciwnika. Jeśli nie ma w nas PRAWDZIWEJ BOJAŹNI BOŻEJ, to jej miejsce w naszym życiu diabeł natychmiast wypełni innym, światowym strachem. Na zakończenie i już bez żadnego komentarza dwa biblijne fragmenty, które dobrze podsumowują temat bojaźni Bożej.

(1. Księga Samuela 12,24): „Tylko bójcie się Pana i służcie mu wiernie z całego swego serca, widząc, jak wielkich rzeczy dokonał z wami”.

(Psalm 34,10): „Bójcie się Pana, święci jego! Bo niczego nie brak tym, którzy się go boją”.


Bogdan Podlecki

Bojaźń Boża cz. 5

Bojaźń Boża cz. 5

Ludzie patrzą na problemy z punktu widzenia, który wynika z ich własnego lub cudzego poznania. Współczesny świat w różny sposób patrzy na problemy. Homoseksualizm widzi, np. jako chorobę, czy naturalną skłonność. Depresję postrzega jako chorobową reakcję na stres. Jednak jest tylko jedno – BOŻE ŚWIATŁO, które jednoznacznie oświetla każdy problem. Homoseksualizm jest grzechem. Depresja jest chorobą duszy, ale może być też reakcją na próbę naszej osobistej relacji z Bogiem, która może prowadzić do jej czasowego zerwania. Pan Bóg kocha wszystkich grzeszników. Kocha też homoseksualistów, ale nienawidzi ducha wszeteczeństwa, który stoi za homoseksualizmem. Kocha wszystkich, którzy przechodzą depresję, ale nie chce, żeby z naszego wyboru przerodziła się ona w trwały stan oddzielenia od NIEGO. Bóg ma zawsze dla nas wyjście. To szczere nawrócenie lub szczery powrót do społeczności z NIM. Jednak w każdym przypadku musi to nastąpić na JEGO warunkach, czyli na gruncie bojaźni Bożej. Możemy być zaakceptowani, jeżeli zapytani przez kogoś o te problemy, odpowiemy, że to duchowa choroba. Jednak wyróżnimy się na gruncie bojaźni Bożej, jeśli dodamy, że jedynym skutecznym lekarstwem na nią jest osobiste poznanie lub odnowienie relacji z Panem Jezusem Chrystusem. Natomiast kompromisem będzie, jeżeli uznamy, że te problemy bezpośrednio nas nie dotyczą. Motywacyjnym ostrzeżeniem niech będzie fragment z Księgi Jeremiasza 5,22-24: „Czy nie ma u was bojaźni przede mną? - mówi Pan - i nie drżycie przed moim obliczem? Ja wytyczyłem morzu jako granicę piasek nadbrzeżny, wieczystą zaporę, której przebyć nie może, i choć się burzy, jednak jej nie przemoże, choć szumią jego fale, jednak jej nie mogą przekroczyć. Lecz ten lud ma serce krnąbrne i przekorne; odstąpili i odeszli. I nie pomyśleli w swoim sercu: Bójmy się Pana, naszego Boga, który daje w czasie właściwym zarówno deszcz wczesny, jak i późny, który nam zapewnia ustalone tygodnie żniwa”. Żyjemy w ''czasach ostatecznych'', w których Pan Bóg wyraźnie upomina się o respektowanie bojaźni Bożej w naszym życiu. Oprócz innych zapowiedzianych w Biblii znaków, także morza przekraczają swoje granice. Pokazują to niedawne wydarzenia, np. tsunami w Indonezji, czy Japonii.

Twierdzenie, że Bóg jest tylko MIŁOŚCIĄ, którego nie trzeba się bać jest współczesnym zwiedzeniem. To tak, jakby powiedzieć, że rozpalając ogień mamy tylko ciepło i nie możemy się poparzyć. Ludzie nie boją się Pana Boga, bo nie mają prawdziwej społeczności z NIM. Dopiero, gdy mamy osobistą społeczność na gruncie bojaźni Bożej, to wtedy Pan Bóg mówi do każdego z nas: ''nie bój się''. Możesz się zdziwić, ile wersetów znajdzie wyszukiwarka biblijna, gdy wpiszesz to wyrażenie. W tłumaczeniu Biblii Warszawskiej ''wyskakuje'' 58 wersetów z frazą ''nie bój się''. Poniżej tylko cztery z nich.

