czwartek, 31 sierpnia 2017

Duchowy przywódca cz. 4

Duchowy przywódca cz. 4

Przyjęcie wzorca ''sługi w służbie'' jest zawsze naszą świadomą decyzją i wyborem. Pisze o tym apostoł Paweł w Liście do Filipian 2,5-8: „Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej”. Chrystus wskazywał na miłość, pokorę i jedność. Nie przekazał żadnego modelu organizacji wyznaniowej, czy struktury władzy kościelnej w realizacji misji zwiastowania EWANGELII BOŻEJ. Zawsze publicznie konfrontował wszelki legalizm oparty na systemie religijnym. W konsekwencji każda władza religijna domagała się JEGO śmierci i ON dobrowolnie oddał się w jej ręce. Zawsze i dla wszystkich aktualne jest przesłanie Pana Jezusa z Ewangelii Jana 15,20: „Wspomnijcie na słowo, które do was powiedziałem. Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą; jeśli słowo moje zachowali i wasze zachowywać będą”. Kościół Boży rozumiany jako ogół czynnych uczniów Chrystusa jest zwycięski. Jezus mówi o tym w Ewangelii Jana 16,33: „Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat”. Jednak PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ nie zwycięża za pomocą wszelkich środków prowadzących do zdobycia wpływu, czy nawet przejęcia władzy na tym świecie, ale duchowo wpływa na rozszerzanie KRÓLESTWA BOŻEGO dzięki BOŻEJ MOCY. Jedyny dobry wpływ, to oddziaływanie rzeczywistego świadectwa naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa, czyli po prostu działania BOŻEJ ŁASKI poprzez nasze życie.

Nauczanie apostolskie i wzorzec pierwszego kościoła dają konkretne wskazówki do pokonywania barier w sprawowaniu skutecznego przywództwa chrześcijańskiego. Faktycznym PRZYWÓDCĄ jest TRÓJJEDYNY BÓG, a zesłany na ziemię Duch Święty chroni, prowadzi i rozwija Kościół Pana Jezusa Chrystusa. Dokumentem regulującym funkcjonowanie wszystkich organów władzy jest KONSTYTUCJA KRÓLESTWA BOŻEGO. Można ją znaleźć, np. w 5.-7. rozdziałach Ewangelii Mateusza. Konstytucja jest ponadczasowa, czyli wieczna. Więc nie trzeba jej zmieniać, ani nawet nowelizować. Opisuje trójpodział władzy w TRÓJJEDYNYM BOGU. Co prawda władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza skupiają się w JEDNYCH RĘKACH. Jednak ta KONSTYTUCJA jednoznacznie wskazuje na najbardziej sprawiedliwy ustrój społeczny, czyli teokrację – jako rządy BOGA. To nic, że to jest MONARCHIA KONSTYTUCYJNA, ponieważ rządzi nami SPRAWIEDLIWY KRÓL – Pan Jezus Chrystus. W NIM jest realne i wieczne PRAWO i SPRAWIEDLIWOŚĆ. Także wszelkie osobiste i społeczne prawa obywatelskie są chronione przez niezależny TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY. Jego pracy nie da się sparaliżować, ani regulować ustawami. PREZES tego TRYBUNAŁU, czyli SĄDU OSTATECZNEGO nie jest skłonny do kompromisów. No chyba, że na gruncie BOŻEGO PRAWA ŁASKI.

W ''pierwszym kościele'' apostołowie skupili się na budowaniu Bożego ludu, a nie na budowaniu struktur kościelnych, np. do zwalczania ''konkurencji''. Przywództwo apostolskie wynikało z pokory, a nie z dumy oraz z pragnienia służenia, a nie dominowania. Kobiety służyły w kościele zgodnie ze swoim duchowym obdarowaniem. Współczesne wydarzenia pokazują skuteczność powrotu do źródeł, np. ''przebudzenie'' w australijskim Assemblies of God, gdzie między innymi kobiety są ordynowanymi duchownymi. Pan Bóg powierzył swoim sługom duży autorytet w sprawowaniu przywództwa wobec ludzi. Czytamy o tym w 1. Liście do Koryntian 4,1: „Tak niechaj każdy myśli o nas jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych”. Jednak osobisty przykład Pana Jezusa powinien przestrzec nas przed pokusami stawiania swojej osoby w służbie na pierwszym planie. Mówi o tym Chrystus w Ewangelii Jana 13,16: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy nad pana swego ani poseł nie jest większy od tego, który go posłał”. Autorytetu Bożego sługi, w szczególności w posłudze przywódcy chrześcijańskiego nie można umacniać bazując tylko na ludzkich opiniach, w tym szczególnie na pochlebstwach. W Dziejach Apostolskich 16,17 czytamy: „Ta, idąc za Pawłem i za nami, wołała mówiąc: Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego i zwiastują wam drogę zbawienia”. To przekonujący przykład dobrego wykorzystania ''daru rozróżniania duchów'' w obliczu pokusy ''popularności''. Chrystus dał nam zdolność do rozpoznawania tego, co może się przyczynić do umocnienia autorytetu sługi Bożego oraz tego, co może go zniszczyć. Diabeł zawsze będzie się starał wyrwać nas z miejsca naszego powołania do służby, w tym przywódczej. Jednak mamy wyraźne Boże zapewnienie w 1. Liście Jana 4,4: „Wy z Boga jesteście, dzieci, i wy ich zwyciężyliście, gdyż Ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie”. Im bardziej Bogu podoba się nasza służba, tym więcej będziemy odrzucani przez ten świat. Zawsze jako wierzący będziemy wyrzutem sumienia dla świata. Jednak Pan Bóg przyznaje się i błogosławi służbę, którą cechuje pobożne życie, głoszenie zdrowej nauki oraz dobre świadectwo życia.

Dalszy ciąg w części 5.
 

Bogdan Podlecki




Poprzednia część                                Następna część

Duchowy przywódca cz. 3

Duchowy przywódca cz. 3

Konfrontacja z całym nauczaniem Biblii obnaża praktyczne problemy na drodze do efektywnego przywództwa chrześcijańskiego. Pierwszym z nich może być zbytnie ''uduchowianie'' powołania i sprawowanego przywództwa. Zdrowy rozsądek wynikający z kierowania się osobistym powołaniem jest ważniejszą cechą przywódcy, niż kierowanie się odczuciami i emocjami. Oczekiwanie i budowanie tylko na tzw. objawieniach może prowadzić do zerwania duchowej równowagi. Pisze o tym apostoł Paweł w Liście do Rzymian 12,3: „Powiadam bowiem każdemu spośród was, mocą danej mi łaski, by nie rozumiał o sobie więcej, niż należy rozumieć, lecz by rozumiał z umiarem stosownie do wiary, jakiej Bóg każdemu udzielił”. Kluczem do sukcesu jest znajomość swojej wartości w Bogu oraz świadomość celu dla osobistego życia i służby. Następnym problemem może być nieumiejętne planowanie swojej pracy. Chęć zaspokojenia wszystkich oczekiwań ludzi, zrobienia wszystkiego i bycia wszędzie połączone z brakiem planu działania lub nieumiejętnością planowania swojej pracy, to symptomy przywódcy, u którego nastąpiło przewartościowanie powołania. Jedynym wyjściem jest odnowienie ''osobistych warunków'' współpracy z Duchem Świętym oraz ponowne ustalenie priorytetów życia i służby. Przyjęcie korekty z doświadczenia uznanego przywódcy Izraela może przynieść odnowienie w życiu i służbie. Tę korektę możemy znaleźć w Księdze Przypowieści Salomona. W wersecie 19,21 czytamy: „Wiele zamysłów jest w sercu człowieka, lecz dzieje się wola Pana”. I w wersecie 16,3: „Powierz Panu swoje sprawy, a wtedy ziszczą się twoje zamysły”. Kolejnym praktycznym problemem może być brak konsekwencji w zarządzaniu czasem przeznaczonym na sprawowanie przywództwa. Można sobie doskonale zdawać sprawę z powołania, ale w czasie przeznaczonym na działanie można zwlekać lub robić coś innego. W Liście do Efezjan 5,15-17 czytamy: „Baczcie więc pilnie, jak macie postępować, nie jako niemądrzy, lecz jako mądrzy, wykorzystując czas, gdyż dni są złe. Dlatego nie bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pańska”. Z naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa, w tym z czasu efektywnej służby będziemy rozliczeni. Do wszystkich, w tym i przywódców pisze o tym Paweł w Liście do Rzymian 14,12: „Tak więc każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu”. SŁOWO BOŻE wyraźnie mówi, że problem nierozsądnego wykorzystania czasu musi być pokonany w nas samych, bez zbytniego wyczekiwania na tzw. ''Boży czas''. Czytamy o tym w 2. Liście do Tymoteusza 4,2: „Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem”. Myślę, że wszystko, co robimy w zgodzie z wolą Bożą dzieje się też w ''Bożym czasie''.

