niedziela, 18 marca 2018

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 6

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 6 

W jednym z utworów muzyki chrześcijańskiej, który wykonuje Michał Rassek pt. "Ty Jesteś" słyszymy takie słowa: "Umarłem po prawicy Twej. Winy moje do krzyża przybiły mnie. Wspomnij na mnie Jezu – wyszeptałem. A Ty odwróciłeś się: Jeszcze dziś ze mną będziesz w raju". Ciekawe, że album, z którego pochodzi ta pieśń ma tytuł "Nie musisz się już bać". Utożsamiam się z tym słowami, ponieważ nie muszę się już bać, bo zwyciężyła we mnie i dla mnie BOŻA MOC ZMARTWYCHWSTANIA. Cytowane słowa tej pieśni nawiązują do znanego wydarzenia opisanego w Ewangelii Łukasza 23,32-43. Czytamy w tym fragmencie, że wraz z Jezusem zostali ukrzyżowani dwaj złoczyńcy, jeden z nich po lewej, a drugi po prawej stronie. Zachowanie jednego z nich opisuje 39. werset: ,,Tedy jeden z zawieszonych złoczyńców urągał mu, mówiąc: Czy nie Ty jesteś Chrystusem? Ratuj siebie i nas”. Reakcję drugiego mamy w czterech kolejnych wierszach tego fragmentu: ,,Drugi natomiast, odezwawszy się, zgromił tamtego tymi słowy: Czy ty się Boga nie boisz, choć taki sam wyrok ciąży na tobie? Na nas co prawda sprawiedliwie, gdyż słuszną ponosimy karę za to, co uczyniliśmy, Ten zaś nic złego nie uczynił. I rzekł: Jezu, wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do Królestwa swego. I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju”. Obaj potrzebowali ratunku. Jednak ten pierwszy chciał wybawienia na swoich warunkach, a ten drugi uwierzył i zdał się na ZBAWICIELA. Myślę, że ten drugi złoczyńca symbolicznie reprezentuje wszystkich, którzy uwierzyli Chrystusowi, a ten pierwszy reprezentuje tych wszystkich, którzy odrzucili BOŻĄ ŁASKĘ. Podobną sytuację w odniesieniu do narodów przedstawionych jako "owce" lub "kozły" kierowane na prawicę lub lewicę Chrystusa opisuje fragment w Ewangelii Mateusza 25,31-46. Do której grupy należysz dzisiaj? Wybór jest indywidualny. W mniejszym lub większym stopniu możemy wpływać na nasz naród, ale jednak mamy na niego wpływ, także poprzez nasze decyzje i dobre świadectwo życia w wierze. Jeśli nie masz pewności zbawienia, to jest jeszcze czas na zawołanie o to. Do wszystkich adresowane są słowa apostoła Pawła w Liście do Rzymian 10,13: ,,Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie”. 

Zmartwychwstanie Chrystusa otworzyło WIECZNOŚĆ z BOGIEM dla mnie i dla ciebie już teraz, czyli w BOŻYM WIECZNYM TERAZ. Jako ludzie oczekujemy tego, żeby wiedzieć po co cokolwiek robimy, czyli chcemy znać cel. Jeśli decydujemy się na drogę za Jezusem i jednocześnie z Chrystusem, to celem jest wieczna miłość i radość w Bożej obecności. Do tego jednak prowadzi życie w posłuszeństwie i w MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA. Można powiedzieć nawet, że BOŻE ZMARTWYCHWSTANIE rodzi zmartwychwstanie człowieka do nowego życia. Tak, jak POSŁUSZEŃSTWO CHRYSTUSA OJCU rodzi nasze posłuszeństwo BOŻEMU SŁOWU. Apostoł Paweł pisze dalej w kluczowym dla tego rozważania fragmencie w Liście do Filipian 3,13-14: ,,Bracia [mój dopisek: i siostry], ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie”. Z tą Bożą obietnicą zostawiam ciebie drogi czytelniku. Świętujmy w szczególne dni, a jeszcze lepiej codziennie Bożą obecność w naszym życiu. Ponieważ taki jest sens świętowania doświadczania MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie.

Bogdan Podlecki

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 5

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 5 

Wróćmy do pytań postawionych na początku tego rozważania. Czy możemy dzisiaj doświadczać MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA? Czy możemy doświadczyć coraz więcej życia w MOCY BOŻEGO ZMARTWYCHWSTANIA? Wspaniałą odpowiedź dał nam apostoł Paweł w Liście do Filipian 3,7-12: ,,Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, [mój dopisek: Po co?] żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać Go i doznać Mocy Zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego, stając się podobnym do Niego w Jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania. Nie jakobym już to osiągnął albo już był doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa”. To jest zachęta dla wszystkich. Paweł w tym fragmencie opisuje swoje życie jako dążenie do manifestacji BOŻEJ MOCY ZMARTWYCHWSTANIA po to, by każda dziedzina jego starego życia zmartwychwstała do życia wiecznego. Tak też ja rozumiem przemianę naszego charakteru na Chrystusowy już teraz w MOCY JEGO ZMARTWYCHWSTANIA.

Sensem i jednocześnie celem życia w MOCY ZMARTWYCHWSTANIA jest osobiste poznanie Chrystusa i doświadczenie JEGO MOCY w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Jednak to nie oznacza tylko oczekiwania, ale dążenie do tego celu w naszym życiu. W oryginalnej grece powyższego fragmentu – to nie jest strona bierna, ale strona czynna. To jest proces. Nie jesteśmy doskonali. Po drodze są do podjęcia nieraz radykalne decyzje. W tym kluczowym dla tego rozważania fragmencie znajdujemy odniesienia do "szkody" i "śmieci". Te sprawy, do których teraz przywiązujemy wagę mogą być przeszkodami lub wręcz śmieciami w życiu wiecznym, które rozpoczyna się dla nas już tu i teraz, a nie kiedyś i gdzieś tam. Zastanówmy się dzisiaj, czym mogą być "śmieci" w naszym życiu, a co może być "przeszkodą"? Z tego fragmentu wynika, że dla Pawła to była jego tożsamość żydowska oparta na zakonie. Może żyjesz dzisiaj w jakimś "zakonie chrześcijańskim", który nie uwalnia w tobie Bożego życia? Życie daje osobiste poznanie Chrystusa. Nie tylko JEGO cienia. Jeśli na drodze wiary jest cień, to musi on prowadzić do osobistego poznania Chrystusa. Jesteśmy wierzącymi nie tylko dlatego, że wierzymy w Boga, ale dlatego, iż wierzymy Panu Bogu. Na tyle będzie poznania Chrystusa w naszym życiu, na ile damy mu pierwszeństwo w każdej dziedzinie naszego życia. Zasadą powinno być: "Jestem drugi po Chrystusie w stosunku do innych ludzi, ale w moim życiu Chrystus jest na pierwszym miejscu''.

Zanim zmartwychwstanie stanie się faktem, to musi nastąpić śmierć i jej potwierdzenie, czyli pogrzeb. Tylko w tych "uśmierconych" dziedzinach naszego życia, czyli poddanych pod pełną Bożą zależność może zadziałać BOŻA MOC ZMARTWYCHWSTANIA. Nie ma miejsca na żadne przejawy niezależności w osobistym życiu w Bożej obecności. Każdy przejaw niezależności od Boga musi być uśmiercony i powinno nastąpić stwierdzenie tego faktu. Nie ma zmartwychwstania bez stwierdzenia śmierci. Dzisiaj KRZYŻ jest dobrowolny. Chrystus mówił: "Jeśli ktoś chce niech weźmie krzyż swój i idzie za mną i naśladuje mnie". Jednak Jezus mówił o "zaparciu się samego siebie", a nie o zaparciu się Chrystusa. To nie jest żaden ascetyzm, czy cierpienie, ale świadoma rezygnacja z własnych planów na życie. W naszym życiu z Bogiem nie zawsze chodzi o to, żeby było ciężko, ale zawsze chodzi o to, żeby było posłusznie Bożej woli dla naszego życia. To jest nasza decyzja, którą możemy podjąć dzisiaj. Taki wybór kosztuje. To może być niepopularny wybór. Krzyż Chrystusa nie był sprawiedliwy. Więc nie oczekuj popularności i ludzkiej sprawiedliwości po swoim dobrym wyborze.