(Księga Jeremiasza 1,8): „Nie bój się ich, bo Ja jestem z tobą, aby cię ratować! - mówi Pan”.

(Księga Izajasza 41,10): „Nie bój się, bom Ja z tobą, nie lękaj się, bom Ja Bogiem twoim! Wzmocnię cię, a dam ci pomoc, podeprę cię prawicą sprawiedliwości swojej”.

(Ewangelia Marka 5,36): „Ale Jezus, usłyszawszy, co mówili, rzekł do przełożonego synagogi: Nie bój się, tylko wierz!”.

(Ewangelia Łukasza 12,32: „Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo”.

Dzisiaj świat dostarcza nam wielu powodów, żeby się bać. Jednak, jeżeli boimy się tylko Pana Boga, to nie musimy się bać nikogo i niczego innego. Człowiek jest powołany do pełnej zależności od Boga. Czyli tylko w osobistej relacji z NIM możliwe jest życie bez jakiegokolwiek lęku. Jedyne prawdziwe poczucie bezpieczeństwa jest w Chrystusie. W pełnym podporządkowaniu naszego życia pod Bożą zależność nie będzie miejsca na inny strach. Tylko w Panu Jezusie Chrystusie, który objawił nam Ojca i bojaźń Bożą mamy wszelką moc, by przeciwstawić się oszustwom diabelskim. Apostoł Chrystusa pisze w Liście Jakuba 4,7: „Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was”. Czytamy o tym też w 1. Liście Piotra 5,6-11: „Ukórzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego. Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie. Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze, wiedząc, że te same cierpienia są udziałem braci waszych w świecie. A Bóg wszelkiej łaski, który was powołał do wiecznej swej chwały w Chrystusie, po krótkotrwałych cierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie. Jego jest moc na wieki wieków. Amen!”.

Dalszy ciąg w części 6.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

sobota, 15 lipca 2017

Bojaźń Boża cz. 4

Bojaźń Boża cz. 4

Jedynym ''pozytywnym strachem'', jaki powinniśmy odczuwać jest bojaźń Boża. W takim rozumieniu w człowieku wierzącym, który całkowicie poddał swoje życie pod Bożą zależność nie powinno być żadnego innego strachu. Bojaźń Boża, to jest ''dobry strach'' przed ŚWIĘTOŚCIĄ BOGA, motywujący nas do współdziałania w wypełnianiu Bożej woli dla naszego życia. Pan Jezus Chrystus wskazał przykładem SWOJEGO życia na ziemi na to, że BOJAŹŃ w połączeniu z ŁASKĄ jest MOCĄ BOŻĄ do rozpoczęcia życia wiecznego już TERAZ. Zmanipulowany przez Bożego przeciwnika świat nie odróżnia dobrego i złego strachu. Jeżeli chcemy być odróżnialni dla świata, to ludzie powinni widzieć nas jako ''szalonych'' i bezkompromisowych dla Boga. Nasze życie powinno być świadectwem dobrze rozumianej ortodoksyjności chrześcijańskiej, która nie daje miejsca na kompromisy w przestrzeganiu BOŻEGO PRAWA ŁASKI.

Czy nowo narodzony człowiek może żyć bez bojaźni Bożej? Zdecydowanie nie, ponieważ jest ona drogowskazem do coraz głębszego poznania Pana Boga. Czytamy o tym w Księdze Przypowieści Salomona 2,5: „Wtedy zrozumiesz bojaźń Pana i uzyskasz poznanie Boga”. Bojaźń Boża jest mocą do życia w świętości. Potwierdzenie tego mamy już w 2. Księdze Mojżeszowej 20,20: „Wtedy rzekł Mojżesz do ludu: Nie bójcie się, bo Bóg przyszedł, aby was doświadczyć i aby bojaźń przed Nim była w was, byście nie grzeszyli”. Jest nieodłącznym elementem osobistego przymierza z Bogiem. Pisał o tym Boży prorok w Księdze Jeremiasza 32,40: „I zawrę z nimi wieczne przymierze, że się od nich nie odwrócę i nie przestanę im dobrze czynić; a w ich serce włożę bojaźń przede Mną, aby ode mnie nie odstąpili”. Dopiero, gdy dzięki BOŻEJ ŁASCE będziemy doskonali w miłości, czyli będziemy w stanie kochać miłością bezwarunkową, to wtedy bojaźń zostanie zastąpiona WIECZNĄ BOŻĄ OBECNOŚCIĄ w naszym życiu. Pisze o tym Boży apostoł w 1. Liście Jana 4,18: „W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości”. Można więc powiedzieć, że bojaźń Boża jest początkiem mądrości prowadzącej do poznania Boga. Natomiast końcem bojaźni jest doskonała miłość w Bożej obecności.