Problemem na drodze do efektywnego przywództwa chrześcijańskiego może też być niedocenianie znaczenia relacji międzyludzkich w przywództwie. Wszyscy potrzebujemy różnych rodzajów relacji, np. rodzinnych, rówieśniczych, przyjacielskich, kościelnych, a nawet przypadkowych, oczywiście dla nas, bo dla Pana Boga nie ma przypadków. Szczególnie ważne jest to, by przywódca był daleki od myślenia, że może działać w izolacji, nie wspominając już o wdrażaniu tego pomysłu w życie. Szukanie relacji z ludźmi, przy których możemy się uczyć i rozwijać, to zdecydowanie lepsze wyjście, niż wyszukiwanie i eliminowanie potencjalnych konkurentów w miejscu naszej służby. W Księdze Przypowieści Salomona 15,22 czytamy: „Gdzie nie ma narady, nie udają się zamysły; lecz gdzie jest wielu doradców, tam jest powodzenie”. Właściwe zrozumienie Bożej woli w zakresie naszych relacji pozwoli szybko zaaprobować to, że Pan Bóg używa ich w celach promowania naszej służby. Izolacja niszczy, a nawet zabija powołanie i służbę. Pozytywne relacje pomagają w trudnych momentach i kształtują przyszłość przywództwa chrześcijańskiego. Mam nadzieję, że marginalnym problemem, jednak widocznym także w Polsce jest zbytnie utożsamiane przywództwa z ''menedżerstwem''. Niektórzy przywódcy chrześcijańscy polegają na nauczaniach technik przywództwa, nieraz dosyć luźno powiązanych z nauczaniem biblijnym. Kościół, to nie jest firma, którą można rozwijać stosując współczesne techniki zarządzania i marketingu. Jedynym wyjściem jest powrót do stylu przywództwa opisanego w Biblii, czyli ''uczniostwa'' i ''sługi" na wzór Chrystusa oraz ścisłe trzymanie się nauczania Pana Jezusa i apostolskiego wzorca ''pierwszego kościoła''. Jezus przekazał nam model ''sługi w służbie''. Wyraźnie mówi o tym w Ewangelii Mateusza 20,27-28: „I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą waszym. Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje na okup za wielu”.

Dalszy ciąg w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

środa, 30 sierpnia 2017

Duchowy przywódca cz. 2

Duchowy przywódca cz. 2

Ktoś, kiedyś powiedział, że życie chrześcijańskie, to jest spektakl ''na żywo'', a nie próba generalna. Przywództwo też sprawuje się po prostu ''online''. Duchowe warunki pełnienia każdej służby chrześcijańskiej, w tym i przywódczej podaje apostoł Paweł w 2. Liście do Koryntian 3,4-6: „A taką ufność mamy przez Chrystusa ku Bogu, nie jakobyśmy byli zdolni pomyśleć coś sami z siebie i tylko z siebie, lecz zdolność nasza jest z Boga, który też uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha, bo litera zabija, duch zaś ożywia”. Boże powołanie jest dla każdego. Pan Bóg wkłada w serce każdego nowo narodzonego człowieka, także potencjalnego przywódcy, pragnienia i wizje oraz chęć ich realizacji. Czytamy o tym w Liście do Filipian 2,13: „Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie”. Początkiem każdej dobrej wizji, w tym szczególnie przywódczej powinno być marzenie. Jednak to my musimy uwolnić się w naszych marzeniach. Pomocna w tym jest świadomość tego, że wizja zawsze dotyczy ludzi i okoliczności, ale przede wszystkim umiejscawia nas w przyszłości. Nawet najwspanialsza wizja przywódcy chrześcijańskiego nie ma wartości, jeśli nie jest dobrze zakomunikowana ludziom. Najskuteczniejszą formą przekazu wizji jest osobisty przykład. Jednak dobrze powiedziane, czy zapisane hasła poparte odpowiednimi ilustracjami i przekazane w osobistym kontakcie z ludźmi, począwszy od liderów w dół, to także skuteczne sposoby komunikowania wizji. Na temat swojej, a właściwie Bożej wizji przywódcy muszą regularnie nauczać w swojej społeczności. Dzielenie się wizją powoduje, że członkowie społeczności utożsamiają się z nią i integrują się wokół jej realizacji. Dotyczy to każdego etapu, czyli planowania, finansowania, strategii działania, a przede wszystkim każdej ''aktywności członkowskiej''. Jednak fundamentalną zasadą skuteczności jest zawsze poddanie się prowadzeniu Ducha Świętego. Pisze o tym doświadczony przywódca apostolski w Liście do Rzymian 8,14: „Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi”. Ta zasada dotyczy zarówno etapu opracowania, jak i realizacji wizji przywódczych.

Problem, także personalny może wystąpić już w procesie odkrywania w sobie lub innych osobach powołania i pozwolenia na ''uwolnienie'' naturalnych cech przywódczych. Jeżeli nie odkryjemy w sobie lub w innej osobie powołania lub nie pozwolimy na jego rozpoznanie, to możemy zablokować ich pełne uwolnienie. Jednak musimy mieć pełną świadomość, że powołanie składa się z dwóch nierozerwalnych i uzupełniających się elementów, czyli ''pragnienia'' i ''poświęcenia''. Przy odkrywaniu powołania, a potem w sprawowaniu efektywnego przywództwa dominującym darem powinna być mądrość w rozpoznaniu Bożej woli. Apostoł Paweł pisze o tym bardziej ogólnie, kierując to także do ''zwykłych wiernych'' w Liście do Rzymian 12,1-2: „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza. A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe”. Wyraźne podkreślenie znaczenia daru mądrości i innych cech w powołaniu i sprawowaniu przywództwa znajdujemy w fragmencie z Księgi Przypowieści Salomona 24,3-6: „Dom [mój dopisek: powołanie i przywództwo] buduje się mądrością, a umacnia się go roztropnością. I dzięki rozsądkowi napełnia się spichlerze wszelkimi cennymi i upragnionymi dobrami. Człowiek mądry więcej potrafi niż mocny, a mąż światły więcej niż silny. Gdyż pod roztropnym dowództwem możesz prowadzić wojnę, a zwycięstwo jest tam, gdzie jest wielu doradców”.
 

Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki


Poprzednia część                                 Następna część

wtorek, 29 sierpnia 2017

Duchowy przywódca cz. 1

Duchowy przywódca cz. 1

To rozważanie powstało w wyniku inspiracji tematem i treścią zajęć warsztatowych pt. "Wybrane aspekty i problemy przywództwa chrześcijańskiego", prowadzonych przez pastora Mariusza Muszczyńskiego w Krakowskim Seminarium Biblijnym w 2006 roku, w których uczestniczyłem. Rzecz będzie o problemach duchowego przywództwa chrześcijańskiego, także z perspektywy moich obserwacji i doświadczeń. Dosłowne znaczenie słowa "przywódca", to "ten, który jest na przodzie". Jeżeli porównamy osobiste i społeczne chrześcijaństwo do podróży, to można powiedzieć, że w "duchowy przywódca" jest osobą, która będąc na czele grupy odczuwa trudy i ponosi koszty podróży co najmniej w takim samym stopniu, jak pozostali członkowie wspólnoty. Jednak dodatkowo jest też odpowiedzialna za planowanie trasy, czy ''strategię duchową'' podróży grupy ludzi, której przewodzi. Upraszczając nieco, nie będę zajmował się ''osobami duchownymi'', jako liderami wspólnot chrześcijańskich. Zajmę się raczej ''osobami duchowymi'', które funkcje przywódcze mogą sprawować. Oczywiście w sensie biblijnym, te dwa określenia powinny być tożsame. Kościół jest postrzegany tak, jak postrzegani są jego przywódcy. Nie jest sztuką być wzorem dla niewierzących, bo u nich przejawy szczerej, czyli nieobłudnej duchowości w życiu wzbudzają raczej pozytywne refleksje. Przywódca musi być wzorem dla innych wierzących. Apostoł Chrystusa pisze w 1. Liście Piotra 5,1-3: „Starszych więc wśród was napominam (…). Paście trzodę Bożą, która jest między wami, nie z przymusu, lecz ochotnie, po Bożemu, nie dla brzydkiego zysku, lecz z oddaniem, nie jako panujący nad tymi, którzy są wam poruczeni, lecz jako wzór dla trzody”. Duchowy przywódca chrześcijański powinien mieć niekwestionowany autorytet sługi Bożego na wzór Pana Jezusa Chrystusa.

