czwartek, 4 sierpnia 2016

Ewangelista Szczepan cz. 2

Ewangelista Szczepan cz. 2


Zwiastowanie ewangelizacyjne Szczepana z 7. rozdziału Dziejów Apostolskich do wierzących w Boga Izraela Żydów, wśród których mogli też być nawróceni na judaizm poganie, różniło od innych kazań, które znajdujemy w Nowym Testamencie. Szczepan nawet nie wspomniał o "Chrystusie ukrzyżowanym". Nie wspomniał ani słowem o Bożej miłości, ani też o Bożej łasce. Czyżby nie miał takiego objawienia? Raczej nie. On nie łechtał swoich słuchaczy delikatnymi słowami w konkretnym celu. Chciał wymusić na nich podjęcie najważniejszej dla ich życia decyzji. Gdyby tak nie zrobił, to nie uraziłby ich dusz i pozostawiłby ich w swoich religijnych strefach bezpieczeństwa. Jedyną decyzją, jaką podjęli jego słuchacze było przelanie krwi kaznodziei. Czytamy o tym w dalszym fragmencie Dziejów Apostolskich 7,57-58: „Oni zaś podnieśli wielki krzyk, zatkali uszy swoje i razem rzucili się na niego. A wypchnąwszy go poza miasto, kamienowali. Świadkowie zaś złożyli szaty swoje u stóp młodzieńca, zwanego Saulem”. Odwaga Szczepana bardzo poruszyła jednego z bezpośrednich uczestników tych wydarzeń. Młodzieniec Saul, późniejszy wykształcony faryzeusz, a po nawróceniu – apostoł Paweł przyczynił się do zmiany biegu historii chrześcijaństwa. Był tak urażony tym, co słyszał i widział, że postanowił czynnie włączyć się w prześladowanie chrześcijan. Czytamy o tym w 1. i 3. wersecie 8. rozdziału Dziejów Apostolskich: „A Saul również zgadzał się z tym zabójstwem. (…) A Saul tępił zbór; wchodził do domów, wywlekał mężczyzn i niewiasty i wtrącał do więzienia”. Szczepan wybaczył swoim oprawcom i modlił się za nich, w tym także za Pawła, aby i on mógł się nawrócić do Pana Jezusa Chrystusa. Treść jego modlitwy znajdujemy w Dziejach Apostolskich 7,59-60: „I kamienowali Szczepana, który się modlił tymi słowy: Panie Jezu, przyjmij ducha mego. A padłszy na kolana, zawołał donośnym głosem: Panie, nie policz im grzechu tego. A gdy to powiedział, skonał”.


Szczepan poniósł wysoką cenę opuszczenia swojej strefy bezpieczeństwa. Jednak była to świadoma cena jego chrześcijaństwa. Modlitwa i przebaczenie uwalnia i rozwiązuje wszelkie więzy diabelskie. Także o uwolnieniu przez przebaczenie mówił Pan Jezus Chrystus w Ewangelii Mateusza 18,18: „Zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie; i cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie”. Kiedykolwiek otwieramy nasze usta dla Królestwa Bożego, to za każdym razem opuszczamy naszą osobistą strefę bezpieczeństwa. Przekraczamy linię frontu i uczestniczymy w bitwie, w której możemy ponieść cenę stoczonej walki. Jednak ryzykujemy przez wzgląd na Królestwo Boże. W poniższych fragmentach Słowo Boże wyraźnie zachęca nas do takiej postawy.

  • (Ewangelia Łukasza 12,4-5): „Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie!”.
  • (List do Rzymian 8,15): „Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze!”.
  • (2. List do Tymoteusza 1,7): „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości”.

Pan Bóg nie dał nam ducha strachu, więc nie powinniśmy bać się ludzi. Możemy z odwagą głosić przesłanie BOŻEJ EWANGELII ZBAWIENIA W CHRYSTUSIE, w tym szczególnie w kontekście Bożego Prawa. To wielka radość i satysfakcja być prawdziwym i wiernym świadkiem Pana Jezusa Chrystusa. Każdego dnia, gdy dajemy świadectwo swojego życia w Bożej obecności, to możemy przez wiarę doświadczać kibicującego nam Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Bożej. To będzie zawsze dzień zwycięstwa dla Pana Boga i porażki dla diabła, ponieważ wtedy uwalniamy siebie z więzów strachu, a innym dajemy szansę wyjścia na wolność z więzienia grzechu.