Diabeł zna SŁOWO BOŻE i wie, że bojaźń Boża jest doskonałym orężem chrześcijanina. On zrobi wszystko, żeby tę broń osłabić. Diabelski atak skierowany jest na zwiedzenie wierzących. W Ewangelii Marka 13,22 czytamy: „Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą znaki i cuda, aby o ile można, zwieść wybranych”. Jeżeli człowiek wierzący mający poznanie, świadomie wybiera niczym ''nieograniczoną wolność'', to wpada w duchową pułapkę. Nasza wolność jest ograniczona BOŻYM PRAWEM. Granicą naszej wolności jest naruszenie wolności innego człowieka w Chrystusie, czyli w ramach Bożych zasad. Nie jest możliwe osiągnięcie przez człowieka takiego stanu niezależności, który pozwala na zignorowanie bojaźni Bożej. Pisze o tym Paweł w Liście do Galacjan 5,13: „Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości”. Zostaliśmy powołani do pełnej zależności od Pana Boga, a nie do niezależności. Jesteśmy albo pod Bożym autorytetem, albo pod autorytetem Bożego przeciwnika. Wybór niezależności jest mniej lub bardziej świadomą decyzją podporządkowania się diabłu. Życie w ''totalnej wolności duchowej'' jest zwiedzeniem. Dotyczy to także ludzi deklarujących się jako wierzący. Człowiek, który sądzi, że nie boi się ani Pana Boga, ani diabła jest w takim zwiedzeniu. Boga się nie boi, bo uważa, że bez względu na to, co zrobi, to Pan Bóg będzie po jego stronie. Diabła się nie boi, bo wie, że tak naprawdę diabeł niewiele może mu zrobić bez zgody Boga. Rzeczywiście, diabeł może tylko to, na co pozwoli mu Pan Bóg. Jednak Bóg dał nam wolną wolę w wyborze. Świadomy wybór niezależności oddziela nas od Boga i daje przystęp diabłu do naszego umysłu. Właśnie na tym polega ta duchowa pułapka. Poprzez niedocenianie, czy wręcz odrzucenie bojaźni Bożej, dajemy przystęp diabłu. Brak bojaźni Bożej w życiu jest pułapką duchową, którą diabeł wykorzystuje na każdym etapie naszego osobistego, czy też społecznego chrześcijaństwa.

Jeżeli jako chrześcijanie nie będziemy wyróżniać się prawdziwą bojaźnią Bożą, to nie damy szansy ludziom na skonfrontowanie ich życia z BOŻYM PRAWEM. Musimy być zdecydowani i nie możemy dopuszczać do porównywania ich "duchowego" życia z ludzkim prawem, bo to prowadzi do kompromisów. Nasze niezdecydowanie może powodować to, że będziemy odbierani w świecie nawet jako ''szaleńcy dla Jezusa'', ale bez jasnego dla nich powodu. To jest tak, jak z oddziaływaniem świadectwa naszego życia w relacjach z innymi ludźmi. Jeżeli przekażemy komuś pewną prawdę, a nie będzie ona poparta widocznym świadectwem naszego życia, to zapewne pozostanie ona jedną z wielu nieożywionych prawd w jego życiu. Jednak, jeżeli ta sama prawda jest poparta dobrym świadectwem naszego życia, to może ona wpłynąć na przemianę życia tego człowieka. To oczywiście robi Bóg, a nie my. Jednak dzieje się tak, dzięki widocznemu świadectwu naszego życia w PRAWDZIWEJ BOJAŹNI BOŻEJ. Możemy się do tego przyznawać lub nie, ale każdemu z nas zależy na akceptacji tego, co robimy, co mówimy, czy co myślimy. Jednak nasze osobiste chrześcijaństwo nie może polegać na ''akceptacji dla samej akceptacji'', która może prowadzić do kompromisów wiary. Prawdziwa bojaźń Boża pozwala na patrzenie na problemy, z którymi spotykamy się w życiu nie tylko z ludzkiej, ale przede wszystkim z Bożej perspektywy. Pozwala też na rozwiązywanie ich w zgodzie z BOŻYM PRAWEM.