Autorytetu sługi nie można opierać tylko na opiniach ludzkich, czyli robić to, co zadowala większość i przez to utrzymywać się na piedestale. Przywódca chrześcijański, to człowiek, który także ma chwile słabości i przede wszystkim w takich momentach powinien być wzorem dla innych. Biblijnym przykładem był Tymoteusz, który miał wyraźny kryzys, lecz potrafił przyznać się do słabości i poddać korekcie poprzez autorytet apostoła Pawła. Czytamy o tym w 2. Liście do Tymoteusza 1,6-8: „Z tego powodu przypominam ci, abyś rozniecił na nowo dar łaski Bożej, którego udzieliłem ci przez włożenie rąk moich. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości. Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga”. Zawsze najlepszym wyjściem jest powrót do źródeł i odnowienie działania BOŻEJ ŁASKI w naszym osobistym, czy społecznym chrześcijaństwie. To rozwiązanie nie umniejsza autorytetu, ale przeciwnie może go wzmocnić. Szczerzy wierzący potrzebują jako wzoru szczerych przykładów zachowań swoich przywódców. Wszelka obłuda na krótko podtrzymuje ich autorytet wobec innych. W takich momentach zawsze warto wrócić do biblijnych źródeł wzoru sługi – Pana Jezusa Chrystusa. SŁOWO BOŻE skierowane do naszego życia jest w stanie nas podnieść i daje wzrost w każdej sytuacji.

Boże powołanie można w sobie odkryć lub pozwolić na jego uwolnienie wraz z naturalnymi cechami przywódczymi. Podobnie jest z samym przywództwem, jednak z tą różnicą, że można, a nawet czasem trzeba się go nauczyć. Główne przeszkody na drodze do efektywnego przywództwa tkwią w samych liderach. Relacyjne przywództwo i tworzenie pozytywnej atmosfery w życiu, szczególnie w służbie mogą być źródłem problemów przywódców chrześcijańskich w Polsce. Przywódca otwarty na naturalne i konieczne zmiany, np. pokoleniowe, coraz częściej powinien zastępować pytanie: ''po co?'', pytaniem, a jednocześnie odpowiedzią: ''dlaczego nie?''. Nie zwalnia to oczywiście od czujności i zachowania równowagi w usługiwaniu wszystkim kategoriom pokoleń w kościele. Problemem wielu przywódców jest niedostrzeganie konieczności dostosowania stylu głoszenia do zmian pokoleniowych. Nie jest do końca prawdą, że trzeba różnicować formy przekazu w zależności od wieku słuchaczy. Uniwersalnym rozwiązaniem jest uświadomienie sobie, że oprócz poznania, dzisiaj liczy się przekazanie przesłania w oryginalny i uproszczony sposób. Swobodny przekaz, który może być wspomagany odpowiednią wizualizacją, z dobrze przemyślanym zakończeniem jest odpowiedni dla każdej grupy wiekowej.

We wszelkiego rodzaju relacjach istotne jest wprowadzanie atmosfery wynikającej ''z pozytywnego serca'' przywódcy i osób, którym usługuje. Jeśli w Starym Przymierzu była ustalona równowaga między okazywaniem skruchy i radości, tak Nowe Przymierze ustaliło wręcz jako standard – radość w Bogu, bez względu na okoliczności. W Nowym Testamencie jest wiele fragmentów uzasadniających tę tezę. Poniżej tylko trzy z nich.
(List do Filipian 4,4): „Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się”.
(1. List do Tesaloniczan 5,16): „Zawsze się radujcie”.
(1. List Piotra 4,13): „ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili”.

Radość z sukcesu przywódcy pracującego zgodnie Bożą wolą i swoim powołaniem powinna być motorem jego działania. Znany przywódca Izraela potwierdza to w Księdze Przypowieści Salomona 15,15: „Wszystkie dni uciśnionego są złe; lecz człowiek wesołego usposobienia ma ustawiczną ucztę”. Myślę, że Salomon wiedział o czym pisze na podstawie swoich doświadczeń. ''Zasada radości'' oczywiście nie dotyczy tylko przywódców. Pan Bóg potwierdza tę duchową zasadę w wyraźnych zaleceniach dla ''Bożej owczarni'' w Liście do Hebrajczyków 13,17: „Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę; niechże to czynią z radością, a nie ze wzdychaniem, gdyż to wyszłoby wam na szkodę”.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Dojrzałość w wytrwałości cz. 3

Dojrzałość w wytrwałości cz. 3

Biblia mówi o wytrwałości i cierpliwości w różnych kontekstach. Słowa "wytrwałość" i "cierpliwość" występują w połączeniach z innymi wyrazami, które nadają im specyficzne znaczenie w praktyce chrześcijańskiej. Omówimy trzy takie połączenia: "cierpliwość i ucisk", "wytrwałość i wiara" oraz "cierpliwość i nadzieja".

Pierwszym połączeniem jest "cierpliwość i ucisk". Czytamy o tym w Liście do Rzymian 5,1-4: Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu też mamy dostęp przez wiarę do tej łaski, w której stoimy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. A nie tylko to, chlubimy się też z ucisków, wiedząc, że ucisk wywołuje cierpliwość, a cierpliwość doświadczenie, doświadczenie zaś nadzieję. Prawdziwe chrześcijaństwo, to nie tylko oczekiwanie na nagrodę, ale także gotowość do ponoszenia kosztów. Jest to taka Boża szkoła cierpliwości w doświadczeniach, którą mamy szansę ukończyć tylko dzięki BOŻEJ ŁASCE i temu, że Pan Bóg wlał SWOJĄ MIŁOŚĆ w nasze serca. Wytrwałość chrześcijańska ściśle wiąże się z uznaniem Bożej suwerenności kosztem naszych indywidualnych oczekiwań. Cierpliwość w ucisku jest wielkim świadectwem dojrzałości w naszym osobistym, czy społecznym chrześcijaństwie. Próby wiary były, są obecnie i będą udziałem chrześcijan w świecie. Dotyczy to także świadectwa służby chrześcijańskiej. Czytamy o tym w 2. Liście do Koryntian 6,3-10: „Nie dajemy w niczym żadnego zgorszenia, aby służba nasza nie była zniesławiona, ale we wszystkim okazujemy się sługami Bożymi w wielkiej cierpliwości, w uciskach, w potrzebach, w utrapieniach.

Drugim połączeniem jest "wytrwałość i wiara". W czasie wytrwałego znoszenia doświadczeń i ucisków wzrasta nasza wiara. Jednak warunkiem wzrostu jest właściwe zrozumienie znaczenia prób i doświadczeń. W Liście Jakuba 1,2-4 czytamy: „Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie, wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków. Nadrzędnym celem kształtowania cierpliwości jest wypróbowanie naszej wiary i szczerego wytrwania przy Chrystusie. Nie tylko modlitwa i nie tylko działania będą powodować, że będziemy nienaganni. To wytrwałość w znoszeniu przeciwności, doświadczeń i ucisków powoduje, że dzieło, które realizuje w nas Pan Bóg będzie doskonałe. Mówi o tym nasz doświadczony brat w Chrystusie, apostoł Jan w Księdze Objawienia 1,9: „Ja, Jan, brat wasz i uczestnik w ucisku i w Królestwie, i w cierpliwym wytrwaniu przy Jezusie. Najlepszą motywację znajdujemy w słowach Pana Jezusa Chrystusa w Księdze Objawienia 3,10: „Ponieważ zachowałeś nakaz mój, by przy mnie wytrwać, przeto i Ja zachowam cię w godzinie próby, jaka przyjdzie na cały świat, by doświadczyć mieszkańców ziemi.