Dalszy ciąg w części 6.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 4

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 4 

Pan Jezus Chrystus powiedział przy ustanawianiu Wieczerzy Pańskiej: "to czyńcie na moją pamiątkę". Co to znaczy? To może znaczyć – zatrzymaj się w szczególnym czasie i przypomnij sobie o Bożej obecności w twoim życiu. Jesteśmy ludźmi i żyjemy różnymi sprawami. Potrzebujemy przypomnienia o prawdziwym sensie życia w MOCY ZMARTWYCHWSTANIA BOŻEGO MESJASZA. Potrzebujemy przypomnienia o tym, co Chrystus dla nas zrobił. Rzeczywistość Bożej obecności jest dla nas najlepsza. Jednak, gdy mamy poczucie czasu "deficytu Bożej obecności" w naszym życiu, to potrzebujemy przynajmniej jej cienia. Cień może doprowadzić do OSOBY Chrystusa, czyli do osobistej relacji z NIM. Chrześcijaństwo, to osobista droga z Chrystusem i jednocześnie za Chrystusem. Sensem EWANGELII ZBAWIENIA w CHRYSTUSIE są trzy fakty: śmierć, pogrzeb, czyli potwierdzenie śmierci i zmartwychwstanie do nowego życia. Musimy umrzeć dla starego życia i ten fakt muszą potwierdzić inni, a nie tylko my sami. Tym potwierdzeniem jest przyjęcie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA do naszego nowego życia i trwanie w dobrych wyborach dokonywanych w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Mówi o tym Chrystus w Ewangelii Jana 15,3-7: ,,Wy jesteście już czyści dla SŁOWA, które wam głosiłem; trwajcie WE MNIE, a JA w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli WE MNIE trwać nie będziecie. JA JESTEM krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa WE MNIE, a JA w nim, ten wydaje wiele owocu; bo BEZE MNIE nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa WE MNIE, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną. Jeśli WE MNIE trwać będziecie i SŁOWA MOJE w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam.

Zadajmy sobie pytanie: Co świętujemy? Dobrą odpowiedzią może być to, że świętujemy rzeczywistość ZMARTWYCHWSTANIA BOŻEGO MESJASZA w naszym życiu. Zmartwychwstanie jest faktem przełomowym w historii ludzkości i w BOŻEJ EWANGELII ZBAWIENIA. Powinno być także przełomowym faktem w naszym życiu z konsekwencjami na co dzień i w wieczności. Zmartwychwstanie Chrystusa, to nie był tylko jakiś epizod w historii ludzkości – ono zmieniło historię w sensie duchowym. Czy naprawdę zmieniło naszą osobistą historię? Czy było tylko epizodem w naszym życiu? Na pewno zmieniło. Jednak potrzebujemy przypominać sobie o tym. Świętowanie ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA przynosi Boże życie. Powoduje przepływ Bożego życia w nas. Przynosi ożywienie do naszego życia. Jesteśmy świadkami osobistego ZMARTWYCHWSTANIA BOGA w naszym życiu. Bycie świadkiem oznacza to, że musimy w jakimś momencie o tym zaświadczyć innym ludziom. Ostatecznie też będziemy świadczyć o tym przed BOŻYM SĄDEM, ponieważ sąd jest dla wierzących i niewierzących. Najlepszym świadectwem jest widoczna dla wszystkich MOC ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA w naszym życiu, a nie tylko opowiadanie o tym. Tylko rzeczywiste, czyli szczere świadectwo przemienionego życia zaświadcza o BOŻEJ MOCY ZMARTWYCHWSTANIA. Szczerze wierzącemu człowiekowi to może wydawać się oczywiste. Jednak nie dla wszystkich wokół nas oczywistym jest fakt, że Chrystus żyje w nas. Będzie oczywiste dla każdego tylko w jeden sposób, jeżeli to on sam rozpozna Chrystusa w codziennym świadectwie naszego życia. W moim obecnym życiu jeszcze nie wszyscy rozpoznają we mnie Chrystusa. Jak jest w twoim życiu wie Bóg i być może ty sam(a). Dni szczególnego świętowania, czyli świąteczne mogą przyczynić się do skupienia większej uwagi na MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Czyli skupienia naszej uwagi na życiu z Bogiem oraz skupienia uwagi innych ludzi na dobrym świadectwie naszego życia z Bogiem. W kontekście dobrego świadectwa życia chrześcijańskiego widać absurdalność popularnego powiedzenia – robić coś "od święta", na rzecz – robić coś "wiernie", czyli "nie od święta".

Dalszy ciąg w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

sobota, 17 marca 2018

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 3

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 3 

Jako ludzie jesteśmy ''duchowo ułomni'' i to bez względu na to czy się do tego przyznajemy, czy też nie. Właściwie to powinniśmy być ''ubodzy w duchu'', oczywiście w dobrym tego określenia znaczeniu. Mamy w swoim chrześcijańskim życiu okresy bliskości BOGA i czas, kiedy jesteśmy w JEGO cieniu. Ja mam takie okresy. Jeżeli urażam cię tym stwierdzeniem drogi czytelniku, to przepraszam. Jednak chciałbym kiedyś poznać kogoś, kto w każdej chwili swojego życia jest na jednakowo wysokim poziomie osobistej relacji z Chrystusem. Do tej pory nie poznałem takiej osoby. Przepraszam wszystkich znajomych, u których tego nie rozpoznałem. Jak patrzę na siebie, to widzę, że mam różne okresy w moim życiu. Mam okresy ekscytacji Bożą obecnością na każdym kroku i wtedy fascynacja cieniem, czyli świętowanie w szczególne dni nie jest dla mnie tak istotne. Wtedy świętuję Bożą obecność w każdej chwili. Jednak mam także okresy kiedy jestem w cieniu Bożej obecności i potrzebuję przypomnienia czym jest świętowanie. Wtedy potrzebuję zatrzymać się w jakimś szczególnym dniu i poszukać Bożej obecności. Jesteśmy tylko ludźmi i czasem potrzebujemy przypomnienia. Wtedy ustanowione przez Boga święta mają sens.

Można powiedzieć, że mamy takie dwa rodzaje rzeczywistości. Proszę nie mylić z rozdwojeniem jaźni, czy z ''duchową schizofrenią''. Pierwsza, to znajomość osoby, a druga to obserwacja jej cienia. Ta pierwsza, to osobista znajomość z Chrystusem. Przecież wszystko, co najcenniejsze w życiu mamy po znajomości, czyli dzięki osobistej znajomości – relacji z Jezusem Chrystusem. Ta druga, to próba poznania Boga przez obserwację cienia, czyli w tym także przestrzegania przepisów, czy tradycji, które jednak nie muszą wskazywać na Chrystusa. To Boże światło, czyli działanie Ducha Świętego decyduje o tym jak dotrzeć do człowieka po to, żeby poznał osobiście Chrystusa. Dobrze jest od razu poznać osobiście Boga, ale czasem przydatny może być także cień, który do NIEGO doprowadzi, czyli np. czytanie Biblii. Ja jestem tego przykładem. Do podjęcia najważniejszej decyzji w moim życiu doprowadziło mnie czytanie Biblii i to ze "złymi" motywacjami, czyli próbą udowodnienia komuś, że nie ma racji w indoktrynowaniu mnie jakimś innym, niereligijnym chrześcijaństwem. Te dwa rodzaje rzeczywistości stykają się ze sobą. Tak, jak cień styka się ze stojącą osobą, która go rzuca przy jego stopach. Dlatego jest możliwe dojście do osoby dzięki temu, że widzimy jej cień. Tak samo cień może doprowadzić do stóp Chrystusa. Tu na ziemi żyjemy w takiej dwojakiej rzeczywistości. Co jest lepsze? Oczywiście osobista relacja z Chrystusem. Jednak jeśli jej czasowo nie odczuwamy, to tęsknimy za Bożą obecnością poznając jej cień. Jednak tragedią dla duchowego życia człowieka jest kult cienia zamiast OSOBY BOGA. Czyli kult tradycji i przepisów zamiast osobistego poznania Pana Boga.

Pan Bóg nakazał w Izraelu zgromadzanie się w Jerozolimie trzy razy w roku. Pierwszym ze ''Świąt Pana'' jest Pesach, czyli Pascha i Przaśniki. Drugim Szawuot, czyli Święto Tygodni, inaczej ''Pięćdziesiątnica''. Trzecim Sukkot, czyli Święto Szałasów. Rozważając całe nauczanie Biblii pod kątem ''świętowania'' można zauważyć, że jego najistotniejszym sensem jest oczyszczenie osobistego i wspólnotowego życia oraz szczere okazywanie radości z dostrzegalnej Bożej obecności w życiu człowieka i wspólnoty, w której on funkcjonuje. Każde ze ''Świąt Pana'' ma też duchowe znaczenie dla Kościoła Pana Jezusa Chrystusa. Jednak dzisiaj Pan Bóg wzywa do świętowania JEGO OBECNOŚCI w życiu człowieka i wspólnoty każdego dnia. Jeśli nie jesteśmy w stanie tego robić, to przypominajmy sobie o tym w szczególne dni, czyli w święta. Bóg mówi dzisiaj do wszystkich wierzących: ''Możesz żyć w MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA każdego dnia''. Jeśli jednak tak nie jest w twoim życiu, to zatrzymaj się i przypomnij sobie o tym. Taki jest sens świętowania. Przypomnij sobie i podziękuj za to, co Pan Bóg już dla ciebie uczynił. ON uczyni w twoim życiu jeszcze wiele więcej. ''Święta Pana'', a jednym z nich jest Pascha, a dzisiaj dla nas – Zmartwychwstanie Pańskie służą wyłączeniu się z rytmu codzienności, zwłaszcza wtedy, jeżeli w naszym życiu Chrystus nie jest codziennością. Jeśli nawet uważasz, że twoja relacja z Bogiem jest stale na najwyższym poziomie, to i tak potrzebujesz zatrzymania się i refleksji. Potrzebujemy szczególnego czasu, czyli szczególnych dni na świętowanie w Bożej obecności.