Dalszy ciąg w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Bojaźń Boża cz. 3

Bojaźń Boża cz. 3

Współczesna psychologia większość przejawów strachu tłumaczy stresem, z którego można znaleźć wyjście wchłaniając kolejne lekcje pozytywnego myślenia. Dzisiaj także zestresowani wierzący są kierowani do niekoniecznie wierzących psychiatrów, czy psychologów. Dzieje się tak, ponieważ bojaźń Boża niekoniecznie jest już podstawą właściwej terapii duchowej. Diabeł zrobi wszystko, by ludzie nie odróżniali złego strachu od bojaźni Bożej. Dba o to, by dostarczyć ludziom mnóstwa powodów do ''złego strachu'', wynikającego z niewiary lub braku wiary. Diabeł dąży do tego, żeby ludzie utożsamili demoniczny strach z bojaźnią Bożą. Celem tych dążeń jest zablokowanie w ludziach PRAWDZIWEJ BOJAŹNI BOŻEJ. Ma też sprawdzone strategie w stosunku do wierzących. Podsuwa im z pozoru pozytywne myśli: ''Bóg jest dobry i nic złego nie może nas spotkać z JEGO strony''. Rzeczywiście, Bóg jest DOBRY, ale co rozumiemy przez to, że ''nic złego'' nie może nas spotkać z JEGO strony. Na pewno nie spotka nas nic złego z punktu widzenia Pana Boga. Jednak może nas spotkać doświadczenie, które my możemy uznać za złe. Diabeł wytwarza w nas złudne poczucie bezpieczeństwa, byśmy mieli dobre samopoczucie w swoim gronie w budynkach kościelnych. Podczas gdy Pan Bóg pragnie, by bojaźń Boża motywowała nas do usługiwania świadectwem swojego przemienionego życia na zewnątrz. Pan Bóg chce zwrócić naszą uwagę na to, że nie zawsze możemy być dla NIEGO partnerem. Owszem, możemy być dla Boga pomocnym współpracownikiem, ale tylko wtedy, gdy szczerze pragniemy się z NIM osobiście spotkać na gruncie bojaźni Bożej.

Tym, co odróżnia czynnego w wierze człowieka od innych ludzi jest PRAWDZIWA BOJAŹŃ BOŻA. Dlatego najlepszym sposobem na wyjście z zamieszania do właściwego poznania i życia w bojaźni Bożej jest wpływ na zmianę postrzegania przez innych ludzi prawdziwego, czyli niereligijnego chrześcijaństwa z dobrze pojętym ''szaleństwem dla Boga''. Prawdziwy chrześcijanin to człowiek, który zrobi wszystko dla Pana Boga w ramach BOŻEGO PRAWA. Dzisiaj ''fundamentalizm religijny'' źle nam się kojarzy. Jednak dobrze rozumiany niereligijny ''chrześcijański fundamentalista'' jest człowiekiem, który w oczach świata nie boi się niczego, ponieważ ma za sobą JEDYNEGO WSZECHMOGĄCEGO BOGA. Biblia dostarcza nam wielu przykładów takich ''szaleńców dla Boga'', czyli ludzi robiących ''szalone rzeczy'' na polecenie Pana Boga. Jednym z nich jest Hiskiasz. Pamiętamy, że Mojżesz jako mąż Boży miał namaszczenie do rozwiązania problemu z grzechem nieposłuszeństwa Izraela poprzez zrobienie i osadzenie na drzewcu miedzianego węża nazywanego Nechusztanem. Natomiast Hiskiasz, jako Boży reformator miał namaszczenie do przewodzenia wielkim przebudzeniem duchowym w Judzie poprzez zniszczenie tego węża. Chodzenie w aktualnym namaszczeniu i pełne posłuszeństwo Bogu może prowadzić do pozornie sprzecznych zachować, które mogą być odbieranych przez innych jako szalone. Hiskiasz zniszczył to, co zrobił na polecenie Boga mąż Boży Izraela – Mojżesz. Ten przykład wskazuje na to, że w Królestwie Bożym nie ma ustalonych schematów i Pan Bóg akceptuje takich ''szaleńców''. Jan Chrzciciel nie bał się Heroda, wytykając mu wszeteczeństwo. Z punktu widzenia świata był szaleńcem, bo głosił upamiętanie, narażając się wszystkim wokół. Jednak jego posłuszeństwo i bojaźń Boża sprawiły, że świat poznał, iż stał za nim Syn Boży, Jezus Chrystus. Szczepan zwiastował z odwagą SŁOWO BOŻE wbrew swoim prześladowcom. Nie pozostał w swojej ''strefie bezpieczeństwa'', jako usługujący diakon, ale szybko stał się skutecznym ewangelistą, którego działalność przyczyniła się do ekspansji Kościoła Pana Jezusa Chrystusa na cały świat.