Trzecim połączeniem jest "cierpliwość i nadzieja". Znajdujemy je w Liście do Rzymian 5,3-5: „A nie tylko to, chlubimy się też z ucisków, wiedząc, że ucisk wywołuje cierpliwość, a cierpliwość doświadczenie, doświadczenie zaś nadzieję; a nadzieja nie zawodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany. Jak widać w powyższym fragmencie, droga od "cierpliwości" do "nadziei" wiedzie przez "doświadczenie". Taka nadzieja nie ma nic wspólnego z popularnym przysłowiem: "nadzieja jest matką głupich". Nadzieja wzbudzona w nas na podstawie osobistego SŁOWA od Pana Boga nigdy nie zawodzi.

Pan Bóg daje nam pociechę w SWOIM SŁOWIE, także w kwestii cierpliwości. Znajdujemy ją w Liście do Rzymian 15,4-5: „Cokolwiek bowiem przedtem napisano, dla naszego pouczenia napisano, abyśmy przez cierpliwość i przez pociechę z Pism nadzieję mieli. A Bóg, który jest źródłem cierpliwości i pociechy, niech sprawi, abyście byli jednomyślni między sobą na wzór Jezusa Chrystusa. Czytanie i przyjmowanie do swojego życia słów zachęty z Biblii jest także źródłem naszej wytrwałości. Wytrwałość i cierpliwość, to dzisiaj niełatwe życiowe cechy. Żyjemy w czasach, kiedy dominuje zasada "natychmiast". Pan Bóg jest cierpliwy dla grzeszników, ale też uczy i wymaga cierpliwości od SWOICH dzieci. Szkoła cierpliwości może być bardzo uciążliwa. Tak, jak w przypadku 40 lat Izraela na pustyni. Jeśli chcemy zwycięsko przejść swoją ''osobistą pustynię'', to musimy wierzyć w Boże obietnice dla naszego życia oraz nie trwać w buncie i niecierpliwości. Jeśli nie przejdziemy pomyślnie lekcji wytrwałości i cierpliwości w spełnieniu się Bożych obietnic, to będziemy te lekcje powtarzać aż do skutku. Oczywiście dobrego skutku z Bożego punktu widzenia, a nie tylko naszych oczekiwań. W całej Biblii znajdujemy wyraźną zachętę do wytrwałości i cierpliwości, jednak uwarunkowana jest ona naszą pokorą. Na zakończenie i już bez komentarza, dwa z wielu wersetów z BOŻEGO SŁOWA, które potwierdzają tę tezę. Pierwszy z Listu Jakuba 4,6: „Owszem, większą jeszcze okazuje łaskę, gdyż mówi: Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje”. I drugi z 1. Listu Piotra 5,5: „Podobnie młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje”.

Bogdan Podlecki

Dojrzałość w wytrwałości cz. 2

Dojrzałość w wytrwałości cz. 2

Czy my, jako chrześcijanie doświadczyliśmy osobiście Pana Boga na tyle, by mówić o NIM nie tylko prawdy ogólne, ale tę PRAWDĘ, która wynika z naszej osobistej relacji z Chrystusem? Czy może mówimy o Panu Bogu pewnymi ustalonymi schematami: Bóg jest MIŁOŚCIĄ, ŚWIĘTOŚCIĄ, SPRAWIEDLIWOŚCIĄ? To wszystko ogólnie jest prawdą! Jednak czy to jest PRAWDA, która wynika z naszego osobistego doświadczenia Boga? Job mówił gorzką prawdę o Panu Bogu, która wynikała z jego trudnych doświadczeń. Czy mówimy prawdę o Bogu na podstawie osobistego porównania się z BOŻYM PRAWEM? Czy może mówimy o Panu Bogu pod płaszczykiem BOŻEGO PRAWA, maskując przy tym własną sprawiedliwość? Pomimo tego, że Bóg mówił do przyjaciół Joba: nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job”, to do niego skierował słowa w Księdze Joba 40,1-2: „Czy ten, kto spiera się z Wszechmocnym, będzie trwał w uporze? Niech oskarżyciel Boga odpowie!. Często nasz osobisty upór utożsamiamy z wytrwałością. SŁOWO BOŻE wyraźnie mówi, że to nie musi być to samo. Job przyznał, że jego poznanie Pana Boga było przez pryzmat własnej sprawiedliwości. W konfrontacji ze STWÓRCĄ i BOŻĄ ŚWIĘTOŚCIĄ zobaczył, że trwanie w uporze zniekształca pełną prawdę o Bogu. Job potwierdził zmianę swojego myślenia wyznaniem w następnych trzech wersetach 40. rozdziału: „Otom ja nędzny, cóż ci odpowiem? Swoją rękę kładę na ustach. Raz mówiłem i już nie będę; drugi raz i już nie powtórzę. By w końcu przyznać w końcówce 5.wersetu, że: „Tylko ze słyszenia wiedziałem o Tobie, lecz teraz moje oko ujrzało Cię.

Dojrzałość chrześcijańska, to także wytrwałe mówienie prawdy o Bogu z perspektywy osobistej więzi z Panem Jezusem Chrystusem. To mówienie ludziom o realnym, a nie o teoretycznym Bogu. W rozmowach o Panu Bogu z ludźmi niewierzącymi lub ''inaczej wierzącymi'' nie możemy dopuszczać do porównywania ich życia z ludzkim prawem. Robiąc tak, nie dajemy im tym samym szansy na skonfrontowanie się z BOŻĄ ŚWIĘTOŚCIĄ, która prowadzi do upamiętania. To prawda, że jest tzw. Boży czas dla zbawienia człowieka, bo wszyscy tego doświadczamy, nie tylko jako dojrzali chrześcijanie. Jednak to nie my decydujemy o tym czasie. Mamy mówić całą prawdę o Panu Bogu w każdym czasie, nie wybierając go według naszej wygody i naszej sprawiedliwości. Apostoł Paweł kieruje słowa do dojrzałych w wierze chrześcijan w 2. Liście do Tymoteusza 4,2: „Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem. Tylko Pan Bóg wie, kiedy wypada "teraz" dla zbawienia człowieka i nie my o tym decydujemy. Bóg wyraźnie mówi o tym w 2. Liście do Koryntian 6,2: „W czasie łaski wysłuchałem cię, a w dniu zbawienia pomogłem ci; oto teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia. Biblia mówi o tym, że osiągamy nasze osobiste zwycięstwo, gdy w wytrwałości doprowadzimy swoje zbawienia do końca, ale także, gdy przyprowadzamy do Chrystusa innych, również przez świadectwo swojej dojrzałości w wierze. Czytamy o tym w Księdze Objawienia 12,11: „A oni zwyciężyli go przez krew Baranka i przez słowo świadectwa swojego. Cierpliwość i wytrwałość powinny być dominującymi cechami dojrzałego chrześcijanina. Pan Bóg kładzie duży akcent na wytrwałość w życiu chrześcijańskim. Potwierdzenie tego znajdujemy, np. w Ewangelii Łukasza 21,19: „Przez wytrwałość swoją zyskacie dusze wasze. Pan Bóg zna i docenia także nasze wysiłki na drodze doświadczeń prowadzących do wytrwałości. Wiedzę o tym fakcie czerpiemy, np. z Księgi Objawienia 2,19: „Znam uczynki twoje i miłość, i wiarę, i służbę, i wytrwałość twoją, i wiem, że ostatnich uczynków twoich jest więcej niż pierwszych. To najlepsza motywacja do cierpliwości i wytrwałości w wierze.

Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Dojrzałość w wytrwałości cz. 1

Dojrzałość w wytrwałości cz. 1

Dojrzały chrześcijanin powinien być wytrwały i cierpliwy bez względu na okoliczności. Zdecydowaną zachętę do takiej postawy znajdujemy w Liście Jakuba 5,7-11: „Przeto bądźcie cierpliwi, bracia, aż do przyjścia Pana. Oto rolnik cierpliwie oczekuje cennego owocu ziemi, aż spadnie wczesny i późniejszy deszcz. Bądźcie i wy cierpliwi, umocnijcie serca swoje, bo przyjście Pana jest bliskie. Nie narzekajcie, bracia, jedni na drugich, abyście nie byli sądzeni; oto sędzia już u drzwi stoi. Bracia, za przykład cierpienia i cierpliwości bierzcie proroków, którzy przemawiali w imieniu Pańskim. Oto za błogosławionych uważamy tych, którzy wytrwali. Słyszeliście o wytrwałości Joba i oglądaliście zakończenie, które zgotował Pan, bo wielce litościwy i miłosierny jest Pan. Ciekawą rzeczą jest to, że w Liście Jakuba często używane jest greckie słowo, przetłumaczone jako "wytrwałość" lub czasem "cierpliwość". W "Słowniku Języka Polskiego", te słowa mają swoje odrębne określenia. Wytrwałość, to konsekwentne dążenie do zamierzonego celu. Natomiast cierpliwość, to znoszenie ze spokojem przeciwności lub przykrości, umiejętność wytrwałego czekania. Można powiedzieć, że to pierwsze określenie ma znaczenie bardziej dynamiczne, a to drugie jest bardziej statyczne. Są to jednak cechy pokrewne. Greckie słowo "hypomonen", oznaczające "wytrwałość", tłumaczy się w zależności od kontekstu, także jako "cierpliwość" w obliczu trudnych sytuacji, występujących wbrew własnej woli, np. cierpliwość w sytuacji smutku lub bólu. Ciekawostką może być to, że tym samym słowem określano też roślinę rosnącą i rozwijającą się w niesprzyjających warunkach.

W kluczowym dla tego rozważania fragmencie, mąż Boży Starego Testamentu, Job został przedstawiony jako wzór cierpliwości i wytrwałości. Czytając uważnie jego historię, można zauważyć, że przez pewien czas swoich trudnych doświadczeń trwał w buncie wobec Bożej sprawiedliwości. Próbował szukać uzasadnienia swojej sytuacji, podkreślając własną sprawiedliwość. Jednak jego dojrzałość przejawiała się w tym, że rozwiązań swoich problemów szukał przede wszystkim przed Panem Bogiem. Można powiedzieć, że szukał Boga, starając się przy tym znaleźć pocieszenie i radę wśród ludzi. Wytrwałość dojrzałego chrześcijanina przejawia się także w mówieniu innym ludziom pełnej prawdy o Panu Bogu. Czytamy o tym w Księdze Joba 42,7-8: „A gdy Pan wypowiedział do Joba te słowa, odezwał się Pan do Elifaza z Temanu: Mój gniew zapłonął przeciwko tobie i przeciwko dwom twoim przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job. Dlatego teraz weźcie sobie siedem byków i siedem baranów, idźcie do mojego sługi Joba i złóżcie je na ofiarę całopalną za siebie; a Job, mój sługa, będzie się modlił za was, gdyż tylko jego modlitwy wysłucham, by nie uczynić wam czegoś złego, gdyż nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job. Trzej przyjaciele Joba – Elifaz, Bildad i Sofar, można by dzisiaj powiedzieć – wierzący, którzy usługiwali człowiekowi w doświadczeniach, mówili przecież bardzo cierpliwie, że Pan Bóg jest sprawiedliwy, potężny, miłosierny. Czy to nie była prawda o Bogu? Tak, ale to była ogólna prawda, która nie wynikała z ich osobistego doświadczenia i poznania Pana Boga. Prawda, o której mówił Job wynikała z jego osobistych, trudnych doświadczeń. Także czwarty obserwator doświadczeń Joba, młody, mniej cierpliwy człowiek – Elihu był na niego zagniewany, bo dostrzegł, że Job broni swojej własnej sprawiedliwości. Jednak Elifaz, Bildad i Sofar potępili Joba nie znajdując odpowiedzi na jego problemy. Natomiast Elihu zarzucił Jobowi, że uważa się za sprawiedliwego, ale nie potępił go. Dawał mu szczere odpowiedzi, wynikające z własnych przeżyć z Bogiem. Ciekawym faktem jest to, że Bóg kazał się wstawiać Jobowi w modlitwie tylko za tymi trzema przyjaciółmi. Pan Bóg Pan dostrzegł szczerość Elihu na równi ze szczerością Joba. Pomimo, że Elihu nie mówił słodkich słów do Joba, to wytrwale mówił prawdę o Bogu.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

środa, 9 sierpnia 2017

Budowanie według Bożych zasad cz. 5

Budowanie według Bożych zasad cz. 5

Pan Jezus Chrystus dwa razy powiedział o tym, że będzie coś związywane i rozwiązywane. Pierwszy raz do Piotra w Ewangelii Mateusza 16,19: „I dam ci klucze Królestwa Niebios; i cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie”. Drugi raz do wszystkich wierzących w 18. wersecie 18. rozdziału tej samej Ewangelii: „Zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie; i cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie”. Różnica jest taka, że w pierwszym fragmencie powiedział to w kontekście diabła i duchowych zwierzchności, a w drugim przypadku w kontekście grzechu człowieka. Te sfery, czyli duchowe zwierzchności i grzech są ze sobą ściśle powiązane. Diabeł i jego moce ciemności mogą zajmować tylko te obszary życia człowieka, do których on je dopuści przez grzech, w wyniku wyboru niezależności od Boga. Grzeszne myśli, słowa i czyny są schronieniem dla diabła i jego demonów w człowieku, ale także w naszych społecznościach, czy miejscowościach. Natomiast poszczególni chrześcijanie i Kościół Pana Jezusa Chrystusa otrzymali BOŻĄ MOC, by te duchowe moce z tych sfer wyganiać, czyli pozbawiać je miejsca schronienia. W takim kontekście ja rozumiem związywanie i rozwiązywanie, które są nieodłącznymi elementami budowania według Bożych zasad.

Pan strzeże miasta przez SWÓJ KOŚCIÓŁ, w którym z jedności w modlitwie wynika działanie. Nie w odwrotnej kolejności, czyli działanie na rzecz jedności. Naszym polem działania jest konkretne terytorium, czyli nasze miasta, czy regiony. Pisząc tak, mam na myśli to, że Pan Bóg postawił nas tu i teraz, a nie kiedyś i gdzieś tam. Teraz Bóg chce przełamania naszych uprzedzeń do siebie, np. w kwestii różnorodnych form okazywania naszej pobożności. Pan Bóg chce przełamania uprzedzeń, a nie podporządkowania się im. Jeżeli uważamy, że nas to nie dotyczy, to chyba jeszcze nie zaznaliśmy w tym względzie pełnej wolności w Chrystusie. Przyjrzyjmy się jeszcze raz kluczowemu dla tego tekstu wersetowi z Psalmu 127,1: „Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują. Jeśli Pan nie strzeże miasta, daremnie czuwa stróż”. Myślę, że w tym fragmencie nie ma mowy o tym, żeby czekać z założonymi rękoma i kibicować Bogu. Ten werset mówi o tym, żeby z każdym etapem budowania czekać na Pana, na JEGO wskazówki, na JEGO SŁOWO. Mamy poddać się przemianie po to, żeby być przygotowanym budulcem ŚWIĄTYNI BOGA ŻYWEGO. Ciekawe, że to samo hebrajskie słowo oznacza zarówno ''namiot'', jak i ''świątynię''. Mamy być oczyszczonymi namiotami pełnymi BOŻEJ MOCY. Tylko wtedy, gdy są zgromadzone oczyszczone osobiste namioty, to widoczna jest BOŻA MOC w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. Oczekuje tego od nas i czuwa nad tym Pan Bóg, jako ARCHITEKT, BUDOWNICZY i STRAŻNIK.

Jako podsumowanie, przyjrzyjmy się biblijnemu przykładowi pojmowania ''Domu Bożego'' przez Jakuba. Pierwszy raz spotkał się z Panem Bogiem we śnie i nazwał to miejsce ''Betel'', czyli ''Dom Boży''. Można powiedzieć, że Jakub w tym momencie swojego życia skupił się na ''Domu Bożym'', jako na fizycznym miejscu. Czyli mimo spotkania z Bogiem, dalej budował na swojej niezależności. Potem spotkał się z NIM ''twarzą w twarz''. Poniósł cenę Bożej obecności w swoim życiu i wkroczył w etap całkowitej zależności od Pana Boga. Dlatego po raz drugi nazwał to fizyczne i jednocześnie duchowe miejsce ''El-Betel'', czyli ''Bóg Domu Bożego''. Wreszcie skupił się na BOŻEJ OBECNOŚCI w ''Domu Bożym'', którym teraz już było całe jego duchowe życie. Czy nasze życie jest ''Domem Bożym'' zbudowanym według Bożych zasad? Czy poddajemy się przemianie naszego charakteru jako przydatny budulec ''Domu Bożego''? Pamiętajmy przy tym, że Pan strzeże tego, co jest zbudowane według JEGO zasad.