Szczepan i inni kaznodzieje, tacy jak Paweł, czy Piotr, używali Bożego Prawa do ewangelizacji na wzór Pana Jezusa Chrystusa. Oni tak, jak Jezus, kochali grzeszników na tyle, by głosić im pełną prawdę o Bogu. Dlaczego my mielibyśmy postępować inaczej? Dlaczego w czasie osobistej ewangelizacji dopuszczamy do porównywania się z ludzkim prawem, często pod pretekstem głoszenia Bożej miłości? W ten sposób możemy utrudnić, czy wręcz zablokować konfrontację życia człowieka z Bożym Prawem. Każdy nasz sposób ewangelizowania powinien zawierać elementy Bożego Prawa. Podstawą takiej ewangelizacji powinno być Boże Prawo Wiary sformułowane przez apostoła Pawła w Liście do Rzymian 3,20-27: „Dlatego z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed Nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie grzechu. Ale teraz niezależnie od zakonu objawiona została sprawiedliwość Boża, o której świadczą zakon i prorocy, i to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów, dla okazania sprawiedliwości swojej w teraźniejszym czasie, aby On sam był sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego, który wierzy w Jezusa. Gdzież więc chluba twoja? Wykluczona! Przez jaki zakon? Uczynków? Bynajmniej, lecz przez zakon wiary”.


Większość ludzi nie jest lub nie chce być świadoma, a przez to i nie wierzy w to, że ma problem z grzechem. Większość religijnych ludzi zapewne powiedziałaby, że uważa, czy też ma nadzieję, iż pójdą po śmierci do nieba lub w najgorszym przypadku do jakiegoś "czyśćca", o którym zresztą Biblia nic nie wspomina. Diabeł utrzymuje ludzi w przekonaniu, że albo są "dobrzy", albo co najmniej nie są tacy "źli", jak ci inni, którzy mają na sumieniu naprawdę poważne grzechy. Istotą tego rodzaju myślenia jest to, że stawiamy się w roli sędziów własnych grzechów. Jako wierzący wiemy, że nie jest to prawdą i tak być nie może. Pan Bóg jest jedynym sędzią grzechu. Doskonale wiedzieli już o tym religijni Żydzi. Czytamy o tym w Ewangelii Łukasza 5,21: „Wtedy uczeni w Piśmie i faryzeusze zaczęli zastanawiać się i mówić: Któż to jest, co bluźni? Któż może grzechy odpuszczać, jeśli nie Bóg jedynie?”. Pan Bóg włożył do serca każdego człowieka SWOJE PRAWO. Nikt nie może mieć wymówki, że nie wie, iż wszyscy zgrzeszyliśmy i brak nam chwały Bożej. Jako chrześcijanie zbyt często ograniczamy sami siebie do mówienia niewierzącym tylko o Bożej miłości, miłosierdziu i łasce. To bardzo dobrze, że mówimy o tym! Jednak często zawodzimy w dzieleniu się na temat Bożego sądu i konfrontacji ludzkiego życia z Bożym Prawem, tak jak zrobił to Szczepan.


Jeżeli nasza ewangelizacja nie wskazuje jednoznacznie na Boże wymagania w przestrzeganiu "Prawa Wiary", to możliwe jest spłycenie wagi dzieła Jedynego Bożego Syna, Jezusa Chrystusa, dokonanego na Krzyżu Golgoty. Czytelne świadectwo naszego osobistego chrześcijaństwa jest najlepszą formą ewangelizacji. Jednak jako ewangeliści zbyt często odgrywamy rolę pośrednika ubezpieczeniowego sprzedającego promocyjne "polisy przed piekłem" za cenę jednej, krótkiej modlitwy grzesznika. Czy też pełnimy rolę doradcy medycznego próbującego uświadamiać ludziom ich "grzeszną chorobę", jednocześnie wskazując na uniwersalne i szybko działające "lekarstwo modlitewne". Trudno jest leczyć człowieka, który nie wie lub nie chce wiedzieć, że jest chory. Dlatego też takie usługiwanie ewangelizacyjne może nie mieć wpływu lub też może mieć tylko powierzchowne znaczenie dla duchowego zdrowia takiego człowieka. Kiedy przy indywidualnej, czy też publicznej usłudze dzielimy się Bożym Prawem ludzie mają szansę sami zauważyć, że są chorzy, czyli złamali BOŻE ZASADY. Sami mogą dostrzec, że niezbędne jest im jedyne i skuteczne ubezpieczenie przed słusznym gniewem Świętego Boga, czyli pokuta, nowo narodzenie i życie w uświęceniu. Musimy dać szansę słuchaczom naszego "kazania ewangelizacyjnego" zdania sobie sprawy z tego, że są winni złamania Bożego Prawa. W wyniku usługi ewangelizacyjnej, w tym szczególnie przez rzeczywiste i czytelne świadectwo naszego życia w wierze ludzie powinni uświadomić sobie fakt, że będą uznani winnymi w dzień sądu. Wyraźnie czytamy o tym w Liście do Hebrajczyków 10,26-27: „Bo jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy, lecz tylko straszliwe oczekiwanie sądu i żar ognia, który strawi przeciwników”. Po usłyszeniu i skonfrontowaniu się z Bożym Prawem ludzie otworzą się na słuchanie o "lekarstwie" i "polisie ubezpieczeniowej", czyli zbawieniu przez Pana Jezusa Chrystusa. Dopiero wtedy Duch Święty będzie pracował w ich sercach. Niewierzący zobaczą swoją duchową chorobę i będą skłonni zrobić wszystko, by spotkać się z JEDYNYM LEKARZEM i JEDYNYM POŚREDNIKIEM, który może im pomóc.