Dalszy ciąg w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 2

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 2 

W Polsce i nie tylko w naszym kraju w kwestii Święta Zmartwychwstania, zwanymi Wielkanocą jest bardzo dużo cienia i niekoniecznie jest to ''cień Chrystusa''. To mieszanka tradycji chrześcijańskiej i pogańskiej. Kurczaczki, jajeczka, zajączki, to symbole pogańskiej bogini płodności związane z obchodami tzw. przesilenia wiosennego. Z takich "gadżetów wielkanocnych" najbardziej pasuje mi kaczuszka, a jeszcze lepiej, kiedy jest dobrze upieczona. Z symboliki wielkanocnej jedynie baranki wydają się jako tako do zaakceptowania. Jednak skoro baranek może symbolizować doskonałą ofiarę Chrystusa, to dlaczego nie ma wśród symbolów lwa, jako znaku zwycięstwa Chrystusa w MOCY BOŻEGO ZMARTWYCHWSTANIA. Przecież Biblia mówi o tym, że Chrystus jest jednocześnie BARANKIEM OFIARNYM i ZWYCIĘSKIM LWEM. Trudno się dzisiaj połapać, co jest pogańską tradycją, a co szczerą chęcią chrześcijańskiego wspominania Zmartwychwstania Pańskiego. Dlatego warto zawsze zaczynać od początku, czyli od doświadczenia Bożej obecności w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie, nie wchodząc przy tym w jakąkolwiek tradycję religijną. Dla przykładu. Żydzi przeszukiwali przed Paschą swoje domostwa w poszukiwaniu kwasu. To jest bardzo dobry zwyczaj. Przynajmniej raz w roku ich domy były gruntownie sprzątane. Czy dzisiejsze świąteczne porządki, to tradycja paschalna? No cóż, być może tak. Jednak dobrze jest mieć w domu porządek o każdej porze dnia i roku. W tym Bożym nakazie chyba jednak chodziło o coś głębszego. O oczyszczenie swojego osobistego domostwa, czyli życia ze wszystkiego, co je zakwasza. O oczyszczenie i kąpiel w SŁOWIE BOŻYM, a nie w podaniach ludzkich i tradycji.

Jeżeli na co dzień żyjemy w Bożej obecności z Chrystusem, to świętowanie raz, dwa razy, czy kilka razy w roku nie jest już tak istotne. Jeżeli MOC ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA dotyka nas codziennie, to dlaczego mamy czekać na jakąś szczególną świąteczną okazję? Doktryna "Jezus żyje" ma osobisty sens. Chrystus żyje dlatego, że zmartwychwstał dla mnie i dla ciebie. Apostoł Paweł wyraził to dobitnie w Liście do Galacjan 2,20: ,,Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał SAMEGO SIEBIE za mnie. Moja parafraza tego wersetu: "żyję ja, albo Chrystus we mnie" lub jeśli chcesz to odnieść do siebie: "żyjesz ty, albo Chrystus w tobie". Wybór należy do nas. Zmartwychwstanie Chrystusa nie jest tak ważne raz w roku, ale w każdym momencie naszego życia. Pisze o tym apostoł Paweł w Liście do Rzymian 14,5-6: ,,Jeden robi różnicę między dniem a dniem, drugi zaś każdy dzień ocenia jednakowo; niechaj każdy pozostanie przy swoim zdaniu. Kto przestrzega dnia, dla Pana przestrzega; kto je, dla Pana je, dziękuje bowiem Bogu; a kto nie je, dla Pana nie je, i dziękuje Bogu”. Pan Bóg dał nam wolność w "świętowaniu" i w "nieświętowaniu" w szczególne dni. Kto świętuje Bożą obecność w swoim życiu w każdy dzień, to nie musi przykładać aż takiej wagi do świętowania w szczególne dni. Jeżeli jednak nie świętujmy w każdy dzień Bożej obecności w swoim życiu, to dla mnie i dla ciebie jest świętowanie w szczególne dni.


Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 1

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 1

To rozważanie napisałem przygotowując w 2016 roku kazanie świąteczne. Jednak bezpośrednią inspiracją dla mnie było wysłuchane kilka lat temu kazanie pastora Andrzeja Nędzusiaka na stronie internetowej ''Domu Bożego''. Widocznymi znakami dla ludzi, a jednocześnie dowodami ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA były i są KRZYŻ i GRÓB. Oba są puste dzięki BOŻEJ MOCY. Pan Jezus Chrystus ukazał się osobiście wybranym wierzącym w NIEGO uczniom. Dzisiaj każdy musi indywidualnie przekonać się o tym fakcie, a właściwie zostać przekonanym, czyli przyjąć, zaakceptować i wdrożyć w swoim życiu to Boże objawienie. Lekcją dla nas może być epizod z życia Tomasza, zwanego Bliźniakiem. Do niego i wszystkich deklarujących się jako wierzący, czyli "żyjący z wiary", kierowane są słowa Pana Jezusa Chrystusa w Ewangelii Jana 20,29: ,,Rzekł mu Jezus: Że mnie ujrzałeś, uwierzyłeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Kulminacją tego przekonania powinno być doświadczanie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Nasze życie ma taką duchową wartość, na ile osobiście doświadczyliśmy Boga. Tyle wartości ma moje życie z BOGIEM, na ile GO osobiście doświadczyłem. Możesz powtórzyć to drogi czytelniku w odniesieniu do siebie. Tyle wartości ma twoje życie z BOGIEM, na ile GO osobiście doświadczyłeś(aś). Świadectwa doświadczenia Bożej obecności przez innych mają dla nas taką wartość, na ile pragniemy tego doświadczyć w swoim życiu, chociaż niekoniecznie w identyczny sposób. To, co działa u kogoś, czy gdzieś tam, niekoniecznie będzie tak samo działać u nas. I na odwrót. To, co przeżywamy w naszym osobistym chrześcijaństwie niekoniecznie będzie tak samo przejawiać się w duchowym życiu innych ludzi.

Osobisty sens ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA jest także w doświadczeniu JEGO MOCY w naszym życiu. Świętowanie nie powinno być tylko zwyczajem, czy tylko wspominaniem. To zawsze powinno być duchowe doświadczenie. Określenie "święto", czy inaczej "dzień świąteczny" pochodzi od słowa "świętość" lub "uświęcenie". Oba te słowa mają oryginalne znaczenie: "dobrowolne oddzielenie dla Bożych celów". Więc możemy powiedzieć, że "święto", czyli "dzień świąteczny", to "dzień dobrowolnego oddzielenia dla Boga". Jednak oddzielenie, to nie jest to samo, co izolacja. To nie jest zamknięcie się w jakimś "zakonie", nawet jeśli jest to "zakon chrześcijański". Czy jest możliwe dzisiaj doświadczenie BOŻEJ MOCY ZMARTWYCHWSTANIA? To dobre pytanie na dzisiaj. Postaram się rozważnie na nie odpowiedzieć w całej treści tego rozważania. Wzorzec Święta Zmartwychwstania Chrystusa jest oparty na żydowskim Święcie Paschy. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, bo na to powołuje się Chrystus w Nowym Testamencie. Przaśniki, Pierwociny i Pascha, to starotestamentowe ''święta wiosenne'', które zapowiadały PRZYJŚCIE, ŻYCIE i ŚMIERĆ oraz ZMARTWYCHWSTANIE Bożego Mesjasza, Pana Jezusa Chrystusa.

Zadajmy sobie dzisiaj jeszcze inne pytania. Po co świętujemy? Po co sięgamy do wzorców ze Starego Testamentu w świętowaniu? Apostoł Paweł napisał w Liście do Kolosan 2,16-17: ,,Niechże was tedy nikt nie sądzi z powodu pokarmu i napoju albo z powodu święta lub nowiu księżyca bądź sabatu. Wszystko to są tylko cienie rzeczy przyszłych; rzeczywistością natomiast jest Chrystus. Na podstawie tego fragmentu możemy wnioskować, że nie jesteśmy zobowiązani do stosowania przepisów i obchodzenia ''świąt starotestamentowych''. Nikt, oczywiście poza Panem Bogiem nie jest w stanie nam czegoś nakazać w kwestiach wiary. Możemy być także spokojni o to, że Bóg niczego nam nie nakaże w kwestii religijności. Jeśli już, to raczej możemy spodziewać się Bożego zakazu bycia ''religijnym chrześcijaninem''. Jednak w tym fragmencie czytamy także o tym, że przestrzeganie Bożych, a nie ludzkich nakazów wskazuje na Chrystusa. Zasady są cieniem wiecznej przyszłości, a rzeczywistością dzisiaj jest Chrystus. Cień może nam pokazać coś na temat osoby, która go rzuca. Cień powstaje w świetle. W świetle Bożego poznania. Cień nie powstaje w ciemności, czyli w niewiedzy, czy braku osobistego doświadczenia Boga. Jednak cień, to nie jest to samo, co osoba. Patrząc na cień możemy czegoś dowiedzieć się o osobie, która go ''rzuca'' w świetle. Jeżeli poznamy kogoś osobiście, to już nie zwracamy takiej uwagi na cień tej osoby. Studiując Stary Testament możemy dużo dowiedzieć się o OSOBIE CHRYSTUSA. Jeżeli jednak poznamy osobiście CHRYSTUSA, to już nie jest dla nas tak istotny JEGO cień. Wtedy ważne jest JEGO ŻYWE SŁOWO, a mniej istotne stają się nasze obserwacje. Oczywiście ''cień Chrystusa'' jest tylko pewnym zobrazowaniem tego, co chcę przekazać w tym rozważaniu. Pan Jezus mówił o SOBIE w Ewangelii Jana 9,5: ,,Póki jestem na świecie, jestem światłością świata. Więc dosyć trudno mówić o cieniu w doskonałej światłości. Jednak świadome uczniostwo Chrystusa daje powołanie do JEGO światłości. Mówił o tym Jezus w Ewangelii Mateusza 5,14: ,,Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