Bogdan Podlecki

Budowanie według Bożych zasad cz. 4

Budowanie według Bożych zasad cz. 4

Kluczowe dla tego rozważania słowa: „Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują” jednoznacznie stwierdzają, że budowniczym jest Pan Bóg i ON też dba o dobór i obróbkę materiału. Natomiast słowa: „Jeśli Pan nie strzeże miasta, daremnie czuwa stróż” informują nas, że BOŻA ŚWIĄTYNIA stoi w mieście, a nie na duchowej pustyni. Miasto musi być i jest strzeżone przez Boga. ON jest STRÓŻEM SWOICH miast, ale też powołuje stróżów spośród ludzi. Jednak muszą to być stróże z Bożego powołania. Samozwańczy budowniczowie i stróże, czynią to daremnie. Na całym świecie Pan Bóg przygotowuje mężczyzn i kobiety jako ''żywe kamienie'' do roli wstawienników. Budowa DOMU PANA nie może polegać na ''samo promocji'', kościelnych karierach, czy ludzkich zabiegach, ale na indywidualnej i społecznej strukturze ludzi modlitwy. To rozmodlony kościół powoduje ''otwarte niebo'' dla Bożej budowli, czy Bożego poruszenia, bardziej znanego jako ''przebudzenie''. Myślę, że błędem byłoby uznać, iż nadrzędnym celem Bożego poruszenia, czyli duchowego budowania jest jedność chrześcijan w kościele. Myślę, że celem nadrzędnym jest pełne posłuszeństwo Bożej woli. Z posłuszeństwa Panu Bogu i pragnienia podobieństwa do Chrystusa wynika właściwe zrozumienie jedności kościoła. Zdecydowanie naucza o tym apostoł Paweł w 2. Liście do Koryntian 10,4-7: „Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi, gotowi do karania wszelkiego nieposłuszeństwa, gdy posłuszeństwo wasze będzie całkowite. Patrzcie na to, co oczywiste. Jeśli ktoś jest przekonany, że jest Chrystusowy, niech też i to rozważy sam w sobie, że, tak jak on jest Chrystusowy, tak i my”. Jedność wynika z pełnego posłuszeństwa Bogu. W kontekście tego fragmentu powinniśmy zadać sobie pytanie: Jeśli uważam, że jestem Chrystusowy, to dlaczego uważam, że ktoś inny nie jest. Jeżeli kościoła nie buduje się zgodnie z nakazami Chrystusa, czyli w posłuszeństwie, z którego wynika jedność, to pozostaje on samolubny, podzielony pełen uprzedzeń do innych ludzi i innych społeczności. Przez to sam kościół daje złym duchowym zwierzchnościom dostęp do ludzkich dusz.

Diabeł powiedział Panu Jezusowi w Ewangelii Łukasza 4,6: „Dam ci tę całą władzę i chwałę ich, ponieważ została mi przekazana, i daję ją, komu chcę”. On jest mistrzem w manipulowaniu i posługuje się tzw. ''półprawdami'', które są po prostu kłamstwami. Prawdą w tym stwierdzeniu jest to, że świat został przekazany diabłu. Jednak kłamstwem jest to, że został mu przekazany przez Boga. Świat został przekazany diabłu przez człowieka, a ściślej mówiąc przez jego upadek i wybór niezależności od Boga. Możemy być albo w pełni pod Bożym autorytetem, albo pod autorytetem diabła. Nie istnieje neutralna opcja innego autorytetu, a już tym bardziej własnego. Problemem pierwszych ludzi nie był grzech, ale nieposłuszeństwo i wybór niezależności, a przez to wyjście z pełnej zależności od Boga. Grzech był tylko konsekwencją wejścia pod autorytet szatana. W duchowym świecie nie ma pustki, czy inaczej ''ziemi niczyjej''. Jeśli wychodzimy spod autorytetu Pana Boga w jakiejś dziedzinie lub w całym swoim życiu, to wchodzimy pod autorytet diabła. Kiedy w naszych społecznościach, czy miejscowościach rozpocznie się Boże poruszenie, to duchowe zwierzchności przeciwne Bogu zostają wyparte przez pełnię Bożego Ducha. W Bożym poruszeniu wypełnia się to, o czym jest napisane w Liście do Efezjan 3,10: „teraz nadziemskie władze i zwierzchności w okręgach niebieskich poznały przez Kościół różnorodną mądrość Bożą”. To się dzieje teraz, czyli w BOŻYM WIECZNYM TERAZ. Kiedy Kościół Boży okazuje pełne posłuszeństwo Chrystusowi i z tego wynika jedność wierzących, to bramy piekielne nie przemogą go. Wtedy wypełnia się to, o czym czytamy w 3. wersecie 1. rozdziału tego samego Listu: „Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas ubłogosławił w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios”. Wtedy niebo wywiera wpływ na społeczeństwo i każdą dziedzinę życia społecznego, np. władzę, finanse, czy media. Nie trzeba wielkiej duchowej spostrzegawczości, by dzisiaj zobaczyć te ciemnie warownie w miastach w Polsce i na całym świecie. Przebudzenie trwa, ponieważ Chrystus JEST w nas, a my w jesteśmy Chrystusie. Jednak prawdziwy wymiar przebudzenia będzie widoczny, gdy nastanie ''niebo na ziemi''. Tak, jak w ''Modlitwie Pańskiej'' z Ewangelii Mateusza 6,10: „przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jak w niebie, tak i na ziemi”.

Dalszy ciąg w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

wtorek, 8 sierpnia 2017

Budowanie według Bożych zasad cz. 3

Budowanie według Bożych zasad cz. 3

Tylko dobrze przygotowane elementy budowlane, takie jak bloki kamienne, czy drewniane belki mogą znaleźć się na placu budowy ''Domu Pana''. Z tych elementów budowany jest Kościół Pana Jezusa Chrystusa, według JEGO zapowiedzi w Ewangelii Mateusza 16,18: „zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go”. Pan Jezus zapewnia, że kiedy BOŻY KOŚCIÓŁ będzie budowany na objawieniu i posłuszeństwie JEGO SŁOWU, to duchowe warownie zła w osobistym, czy społecznym chrześcijaństwie zostaną zburzone. Moce demoniczne nie będą w stanie przemóc Kościoła Jezusa Chrystusa, bo Pan go strzeże, także przez modlitwę wstawienniczą. Tą zapowiedzią w Ewangelii Mateusza 16,18 Pan Jezus Chrystus potwierdził słowa z Psalmu 127,1: „Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują”. Byłem w Jerozolimie i widziałem z bliska jedyny ocalały fragment muru zewnętrznego ''Trzeciej Świątyni'', zwany ''Ścianą Płaczu''. Zbudowano go z bloków kamiennych różnej wielkości i różnego zabarwienia. Jednak to, co wyróżnia tę budowlę, to precyzyjne dopasowanie tych bloków. Pomiędzy te ściśle przylegające do siebie bloki kamienne ortodoksyjni Żydzi z trudem wciskają karteczki ze swoimi prośbami modlitewnymi. To dopasowanie może być obrazem jedności w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. Różnice w rozmiarach bloków i barwach materiału skalnego są obrazem otwartości Boga na różnorodność budulca Kościoła Bożego. Chwała Bogu za jedność w różnorodności. W kwestii Bożej różnorodności, myślę, że czasem zapominamy się i uważamy, że Pan Bóg jest tylko po naszej stronie. Rzeczywiście, jest po naszej stronie. Jednak może to niektórych zdziwi, ale Bóg nie jest ani zielonoświątkowcem, ani baptystą, ani też nie ma korzeni w żadnej innej wspólnocie. ON jest osobiście w każdym nowo narodzonym człowieku, a przez to społecznie w SWOIM KOŚCIELE. Jednak ON nie jest powszechny. JEST OSOBISTY i SPOŁECZNY. Pan Bóg JEST w nas i JEST z nami. ON jest ŚWIĘTY i wymaga od nas uświęcenia. Jasno i wyraźnie przypomina nam o tym apostoł Chrystusa w 1. Liście Piotra 1,16: „ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja Jestem Święty”.