Uświadomienie człowiekowi konieczności zbawienia powoduje, że z radością akceptuje przesłanie EWANGELII i potrzebę ZBAWICIELA. To oczywiście jest praca Ducha Świętego współdziałająca z naszą indywidualną, czy publiczną usługą ewangelizacyjną. Konfrontacja z Bożym Prawem powoduje, że ludzie przyjmują Pana Jezusa Chrystusa jako ich jedyną NADZIEJĘ, która przeradza się w PEWNOŚĆ ZBAWIENIA. Jednak musimy mieć świadomość tego, że ludzie mogą mieć zamknięte uszy i serca na Boże Słowo. Religijni ludzie mogą wręcz być nastawieni negatywnie tak, jak to miało miejsce w przypadku usługi ewangelizacyjnej Szczepana. Takich ludzi możemy zachęcać do zmiany swojego myślenia, prowadząc rozmowy umożliwiające konfrontację ich życia z Bożym Prawem. To może być jedyny sposób na zwrócenie uwagi na fakty łamania tego prawa w ich życiu. Sposób argumentacji w takiej rozmowie jest prosty. Jeżeli skłamaliśmy, to jesteśmy kłamcami. Jeżeli cokolwiek ukradliśmy, to jesteśmy złodziejami. Jeżeli nadużywamy BOŻEGO IMIENIA, to jesteśmy bluźniercami. Jeżeli spoglądamy pożądliwie na kobietę, to jesteśmy w sercu cudzołożnikami. Przy takiej argumentacji nie ma miejsca na porównywanie się z ludzkim prawem, które daje możliwość samousprawiedliwienia.


W czasie indywidualnej rozmowy, czy też publicznej usługi mamy możliwość doprowadzenia do konfrontacji człowieka z BOŻYM PRAWEM i wskazania na to, że Pan Jezus Chrystus cierpiał na KRZYŻU za każde nasze złamanie tego PRAWA. On wziął na siebie karę, którą my powinniśmy ponieść. Jedyne, co musimy zrobić to pokutować, zaufać MU i przyjąć przez wiarę BOŻE PRZEBACZENIE i USPRAWIEDLIWIENIE. To właśnie o tym fakcie Bóg mówi w Księdze Habakuka 2,4: „Oto człowiek niesprawiedliwy nie zazna spokoju duszy, ale sprawiedliwy z wiary żyć będzie”. Potwierdza to apostoł Paweł w Liście do Rzymian 1,17: „bo usprawiedliwienie Boże w niej bywa objawione, z wiary w wiarę, jak napisano: A sprawiedliwy z wiary żyć będzie”. Pokuta to coś więcej niż wyznanie swoich grzechów Panu Bogu. Oznacza ona odwrócenie się od grzechu, czyli zaprzestanie grzeszenia. Wyraźnie pisze o tym apostoł w 1. Liście Piotra 1,14-16: „Jako dzieci posłuszne nie kierujcie się pożądliwościami, jakie poprzednio wami władały w czasie nieświadomości waszej, lecz za przykładem świętego, który was powołał, sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym, ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty”. Upamiętanie oznacza natychmiastowy koniec z kłamaniem, kradzieżą, bluźnierstwem, czy pożądliwością i dzieje się tak nie dzięki swoim własnym wysiłkom, ale przez przyjęcie w pełnym zaufaniu Bożej łaski do zmiany myślenia i czynienia. Każdy z nas zastanawiał się kiedyś jak przestać grzeszyć. Każdy z nas miał świadomość, że grzeszność jest częścią nas, naszych potrzeb życiowych. Prawdziwa pokuta, to zmiana myślenia. To jest odwrócenie się od grzechu, a nie tylko czasowe zaniechanie. Przez porównanie z możliwymi opcjami cywilnego rozwiązania kryzysu w małżeństwie - szczere upamiętanie jest rozwodem z grzechem, a nie tylko separacją.