czwartek, 15 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 9

Poddanie Bogu cz. 9

Jest coś takiego jak jednorazowy moment poddania się Panu Bogu i zazwyczaj jest to forma naszej decyzji, często poparta deklaracją. Jednak istotniejsza jest realizacja tej decyzji na każdym kroku naszego życia. Biblia mówi, że mamy składać Panu Bogu miłą ofiarę z samych siebie. Problemem jednak może być to, że żywa ofiara ma tendencje do uciekania z ołtarza. Nasze ''ja'' będzie się bronić i uciekać przed poddaniem się Bogu. Najlepszym przykładem całkowitego poddania się OJCU jest Pan Jezus Chrystus i to jest dla nas najlepszy wzorzec do naśladowania. W Ewangelii Łukasza 9,23 czytamy: „I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie”. Dlatego być może będziemy musieli podejmować decyzje i poddawać codziennie nasze życie Panu Bogu, a być może kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt razy dziennie. Jednak w żadnym wypadku nie chodzi o to, żeby przekształciło się to w jakąś ceremonię religijną. Może tak się dziać do czasu, aż poddanie stanie się ''stylem'' naszego osobistego chrześcijaństwa. Na podstawie własnych doświadczeń apostoł Paweł pisze w Liście do Galacjan 2,20: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał SAMEGO SIEBIE za mnie”. Poddanie się Panu Bogu w pełne posłuszeństwo musi być naszą świadomą decyzją.

W Liście do Rzymian 6,16 czytamy: „Czyż nie wiecie, że jeśli się oddajecie jako słudzy w posłuszeństwo, stajecie się sługami tego, komu jesteście posłuszni, czy to grzechu ku śmierci, czy też posłuszeństwa ku sprawiedliwości?”. Nie rozwijając się duchowo i nie stojąc twardo na gruncie BOŻEGO SŁOWA można w dobrej wierze i z dobrymi motywacjami wpaść w pułapki diabelskie, także w kwestii poddania się Panu Bogu i życia w wolności dzieci Bożych. Apostoł Paweł, doświadczony w zmaganiach duchowych w oparciu o BOŻĄ MOC ZMARTWYCHWSTANIA pisze w Liście do Rzymian 6,13: „oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości”. Poddanie się Panu Bogu nie jest najlepszym sposobem zwycięskiego życia chrześcijańskiego. Ono jest jedynym sposobem sprawowania naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa, które podoba się Bogu. To rozważanie jest jednocześnie moją modlitwą o ciebie, drogi czytelniku w kwestii twojego życia. Pan Bóg jest WIERNY i powie ci w jakich dziedzinach życia oczekuje jeszcze twojego poddania. Tylko wyciszmy się przed NIM i wsłuchajmy się w JEGO głos. Mówi o tym do każdego osobiście w Liście do Hebrajczyków 4,7: „Przeto znowu wyznacza pewien dzień, "dzisiaj", mówiąc przez Dawida po tak długim czasie, jak to przedtem zostało powiedziane: Dziś, jeśli GŁOS JEGO usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych”.

Bogdan Podlecki

środa, 14 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 8

Poddanie Bogu cz. 8

SŁOWO BOŻE jednoznacznie wskazuje, że źródłem duchowej mocy dla naszego życia jest poddanie go w pełne posłuszeństwo i zależność Panu Bogu. W 2. Liście do Koryntian 4,5-10 czytamy: „Albowiem nie siebie samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa. Bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym. Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas. Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni, prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani, zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło”. To my jesteśmy naczyniami glinianymi i mamy w sobie bezcenny skarb. Pan Bóg tak chciał, żeby JEGO najcenniejsze objawienie było w nas. Tym objawieniem jest BOŻA MOC do przemiany, czyli ''Chrystus w nas''. Kiedyś w glinianych naczyniach przechowywano ważne dokumenty, które miały moc prawną, np. akty własności. Dzisiaj też w nas złożone są najcenniejsze akty Bożej własności, w Biblii różnie nazwane: ''pieczęcią Ducha'', czy ''rękojmią dziedzictwa''. Nie wiem jak ty, drogi czytelniku, ale ja jestem naczyniem, które często chce być twarde i nie do rozbicia w pewnych dziedzinach mojego życia. Jednak Pan Bóg chce, żebyśmy zawsze i w każdej dziedzinie byli gotowi na stłuczenie, czyli wyjście na światło. Dlaczego Bóg tak chciał? Po to, żebyśmy zawsze mieli świadomość tego, że BOŻA MOC nie jest z nas, ale w nas. A to jest istotna różnica. Jednak uwolnienie BOŻEJ MOCY wymaga często stłuczenia naczynia. Jeżeli naczynia są żywe, to stłuczenie boli.

Dlaczego Pan Bóg dopuszcza tłuczenia naczyń "SWOICH naczyń"? To nam się wydaje, że nasza skuteczność będzie lepsza bez dodatkowych doświadczeń w naszym życiu. Jednak Bóg ma inną koncepcję na nasze życie: ''Daj się stłuc, a zajaśnieje w tobie Chrystus''. Problemy, kłopoty finansowe, niedomagania zdrowotne, smutek, prześladowania, trudności, a nawet duchowe załamania mogą mieć na celu rozbicie naszej twardej skorupy. To, co nam się często wydaje bezcelowe lub co najmniej zbyt długotrwałe może być Bożą metodą postępowania z nami. Zawsze jednak musimy mieć świadomość tego, że BOŻE ŚWIATŁO jest w nas. Często to my sami uważamy się już za zahartowane i nie do zdarcia naczynia. Jednak najwyraźniej Bożą metodą jest stłuczenie naczynia po to, żeby jego zawartość zajaśniała. Nasze ambicje, plany – te nie zawsze zgodne z wolą Bożą muszą się rozpaść w wyniku takiego stłuczenia. Świat mówi nieco inaczej: ''nie pękaj'', czy ''bądź twardy''. Jednak w Biblii czytamy raczej: ''bądź cierpliwy'', ''bądź dzielny'', ''bądź czujny'', czy ''nie zatwardzaj serca''. Możemy mówić innym, a nawet wmówić sobie, że wierzymy w całe przesłanie Biblii. Jednak tak naprawdę, to wierzymy tylko w to, co zastosujemy w posłuszeństwie w swoim życiu. Czy czujemy się kruchymi naczyniami, gotowymi poddać się Bożemu rozbiciu w tych dziedzinach naszego życia, które nie są jeszcze poddane Panu Bogu? Czy jeszcze w pewnych dziedzinach uważamy się za zahartowane naczynie nie do rozbicia? Podsumowanie wątku wykorzystania ''naczyń'' dla Bożej chwały mamy w 2. Liście do Koryntian 4,15-18: „Wszystko to bowiem dzieje się ze względu na was, aby, im więcej jest uczestników łaski, tym bardziej obfitowało dziękczynienie ku chwale Bożej. Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały, nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne”. Z tego fragmentu wynika bardzo ciekawe pytanie: ''Dlaczego nie upadamy na duchu?''. Jednocześnie jest też odpowiedź na nie: „bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem”. Nasz Pan jest Bogiem wielu szans na poddanie się przemianie naszego charakteru na Chrystusowy. Tylko, czy my dajemy Panu Bogu szansę na to, by nas zmienił i dzięki temu w naszym życiu była widoczna JEGO MOC?

Dalszy ciąg w cz. 9

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

poniedziałek, 12 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 7

Poddanie Bogu cz. 7

Poddanie najlepiej uwidacznia się w zaufaniu i posłuszeństwie Panu Bogu w każdej dziedzinie naszego życia. Przyjrzyjmy się teraz wybranym błogosławieństwom wynikającym z poddania się Bogu. Pierwszym z nich jest ''doświadczenie pokoju''. Apostoł Paweł pisze w Liście do Rzymian 5,1-2: „Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu też mamy dostęp przez wiarę do tej łaski, w której stoimy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej”. Czytamy także o tym w Księdze Joba 22,21-22: „Pogódź się z Nim i zawrzyj z Nim pokój! W ten sposób poprawisz swoją dolę. Przyjmij z Jego ust wskazania i złóż w swym sercu JEGO SŁOWA!”. O ''pokoju z Bogiem w Panu Jezusie Chrystusie'' pisze Paweł w Liście do Rzymian 8,28-35: „A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani. Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna Jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci; a których przeznaczył, tych i powołał, a których powołał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych i uwielbił. Cóż tedy na to powiemy? Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia. Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami. Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej?”. Pełne doświadczenie pokoju jest dla tych, którzy podporządkują całe swoje życie pod Bożą zależność. W pełnym pokoju z Bogiem jesteśmy wybranymi i powołanymi do przemiany charakteru na Chrystusowy. Nie ma dla nas oskarżenia i potępienia, bo jesteśmy usprawiedliwieni przez Pana Boga w Chrystusie. Jeśli pokój mamy z Bogiem, czyli ON jest po naszej stronie, to któż przeciwko nam?