Dzisiaj, żeby odróżniać się od innych prawdziwą bojaźnią Bożą, też trzeba być ''szaleńcem dla Boga''. Szczere nawrócenie, to też jest swojego rodzaju szaleństwo wobec naszego najbliższego otoczenia. Prawdziwa pokuta powoduje, że bojaźń Boża jednoczy się w nas z Bożą miłością. Wyraźnie pisze o tym apostoł Paweł w 1. Liście do Koryntian 6,17: „Kto zaś łączy się z Panem, jest z nim jednym duchem”. W wyniku tej jedności jest w nas BOŻA MOC, która pozwala nam poddać całe nasze życie pod pełną Bożą zależność. Innymi słowy przepływające BOŻE ŻYCIE w nas sprawia, że możemy żyć w BOŻYM WIECZNYM TERAZ. W duchu, czyli w Duchu Chrystusowym możemy żyć już TERAZ w Bożej obecności. Przyjmijmy to Boże objawienie z JEGO SŁOWA, które możemy znaleźć w bardzo wielu fragmentach biblijnych, np. w 1. Liście Jana 5,11-21: „A takie jest to świadectwo, że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu Jego. Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota. To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny. (...) Wiemy też, że Syn Boży przyszedł i dał nam rozum, abyśmy poznali tego, który jest prawdziwy. My jesteśmy w tym, który jest prawdziwy, w Synu jego, Jezusie Chrystusie. On jest tym prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym. Dzieci, wystrzegajcie się fałszywych bogów”.

Dalszy ciąg w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                Następna część

Bojaźń Boża cz. 2

Bojaźń Boża cz. 2

Dzisiaj bojaźń Boża kojarzy się raczej z zabobonem. Czymś, z czego można się pośmiać. Pamiętam, że jako dziecko obserwowałem kiedyś, jak moja przybrana babcia na wsi, gdy za oknem grzmiało i błyskało, to szybko chwytała za ''paciorki'' i nerwowo nimi przebierała. Wtedy myślałem, że to jest bojaźń Boża. Jak się głębiej zastanowić i odrzucić te koraliki z tego wspomnienia, to tak naprawdę nie ma się z czego śmiać! Taka bojaźń może mieć uzasadnienie. Wystarczy sięgnąć do Księgi Apokalipsy. Jest tam wiele opisów, które gdy będą się wypełniać, to ludzie będą okazywać strach i reagować w różny sposób. Czytamy o tym w Księdze Objawienia 14,7: „Bójcie się Boga i oddajcie mu chwałę, gdyż nadeszła godzina sądu jego, i oddajcie pokłon temu, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i źródła wód”. Ludzie, w tym także wierzący mają różne poznanie. Niektórzy mają przekonanie, że Jedyny Bóg Starego Testamentu jest tylko srogi i mściwy. W odróżnieniu od miłosiernego Boga Nowego Testamentu. Często my sami, jako wierzący przyczyniamy się do takiej opinii, przedstawiając Pana Boga wyłącznie w pozycji ''DOBREGO TATUSIA''. Pomniejszanie, czy wręcz pomijanie aspektu bojaźni Bożej w ewangelizacji z użyciem BOŻEGO PRAWA powoduje, że nie mówimy ludziom pełnej prawdy o Bogu. W 1. Liście Piotra 2,15-17 czytamy: „Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc, zamykali usta niewiedzy ludzi głupich, jako wolni, a nie jako ci, którzy wolności używają za osłonę zła, lecz jako słudzy Boga. Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, króla czcijcie”. Pan Bóg nie zmienił się. Zmienia się jedynie nasze poznanie i to na tyle, na ile Bóg daje się nam poznać. Apostoł Paweł pisze w Liście do Galacjan 4,8-10: „Lecz dawniej, gdy nie znaliście Boga, służyliście tym, którzy z natury bogami nie są; teraz jednak, kiedy poznaliście Boga, a raczej, kiedy zostaliście przez Boga poznani, czemuż znowu zawracacie do słabych i nędznych żywiołów, którym ponownie, jak dawniej służyć chcecie? Zachowujecie dni i miesiące, i pory roku, i lata!”. Czy dzisiaj jest inaczej, np. w kwestii ''zachowywania'' swoich własnych poglądów na życie duchowe, czyli po prostu religijności, nawet wśród wierzących, czy ''inaczej wierzących''?