Pan Bóg dzięki SWOJEJ ŁASCE zmienia także nasze potrzeby życiowe. Nasze pragnienia stają się coraz bardziej podobne do Bożych pragnień. Nasze przekonania stają się Bożymi przekonaniami. To są zmiany, których dokonuje Pan Bóg w naszym życiu. Jednak te zmiany muszą być radykalne. Naturalne narodziny odbywają się w radykalny sposób. Nie można tylko trochę się narodzić. Pan Jezus tłumaczył to Nikodemowi w Ewangelii Jana 3,3-7: „Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Rzekł mu Nikodem: Jakże się może człowiek narodzić, gdy jest stary? Czyż może powtórnie wejść do łona matki swojej i urodzić się? Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić”. Dzięki BOŻEJ ŁASCE grzeszne dziedziny naszego życia muszą się narodzić do nowego BOŻEGO ŻYCIA w nas. To także na tym polega przemiana naszego charakteru na Chrystusowy.


Biblia mówi, że nasze życie w ciele jest Świątynią Ducha Świętego. O jakie ciało tutaj chodzi? W poszukiwaniu odpowiedzi, przeczytajmy uważnie wykład na ten temat apostoła Pawła w 1. Liście do Koryntian 15,42-44: „Tak też jest ze zmartwychwstaniem. Co się sieje jako skażone, bywa wzbudzone nieskażone; sieje się w niesławie, bywa wzbudzone w chwale; sieje się w słabości, bywa wzbudzone w mocy; sieje się ciało cielesne, bywa wzbudzone ciało duchowe. Jeżeli jest ciało cielesne, to jest także ciało duchowe”. Nie wiem drogi czytelniku jak jest w twoim życiu w ciele, ale ja wiem, że moje ciało jest słabe. Jednak Biblia mówi, że jest też ciało duchowe. Pan Bóg buduje SWOJE KRÓLESTWO przemieniając nasze życie w ciele przez MOC ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA w ciało duchowe. Innymi słowy, każda uśmiercona dziedzina naszego życia, czyli nasza cielesność poddana pod Bożą zależność, czyli wyrwana z naszej niezależności jest wskrzeszana w MOCY ZMARTWYCHWSTANIA do życia w ciele duchowym. Tak ja rozumiem przemianę naszego charakteru na Chrystusowy. Tak też rozumiem nasze nowe życie w Królestwie Bożym już tu i teraz, a nie tylko kiedyś i gdzieś tam.


Kiedy rodzimy się na nowo, to jest to radykalna zmiana w naszym życiu. Tak samo do radykalnych decyzji może doprowadzić nasze usługiwanie ewangelizacyjne konfrontujące życie człowieka z Bożym Prawem. Dajemy przez to ludziom możliwość podjęcia decyzji o poddaniu całego życia pod Bożą zależność. Jednak nie kończmy na tym etapie naszego usługiwania Bożym Prawem. Zachęcajmy człowieka, któremu usłużyliśmy, utwierdzając go w słuszności decyzji, którą właśnie podjął. Głównym argumentem niech będzie to, że ta decyzja ma wpływ na całą jego wieczność, a nie tylko przyniesie doraźne zmiany w jego życiu. Zaoferujmy mu swoją pomoc w jego nowej relacji z Panem Jezusem Chrystusem. Jeżeli jednak zobowiązujemy się do pomocy w jego duchowym wzroście, to zawsze dotrzymujmy obietnicy. Nie ograniczajmy się jedynie do podania adresu lokalnego kościoła spodziewając się, że jako nowo narodzone Boże dziecko, samo znajdzie drogę do społeczności z innymi wierzącymi w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. Niemowlęta nie są w stanie karmić się same i nie będą raczej umiały zatroszczyć się o samych siebie. Pan Jezus przykazał nam, abyśmy czynili uczniami, a nie tylko głosili JEGO EWANGELIĘ.


To oczywiście prawda, że to Pan Bóg zbawia, a my jesteśmy jedynie Jego narzędziami. Jednak bądźmy Bożymi narzędziami, takimi jak Szczepan, które wychodzą ze swojej strefy bezpieczeństwa. Przykład Szczepana pokazuje, że determinacja i posłuszeństwo Bożej woli dla naszego życia może uwolnić w każdym z nas powołanie diakona, który jest jednocześnie skutecznie usługującym Bożym Prawem ewangelistą. Jednak warunkiem koniecznym musi być gotowość na opuszczenie duchowej strefy bezpieczeństwa, bez względu na cenę oraz czas i miejsce, w którym aktualnie jesteśmy w naszym osobistym chrześcijaństwie.

Bogdan Podlecki