Następnym błogosławieństwem wynikającym z poddania naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa Panu Bogu jest ''doświadczenie wolności''. Wyraźnie pisze o tym apostoł Chrystusa w dwóch fragmentach Listu Jakuba.
(1,25): „Ale kto wejrzał w doskonały zakon wolności i trwa w nim, nie jest słuchaczem, który zapomina, lecz wykonawcą; ten będzie błogosławiony w swoim działaniu”.
(2,12): „Tak mówcie i czyńcie, jak ci, którzy mają być sądzeni przez zakon wolności”. Prawdziwa wolność chrześcijańska, bez względu na nasze rozumienie jest także prawem, czyli zakonem. ''Zakon wolności'', to prawo ustanowione przez Pana Boga i zapisane w naszych sercach, czyli jest elementem osobistego przymierza z Bogiem. Mamy w NIM trwać, czyli jesteśmy bezpieczni tylko w Chrystusie. W przeciwnym wypadku, czyli jeżeli wyjdziemy spod Bożego autorytetu, to przez to samo ''prawo wolności'' możemy być osądzeni. Biblia jednak precyzuje praktyczne granice naszej wolności, np. w Liście do Galacjan 5,1-13: „Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej wolności żyli. Stójcie więc niezachwianie i nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli. (…) Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości”. Wolność, to nie jest pobłażanie ''swojej cielesności'', nawet pod uduchowionym pretekstem ''życia w wierze''. Wyraźnie pisze o tym apostoł Chrystusa w 1. Liście Piotra 2,15-16: „Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc, zamykali usta niewiedzy ludzi głupich, jako wolni, a nie jako ci, którzy wolności używają za osłonę zła, lecz jako słudzy Boga”.

Chrześcijańska wolność nie może stanowić przykrywki dla naszych złych wyborów. To tylko część prawdy, że społeczność wierzących jest dla mnie i dla ciebie. Druga, równorzędna część tej prawdy, to fakt, że ja i ty jesteśmy dla społeczności. Nadinterpretacją, czy wręcz nadużyciem wolności chrześcijańskiej jest argumentacja typu: ''Jestem wolny, więc decyduję, czy chcę oraz kiedy chcę mieć osobistą społeczność z Bogiem''. Prawdziwa relacja z Chrystusem z Bożej perspektywy trwa, a w każdym razie powinna trwać ''online''. Jednak z ludzkiego punktu widzenia zrobienie sobie przerwy, nawet w najpilniejszych naszym zdaniem zajęciach na wyłączną społeczność z Panem Bogiem na pewno przyniesie więcej błogosławieństwa, niż realizacja naszych, nawet tych najpilniejszych planów. Tak na marginesie i trochę żartobliwie, to w tej kwestii chyba najlepiej mają małżeństwa, ponieważ do nich pisze apostoł Paweł w 1. Liście do Koryntian 7,5: „Nie strońcie od współżycia z sobą, chyba za wspólną zgodą do pewnego czasu, aby oddać się modlitwie, a potem znowu podejmujcie współżycie, aby was szatan nie kusił z powodu niepowściągliwości waszej”. SŁOWO BOŻE mówi bardzo wyraźnie, także w kwestii międzyludzkich duchowych relacji w Liście do Hebrajczyków 10,23-25: „Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo wierny jest Ten, który dał obietnicę; i baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków, nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża”. Granicą naszej wolności jest punkt, w którym naruszamy czyjąś wolność w Chrystusie. Jeden z moich znajomych szczycił się podjęciem decyzji, że w mieszkaniu nie ma telewizora i dostępu do internetu. No cóż, jeżeli rzeczywiście czuje się w tej decyzji wolny, to bardzo dobrze. Jednak, czy równie wolnymi w tym ''ograniczeniu chrześcijańskim'' czują się jego żona i dzieci? Wolność, to także nasza decyzja poddania się Panu Bogu i uwolnienia się przez to do służenia innym, w tym szczególnie najbliższym.

Kolejnym, szczególnie ważnym aspektem rzeczywistego poddania się Panu Bogu jest ''doświadczenie JEGO MOCY'' w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Pisze o tym apostoł Chrystusa w dwóch fragmentach 1. Listu do Koryntian.
(2,5): „Aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej”.
(1,18): „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą”.
Poddanie się Panu Bogu jest jednocześnie akceptacją Bożego życia w nas. Konsekwencją naszej decyzji o poddaniu całego naszego życia pod Bożą zależność musi być pełne posłuszeństwo JEGO woli. Dopiero wtedy następuje uwolnienie BOŻEJ MOCY, która może manifestować się w nas i w naszym działaniu. Jozue całkowicie poddał się Bożym planom strategicznym przy zdobyciu Jerycha, chociaż mogły się one wydawać śmieszne w oczach ludzi. Jednak dopiero wtedy doświadczył BOŻEJ MOCY w działaniu.

Dalszy ciąg w cz. 8

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

niedziela, 11 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 6

Poddanie Bogu cz. 6

Apostoł Piotr, także na podstawie swoich doświadczeń dobrze rozumiał znaczenie poddania się Panu Bogu w życiu chrześcijańskim. Przekazał wyraźnie ostrzeżenie i jednocześnie zachętę dla wszystkich, którzy uważają się za wierzących w 1. Liście Piotra 5,8-10: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze, wiedząc, że te same cierpienia są udziałem braci waszych w świecie. A Bóg wszelkiej łaski, który was powołał do wiecznej swej chwały w Chrystusie, po krótkotrwałych cierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie”. Kilkanaście lat temu w naszej lokalnej wspólnocie sporządzaliśmy pewien dokument, który nazwaliśmy ''deklaracją przymierza''. Akt przyjęcia tej deklaracji był elementem osobistego i jednocześnie społecznego poddania się Panu Bogu. Jeżeli myślimy, że nie potrzebujemy niczego deklarować przed Bogiem i ludźmi, to być może jeszcze zbyt mocno polegamy na własnych siłach i możliwościach. Pan Bóg w każdej sytuacji oczekuje od nas tego, że przyznamy się do NIEGO i opowiemy się po JEGO stronie. Tak jak ON zawsze opowiada się po naszej stronie i przyznaje się do nas. Deklaracja członkowska w lokalnej społeczności może być formą takiego osobistego przymierza. Jeżeli zrobimy to szczerze i nie tylko dlatego, że inni tak zrobią, to stanie za tym Pan Bóg w obfitości SWOJEGO błogosławieństwa dla naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa. Myślę, że przede wszystkim duchowego błogosławieństwa, koniecznego dla naszego rozwoju. Jednak dotyczy to także błogosławieństwa materialnego, które Pan Bóg dostarcza stosownie do naszych możliwości uniesienia tego w naszym życiu, bo tylko ON zna szczerość naszego serca. Abraham był człowiekiem wiary. Wypełnianie się Bożej obietnicy dla jego życia nastąpiło po wyraźnej deklaracji z jego strony. Abraham dał dziesięcinę na ręce Melchizedeka, który jest typem WIECZNEGO KRÓLESTWA i KAPŁAŃSTWA w Chrystusie. Wtedy Pan Bóg potwierdził jego deklarację poprzez zawarcie z nim przymierza. To jest jedna z duchowych zasad. Powinniśmy zrobić krok wiary i zaufać Panu Bogu, bo ON zawsze przyznaje się do nas w osobistym przymierzu.

W świecie funkcjonuje raczej negatywne znaczenie słowa ''poddanie''. Dzisiaj świadczy ono raczej o słabości człowieka, czy wręcz o jego rezygnacji. Nie wiem, czy zwróciliście kiedyś uwagę na to, co mimowolnie robimy w momencie upadku. Kiedy przykładowo na śliskim chodniku przewracamy się, to jednym z pierwszych odruchów jest rozglądnięcie się, czy wokół są świadkowie naszej niezręcznej sytuacji. Jakoś dziwnie nie lubimy mieć świadków naszego ''miejsca słabości''. Wolimy być silni i samodzielni. Słowo ''poddanie'' ma zupełnie inne znaczenie w SŁOWIE BOŻYM. Biblia nawołuje w wielu miejscach do poddania się Bogu. Wynika z nich to, że warunkiem koniecznym przeciwstawienia się wszelkim pokusom prowadzącym do grzechu jest poddanie się Panu Bogu. Poddanie musi być pełne. Nie może być połowiczne. Nie możemy zostawić sobie czegoś, o czym myślimy, że damy z tym sobie radę sami. Inne jest też biblijne znaczenie słowa ''słabość''. W 2. Liście do Koryntian 13,4 czytamy: „Choć bowiem ukrzyżowany został w słabości, lecz żyje z mocy Bożej. Bo i my jesteśmy słabi w Nim, lecz będziemy żyć z Nim z mocy Bożej wśród was”. Apostoł Paweł poznał w osobistym objawieniu i podzielił się z nami prawdziwym znaczeniem słabości. Pisze o tym w 2. Liście do Koryntian 12,9-10: „Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa. Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny”. Biblijnie rozumiany post jest także elementem, który sprawia w nas ''pozytywną słabość''. Sensem postu jest wzrost ducha, kosztem osłabienia naszej ''cielesności'', czyli naszego ''ja''. Pan Bóg odpowiada na uzgodnione modlitwy wsparte postem, jako elementem poddania się Bogu. W takim znaczeniu możemy mówić o ''mocy postu'' w połączeniu z modlitwą. Poddanie się Panu Bogu nie jest efektem rezygnacji, ale raczej determinacji w JEGO obietnice dla naszego życia. O tym, czy jesteśmy poddani Panu Bogu świadczy wiara w to, że ON zrobi w naszym życiu to, co obiecał. Boże obietnice zostały dane bez naszego udziału, więc każda próba manipulowania i narzucania swoich rozwiązań, czy kontrolowania sytuacji jest przejawem niewiary. Kilka biblijnych przykładów. Apostoł Piotr powiedział z wiarą w Ewangelii Łukasza 5,5: „Mistrzu, całą noc ciężko pracując, nic nie złowiliśmy; ale na Słowo Twoje zarzucę sieci”. Józef zaufał Bożym planom i poddał się Panu Bogu mimo, że do pewnego czasu nie wiedział dlaczego okoliczności w jego życiu były aż tak niesprzyjające. Maria, matka Jezusa poddała się Bożej woli i jej poddanie podobało się Panu Bogu.

Dalszy ciąg w cz. 7

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

piątek, 9 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 5

Poddanie Bogu cz. 5

Pełne poddanie się pod Bożą zależność, to wytrwałe uśmiercanie naszego ''ja'' i życie w duchowej dyscyplinie. Bez zbędnego komentarza, dwa biblijne wersety, które są Bożą zachętą dla wszystkich w kwestii przyjęcia objawienia dzieła Pana Jezusa Chrystusa w naszym życiu dla NIEGO. Niech przekonuje nas SŁOWO BOŻE, a nie nasze argumenty. Pierwszy z Listu do Rzymian 6,6: „Wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi”. I drugi z Listu Jakuba 4,7: „Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was”. Istotna jest tu kolejność. Najpierw ''poddanie się Bogu'', a następnie ''przeciwstawienie się diabłu''. Bez zachowania tego duchowego priorytetu może być problem z ''ucieczką mocy demonicznych'' z naszego życia. Pan Bóg jednoznacznie zachęca nas do czynnej wiary i życia w duchowej dyscyplinie. W 1. Liście do Koryntian 9,24-27 czytamy: „Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli. A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci wprawdzie, aby znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy. Ja tedy tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym w próżnię uderzał; ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony”. Możemy mieć wspaniałe rady dla innych i doradzać im dyscyplinę pod warunkiem, że sami jesteśmy duchowo zdyscyplinowani. To jest tak, jak przekazanie komuś ''pewnej prawdy'' bez osobistej relacji z nim. Jeżeli nie damy mu przy tym wglądu w rzeczywiste świadectwo naszego życia, to ''ta prawda'' pozostanie tylko jakąś jedną z wielu ''prawd'' w jego życiu. Jednak przekazanie tej samej ''prawdy'', kiedy nasze życie jest osobistym świadectwem dla tej osoby, może zmienić jej życie.

Jesteśmy z Panem Bogiem w osobistym PRZYMIERZU ŁASKI. Jednak to przymierze wymaga od nas wypełnienia pewnych warunków, takich jak poddanie się przemianie naszego myślenia, w szczególności przeciwstawienia się negatywnym myślom w naszym umyśle. Wtedy Bóg wypełnia to przymierze i wyposaża nas we wszystko, co jest nam niezbędne do ''życia i pobożności''. Pisze o tym apostoł Chrystusa w 2. Liście Piotra 1,3: „Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę”. Jedak ta zasada niekoniecznie musi działać w odwrotnym kierunku, czyli najpierw pełne wyposażenie, a potem ewentualne działanie. Duchowe wyposażenie jest istotne i mamy je zagwarantowane. Na wojnie do walki wysyła się tych, którzy wcześniej wykazali się odwagą i umiejętnościami. Dzisiaj sukcesy militarne odnoszą raczej armie zawodowe. Jednak okazuje się, że można być na "duchowym froncie" i jednocześnie nie być częścią toczącej się bitwy. Oczywiście taka sytuacja może mieć miejsce z różnych powodów. To może być brak świadomości toczącej wokół walki. Jednak to może być także wykorzystywanie w bitwie niekoniecznie swojej odwagi. Ktoś, gdzieś, kiedyś sparafrazował komunistyczne hasło na chrześcijańskie: ''Jedność to nasz zborowy obowiązek''. Oczywiście w każdej armii powinni być przywódcy. Jednak Pan Jezus Chrystus wprowadził nowe standardy jedności, także dla wszystkich żołnierzy, w tym i przywódców w BOŻEJ ARMII. Taki skrócony trzypunktowy duchowy ''regulamin wojskowy'' możemy znaleźć w trzech fragmentach BOŻEGO SŁOWA. Pierwszy jest w Ewangelii Marka 10,43-44: „Lecz nie tak ma być między wami, ale ktokolwiek by chciał być między wami wielki, niech będzie sługą waszym. I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą wszystkich”. Drugi mamy w Ewangelii Jana 12,26: „Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie; jeśli kto mnie służy, uczci go Ojciec mój”. I trzeci jest w Ewangelii Mateusza 16,24: „Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną”.

Dalszy ciąg w cz. 6

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                               Następna część

środa, 7 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 4

Poddanie Bogu cz. 4

Ważną zasadą pełnego poddania się Panu Bogu jest unikanie bliskich relacji z ludźmi, którzy mają negatywny wpływ na nasze życie. ''Toksyczne'' relacje mogą mieć destrukcyjne oddziaływanie na nasze życie duchowe. Jednoznacznie przestrzega nas przed tym apostoł Paweł w 2. Liście do Koryntian 6,14: „Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością?”. Duchowa ciemność sprzyja rozwijaniu się negatywnych rzeczy w naszym życiu, w odróżnieniu od życia w pełnej Bożej zależności. W 1. Liście Jana 1,7 czytamy: „Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu”. Możemy mówić innym, że nie mamy upodobania w systemie tego świata. Możemy nawet wmówić sobie, że nie miłujemy świata. Jednak jeżeli wracamy do naszej niezależności w dziedzinach, które już zdecydowaliśmy poddać Panu Bogu, to także do nas skierowane są słowa w Liście Jakuba 1,6-8: „Ale niech prosi z wiarą, bez powątpiewania; kto bowiem wątpi, podobny jest do fali morskiej, przez wiatr tu i tam miotanej. Przeto niechaj nie mniema taki człowiek, że coś od Pana otrzyma, człowiek o rozdwojonej duszy, chwiejny w całym swoim postępowaniu”.

Wolą Bożą dla każdego człowieka jest poddanie każdego aspektu jego życia pod pełną Bożą zależność. Także Boży dar dla nas, czyli JEGO MIŁOŚĆ musi być wyłączona z naszej dowolności dysponowania nią. Perspektywy Bożej i ludzkiej miłości nie powinny, ale mogą mieć dwa różne punkty odniesienia w naszym osobistym, czy społecznym chrześcijaństwie. Czytamy o tym w 1. Liście Jana 2,15-17: „Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki”. Bożym celem jest wypełnienie nas JEGO ŻYCIEM i JEGO MIŁOŚCIĄ. Pan Bóg bardzo poważnie traktuje problem lokowania naszych uczuć. W 5. Księdze Mojżeszowej 4,24 czytamy: „Gdyż Pan, twój Bóg, jest ogniem trawiącym. On jest Bogiem zazdrosnym”. Utrzymywanie relacji z ludźmi, którzy mogą nas odwieść od Bożej woli dla naszego życia może być przeszkodą w naszej duchowej relacji z Chrystusem. Pisze o tym apostoł w Liście Jakuba 4,3-4: „Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności. Wiarołomni, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga? Jeśli więc kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga”.

Nie możemy uzurpować sobie prawa do wypełniania Bożej woli w życiu innych ludzi, nawet jeśli mamy poczucie JEGO obietnic dla czyjegoś życia. Jeżeli Pan Bóg zechce użyć nas do zaingerowania w czyjeś życie, to na pewno będziemy o tym wyraźnie poinformowani. Nadmierna chęć do oglądania rezultatów Bożego działania w czyimś życiu może wręcz spowolnić realizację Bożej obietnicy. Może nawet przybrać formę kontroli nad życiem drugiego człowieka, bardzo dobrze zamaskowanej naszymi dobrymi motywacjami. Diabeł jest mistrzem w podsuwaniu nam swoich myśli, jako podróbki Bożej woli. On doskonale wie, że nasz umysł jest polem walki i może być dla niego przyczółkiem do kontroli nad życiem człowieka. Z jednej strony może nam podsuwać myśli o niezrywaniu złych relacji, a z drugiej strony zachęca do odwracania się od dobrych relacji, w tym chrześcijańskich. Oczywiście "dobrych" lub "złych" z Bożego punktu widzenia dla rozwoju naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa. Czy w przypadku "toksycznych relacji'', nie słyszymy czasem w naszym umyśle podszeptów typu: ''Jaki z ciebie chrześcijanin, że się odwracasz od tego człowieka''? Natomiast w przypadku ''dobrych relacji'', czy nie słyszymy usłużnych porad typu: ''Zostaw go w spokoju, zajmij się czymś ciekawszym''? Nasz umysł będzie polem walki dobra i zła, dopóki nie zostanie całkowicie przemieniony nasz charakter na Chrystusowy. Pan Bóg bardzo wyraźnie określił granice SWOJEJ JURYSDYKCJI, a właściwie ich brak w Liście Jakuba 4,12: „Jeden jest ZAKONODAWCA i SĘDZIA. Ten, który może zbawić i zatracić”. Tylko w pełnej relacji z Duchem Chrystusowym będziemy dokładnie wiedzieć do jakiego momentu możemy i mamy być włączeni w JEGO DZIEŁO w innym człowieku. Tylko, czy słuchamy JEGO głosu? Czy nie za często ulegamy swojej ambicji, nawet wtedy gdy jest zbudowana na ''naszych dobrych'' motywacjach?

Dalszy ciąg w cz. 5

Bogdan Podlecki


Poprzednia część                                 Następna część

wtorek, 6 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 3

Poddanie Bogu cz. 3

Zasadą dobrowolnego poddania się Bogu jest to, że w jego wyniku Pan Jezus Chrystus jest na pierwszym miejscu w całym naszym życiu. Taka zabawna historia z morałem chrześcijańskim. Pewien człowiek zaprosił Pana Jezusa do swojego mieszkania. Oddał MU do dyspozycji jeden pokój. Jednak po jakimś czasie jego gościnność przygasła, więc obecność Jezusa w mieszkaniu ograniczyła się do pobytu w przydzielonym mu pomieszczeniu. Pewnego dnia do mieszkania wdarł się diabeł. Zdemolował wszystkie pomieszczenia, zostawiając nienaruszony tylko ten pokój, w którym mieszkał Jezus. Po wyjściu agresora, właściciel mieszkania zwrócił się do Jezusa: ''Dlaczego pozwoliłeś na to Panie?'' Chrystus odpowiedział: ''Oddałeś mi do dyspozycji tylko jeden pokój i tam mogłem dopilnować porządku''. Właściciel mieszkania pokutował z tego: ''Wybacz Panie, oddaję całe mieszkanie do TWOJEJ dyspozycji”. Po jakimś czasie diabeł uchylił drzwi do mieszkania i natychmiast wycofał się ze słowami: ''O przepraszam, nic tu po mnie. Jednak wpadnę tu jeszcze kiedyś, sprawdzić kto tu rządzi…''. Morał chrześcijański jest taki, że te dziedziny naszego życia, które oddamy pod Bożą zależność będą bezpieczne pod JEGO zarządem. Pan Jezus powiedział w Ewangelii Jana 12,31-32: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem; teraz władca tego świata będzie wyrzucony. A gdy Ja będę wywyższony ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę”. Chrystus na KRZYŻU GOLGOTY został wywyższony wobec świata. Pan Jezus pragnie pociągnąć do SIEBIE wszystkich. Jednak chce to zrobić także poprzez świadectwo naszego przemienionego życia. Jeżeli my nie wywyższymy Chrystusa, czyli nie damy MU pierwszego miejsca w naszym życiu wobec wierzących i niewierzących, to możemy ograniczyć im szansę na zbliżenie się do Pana Boga.

Kolejnym aspektem poddania się pod pełną Bożą zależność jest zachowanie istotnej kolejności. Najpierw powinniśmy poddać swoje życie Chrystusowi, a potem w ''tej wolności'' służyć innym. Nie tylko do niewierzących, ale także do wszystkich, którzy uważają się za wierzących skierowane są słowa w Liście Jakuba 4,8: „Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was. Obmyjcie ręce, grzesznicy, i oczyśćcie serca, ludzie o rozdwojonej duszy”. Często mamy fałszywe przekonanie, że nasza wartość jest w ''robieniu czegoś'' dla Pana Boga, w tym także dla innych wierzących, czy dla wspólnoty. Prawdziwym przekonaniem jest to, że nasze uczynki są wyrazem tego kim jesteśmy w Bożych oczach. SŁOWO BOŻE mówi bardzo wyraźnie, że istotna jest kolejność. Najpierw wiara w osobistej relacji z Panem Jezusem Chrystusem, a potem uczynki wynikające z przyjęcia Bożej wiary do naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa. Czytamy o tym w Liście Jakuba 2,26: „Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa”. Czyli najpierw poddanie całego naszego życia pod Bożą zależność i w wyniku tego nasza służba chrześcijańska. Prawdziwą naszą wartością jest to, że możemy mieć bliską relację z Panem Jezusem Chrystusem. Bóg ma zawsze dobre zdanie o nas ze względu na Chrystusa. W 1. Liście Piotra 5,5-7 czytamy: „Wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Ukórzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego. Wszelką troskę swoją złóżcie na Niego, gdyż On ma o was staranie”. Pan Bóg oczekuje od nas pokornej postawy w służeniu innym. ON dba o nasze zaopatrzenie w SWOJĄ MOC do ''życia i pobożności''. Jednak nasza siła jest w Chrystusie i najczęściej przejawia się w naszej słabości w oczach innych ludzi.

Dalszy ciąg w cz. 4

Bogdan Podlecki


Poprzednia część                                 Następna część

niedziela, 4 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 2

Poddanie Bogu cz. 2

Praktycznym aspektem poddania Panu Bogu naszego osobistego, czy społecznego chrześcijaństwa jest pełne posłuszeństwo w każdej dziedzinie naszego życia. Między poddaniem, a posłuszeństwem Panu Bogu w prawdziwym chrześcijaństwie nie powinno być żadnej różnicy. Jednak nie zawsze w ślad za decyzją poddania życia Bogu idzie nasze pełne posłuszeństwo. Apostoł Paweł wyraźnie motywuje do wykazania się czynną wiarą w przemianie przez odnowienie umysłu w Liście do Rzymian 12,2: „A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe”. Pan Bóg wyraźnie chce, żebyśmy czynili wysiłki w kierunku przemiany naszego myślenia. W 2. Liście do Koryntian 10,5 czytamy: „zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi”. W kontekście tego fragmentu możemy powiedzieć, że czynna wiara jest zmuszaniem nieustannej niewiary do milczenia. Niewiara, to nie jest brak wiary. To jest duch przeciwny Panu Bogu. Więc wiara jako Boży dar jest w nieustannej opozycji wobec niewiary. Chrystus jest PRAWDĄ, więc czynna wiara jest poznaniem i aprobatą PRAWDY w każdej dziedzinie naszego życia. Raczej nie jest Bożą wolą żebyśmy biernie czekali na swoją przemianę. Jeżeli w jakiejś dziedzinie naszego życia upadamy, to Pan Bóg dał nam wspaniałe i skuteczne wyjście z takiego stanu. W 1. Liście Jana 1,8-10 czytamy: „Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z Niego robimy i nie ma w nas Słowa Jego”.

Pana Boga nie można oszukać udając przed innymi ludźmi, że już wszystkie dziedziny naszego życia są MU poddane. Do pewnego czasu można zamaskować się przed innymi. Można nawet po dłuższym czasie oszukać samego siebie. Jednak przed Bogiem żadna zasłona nie będzie skuteczna. Paweł pisze w 2. Liście do Koryntian 3,17-4,2: „A Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność. My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem. Dlatego, mając tę służbę, która nam została poruczona z miłosierdzia, nie upadamy na duchu, lecz wyrzekliśmy się tego, co ludzie wstydliwie ukrywają, i nie postępujemy przebiegle ani nie fałszujemy Słowa Bożego, ale przez składanie dowodu prawdy polecamy siebie samych sumieniu wszystkich ludzi przed Bogiem”. Pan Bóg wymaga bezwzględnego posłuszeństwa i pełnej szczerości we wszystkich dziedzinach naszego życia. Duch Święty stale przekonuje o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. Pokazuje te dziedziny naszego życia, które jeszcze nie poddaliśmy pod pełną Bożą zależność. Jednak do nas należy decyzja, czy zrezygnujemy z naszej niezależności i poddamy się Panu Bogu. Utrzymywanie niezależności od Boga w pewnych dziedzinach naszego życia jest tak naprawdę poddaniem ich pod kontrolę diabła. On szuka i znajduje miejsca swojego schronienia w nas. Tak samo, jak znalazł je w Piotrze w czasie jego objawionego przez OJCA wyznania wskazującego na Chrystusa, jako SYNA BOGA ŻYWEGO i to w obecności Pana Jezusa. Tak, możemy i powinniśmy wyznawać Jezusa naszym Panem. Jednak jeżeli nie podporządkujemy jakiejś dziedziny naszego życia pod Bożą zależność, to możemy uczynić ją miejscem schronienia dla diabła. Nie możemy się oszukiwać, że jest coś takiego jak duchowa neutralność. Jesteśmy albo pod Bożym autorytetem, albo wchodzimy pod autorytet Bożego przeciwnika.

Pokuta jest ciągłą ewangeliczną łaską, a nie tylko jednorazowym aktem w momencie nawrócenia od niezależności do Pana Boga. Duch Święty stale prowadzi nas do pokuty. Tylko czy my chcemy poddawać się przemianie dzięki BOŻEJ ŁASCE? Diabeł jest mistrzem w manipulowaniu półprawdami, które w rzeczywistości są po prostu kłamstwami. Interpretuje BOŻE SŁOWO na swoją korzyść. Próbował nawet wmanipulować Pana Jezusa w akceptację pokusy niezależności. Czytamy o tym w Ewangelii Łukasza 4,6: „Dam ci tę całą władzę i chwałę ich, ponieważ została mi przekazana, i daję ją, komu chcę”. Prawdą jest to, że otrzymał władzę na świecie, ale kłamstwem jest to, że otrzymał ją od Pana Boga. To oszustwo zostało zdemaskowane przez Chrystusa słowami w kolejnym 8. wersecie tego fragmentu: „Panu Bogu swemu pokłon oddawać i tylko jemu będziesz służył”. Prawda jest taka, że diabeł zyskał taką władzę w wyniku poddania się pokusie i wyboru niezależności od Boga przez pierwszego Adama. Jednak OSTATNI ADAM, czyli Pan Jezus Chrystus przyszedł po to, by być DROGĄ do przywrócenia pełnego poddania i posłuszeństwa Bogu w każdej dziedzinie naszego życia. Chrystus wykupił nas spod władzy diabelskiej. Problemem jest to, czy w pełni akceptujmy ODKUPICIELA każdej dziedziny naszego życia. Nie pozostawiajmy diabłu i jego demonom miejsca schronienia w nas. To z takich przyczółków słyszymy nieraz uporczywe oskarżenia typu: ''Daj sobie spokój z tym twoim chrześcijaństwem. Przecież tyle już było prób, żeby to zmienić i co? Daj już sobie z nim (z nią) spokój''. Jednak Pan Bóg mówi co innego w SWOIM SŁOWIE. W Ewangelii Mateusza 18,21-22 czytamy: „Wtedy przystąpił Piotr do niego i rzekł mu: Panie, ile razy mam odpuścić bratu memu, jeżeli przeciwko mnie zgrzeszy? Czy aż do siedmiu razy? Mówi mu Jezus: Nie powiadam ci: do siedmiu razy, lecz do siedemdziesięciu siedmiu razy”. Przebaczenie uwalnia olbrzymią BOŻĄ MOC do przemiany, która rozwiązuje wszelkie więzy diabelskie. Jednak do tego niezbędna jest nasza decyzja dobrze rozumianej rezygnacji z naszej niezależności oraz poddanie się w posłuszeństwo Chrystusowi w każdej dziedziny naszego życia.

Dalszy ciąg w cz. 3

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                Następna część

sobota, 3 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 1

Poddanie Bogu cz. 1

Co to znaczy być poddanym Panu Bogu? Wbrew pozorom dosyć trudno jest zdefiniować to obejmujące wiele aspektów pojęcie. Jednocześnie jednak możemy to ująć dosyć zgrabnym określeniem. Jest to podporządkowanie całego naszego życia pod Bożą zależność, czyli świadoma rezygnacja z naszej niezależności. Poddanie Bogu naszego życia jest jednocześnie akceptacją JEGO życia w nas. W takim też kontekście możemy rozumieć wyznanie apostoła Pawła w Liście do Galacjan 2,20: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał Samego Siebie za mnie”. W tym rozważaniu piszę o sześciu wybranych aspektach związanych z poddaniem Panu Bogu naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa.
1. Poddanie każdej dziedziny naszego życia.
2. Pełne posłuszeństwo w każdej dziedzinie naszego życia.
3. Pan Jezus Chrystus na pierwszym miejscu w całym naszym życiu.
4. Ważna kolejność: poddać się Chrystusowi i służyć innym.
5. Unikanie ''toksycznych'' relacji.
6. Uśmiercanie swojej ''cielesności'' i życie w duchowej dyscyplinie.

Pierwszym zagadnieniem jest poddanie Panu Bogu każdej dziedziny naszego życia. W Ewangelii Jana 1,11-13 czytamy: „Do swej własności przyszedł, ale swoi Go nie przyjęli. Tym zaś, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w Imię Jego, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga”. Czy jest możliwe być pełnoprawnym dzieckiem Bożym, jeżeli nie powierzymy się w pełni Panu Bogu? No cóż, nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na tak ogólnie postawione pytanie. Bóg jest SUWERENNY, a JEGO MIŁOŚĆ jest bezwarunkowa. Jeżeli przyjmujemy szczerze gościa, to oddamy mu do dyspozycji wszystko, co mamy w domu. Jeśli nasza gościnność nie będzie szczera, to nasz gość szybko znajdzie powód, by zmienić dom. No, chyba, że o to nam chodziło i były to tylko pozory gościnności, czyli nazywając to po imieniu – obłuda. Oczywiście, że prawdziwa gościnność jest owocem Ducha Świętego w naszym osobistym, czy społecznym chrześcijaństwie. Jednak wymaga też wysiłku z naszej strony tak, jak i wiele innych dziedzin naszego życia. Jednak zadajmy sobie pytanie. Co w naszym życiu nie wymaga wysiłku? Małżeństwo? Rodzina? Kościół? Praca? Jeżeli nie włożymy wysiłku w funkcjonowanie tych wymienionych i innych nie wymienionych dziedzin naszego życia, to prędzej, czy później będą problemy. Wysiłek będzie skuteczny jeżeli będą dobre motywacje i relacje z ludźmi. Dotyczy to każdej dziedziny naszego życia. Więc tym bardziej musimy mieć szczerą i bliską więź z Jezusem Chrystusem, którego ogłaszamy Panem każdej dziedziny naszego życia.

W Biblii relacje w małżeństwie przyrównane są do Kościoła Bożego. Nauczanie na temat relacji małżeńskich w odniesieniu do Chrystusa i JEGO KOŚCIOŁA przedstawił apostoł Paweł w Liście do Efezjan 5,22-33: „Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem. Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim. Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań Samego Siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby Sam Sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany. Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, samego siebie miłuje. Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, gdyż członkami ciała jego jesteśmy. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem. Tajemnica to wielka, ale ja odnoszę to do Chrystusa i Kościoła. A zatem niechaj i każdy z was miłuje żonę swoją, jak siebie samego, a żona niechaj poważa męża swego”. Wniosek z tego nauczania jest taki, że jeżeli spoiwem małżeństwa jest bliska więź małżonków, to najważniejszym celem Bożego Kościoła musi być utrzymywanie jak najbliższej więzi z Panem Jezusem Chrystusem. Jeżeli rodzina rozrasta się na skutek miłości wynikającej z bliskiej więzi małżonków, to wzrost liczebny Kościoła powinien być także wynikiem bliskiej więzi z Jezusem. Gdyby celem Kościoła było tylko ''zdobywanie dusz'', to przez porównanie z małżeństwem istniałyby tylko bezdzietne małżeństwa – kościoły z ''adoptowanymi – zdobytymi'' dziećmi. Jeżeli Kościół trwa w bliskiej relacji z Chrystusem, to ta bliska więź przyniesie życie i ''rodzą się'' nowi członkowie lokalnych społeczności. Nowi ludzie narodzą się na nowo w Bożym Kościele na skutek emanacji na zewnątrz świadectwa miłości Chrystusa i JEGO CIAŁA, którym jest Kościół Boży.

Pan Jezus wyraźnie przestrzega, że interesuje GO tylko poddanie MU całego naszego życia. Żadna uduchowiona specjalizacja nie przejdzie Bożej weryfikacji. Czytamy o tym w Ewangelii Mateusza 7,21-27: „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie. Każdy więc, kto słucha tych słów moich i wykonuje je, będzie przyrównany do męża mądrego, który zbudował dom swój na opoce. I spadł deszcz ulewny, i wezbrały rzeki, i powiały wiatry, i uderzyły na ów dom, ale on nie runął, gdyż był zbudowany na opoce. A każdy, kto słucha tych słów moich, lecz nie wykonuje ich, przyrównany będzie do męża głupiego, który zbudował swój dom na piasku. I spadł ulewny deszcz, i wezbrały rzeki, i powiały wiatry, i uderzyły na ów dom, i runął, a upadek jego był wielki”. Można być bardzo czynnym duchowo chrześcijaninem, zafascynowanym używaniem BOŻEJ MOCY. Jednak w tym fragmencie wyraźnie czytamy, że Pan Jezus przyzna się tylko do tych, którzy poddali MU wszystko w swoim życiu. Pan Bóg przyzna się do tych, którzy słuchają głosu Ducha Świętego i poddają się działaniu BOŻEJ ŁASKI w nich, współpracując z NIM w przemianie charakteru na Chrystusowy.

Dalszy ciąg w cz. 2

Bogdan Podlecki