Pryzmat jest prostym przyrządem optycznym, dzięki któremu możemy widzieć rozszczepioną wielobarwną wiązkę światła. Obraz postrzegany przez pryzmat jest inny, niż obraz widziany bez tego przyrządu optycznego. Ważne jest również to, jak postrzegamy Pana Boga. Czy patrzymy na duchową rzeczywistość przez pryzmat bojaźni Bożej? Bóg w czasach Starego Testamentu patrzył na ludzi przez pryzmat przestrzegania zakonu, który wskazywał na Chrystusa. W obecnym ''czasie łaski'', Pan Bóg patrzy na nas przez pryzmat Chrystusa, który jako JEDYNY wypełnił ten zakon. Dostrzegalny ''poziom dobra'' jest wynikiem tego, na ile Bóg może w nas dostrzec z charakteru Chrystusa. Czytamy o tym w 1. Liście Piotra 1,13-19: „Dlatego okiełzajcie umysły wasze i trzeźwymi będąc, połóżcie całkowicie nadzieję waszą w łasce, która wam jest dana w objawieniu się Jezusa Chrystusa. Jako dzieci posłuszne nie kierujcie się pożądliwościami, jakie poprzednio wami władały w czasie nieświadomości waszej, lecz za przykładem świętego, który was powołał, sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym, ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty. A jeśli wzywacie jako Ojca tego, który bez względu na osobę sądzi każdego według uczynków jego, żyjcie w bojaźni przez czas pielgrzymowania waszego, wiedząc, że nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego”. Wszystko, co w naszym życiu szczerze podporządkowaliśmy pod Bożą zależność jest bezpieczne w Chrystusie. We wszystkim, czego świadomie nie oddaliśmy pod korektę Ducha Bożego jesteśmy narażeni na gniew Boży. Pan Bóg patrzy na człowieka przez pryzmat doskonałej ofiary Jezusa Chrystusa, którą poniósł na KRZYŻU za każdego z nas. Jeżeli stajemy przed NIM szczerze w każdej sprawie, to jesteśmy pod Bożym autorytetem. Jednak jeżeli nie jesteśmy szczerzy przed Bogiem, to wychodzimy spod JEGO autorytetu. Nie ma neutralnej strefy bezpieczeństwa. Wyjście spod Bożej zależności jest równoznaczne z mniej lub bardziej świadomym poddaniem się pod autorytet diabła. Powinniśmy obawiać się Bożego gniewu w tych dziedzinach naszego życia, których jeszcze nie podporządkowaliśmy Chrystusowi. Czytamy o tym w Liście do Hebrajczyków 10,31: „Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego”.


Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

piątek, 14 lipca 2017

Bojaźń Boża cz. 1

Bojaźń Boża cz. 1

To rozważanie jest próbą biblijnego odróżnienia ''bojaźni'' i ''strachu''. Przeczytajmy uważnie dwa fragmenty, w których wspólnym wątkiem jest zdecydowana zachęta do życia w bojaźni Bożej.

(Księga Przypowieści Salomona 3,7): „Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie! Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach, a On prostować będzie twoje ścieżki! Nie uważaj się sam za mądrego, bój się Pana i unikaj złego!”.

(Księga Kaznodziei Salomona 12,13): „Poza tym: Synu mój, przyjmij przestrogę! Pisaniu wielu ksiąg nie ma końca, a nadmierne rozmyślanie męczy ciało. Wysłuchaj końcowej nauki całości: Bój się Boga i przestrzegaj jego przykazań, bo to jest obowiązek każdego człowieka. Bóg bowiem odbędzie sąd nad każdym czynem, nad każdą rzeczą tajną - czy dobrą, czy złą”.

Bojaźń Boża jest ''dobrym strachem'' przed ŚWIĘTYM i WSZECHMOCNYM BOGIEM, który motywuje do przemiany i podporządkowania życia człowieka pod Bożą zależność. Można powiedzieć, że ''prawdziwa bojaźń'' jest obawą przed niewykonaniem tego, czego chce od nas Pan Bóg lub przed zrobieniem czegoś, co jest wbrew Bożej woli. Czyli innymi słowy, to jest ''dobry strach'' przed znieważeniem MIŁOŚCI BOGA.

Jeżeli bojaźń Boża jest ''dobrym strachem'', to możemy także mówić o złym, czyli destrukcyjnym strachu. Przeanalizujmy dokładnie fragment z Ewangelii Marka 4,37-41: „I zerwała się gwałtowna burza, a fale wdzierały się do łodzi, tak iż łódź już się wypełniała. A on był w tylnej części łodzi i spał na wezgłowiu. Budzą go więc i mówią do niego: Nauczycielu, nic cię to nie obchodzi, że giniemy? I obudziwszy się, zgromił wicher i rzekł do morza: Umilknij! Ucisz się! I ustał wicher i nastała wielka cisza. I rzekł do nich: Czemu jesteście tacy bojaźliwi? Jakże to, jeszcze wiary nie macie? I zdjął ich strach wielki i mówili jeden do drugiego: Kim więc jest Ten, że i wiatr, i morze są mu posłuszne?”. W pierwszych czterech wersetach tego fragmentu opisany jest strach, którego widoczne źródło jest w okolicznościach. Pan Jezus zgromił duchową przyczynę tych okoliczności i zdemaskował ''zły strach'' wynikający z ''niewiary'', która jest duchem przeciwnym Bogu. Niewiara, to nie jest to samo, co brak wiary. Wiara jest Bożym darem. Jednak mimo przyjęcia go od Pana Boga, można w wyniku trudnych okoliczności ulec ''duchowi niewiary''. Dopiero w ostatnim wersecie tego fragmentu pojawia się ''dobry strach'', wynikający z bojaźni Bożej. Zły strach musi być zdemaskowany i zgromiony. Jeżeli tak się nie stanie, to może być powodem naszej porażki. Duchowa zasada jest prosta. Poddanie się ''złemu strachowi'' może prowadzić nawet do destrukcji w naszym osobistym, czy społecznym chrześcijaństwie.

PRAWDZIWA BOJAŹŃ BOŻA zawsze prowadzi do dobrych zmian w naszym życiu. Łatwo jest doradzać komuś na temat konieczności odrzucenia strachu. Nie bój się, co powiedzą o tobie inni. Nie bój się, co zrobią ci inni ludzie. Jednak bardzo wyraźnie tego chce od nas Pan Bóg. Wszystko, co robimy, w tym także przeciwstawianie się ''złemu strachowi'', robimy na Bożą chwałę. Wyraźne odróżnienie dobrego i złego strachu znajdujemy w fragmencie z Księgi Izajasza 8,12-13: „Nie nazywajcie sprzysiężeniem wszystkiego, co ten lud nazywa sprzysiężeniem, i nie bójcie się tego, czego on się boi, ani się nie trwóżcie! Tylko Pana Zastępów miejcie za Świętego, niech On będzie waszą bojaźnią i On waszym lękiem!”.

Przeanalizujmy dwie paralelne wypowiedzi Pana Jezusa Chrystusa.

(Ewangelia Łukasza 12,4-5): „Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie!”.

(Ewangelia Mateusza 10,28): „I nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą; bójcie się raczej tego, który może i duszę i ciało zniszczyć w piekle”. Zestawmy te słowa z fragmentem z Listu Jakuba 4,12: „Jeden jest zakonodawca i sędzia, Ten, który może zbawić i zatracić. Ty zaś kim jesteś, że osądzasz bliźniego?”.

Pan Bóg jasno precyzuje w SWOIM SŁOWIE, że tylko JEGO należy się bać. ON jest Bogiem zazdrosnym o SWOJĄ CHWAŁĘ. Tylko taki strach przed ŚWIĘTYM BOGIEM jest prawdziwą bojaźnią Bożą ku życiu. Każdy inny strach wynikający z niewiary nie jest z Boga i ''zatwardziałe'' uleganie mu może prowadzić do trudnych doświadczeń wiary. Pisze o tym Paweł w 2. Liście do Tymoteusza 1,7: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości”.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