Przy budowie Pierwszej Świątyni warunkiem użycia bloków kamiennych było ich precyzyjne obrobienie za pomocą narzędzi w kamieniołomach. Gotowe bloki przywożono na budowę i z nich budowano mury zewnętrzne. Świątynia Salomona była zbudowana z drzewa cedrowego. Doskonale obrobione belki były wykonane z ''dumnych'' cedrów libańskich, które musiały się poddać precyzyjnej obróbce dla celów BOŻEJ BUDOWLI. Tak, jak wszyscy chrześcijanie muszą poddać się przemianie charakteru na Chrystusowy. Jesteśmy tylko materiałem budowlanym, w którym wszelka duma musi być złamana na rzecz przydatności i dopasowania do Bożych celów. Budowa Domu Pana ma także, a może nawet przede wszystkim osobisty wymiar. W cytowanym już wcześniej fragmencie z 1. Listu Piotra 2,5 o ''osobistym budowaniu się w dom duchowy i kapłaństwo święte, jako kamienie żywe'', czytamy także o ''składaniu duchowych ofiar przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa''. O czym jest tu mowa? O ''oddawaniu'' naszej ''cielesności'', czyli namiętności, przyzwyczajeń, czy przyjemności, jako naszej dobrowolnej ofiary Panu Bogu. Jest tu mowa także o przemianie naszego charakteru na Chrystusowy. Nasza przemiana następuje dziedzina po dziedzinie, czyli ''łaska za łaską'', bo wszystko w naszym życiu dzieje się z BOŻEJ ŁASKI. Oddajemy Chrystusowi nasze uprzedzenia, czy zbędne emocje w celu całkowitego wejścia pod Bożą zależność. To powinno się dziać zgodnie z tym, co czytamy w 1. Liście Piotra 5,7: „Wszelką troskę swoją złóżcie na Niego, gdyż On ma o was staranie”. Jednak do tego konieczne jest przyjęcie od Pana Boga wiary w celu realizacji JEGO zamierzeń w naszym osobistym chrześcijaństwie. Wiara jest Bożym darem i tylko Bóg ma pełną i doskonałą WIARĘ. Musimy być tego świadomi, że każdy człowiek otrzymuje indywidualną miarę wiary od Pana Boga. Wyraźnie czytamy o tym w Liście do Rzymian 12,3: „Powiadam bowiem każdemu spośród was, mocą danej mi łaski, by nie rozumiał o sobie więcej, niż należy rozumieć, lecz by rozumiał z umiarem stosownie do wiary, jakiej Bóg każdemu udzielił”.

Apostoł Paweł pisze w 1. Liście do Koryntian 6,19: „Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych?”. O jakie ciało tutaj chodzi? Myślę, że odpowiedź na to pytanie jest w innym fragmencie tego samego Listu Pawła 15,42-44, gdzie czytamy: „Tak też jest ze zmartwychwstaniem. Co się sieje jako skażone, bywa wzbudzone nieskażone; sieje się w niesławie, bywa wzbudzone w chwale; sieje się w słabości, bywa wzbudzone w mocy; sieje się ciało cielesne, bywa wzbudzone ciało duchowe. Jeżeli jest ciało cielesne, to jest także ciało duchowe”. Nie wiem jak twoje, ale moje ciało jest słabe. Biblia mówi jednak, że jest też ''ciało duchowe''. Bóg buduje SWOJĄ ŚWIĄTYNIĘ przemieniając nasze życie w ciele przez MOC ZMARTWYCHWSTANIA Chrystusa w "ciało duchowe". Każda uśmiercona dziedzina naszego życia, czyli nasza ''cielesność'' poddana pod Bożą zależność, czyli wyrwana z naszej niezależności jest wskrzeszana do życia w ciele duchowym. Tak ja rozumiem przemianę naszego charakteru na Chrystusowy. Jeżeli zapytacie mnie jak wygląda życie w ciele duchowym, to w pełni odpowiedzi nie znam. Wiem jak wygląda to życie w pewnych dziedzinach mojego życia, tych które już całkowicie poddałem Jezusowi. Biblia nazywa to ''życiem w duchu'', czy ''życiem w wolności dzieci Bożych''.


Dalszy ciąg w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Budowanie według Bożych zasad cz. 2

Budowanie według Bożych zasad cz. 2

Myślę, że w Kościele Bożym, rozumianym jako ogół ludzi wierzących i wyznających Jezusa Chrystusa rzeczywistym Panem swojego życia jest zbyt dużo podziałów na ''MY'' i ''ONI''. Może ci ''ONI'' już dawno pokutowali z błędów i zamienili swoje własne na Boże przekonania? A może owi ''ONI'' są na etapie duchowego rozwoju, a ''MY'' zatrzymaliśmy się na etapie naszych uprzedzeń do nich. Może to właśnie ''MY'' powinniśmy wreszcie wejść na drogę zmiany własnych na w pełni Boże przekonania? BOŻA ŁASKA do zmiany myślenia jest dla wszystkich. Pan Bóg na pewno dotrze ze SWOJĄ ŁASKĄ do zmiany myślenia, tam gdzie jest to niezbędne. Nie jest naszą odpowiedzialnością zmiana innych. Naszą odpowiedzialnością jest osobiste poddanie się dobrym zmianom dzięki BOŻEJ ŁASCE i wpływ na innych ludzi poprzez świadectwo naszego przemienionego życia.

Historia rozpoczęta weselem w Kanie Galilejskiej, opisana w 2. rozdziale Ewangelii Jana ma swój finał w czasie Ostatniej Wieczerzy, opisanej w 13. rozdziale tej samej Ewangelii. Tylko Pan Jezus Chrystus może przemienić postawę religijności, symbolizowaną przez puste naczynia rytualne w rzeczywistą postawę sługi, czyli naczynia użyteczne wypełnione winem. Musimy być sługami, bo sługa idzie na Słowo Pana. Chrystus powiedział w Ewangelii Marka 10,3: „Lecz nie tak ma być między wami, ale ktokolwiek by chciał być między wami wielki, niech będzie sługą waszym”. Z historii weselnej w Kanie Galilejskiej możemy wyciągnąć ważną lekcję dla wszystkich, którzy uważają się za wierzących. Jeżeli mówisz, że masz wiarę, to musisz być sługą, bo sługa czyni to, co Pan powie. Cechą wspólną obu historii jest to, że uczestnicy wesela w Kanie Galilejskiej i Ostatniej Wieczerzy musieli wykonać kroki wiary, zgodnie z tym, co czytamy w Liście Jakuba 2,6: „Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa”. Wykonujący polecenia Jezusa słudzy usługujący na weselu zaufali MU i okazali pełne posłuszeństwo. W tej historii czytamy, że to był pierwszy cud Pana Jezusa. Więc to było rzeczywiste zaufanie i posłuszeństwo przed zobaczeniem cudu, za które jest nagroda i to wieczna. W Ewangelii Jana 20,29 czytamy o tym, że: „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Jednak na okazanie czynnej wiary jest zawsze dobry czas, bo po tym cudzie uwierzyli także uczniowie Jezusa. W drugiej historii w czasie ostatniej Paschy z Jezusem uczniowie musieli pokonać olbrzymią barierę religijną i kulturową. To było dla nich coś nowego i szokującego, że ''większy'' uniża się i służy umywając nogi ''mniejszego''. Zaufanie i posłuszeństwo w wierze są cechami przydatności, jako materiał do budowy duchowego Domu Pana.