wtorek, 11 lipca 2017

Autorytet sługi Bożego cz. 4

Autorytet sługi Bożego cz. 4 

Pan Jezus Chrystus wyposażył nas w niezbędne narzędzia do pełnienia skutecznej służby chrześcijańskiej. Wyraźnie pisze o tym Paweł w 2. Liście do Koryntian 3,6: „który też uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha, bo litera zabija, duch zaś ożywia”. ''Nowe Przymierze'' jednoznacznie określiło standardy każdej służby chrześcijańskiej, np. w Ewangelii Mateusza 20,26-27: „Nie tak ma być między wami; ale ktokolwiek by chciał między wami być wielki, niech będzie sługą waszym. I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą waszym”. Zróżnicowanie oczekiwań wobec sług Bożych sformułował Pan Jezus Chrystus w Ewangelii Łukasza 12,37-48: „Błogosławieni owi słudzy, których pan, gdy przyjdzie, zastanie czuwających. Zaprawdę, powiadam wam, iż się przepasze i posadzi ich przy stole, i przystąpiwszy, będzie im usługiwał. (…) Ten zaś sługa, który znał wolę pana swego, a nic nie przygotował i nie postąpił według jego woli, odbierze wiele razów. Lecz ten, który nie znał, choć popełnił coś karygodnego, odbierze niewiele razów. Komu wiele dano, od tego wiele będzie się żądać, a komu wiele powierzono, od tego więcej będzie się wymagać”. 

Pan Bóg powierzył duży autorytet SWOIM sługom wobec ludzi. Czytamy o tym w 1. Liście do Koryntian 4,1: „Tak niechaj każdy myśli o nas jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych”. To jest wielka odpowiedzialność być ''dysponentem tajemnic Bożych''. Jednak osobisty przykład Pana Jezusa powinien przestrzec nas przed pokusami stawiania swojej osoby w służbie na pierwszym planie. Chrystus wyraźnie mówi o tym w Ewangelii Jana 13,16: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy nad pana swego ani poseł nie jest większy od tego, który go posłał”. Autorytetu Bożego sługi nie można umacniać bazując tylko na ludzkich opiniach, w tym szczególnie na pochlebstwach. Wymowną ilustracją jest tu epizod z życia i służby apostoła Pawła, który wymagał od niego wykorzystania daru rozróżniania duchów. Czytamy o tym w Dziejach Apostolskich 16,17-18: „Ta, idąc za Pawłem i za nami, wołała mówiąc: Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego i zwiastują wam drogę zbawienia. A to czyniła przez wiele dni. Wreszcie Paweł znękany, zwrócił się do ducha i rzekł: Rozkazuję ci w imieniu Jezusa Chrystusa, żebyś z niej wyszedł. I w tej chwili wyszedł”. Pan Jezus Chrystus dał nam zdolność do rozpoznawania tego, co może się przyczynić do umocnienia autorytetu sługi Bożego oraz tego, co może go zniszczyć. Diabeł zawsze będzie się starał wyrwać nas z miejsca naszego powołania do służby. Jednak mamy wspaniałą Bożą obietnicę w 1. Liście Jana 4,4: „Wy z Boga jesteście, dzieci, i wy ich zwyciężyliście, gdyż Ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie”. 

Im bardziej Bogu podoba się nasza służba, tym więcej będziemy odrzucani przez ten świat. Zawsze jako wierzący będziemy wyrzutem sumienia dla świata. Jednak Pan Bóg przyznaje się i błogosławi służbę, którą cechuje pobożne życie, głoszenie zdrowej nauki oraz dobre świadectwo życia. Dany przez Boga autorytet musimy rozwijać i umacniać. Od nas zależy, czy będziemy mogli kiedyś o sobie powiedzieć tak, jak apostoł Paweł w 2. Liście do Tymoteusza 4,7-8: „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem, a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego”. Dzięki BOŻEJ ŁASCE także od nas zależy, co usłyszymy jako słudzy Pana Jezusa Chrystusa. Czy będą to słowa z Ewangelii Mateusza 25,23: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego.? Czy też z 26. i 30. wersetu tego samego rozdziału: „Sługo zły i leniwy! Wiedziałeś, że żnę, gdzie nie siałem, i zbieram, gdzie nie rozsypywałem. (…) A nieużytecznego sługę wrzućcie w ciemności zewnętrzne; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.? Jednak Pan Jezus Chrystus zostawił świadomym i szczerym sługom Bożym wspaniałą obietnicę, która dla wielu już się wypełniła. Znajdujemy ją w Ewangelii Jana 15,15: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego; lecz nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mojego, oznajmiłem wam”.

Bogdan Podlecki