Z obu historii możemy wyciągnąć co najmniej dwie ważne lekcje dla naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa. Pierwsza jest taka, że jeśli nie zaufamy Jezusowi, to możemy nie doświadczyć cudów w naszym życiu. Druga lekcja – nie możemy być ''pustymi naczyniami'', bo one symbolizują nieużyteczność i religijność. W Kanie Galilejskiej puste naczynia stojące w przedsionku sali weselnej i biernie oczekujące na użycie w celach rytualnych, posłużyły tym samym ludziom, ale już w celach duchowych. Woda i wino są symbolami Ducha Świętego. Jeszcze jedna obserwacja. Gospodarz wesela stwierdził, że to nie było młode, ale dobre wino. Bardzo istotnym elementem tej historii było to, że po okazaniu posłuszeństwa w wyniku Bożego cudu może dojść do przemiany ludzkich postaw z niedojrzałych w pełni dojrzałe. Tego może dokonać tylko Pan Jezus Chrystus. Może zmienić wykorzystanie tych samych naczyń z funkcji religijnych w duchowe. Pisze o tym apostoł Paweł w 2. Liście do Koryntian 3,4-6: „A taką ufność mamy przez Chrystusa ku Bogu, nie jakobyśmy byli zdolni pomyśleć coś sami z siebie i tylko z siebie, lecz zdolność nasza jest z Boga, który też uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha, bo litera zabija, duch zaś ożywia”. W czasie Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus pokazał to, że czynność cielesna może być duchową, jeżeli akceptujemy postawę sługi w całym swoim życiu, a nie tylko jako religijną ceremonię. Żeby umyć komuś nogi, to trzeba się mocno nachylić, a nawet przyklęknąć przed tym kimś. Chrystus pokazał przy tym, czym jest prawdziwa pokora. Przedstawił kontrast pomiędzy pychą człowieka, a uniżeniem klęczącego przed nim Boga. Napełnianie ''pustych naczyń'' i przemiana ich przeznaczenia z rytualnego na użyteczne oraz pokora w usługiwaniu jedni drugim, świadczą o BOŻEJ OBECNOŚCI w powstawaniu duchowych budowli według Bożych zasad.


Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Budowanie według Bożych zasad cz. 1

Budowanie według Bożych zasad cz. 1

To rozważanie jest o Bożych zasadach w budowaniu, a właściwie o poddaniu się Panu Bogu, jako przygotowany JEGO ręką materiał budowlany. Przeczytajmy uważnie kluczowy dla tego tekstu fragment z Psalmu 127,1: „Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują. Jeśli Pan nie strzeże miasta, daremnie czuwa stróż”. Z tego fragmentu wynika pewna logiczna kolejność. Najpierw musi być coś zbudowane, żeby było czego strzec. Budowniczym jest Pan Bóg. Więc jeśli ON nie zbuduje domu, to daremny jest trud innych budowniczych. Jeśli BÓG nie strzeże SWOJEGO miasta, to po co czuwa jakiś stróż? Ten fragment daje też jednoznaczne odpowiedzi – samozwańczy budowniczowie i stróże robią to daremnie. Wniosek? Nie powinno być samozwańczych budowniczych i stróżów. Jednak całe nauczanie Biblii pokazuje, że mogą być budowniczowie i stróże z Bożego powołania. Pisze o tym np. prorok Ezechiel. To architekt i budowniczy ponoszą odpowiedzialność za przydatność i jakość budowli. Stróż jest najemnym pracownikiem. Pytanie jest jednak takie: kto go najmuje do pracy? Sensem pracy stróża jest piecza nad spokojem i bezpieczeństwem. Jednak Pan Bóg nie dał nam ''ducha strachu''. Lęk jest duchem przeciwnym Bogu. Więc wzbudzający strach stróże raczej nie są z Bożego powołania. Jeśli zadaniem samozwańczych stróżów jest wzbudzanie strachu i krytyka wszystkiego, co i jak się buduje, to w ten sposób można "zabić" w ludziach także to, co cenne w Bożych oczach, np. wiarę. Wzbudzanie strachu przed zwiedzeniem też może być zwiedzeniem.

Myślę, że ten kluczowy dla tego rozważania fragment mówi nam przede wszystkim o tym, że Pan Bóg strzeże tylko tych budowli duchowych, które są przez NIEGO zbudowane. Jednak wbrew pozorom, ten werset nie mówi o tym, że mamy czekać z założonymi rękoma. Raczej mówi o tym, że mamy być gotowi, by na słowo Pana być użytecznymi w JEGO budowie i służyć jako przygotowany, czyli ociosany budulec. Ten werset mówi także o tym, że Pan Bóg strzeże SWOJE budowle, czyli domy, czy miasta, które są zbudowane według JEGO zasad. W Biblii czytamy o tym, że świątynię Salomona budowano z gotowych kamieni, przyciosanych w kamieniołomach, które znajdowały się poza Wzgórzem Świątynnym. Czytamy o tym w 1. Księdze Królewskiej 6,7: „Świątynię zaś budowano z kamieni gotowych, przyciosanych już w kamieniołomach, tak iż w czasie budowy w świątyni nie było słychać w niej młotów czy siekier, w ogóle żadnego narzędzia żelaznego”. Jeżeli w czasie budowy ''Domu Pana'' słychać jakiś hałas, czy widoczne jest zamieszanie, to raczej nie jest on budowany według Bożych zasad. Myślę, że niektóre kościoły lokalne są jeszcze na etapie przygotowań w kamieniołomach. Dlaczego? Ponieważ słyszalny jest zbyt duży hałas, który towarzyszy ociosywaniu. Gdyby to był już etap budowy, to byłoby zdecydowanie ciszej. Jednak każdy etap przygotowań i budowy jest ważny i potrzebny, także ten polegający na ociosywaniu w kamieniołomach.

Pan Bóg kształtuje nas przez SWOJE SŁOWO i przygotowuje nasze serca, byśmy stali się dobrym, ukształtowanym budulcem Domu Pana. Pisze o tym apostoł Chrystusa w 1. Liście Piotra 2,5: „I wy sami jako kamienie żywe budujcie się w dom duchowy, w kapłaństwo święte, aby składać duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa”. W tym fragmencie czytamy: ''budujcie się w dom duchowy''. To oznacza, że mamy budować swoje osobiste i społeczne chrześcijaństwo, czyli ''budować siebie'' lub ''budować jedni drugich''. Całe biblijne nauczanie wskazuje na to, że najlepsze ''budowanie się'' jest wtedy, gdy usługujemy innym, czyli ''budujemy się wzajemnie''. Zdziwisz się ile biblijnych wersetów ''wyskoczy'' ci w wyszukiwarce, gdy wpiszesz: ''jedni drugim'' lub ''jedni drugich''. W tłumaczeniu Biblii Warszawskiej pojawiają się 24 wersety w różnych kontekstach wzajemnego ''budowania się''. W ''Bożych kamieniołomach'' używa się młotów, siekier i innych narzędzi. Pan Bóg mówi w Księdze Jeremiasza 23,29: „Czy moje słowo nie jest jak ogień - mówi Pan - i jak młot, który kruszy skałę?”. Bóg za pomocą ''młota'' i ''siekiery'' SŁOWA Kruszy część twardych jak skała poglądów "duchowych przywódców" i "zwykłych wiernych". Rozkrusza i kształtuje nasze własne poglądy doktrynalne, które z czasem uznaliśmy za w pełni biblijne. Kruszy i poleruje nasze własne definicje chrześcijaństwa do biblijnych proporcji prostoty, entuzjazmu dziecięcego, ale przy tym czystości i bezwarunkowego oddania. Przykłada siekierę do korzeni naszych uprzedzeń, egoistycznych ambicji, czy zazdrości. Jeśli uważamy, że jesteśmy już dostatecznie ociosani, to możemy być w błędzie, który tylko utrwala w nas uprzedzenia do innych, których uważamy za nieociosanych. Ja także miałem i być może jeszcze mam pewne uprzedzenia. Chwała Bogu, że nie zamknął mojego serca na "dobre zmiany" w moim myśleniu. Pan Bóg dał mi możliwość poznać ludzi, którzy w bardzo różnorodny okazują swoją ''pobożność''. Każdy ma prawo do swoich poglądów. Jednak wygląda na to, że w sprawie akceptacji prawa do własnego zadania, zbyt często uznajemy zasadę: ''tak, pod warunkiem, że jest ono zgodne z moim''. Myślę, że także w tej kwestii nie będzie nadużyciem zastosowanie fragmentu z 2. Listu do Koryntian 10,7: „Patrzcie na to, co oczywiste. Jeśli ktoś jest przekonany, że jest Chrystusowy, niech też i to rozważy sam w sobie, że, tak jak on jest Chrystusowy, tak i my”.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki