środa, 9 maja 2018

Wstęp do książki pt. "Osobiste chrześcijaństwo"

Wyniki większości badań statystycznych wskazują na to, że w Polsce jest ponad 90% ludzi, którzy przyznają się do ''chrześcijaństwa''. Oczywiście, że to pojęcie w naszym kraju jest rozumiane dosyć szeroko. Z reguły też od razu sami siebie, albo nas klasyfikują do jakiejś specjalistycznej grupy: katolików, prawosławnych, protestantów, czy innych mniej lub bardziej szczegółowych grup, które wynikają z historycznych podziałów. Książka pt. ''Osobiste chrześcijaństwo'' rzeczywiście jest adresowana do chrześcijan lub tych, którzy mogą nimi zostać w wyniku swojej decyzji. Jednak z małym zastrzeżeniem autora. Ona jest dla wszystkich tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej o swoim chrześcijaństwie. Jednak nie przez pryzmat nauczania, czy tradycji jakiegokolwiek kościoła, czy grupy wyznaniowej, ale w kontekście nauczania zawartego w uznawanej przez całe chrześcijaństwo KSIĘGI, zwanej Biblią, czy też Pismem Świętym.

Jako autor tej książki jestem chrześcijaninem nie dlatego, że należę do jakiegoś kościoła, czy wyznania. Mam osobisty stosunek do chrześcijaństwa, co nie oznacza, że uważam, iż aspekt wspólnotowy jest mniej ważny. Jestem chrześcijaninem dlatego, że pewnego dnia poznałem się osobiście z założycielem PRAWDZIWEGO CHRZEŚCIJAŃSTWA, czyli z Panem Jezusem Chrystusem. Chociaż prawda jest taka, że to ON mnie odnalazł, a ja MU zaufałem i od tej pory podążamy razem przez życie ku wieczności, które ja nazywam moim osobistym chrześcijaństwem. Jednak tak naprawdę, to Pan Bóg w OSOBIE CHRYSTUSA nie założył żadnej ''religii chrześcijańskiej''. Tylko w jakimś sensie można GO nazwać założycielem ''wyznania chrześcijańskiego''. Pan Jezus Chrystus zostawia decyzję dołączenia się i przynależności do SWOJEGO KOŚCIOŁA naszej świadomej i wolnej woli. Natomiast deklaracją przystąpienia jest wyznanie Chrystusa rzeczywistym Panem swojego życia. Dlatego nie ukrywam, że moje spojrzenie na chrześcijaństwo określam jako ''wewnętrzne'', ale z pewnością też ''niereligijne'' i ''nietradycyjne'', a często nawet trochę ''niekościelne'', cokolwiek rozumiemy pod tymi określeniami. To nie oznacza, że jestem na NIE, ponieważ jestem na TAK dla ''biblijnego chrześcijaństwa''. Tym bardziej, że sam mam pełne poczucie przynależności do Kościoła Pana Jezusa Chrystusa.

W Biblii można znaleźć informację o tym, że po raz pierwszy uczniów Chrystusa nazwano chrześcijanami w Antiochii Syryjskiej, obecnie to miasto jest w Turcji. Ciekawostką jest to, że ta nazwa została nadana przez tych, którzy nie byli chrześcijanami. Samo określenie ''chrześcijanin'' nie pochodzi od słowa ''chrzest'', ale od słowa ''Chrystus'', czyli Boży Mesjasz. To było określenie ''naśladowców'' Chrystusa na podstawie obserwacji ich życia i niekoniecznie miało ono pozytywny wydźwięk. Myślę, że także dzisiaj dobre zmiany mogłaby przynieść jakaś konfrontująca ''zewnętrzna'' ocena mojego i twojego osobistego, czy też wspólnotowego chrześcijaństwa. Jednak póki co, oddaję ci drogi czytelniku książkę pt. ''Osobiste chrześcijaństwo''. Jeżeli uważasz, że jej tytuł jeszcze nie został dostatecznie przeze mnie wyjaśniony, to dodatkowe informacje już znajdziesz w treści tej publikacji.

Książka jest zbiorem rozważań biblijnych, które powstały na bazie kazań, nauczań, czy wykładów wygłoszonych przeze mnie w jednej ze społeczności chrześcijańskich w Kotlinie Kłodzkiej. Spora część treści jest opublikowana na moim blogu [bogdanpodlecki.blogspot.com], jednak została ona dostosowana dla potrzeb tej książki pod kątem myśli przewodniej, jaką jest właśnie ''osobiste chrześcijaństwo''. W książce wykorzystałem nabytą wiedzę, także w wyniku wysłuchania wielu kazań i nauczań ze stron internetowych różnych lokalnych kościołów chrześcijańskich. Nie umieszczam w niej szczegółowej bibliografii. Jeżeli korzystam z konkretnych cytatów, to podaję źródło i autora w treści poszczególnych rozdziałów. Zresztą mój stosunek do praw autorskich w publikacji rozważań biblijnych jest ''chrześcijański''. Jeśli wykorzystasz fragmenty mojej książki na Bożą chwałę, to rób to bez obaw. Wszystkie cytaty fragmentów biblijnych, o ile nie podaję innego tłumaczenia, to pochodzą z mojej wysłużonej Biblii w przekładzie Towarzystwa Biblijnego w Polsce, czyli tzw. Biblii Warszawskiej lub jak kto woli – ''Brytyjki''.

To by było na tyle tytułem wstępu. Życzę dobrego czasu, także przy lekturze tej książki.

Bogdan Podlecki

wtorek, 8 maja 2018

Czy wydać moje rozważania w formie książkowej?

Droga/drogi czytelniczko/czytelniku mojego bloga,

Nazywam się Bogdan Podlecki i jestem autorem wszystkich postów na tym blogu. Bardzo ci dziękuję za to, że czytasz moje teksty. Sądząc po ilości wyświetleń wszystkich postów (na dziś ok. 23 500 w ciągu dwóch lat), to ktoś jednak czyta te teksty.

Mam do ciebie pytanie. Czy uważasz, że teksty z mojego bloga powinny ukazać się w formie drukowanej, jako książka pt. "Osobiste chrześcijaństwo"?

Nie ukrywam, że mam takie plany. Jednak będę wdzięczny za szczere opinie na ten temat. Można je zostawić w komentarzu na blogu, czy na moim profilu na facebooku lub w prywatnej wiadomości, także na adres: bogdan.podlecki@wp.pl.

W żadnym wypadku nie proszę o wsparcie finansowe. Chodzi mi o szczere opinie w celu podjęcia decyzji wydawniczej.

Serdecznie dziękuję za szczere opinie.

Jako potwierdzenie moich planów w następnym poście opublikuję wstęp do planowanej książki "Osobiste chrześcijaństwo".

sobota, 21 kwietnia 2018

Boża i ludzka perspektywa cz. 6

Boża i ludzka perspektywa cz. 6 

Apostoł Paweł pisze do ''nieco podzielonego'' kościoła lokalnego w 1. Liście do Koryntian 3,17-18: „Jeśli ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście. Niechaj nikt samego siebie nie oszukuje; jeśli komuś z was się wydaje, że jest na tym świecie mądry, niech się stanie głupim, aby się stać mądrym”. Czasami wydaje się nam, że możemy wzrastać indywidualnie, w oddzieleniu od innych wierzących. Jednak Bożą wolą jest, byśmy czynili to także wspólnie. Dlatego, jeśli chcemy odnaleźć swoje miejsce w BOŻYM KOŚCIELE, to powinniśmy szukać społeczności z innymi chrześcijanami. Jednak powinniśmy też uświadomić sobie, że dopóki nie wkroczymy w wieczność z Bogiem, to nie znajdziemy doskonałej wspólnoty. Wielu chrześcijan rozczarowanych swoją lokalną społecznością, poszukuje innego idealnego zboru lub próbuje naprawiać go przez krytykę. Doskonałość, zarówno w odniesieniu do KOŚCIOŁA BOŻEGO, jak i do każdego z nas indywidualnie, nastanie wtedy, gdy wkroczymy w WIECZNOŚĆ w bezpośredniej BOŻEJ OBECNOŚCI. Zanim jednak to nastąpi musimy być realistami i powinniśmy zrozumieć, że skoro my sami jesteśmy niedoskonali, to poszukiwanie idealnego kościoła lokalnego jest stratą czasu. Co więcej, jeśli każdy z nas oczekuje od innych cierpliwości i zrozumienia dla własnych słabości, to również powinien sam mieć takie podejście do członków swojej lokalnej społeczności. Mamy budować na JEDYNYM FUNDAMENCIE, czyli na Chrystusie. Budowanie czegokolwiek, co ma być duchowe na kimś innym jest bezcelowe, a nawet ''śmiertelnie niebezpieczne''. W 1. Liście do Koryntian 3,12-15 czytamy: „A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy, to wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień. Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze; jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień”. Mimo zapowiedzianej ''próby ogniowej'' jest to Boża obietnica ''ratunku w Chrystusie''. Jednak bez względu na wszystko i tak Pan Jezus Chrystus dokończy budowy zwycięskiego KOŚCIOŁA, którego częścią może być nasze osobiste i społeczne chrześcijaństwo. Mówi o tym w Ewangelii Mateusza 16,18: „A ja ci powiadam, że ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję KOŚCIÓŁ MÓJ, a bramy piekielne nie przemogą go”.

Bądźmy zawsze w postawie uniżenia przed Bogiem, bo taka postawa MU się podoba. W Liście Jakuba 4,10-12 czytamy: „Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was. Nie obmawiajcie jedni drugich, bracia. Kto obmawia lub osądza brata swego, obmawia zakon i osądza zakon; jeżeli zaś osądzasz zakon, nie jesteś wykonawcą zakonu, lecz sędzią. Jeden jest ZAKONODAWCA i SĘDZIA, TEN, który może zbawić i zatracić. Ty zaś kim jesteś, że osądzasz bliźniego?”. Możemy też być współbudowniczymi, a naszym wkładem może być nasze osobiste chrześcijaństwo. Przykładem jest apostoł Paweł, który pisze w 1. Liście do Koryntian 3,10: „Według łaski Bożej, która mi jest dana, jako mądry budowniczy założyłem fundament, a inny na nim buduje. Każdy zaś niechaj baczy, jak na nim buduje”. Pan Bóg szuka współpracowników do pomnażania działania SWOJEJ ŁASKI, a nie syndyków masy upadłościowej, czyli likwidatorów Bożego majątku. Krytykanctwo, osądzanie nie są atrybutami odpowiedzialnych budowniczych. Nie przechodźmy do porządku dziennego po lekturze tego rozważania. Może poznałaś/poznałeś Chrystusa wcześniej i coś zatrzymało cię w rozwoju dojrzałości chrześcijańskiej? Dzisiaj jest ten czas, żeby Bóg objawił ci jak to zmienić. Może jeszcze nie poznałaś/nie poznałeś Boga osobiście? Pan Bóg ma dobre rzeczy dla wszystkich ludzi. Chrystus mówi w Ewangelii Mateusza 5,45: „Abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie, bo słońce JEGO wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Jednak to, co najcenniejsze, czyli ZBAWIENIE w CHRYSTUSIE, Pan Bóg daje tylko po znajomości. Dzięki osobistej znajomości z Panem Jezusem Chrystusem. Jeżeli nie spotkaliśmy się osobiście z Bogiem, to nie mamy pewności zbawienia. Dzisiaj jest dzień, kiedy możesz się z NIM osobiście spotkać i podporządkować MU całe swoje życie. Pewnością naszego zbawienia jest osobista znajomość z Chrystusem. W Ewangelii Jana 3,16 jest Boże zapewnienie o tym fakcie: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że SYNA SWEGO jednorodzonego dał, aby każdy, kto WEŃ wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”.
Mam nadzieję, że nasza perspektywa pojmowania osobistego i społecznego chrześcijaństwa będzie coraz bardziej zbieżna z Bożym punktem widzenia na Kościół Pana Jezusa Chrystusa, który tu na ziemi tworzą wszyscy ci, którzy MU szczerze zaufali.

Bogdan Podlecki

środa, 18 kwietnia 2018

Boża i ludzka perspektywa cz. 5

Boża i ludzka perspektywa cz. 5 

Bożą wolą jest osiąganie przez Kościół Pana Jezusa Chrystusa ''niebiańskiego wzorca'', o którym pisałem na początku tego rozważania już tu, na ziemi. Można powiedzieć, że chodzi o ''sprowadzanie nieba na ziemię'' za pośrednictwem KOŚCIOŁA, którego GŁOWĄ jest Chrystus. W Liście do Efezjan 5,8-14 czytamy: „Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie jako dzieci światłości, bo owocem światłości jest wszelka dobroć i sprawiedliwość, i prawda. Dochodźcie tego, co jest miłe Panu i nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej karćcie, bo to nawet wstyd mówić, co się potajemnie wśród nich dzieje. Wszystko to zaś dzięki światłu wychodzi na jaw jako potępienia godne; wszystko bowiem, co się ujawnia, jest światłem. Dlatego powiedziano: Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus”. To jasne, że aby obudzić się, to trzeba najpierw zasnąć. Dobry sen jest od Boga. ON może wiele zrobić w nas w czasie naszego snu. Wiem coś o tym na podstawie swoich doświadczeń. Tu jednak raczej chodzi o ''zaśnięcie dla Bożych spraw'', a to nie jest dobre. Nawet więcej. Z sekwencji: ''obudź się, który śpisz, i powstań z martwych'' może wynikać to, że konsekwencją ''zaśnięcia dla Boga'' może być śmierć duchowa. Tym bardziej, że nie dla wszystkich już jest takie jasne, że aby zmartwychwstać, to najpierw trzeba umrzeć. Tu jednak chodzi o śmierć naszego ''ja'', by zmartwychwstać do nowego życia w tych dziedzinach, których jeszcze nie poddaliśmy pod pełną Bożą zależność. Biblia określa to jako "przemianę naszego charakteru na Chrystusowy". Jednak celem naszego ''przebudzenia'' i ''zmartwychwstania'' jest to, żeby ''zajaśniał nam Chrystus''. Jeśli Chrystus jest w tobie i we mnie, to możemy też rozumieć, że ''jaśnieje w nas Chrystus'', o ile jesteśmy ''przebudzeni'' dla NIEGO. Dalej już do końca naszego fragmentu są bardzo konkretne wskazówki dla nas w osiąganiu Bożego ''wzorca członka'' lokalnej społeczności w Kościele Pana Jezusa Chrystusa. W 5,15-21 czytamy: „Baczcie więc pilnie, jak macie postępować, nie jako niemądrzy, lecz jako mądrzy, wykorzystując czas, gdyż dni są złe. Dlatego nie bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest WOLA PAŃSKA. I nie upijajcie się winem, które powoduje rozwiązłość, ale bądźcie pełni DUCHA, rozmawiając z sobą przez psalmy i hymny, i pieśni duchowne, śpiewając i grając w sercu swoim Panu, dziękując zawsze za wszystko Bogu i Ojcu w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, ulegając jedni drugim w bojaźni Chrystusowej”. No cóż, to bezcenne i praktyczne wskazówki dla naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa.

Listy apostolskie były zazwyczaj pisane jako odpowiedź na konkretne ''deficyty'', a czasem ''superaty'' występujące w zborach. Zresztą z reguły duchowe ''deficyty'' idą w parze z ''superatami''. Tak, jak miało to miejsce, np. w zborze korynckim, gdzie deficyt ''duchowości'' spowodował superatę ''cielesności''. W kościele efeskim było między innymi krytykanctwo, zamiast jedności. Oskarżenia, zamiast wzajemnego usługiwania sobie. Co my wnosimy do naszego społecznego chrześcijaństwa? A jeśli aktualnie nie należymy do żadnej lokalnej wspólnoty, to jaki wpływ mają ''nasze braki'' na nasze osobiste chrześcijaństwo? Odpowiedzią na rzeczywistość kościelną jest zawsze BOŻA WIZJA KOŚCIOŁA. W dalszej części analizowanego rozdziału Listu do Efezjan możemy przeczytać w 5,25-27: „Chrystus umiłował Kościół i wydał zań SAMEGO SIEBIE, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez SŁOWO, aby SAM SOBIE przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany”. Dlatego będąc czasem zniechęconym ''kościelną rzeczywistością'', warto przypominać sobie te wspaniałe fragmenty. Czytając je możemy zobaczyć KOŚCIÓŁ takim, jakim widzi go Pan Bóg, który jest w niebie. Często zajęci swoimi sprawami i działaniami patrzymy na rzeczywistość kościelną z własnego punktu widzenia, a to jest niekoniecznie zgodne z Bożą perspektywą. Kościół Pana Jezusa Chrystusa, czyli społeczność ludzi wierzących i podporządkowujących całe swoje życie pod pełną Bożą zależność jest po to, by lepiej poznawać Pana Boga. Chrystus mówi w Ewangelii Mateusza 18,20: „Albowiem gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w IMIĘ MOJE, tam JESTEM pośród nich”. Możemy GO lepiej poznać tylko w osobistej i społecznej relacji z NIM.

Dalszy ciąg w części 6.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                Następna część

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Boża i ludzka perspektywa cz. 4

Boża i ludzka perspektywa cz. 4 

Wróćmy do naszego głównego fragmentu. W Liście do Efezjan 4,28 czytamy: „Kto kradnie, niech kraść przestanie, a niech raczej żmudną pracą własnych rąk zdobywa dobra, aby miał z czego udzielać potrzebującemu”, a w następnym 29. wersecie: „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają”. Nic dodać i nic ująć. Idźmy dalej. Przed dokonywaniem niewłaściwych wyborów jest bardzo wyraźna przestroga w 4,30: „A nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia”. Z kontekstu poprzednich i następnych wersetów wynika, że te wymienione grzechy mogą zasmucić BOŻEGO DUCHA, ale to temat na odrębne rozważanie. Dalej mamy kolejne szczegółowe wskazania w 4,31-32 „Wszelka gorycz i zapalczywość, i gniew, i krzyk, i złorzeczenie niech będą usunięte spośród was wraz z wszelką złością. Bądźcie jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i wam Bóg odpuścił w Chrystusie”. Widać, że 4. rozdział kończy się ogólnym wnioskiem, iż wszelkie szczegółowe wskazówki mają swój wzorzec w naśladowaniu BOŻEJ MIŁOŚCI i BOŻEJ MOCY PRZEBACZENIA. Tylko Pan Bóg może kochać miłością ''agape'', czyli bezwarunkową. Człowiek może kochać i dzięki temu bezwarunkowo przebaczać tylko ''będąc w Chrystusie'', czyli w pełnej duchowej jedności z Bogiem. Może to dziwactwo, ale rozumiem to trudne zagadnienie ''jedności z Bogiem'' w sensie matematycznym. Jest taka zasada ''wzajemnej inkluzji'', dla mniej zorientowanych – ''zawierania''. Jeżeli zbiór A jest zawarty w zbiorze B oraz ten sam zbiór B jest zawarty w zbiorze A, to te dwa zbiory ''pokrywają się'', czyli mają tylko i wyłącznie część wspólną. W Biblii czytamy, że ''Chrystus jest w nas'', ale czytamy też, że ''my jesteśmy w Chrystusie''. Więc stanowimy z NIM duchową JEDNOŚĆ. Nic dziwnego, że apostoł Paweł pisze w 1. Liście do Koryntian 6,17: „Kto zaś łączy się z Panem, jest z NIM jednym duchem”.

Niepostrzeżenie wkroczyliśmy do 5. rozdziału Listu do Efezjan, czyli dalszego ciągu naszego kluczowego fragmentu. To ''niepostrzeżenie'' ma swoje uzasadnienie. W pismach ''staro'' i ''nowotestamentowych'' napisanych w oryginalnych ''językach biblijnych'' nie było podziału na wersety i rozdziały, a nawet na niektóre księgi. To zresztą widać w tym przypadku, że początek 5. rozdziału jest kontynuacją myśli z końcówki 4. rozdziału. W dwóch początkowych wersetach czytamy: „Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane, i chodźcie w miłości, jak i Chrystus umiłował was i SIEBIE SAMEGO wydał za nas jako dar i ofiarę Bogu ku miłej wonności”. Kolejne wersety omawianego fragmentu mają charakter przestrogi. W 5,3-4 mamy: „A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym, także bezwstyd i błazeńska mowa lub nieprzyzwoite żarty, które nie przystoją, lecz raczej dziękczynienie. Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik albo nieczysty, lub chciwiec, to znaczy bałwochwalca, nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów. Nie bądźcie tedy wspólnikami ich”. No cóż, grunt to ''zdrowa biblijna nauka''. Największa odpowiedzialność za ''zwodzenie'' spada oczywiście na ''zwodziciela''. Jednak niestety, jak czytamy w tym fragmencie, nie pozostaje to bez konsekwencji duchowych także dla ''zwodzonych''. Więc drogi czytelniku konfrontuj z BOŻYM SŁOWEM, także to, co teraz czytasz.

Dalszy ciąg w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

sobota, 14 kwietnia 2018

Boża i ludzka perspektywa cz. 3

Boża i ludzka perspektywa cz. 3 

W Liście do Efezjan jest też inne przedstawienie KOŚCIOŁA, jednak tym razem widziane z ludzkiej, czyli ziemskiej perspektywy. Chodzi o fragment 4,17-5,21. Krótko skomentuję kolejne wersety z tego fragmentu. W 4,17-21 czytamy: „To więc mówię i zaklinam na Pana, abyście już więcej nie postępowali, jak poganie postępują w próżności umysłu swego, mający przyćmiony umysł i dalecy od życia Bożego przez nieświadomość, która jest w nich, przez zatwardziałość serca ich, mając umysł przytępiony, oddali się rozpuście dopuszczając się wszelkiej nieczystości z chciwością. Ale wy nie tak nauczyliście się Chrystusa, jeśliście tylko słyszeli o NIM i w NIM pouczeni zostali, gdyż prawda jest w Jezusie”. Apostoł Paweł nawiązując do problemów, z jakimi zmagali się wierzący w Efezie, pisze jednocześnie, jak mają postępować, by być w zgodzie z ''niebiańską wizją'' KOŚCIOŁA. Można powiedzieć, że Paweł konfrontuje obie wizje, których był bezpośrednim uczestnikiem. To są bardzo wyraźne słowa przestrogi. Życie według światowych wzorców przytępia nasz umysł na odbiór Bożej woli dla naszego życia chrześcijańskiego. Dalej mamy wyraźne wskazanie ogólne w 4,22-24: „Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze i odnówcie się w duchu umysłu waszego, a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w SPRAWIEDLIWOŚCI i ŚWIĘTOŚCI PRAWDY”. Tu jest stanowcze wezwanie do czynnej wiary w uczynkach: ''zewleczcie'' i ''odnówcie się'', a nie poczekajcie aż ''zdejmą z was'' i ''usłużą wam odnowieniem''. Żeby było jasne. Nie mam nic przeciwko ''służbom chrześcijańskim'' działającym w zakresie ''uwalniania'', czy ''odnowy'', a nawet jestem ''za''. Jednak pod warunkiem, że są one prowadzone w Bożym autorytecie, czyli dla mnie to oznacza ''dobry owoc'' w życiu zarówno ''usługodawców'', jak i ''usługobiorców''.

W kolejnych fragmentach analizowanego Listu do Efezjan są praktyczne i szczegółowe wskazówki na zasadzie kontrastu. W 4,25 czytamy: „odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę”. Dalej w 4,26-27 mamy: „Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym, nie dawajcie diabłu przystępu”. Zatrzymajmy się tu na chwilę. Oczywiście, że rozumienie tego wersetu nie może wprowadzać jakichkolwiek ram czasowych, w których mamy tolerować grzech w naszym życiu. Jedak, czy nie zastanawiało was kiedyś, dlaczego jest tu napisane, że jeśli gniewamy się, to tylko do zachodu słońca? Oczywiście, to pewna symbolika, czyli, np. ''nie kończcie dnia w gniewie''. Jednak w ramach pewnej ciekawostki zwróćmy uwagę na to, że te słowa zostały napisane w kontekście obowiązującego wtedy powszechnie ''kalendarza hebrajskiego'', gdzie zachód słońca jest początkiem dnia, w sensie nowej doby. Czy to coś zmienia? Moim zdaniem tak! Nasz Pan jest Bogiem ''nowego początku'' w dobrej zmianie w naszym życiu! Więc może jednak chodzi o nowy początek dla życia w wolności dzieci Bożych, czyli ''nie zaczynajcie dnia w gniewie''? Zresztą Pan Bóg żyje w WIECZNYM BOŻYM TERAZ. Dla NIEGO zawsze jest DZISIAJ. Dla JEGO ''duchowej rodziny'' też. Tym bardziej, że w Liście do Hebrajczyków 4,7 mówi: „Dziś, jeśli GŁOS JEGO usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych”.

Dalszy ciąg w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

środa, 11 kwietnia 2018

Boża i ludzka perspektywa cz. 2

Boża i ludzka perspektywa cz. 2 

Nie da się wykroić dla Pana Boga trochę czasu między jedną a drugą z absorbujących nas czynności. Bóg chce całego naszego czasu i uwielbienia GO we wszystkim, co robimy i we wszystkim, czego nie robimy, bo robić nie musimy lub nie powinniśmy. Czy masz poczucie, że realizujesz Boży cel dla twojego życia? Jeżeli w dalszym ciągu masz problem z usłyszeniem go, to poproś Pana Boga, żeby ci go jeszcze raz powtórzył. Może jednak wygodniej nam żyć w nieświadomości Bożej woli i Bożych planów dla naszego życia? Jeżeli tak jest, to ten nadrzędny cel i droga do jego realizacji są jasno określone w Liście do Efezjan 1,12-14: „Abyśmy się przyczyniali do uwielbienia CHWAŁY JEGO, my, którzy jako pierwsi nadzieję mieliśmy w Chrystusie. W NIM i wy, którzy usłyszeliście SŁOWO PRAWDY, EWANGELIĘ ZBAWIENIA waszego, i uwierzyliście w NIEGO, zostaliście zapieczętowani obiecanym Duchem Świętym, który jest rękojmią dziedzictwa naszego, aż nastąpi odkupienie własności Bożej, ku uwielbieniu CHWAŁY JEGO”. Czy mamy poczucie, że przyczyniamy się do uwielbienia CHWAŁY BOŻEJ, która powinna być w nas? Biblia mówi w Liście do Rzymian 3,23: „gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im CHWAŁY BOŻEJ”. Jeżeli grzeszymy, to nie ma w nas BOŻEJ CHWAŁY. Jednocześnie w 1. Liście Jana 1,8-10 czytamy: „Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i PRAWDY w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z NIEGO robimy i nie ma w nas SŁOWA JEGO”.

Jeżeli poddamy się Bożemu oczyszczeniu, to jest w nas JEGO CHWAŁA. Jeśli narodziliśmy się na nowo, to BOŻA CHWAŁA jest w nas. Nasze ciało jest świątynią Ducha Świętego. Jednak jest dla nas ostrzeżenie w Ewangelii Jana 12,42-43: „Wielu (…) uwierzyło w NIEGO, ale (…) nie wyznawali swej wiary, żeby nie zostali wyłączeni (…), umiłowali bowiem bardziej chwałę ludzką niż CHWAŁĘ BOŻĄ”. Te wykropkowania w tym fragmencie, to moje celowe pominięcia. Utworzyłem zdanie ''wyrwane'' z kontekstu? Sprawdź w swojej Biblii! Kontekst wskazuje na nawracanie się Żydów, członków ''Sanhedrynu'', czyli można powiedzieć władzy religijnej, sądowniczej i w jakimś sensie politycznej w jednym organie. Jednak ci nawracający się do Chrystusa ludzie obawiali się ortodoksyjnych w mowie ''faryzeuszy'', a przy tym pewnie także utraty swoich przywilejów. Dlaczego o tym piszę? Z trzech powodów. Po pierwsze, współczesny ''faryzeizm'' ma się dobrze i dalej można go scharakteryzować zasadą: ''mówią, a nie czynią''. Po drugie, żadna władza, w tym szczególnie religijna nie jest ''święta'' sama z siebie i co najważniejsze nie może nikogo i niczego ''uświęcić''. Wreszcie po trzecie, Chrystus powiedział w Ewangelii Łukasza 9,62: „Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego”. ''Żaden'', czyli nikt, kto tak robi.

Żadna tradycja kościelna nie może być przeszkodą w oddawaniu całym naszym życiem chwały Panu Bogu. Apostoł Paweł podkreśla w ''niebiańskiej wizji Kościoła'', że Bóg przeznaczył nas, wierzących: „abyśmy się przyczyniali do uwielbienia CHWAŁY JEGO”. Kiedyś BOŻA CHWAŁA objawiała się na Górze Synaj, tak że góra ta płonęła i była przykryta obłokiem, a lud Izraela nie śmiał się do niej zbliżyć. Potem CHWAŁA BOŻA wypełniła świątynię, tak że nawet kapłani nie mogli wejść do ''Miejsca Najświętszego'', by pełnić swoją służbę. W dniu Pięćdziesiątnicy Boży Duch w postaci języków ognia zstąpił na zwykłych ludzi i wypełnił ich SWOJĄ OBECNOŚCIĄ. Dziś BOŻA CHWAŁA manifestuje się w Kościele Pana Jezusa Chrystusa, którego częścią jesteśmy, o ile wyznajemy Chrystusa rzeczywistym Panem naszego życia. W Ewangelii Mateusza 7,21 czytamy: „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę OJCA MOJEGO, który jest w niebie”. Pan Bóg objawia SWOJĄ CHWAŁĘ tam gdzie chce i kiedy chce. Jednak poddanie całego naszego życia pod pełną Bożą zależność jest miłą ofiarą, która podoba się Bogu. Nie mam nic przeciwko powitaniu, czy raczej pozdrowieniu: ''chwała Bogu''. Jednak niech stoi za tym rzeczywista CHWAŁA dla Pana Boga z rzeczywistego świadectwa naszego osobistego, czy społecznego chrześcijaństwa. W ''niebiańskiej perspektywie'' opisany jest KOŚCIÓŁ przynoszący chwałę swemu STWÓRCY. Święty i nienaganny, to są określenia Kościoła Pana Jezusa Chrystusa widzianego z Bożej perspektywy.

Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

niedziela, 8 kwietnia 2018

Boża i ludzka perspektywa cz. 1

Boża i ludzka perspektywa cz. 1 

W tym rozważaniu skupię się na dwóch różnych opisach, które znajdujemy w Liście do Efezjan. Chodzi o fragmenty 1,1-14 i 4,17-5,21. Oba są przedstawieniem Kościoła Pana Jezusa Chrystusa. Pierwszy z nich skupia się na opisie KOŚCIOŁA, rozumianego jako ogół ludzi wierzących i wyznających Chrystusa rzeczywistym Panem swojego życia. Drugi jest raczej opisem życia kościoła lokalnego. Na pierwszy rzut oka są to dwa różniące się między sobą opisy. Jednak uważna analiza może prowadzić do wniosku, że jest to przedstawienie JEDYNEGO KOŚCIOŁA BOŻEGO, widzianego z dwóch różnych perspektyw. Z perspektywy Pana Boga, który jest w niebie oraz z perspektywy ludzi, którzy są na ziemi. Przeanalizuję i skomentuję w tym tekście oba te fragmenty BOŻEGO SŁOWA. Pierwszy z nich opisany w Liście do Efezjan 1,1-14 przedstawia Kościół Pana Jezusa Chrystusa, widziany z perspektywy nieba. Apostoł Paweł kieruje swoje słowa do zboru w Efezie, ale określenia, jakich używa wobec wierzących z tej społeczności są ''niebiańskie''. Paweł pisze w 1. wierszu do: „świętych w Efezie i wierzących w Chrystusa Jezusa”, wśród których (3. werset): „Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas ubłogosławił w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios”. Wszystko, co było, jest i będzie w BOŻYM KOŚCIELE, dzieje się z woli OJCA w Duchu Świętym przez Pana Jezusa Chrystusa. Czytamy o tym w dalszej części tego fragmentu, czyli 4. do 11. wiersza: „W NIM bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem JEGO; w miłości przeznaczył nas dla SIEBIE do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania WOLI SWOJEJ, ku uwielbieniu chwalebnej ŁASKI SWOJEJ, którą nas obdarzył w Umiłowanym. W NIM mamy odkupienie przez KREW JEGO, odpuszczenie grzechów, według bogactwa ŁASKI JEGO, której nam hojnie udzielił w postaci wszelkiej mądrości i roztropności, oznajmiwszy nam według UPODOBANIA SWEGO, którym GO uprzednio obdarzył, tajemnicę WOLI SWOJEJ, aby z nastaniem pełni czasów wykonać ją i w Chrystusie połączyć w jedną całość wszystko, i to, co jest na niebiosach, i to, co jest na ziemi w NIM, w którym też przypadło nam w udziale stać się JEGO cząstką, nam przeznaczonym do tego od początku według postanowienia TEGO, który sprawuje wszystko według zamysłu WOLI SWOJEJ”. Tak, z perspektywy nieba widziany jest Kościół Pana Jezusa Chrystusa. Tak Bóg widzi każdego, kto zaufał Chrystusowi. Kiedy całym sercem pójdziemy za tym, do czego nas Pan Bóg powołał, to będziemy mieć stałe objawienie Bożego wybrania i bogactwa BOŻEJ ŁASKI w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie.

Czy mamy poczucie, że jesteśmy wybrani? Nawet jeżeli Pan Bóg nic więcej nie miałby zrobić w naszym życiu, to i tak zawsze MU dziękujmy za to, co zrobił do tej pory. Zostaliśmy wybrani do społeczności z Chrystusem. Uczmy się życia w uniżonej postawie uwielbienia dla Pana Boga za to, co ON zrobił, robi i zrobi dla nas. Bóg zawsze działa w naszym życiu, ale to my często nie dostrzegamy tego, przypisując to swojej zaradności. To bardzo ważne, żebyśmy wyrażali naszą wdzięczność w zgromadzeniach. Jednak równie ważne jest nasze życie w postawie uwielbienia w sercu dla Boga w każdej chwili. Apostoł Paweł podkreślał znaczenie wdzięczności w swoich nauczaniach. Poniżej tylko dwa z wielu fragmentów, które potwierdzają tę tezę.
(List do Efezjan 5,20): „Zawsze za wszystko dziękujcie Bogu i Ojcu w imię naszego Pana, Jezusa Chrystusa”.
(1. List do Tesaloniczan 5,18): „Dziękujcie Bogu za wszystko, bo taka jest wola Boża, przekazana nam przez Jezusa Chrystusa”.
Czy masz poczucie Bożego przeznaczenia w twoim życiu? Czy nadal masz poczucie Bożej obecności w twoim życiu? Może już na tyle przyzwyczailiśmy się do słuchania, czy czytania o BOŻEJ WOLI, czy o BOŻEJ OBECNOŚCI, że stało się to już sloganem w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie? Czy masz przekonanie o tym, że Pan Bóg JEST w twoim życiu? Zostaliśmy wybrani do świętości i synostwa. Pan Bóg obdarzył nas mądrością i roztropnością. Oznajmił nam tajemnicę SWOJEJ woli i wykonał ją w Chrystusie. Tajemnice powierza się zaufanym osobom, czyli najbliższej rodzinie i przyjaciołom. Czy mamy poczucie, że zostaliśmy powołani do przyjaźni z Panem Bogiem. Czy jesteśmy na tyle wyciszeni, żeby to powołanie usłyszeć?

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

niedziela, 18 marca 2018

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 6

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 6 

W jednym z utworów muzyki chrześcijańskiej, który wykonuje Michał Rassek pt. "Ty Jesteś" słyszymy takie słowa: "Umarłem po prawicy Twej. Winy moje do krzyża przybiły mnie. Wspomnij na mnie Jezu – wyszeptałem. A Ty odwróciłeś się: Jeszcze dziś ze mną będziesz w raju". Ciekawe, że album, z którego pochodzi ta pieśń ma tytuł "Nie musisz się już bać". Utożsamiam się z tym słowami, ponieważ nie muszę się już bać, bo zwyciężyła we mnie i dla mnie BOŻA MOC ZMARTWYCHWSTANIA. Cytowane słowa tej pieśni nawiązują do znanego wydarzenia opisanego w Ewangelii Łukasza 23,32-43. Czytamy w tym fragmencie, że wraz z Jezusem zostali ukrzyżowani dwaj złoczyńcy, jeden z nich po lewej, a drugi po prawej stronie. Zachowanie jednego z nich opisuje 39. werset: ,,Tedy jeden z zawieszonych złoczyńców urągał mu, mówiąc: Czy nie Ty jesteś Chrystusem? Ratuj siebie i nas”. Reakcję drugiego mamy w czterech kolejnych wierszach tego fragmentu: ,,Drugi natomiast, odezwawszy się, zgromił tamtego tymi słowy: Czy ty się Boga nie boisz, choć taki sam wyrok ciąży na tobie? Na nas co prawda sprawiedliwie, gdyż słuszną ponosimy karę za to, co uczyniliśmy, Ten zaś nic złego nie uczynił. I rzekł: Jezu, wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do Królestwa swego. I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju”. Obaj potrzebowali ratunku. Jednak ten pierwszy chciał wybawienia na swoich warunkach, a ten drugi uwierzył i zdał się na ZBAWICIELA. Myślę, że ten drugi złoczyńca symbolicznie reprezentuje wszystkich, którzy uwierzyli Chrystusowi, a ten pierwszy reprezentuje tych wszystkich, którzy odrzucili BOŻĄ ŁASKĘ. Podobną sytuację w odniesieniu do narodów przedstawionych jako "owce" lub "kozły" kierowane na prawicę lub lewicę Chrystusa opisuje fragment w Ewangelii Mateusza 25,31-46. Do której grupy należysz dzisiaj? Wybór jest indywidualny. W mniejszym lub większym stopniu możemy wpływać na nasz naród, ale jednak mamy na niego wpływ, także poprzez nasze decyzje i dobre świadectwo życia w wierze. Jeśli nie masz pewności zbawienia, to jest jeszcze czas na zawołanie o to. Do wszystkich adresowane są słowa apostoła Pawła w Liście do Rzymian 10,13: ,,Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie”. 

Zmartwychwstanie Chrystusa otworzyło WIECZNOŚĆ z BOGIEM dla mnie i dla ciebie już teraz, czyli w BOŻYM WIECZNYM TERAZ. Jako ludzie oczekujemy tego, żeby wiedzieć po co cokolwiek robimy, czyli chcemy znać cel. Jeśli decydujemy się na drogę za Jezusem i jednocześnie z Chrystusem, to celem jest wieczna miłość i radość w Bożej obecności. Do tego jednak prowadzi życie w posłuszeństwie i w MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA. Można powiedzieć nawet, że BOŻE ZMARTWYCHWSTANIE rodzi zmartwychwstanie człowieka do nowego życia. Tak, jak POSŁUSZEŃSTWO CHRYSTUSA OJCU rodzi nasze posłuszeństwo BOŻEMU SŁOWU. Apostoł Paweł pisze dalej w kluczowym dla tego rozważania fragmencie w Liście do Filipian 3,13-14: ,,Bracia [mój dopisek: i siostry], ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie”. Z tą Bożą obietnicą zostawiam ciebie drogi czytelniku. Świętujmy w szczególne dni, a jeszcze lepiej codziennie Bożą obecność w naszym życiu. Ponieważ taki jest sens świętowania doświadczania MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie.

Bogdan Podlecki

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 5

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 5 

Wróćmy do pytań postawionych na początku tego rozważania. Czy możemy dzisiaj doświadczać MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA? Czy możemy doświadczyć coraz więcej życia w MOCY BOŻEGO ZMARTWYCHWSTANIA? Wspaniałą odpowiedź dał nam apostoł Paweł w Liście do Filipian 3,7-12: ,,Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, [mój dopisek: Po co?] żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać Go i doznać Mocy Zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego, stając się podobnym do Niego w Jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania. Nie jakobym już to osiągnął albo już był doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa”. To jest zachęta dla wszystkich. Paweł w tym fragmencie opisuje swoje życie jako dążenie do manifestacji BOŻEJ MOCY ZMARTWYCHWSTANIA po to, by każda dziedzina jego starego życia zmartwychwstała do życia wiecznego. Tak też ja rozumiem przemianę naszego charakteru na Chrystusowy już teraz w MOCY JEGO ZMARTWYCHWSTANIA.

Sensem i jednocześnie celem życia w MOCY ZMARTWYCHWSTANIA jest osobiste poznanie Chrystusa i doświadczenie JEGO MOCY w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Jednak to nie oznacza tylko oczekiwania, ale dążenie do tego celu w naszym życiu. W oryginalnej grece powyższego fragmentu – to nie jest strona bierna, ale strona czynna. To jest proces. Nie jesteśmy doskonali. Po drodze są do podjęcia nieraz radykalne decyzje. W tym kluczowym dla tego rozważania fragmencie znajdujemy odniesienia do "szkody" i "śmieci". Te sprawy, do których teraz przywiązujemy wagę mogą być przeszkodami lub wręcz śmieciami w życiu wiecznym, które rozpoczyna się dla nas już tu i teraz, a nie kiedyś i gdzieś tam. Zastanówmy się dzisiaj, czym mogą być "śmieci" w naszym życiu, a co może być "przeszkodą"? Z tego fragmentu wynika, że dla Pawła to była jego tożsamość żydowska oparta na zakonie. Może żyjesz dzisiaj w jakimś "zakonie chrześcijańskim", który nie uwalnia w tobie Bożego życia? Życie daje osobiste poznanie Chrystusa. Nie tylko JEGO cienia. Jeśli na drodze wiary jest cień, to musi on prowadzić do osobistego poznania Chrystusa. Jesteśmy wierzącymi nie tylko dlatego, że wierzymy w Boga, ale dlatego, iż wierzymy Panu Bogu. Na tyle będzie poznania Chrystusa w naszym życiu, na ile damy mu pierwszeństwo w każdej dziedzinie naszego życia. Zasadą powinno być: "Jestem drugi po Chrystusie w stosunku do innych ludzi, ale w moim życiu Chrystus jest na pierwszym miejscu''.

Zanim zmartwychwstanie stanie się faktem, to musi nastąpić śmierć i jej potwierdzenie, czyli pogrzeb. Tylko w tych "uśmierconych" dziedzinach naszego życia, czyli poddanych pod pełną Bożą zależność może zadziałać BOŻA MOC ZMARTWYCHWSTANIA. Nie ma miejsca na żadne przejawy niezależności w osobistym życiu w Bożej obecności. Każdy przejaw niezależności od Boga musi być uśmiercony i powinno nastąpić stwierdzenie tego faktu. Nie ma zmartwychwstania bez stwierdzenia śmierci. Dzisiaj KRZYŻ jest dobrowolny. Chrystus mówił: "Jeśli ktoś chce niech weźmie krzyż swój i idzie za mną i naśladuje mnie". Jednak Jezus mówił o "zaparciu się samego siebie", a nie o zaparciu się Chrystusa. To nie jest żaden ascetyzm, czy cierpienie, ale świadoma rezygnacja z własnych planów na życie. W naszym życiu z Bogiem nie zawsze chodzi o to, żeby było ciężko, ale zawsze chodzi o to, żeby było posłusznie Bożej woli dla naszego życia. To jest nasza decyzja, którą możemy podjąć dzisiaj. Taki wybór kosztuje. To może być niepopularny wybór. Krzyż Chrystusa nie był sprawiedliwy. Więc nie oczekuj popularności i ludzkiej sprawiedliwości po swoim dobrym wyborze.

Dalszy ciąg w części 6.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 4

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 4 

Pan Jezus Chrystus powiedział przy ustanawianiu Wieczerzy Pańskiej: "to czyńcie na moją pamiątkę". Co to znaczy? To może znaczyć – zatrzymaj się w szczególnym czasie i przypomnij sobie o Bożej obecności w twoim życiu. Jesteśmy ludźmi i żyjemy różnymi sprawami. Potrzebujemy przypomnienia o prawdziwym sensie życia w MOCY ZMARTWYCHWSTANIA BOŻEGO MESJASZA. Potrzebujemy przypomnienia o tym, co Chrystus dla nas zrobił. Rzeczywistość Bożej obecności jest dla nas najlepsza. Jednak, gdy mamy poczucie czasu "deficytu Bożej obecności" w naszym życiu, to potrzebujemy przynajmniej jej cienia. Cień może doprowadzić do OSOBY Chrystusa, czyli do osobistej relacji z NIM. Chrześcijaństwo, to osobista droga z Chrystusem i jednocześnie za Chrystusem. Sensem EWANGELII ZBAWIENIA w CHRYSTUSIE są trzy fakty: śmierć, pogrzeb, czyli potwierdzenie śmierci i zmartwychwstanie do nowego życia. Musimy umrzeć dla starego życia i ten fakt muszą potwierdzić inni, a nie tylko my sami. Tym potwierdzeniem jest przyjęcie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA do naszego nowego życia i trwanie w dobrych wyborach dokonywanych w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Mówi o tym Chrystus w Ewangelii Jana 15,3-7: ,,Wy jesteście już czyści dla SŁOWA, które wam głosiłem; trwajcie WE MNIE, a JA w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli WE MNIE trwać nie będziecie. JA JESTEM krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa WE MNIE, a JA w nim, ten wydaje wiele owocu; bo BEZE MNIE nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa WE MNIE, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną. Jeśli WE MNIE trwać będziecie i SŁOWA MOJE w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam.

Zadajmy sobie pytanie: Co świętujemy? Dobrą odpowiedzią może być to, że świętujemy rzeczywistość ZMARTWYCHWSTANIA BOŻEGO MESJASZA w naszym życiu. Zmartwychwstanie jest faktem przełomowym w historii ludzkości i w BOŻEJ EWANGELII ZBAWIENIA. Powinno być także przełomowym faktem w naszym życiu z konsekwencjami na co dzień i w wieczności. Zmartwychwstanie Chrystusa, to nie był tylko jakiś epizod w historii ludzkości – ono zmieniło historię w sensie duchowym. Czy naprawdę zmieniło naszą osobistą historię? Czy było tylko epizodem w naszym życiu? Na pewno zmieniło. Jednak potrzebujemy przypominać sobie o tym. Świętowanie ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA przynosi Boże życie. Powoduje przepływ Bożego życia w nas. Przynosi ożywienie do naszego życia. Jesteśmy świadkami osobistego ZMARTWYCHWSTANIA BOGA w naszym życiu. Bycie świadkiem oznacza to, że musimy w jakimś momencie o tym zaświadczyć innym ludziom. Ostatecznie też będziemy świadczyć o tym przed BOŻYM SĄDEM, ponieważ sąd jest dla wierzących i niewierzących. Najlepszym świadectwem jest widoczna dla wszystkich MOC ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA w naszym życiu, a nie tylko opowiadanie o tym. Tylko rzeczywiste, czyli szczere świadectwo przemienionego życia zaświadcza o BOŻEJ MOCY ZMARTWYCHWSTANIA. Szczerze wierzącemu człowiekowi to może wydawać się oczywiste. Jednak nie dla wszystkich wokół nas oczywistym jest fakt, że Chrystus żyje w nas. Będzie oczywiste dla każdego tylko w jeden sposób, jeżeli to on sam rozpozna Chrystusa w codziennym świadectwie naszego życia. W moim obecnym życiu jeszcze nie wszyscy rozpoznają we mnie Chrystusa. Jak jest w twoim życiu wie Bóg i być może ty sam(a). Dni szczególnego świętowania, czyli świąteczne mogą przyczynić się do skupienia większej uwagi na MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Czyli skupienia naszej uwagi na życiu z Bogiem oraz skupienia uwagi innych ludzi na dobrym świadectwie naszego życia z Bogiem. W kontekście dobrego świadectwa życia chrześcijańskiego widać absurdalność popularnego powiedzenia – robić coś "od święta", na rzecz – robić coś "wiernie", czyli "nie od święta".

Dalszy ciąg w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

sobota, 17 marca 2018

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 3

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 3 

Jako ludzie jesteśmy ''duchowo ułomni'' i to bez względu na to czy się do tego przyznajemy, czy też nie. Właściwie to powinniśmy być ''ubodzy w duchu'', oczywiście w dobrym tego określenia znaczeniu. Mamy w swoim chrześcijańskim życiu okresy bliskości BOGA i czas, kiedy jesteśmy w JEGO cieniu. Ja mam takie okresy. Jeżeli urażam cię tym stwierdzeniem drogi czytelniku, to przepraszam. Jednak chciałbym kiedyś poznać kogoś, kto w każdej chwili swojego życia jest na jednakowo wysokim poziomie osobistej relacji z Chrystusem. Do tej pory nie poznałem takiej osoby. Przepraszam wszystkich znajomych, u których tego nie rozpoznałem. Jak patrzę na siebie, to widzę, że mam różne okresy w moim życiu. Mam okresy ekscytacji Bożą obecnością na każdym kroku i wtedy fascynacja cieniem, czyli świętowanie w szczególne dni nie jest dla mnie tak istotne. Wtedy świętuję Bożą obecność w każdej chwili. Jednak mam także okresy kiedy jestem w cieniu Bożej obecności i potrzebuję przypomnienia czym jest świętowanie. Wtedy potrzebuję zatrzymać się w jakimś szczególnym dniu i poszukać Bożej obecności. Jesteśmy tylko ludźmi i czasem potrzebujemy przypomnienia. Wtedy ustanowione przez Boga święta mają sens.

Można powiedzieć, że mamy takie dwa rodzaje rzeczywistości. Proszę nie mylić z rozdwojeniem jaźni, czy z ''duchową schizofrenią''. Pierwsza, to znajomość osoby, a druga to obserwacja jej cienia. Ta pierwsza, to osobista znajomość z Chrystusem. Przecież wszystko, co najcenniejsze w życiu mamy po znajomości, czyli dzięki osobistej znajomości – relacji z Jezusem Chrystusem. Ta druga, to próba poznania Boga przez obserwację cienia, czyli w tym także przestrzegania przepisów, czy tradycji, które jednak nie muszą wskazywać na Chrystusa. To Boże światło, czyli działanie Ducha Świętego decyduje o tym jak dotrzeć do człowieka po to, żeby poznał osobiście Chrystusa. Dobrze jest od razu poznać osobiście Boga, ale czasem przydatny może być także cień, który do NIEGO doprowadzi, czyli np. czytanie Biblii. Ja jestem tego przykładem. Do podjęcia najważniejszej decyzji w moim życiu doprowadziło mnie czytanie Biblii i to ze "złymi" motywacjami, czyli próbą udowodnienia komuś, że nie ma racji w indoktrynowaniu mnie jakimś innym, niereligijnym chrześcijaństwem. Te dwa rodzaje rzeczywistości stykają się ze sobą. Tak, jak cień styka się ze stojącą osobą, która go rzuca przy jego stopach. Dlatego jest możliwe dojście do osoby dzięki temu, że widzimy jej cień. Tak samo cień może doprowadzić do stóp Chrystusa. Tu na ziemi żyjemy w takiej dwojakiej rzeczywistości. Co jest lepsze? Oczywiście osobista relacja z Chrystusem. Jednak jeśli jej czasowo nie odczuwamy, to tęsknimy za Bożą obecnością poznając jej cień. Jednak tragedią dla duchowego życia człowieka jest kult cienia zamiast OSOBY BOGA. Czyli kult tradycji i przepisów zamiast osobistego poznania Pana Boga.

Pan Bóg nakazał w Izraelu zgromadzanie się w Jerozolimie trzy razy w roku. Pierwszym ze ''Świąt Pana'' jest Pesach, czyli Pascha i Przaśniki. Drugim Szawuot, czyli Święto Tygodni, inaczej ''Pięćdziesiątnica''. Trzecim Sukkot, czyli Święto Szałasów. Rozważając całe nauczanie Biblii pod kątem ''świętowania'' można zauważyć, że jego najistotniejszym sensem jest oczyszczenie osobistego i wspólnotowego życia oraz szczere okazywanie radości z dostrzegalnej Bożej obecności w życiu człowieka i wspólnoty, w której on funkcjonuje. Każde ze ''Świąt Pana'' ma też duchowe znaczenie dla Kościoła Pana Jezusa Chrystusa. Jednak dzisiaj Pan Bóg wzywa do świętowania JEGO OBECNOŚCI w życiu człowieka i wspólnoty każdego dnia. Jeśli nie jesteśmy w stanie tego robić, to przypominajmy sobie o tym w szczególne dni, czyli w święta. Bóg mówi dzisiaj do wszystkich wierzących: ''Możesz żyć w MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA każdego dnia''. Jeśli jednak tak nie jest w twoim życiu, to zatrzymaj się i przypomnij sobie o tym. Taki jest sens świętowania. Przypomnij sobie i podziękuj za to, co Pan Bóg już dla ciebie uczynił. ON uczyni w twoim życiu jeszcze wiele więcej. ''Święta Pana'', a jednym z nich jest Pascha, a dzisiaj dla nas – Zmartwychwstanie Pańskie służą wyłączeniu się z rytmu codzienności, zwłaszcza wtedy, jeżeli w naszym życiu Chrystus nie jest codziennością. Jeśli nawet uważasz, że twoja relacja z Bogiem jest stale na najwyższym poziomie, to i tak potrzebujesz zatrzymania się i refleksji. Potrzebujemy szczególnego czasu, czyli szczególnych dni na świętowanie w Bożej obecności.


Dalszy ciąg w części 4.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 2

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 2 

W Polsce i nie tylko w naszym kraju w kwestii Święta Zmartwychwstania, zwanymi Wielkanocą jest bardzo dużo cienia i niekoniecznie jest to ''cień Chrystusa''. To mieszanka tradycji chrześcijańskiej i pogańskiej. Kurczaczki, jajeczka, zajączki, to symbole pogańskiej bogini płodności związane z obchodami tzw. przesilenia wiosennego. Z takich "gadżetów wielkanocnych" najbardziej pasuje mi kaczuszka, a jeszcze lepiej, kiedy jest dobrze upieczona. Z symboliki wielkanocnej jedynie baranki wydają się jako tako do zaakceptowania. Jednak skoro baranek może symbolizować doskonałą ofiarę Chrystusa, to dlaczego nie ma wśród symbolów lwa, jako znaku zwycięstwa Chrystusa w MOCY BOŻEGO ZMARTWYCHWSTANIA. Przecież Biblia mówi o tym, że Chrystus jest jednocześnie BARANKIEM OFIARNYM i ZWYCIĘSKIM LWEM. Trudno się dzisiaj połapać, co jest pogańską tradycją, a co szczerą chęcią chrześcijańskiego wspominania Zmartwychwstania Pańskiego. Dlatego warto zawsze zaczynać od początku, czyli od doświadczenia Bożej obecności w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie, nie wchodząc przy tym w jakąkolwiek tradycję religijną. Dla przykładu. Żydzi przeszukiwali przed Paschą swoje domostwa w poszukiwaniu kwasu. To jest bardzo dobry zwyczaj. Przynajmniej raz w roku ich domy były gruntownie sprzątane. Czy dzisiejsze świąteczne porządki, to tradycja paschalna? No cóż, być może tak. Jednak dobrze jest mieć w domu porządek o każdej porze dnia i roku. W tym Bożym nakazie chyba jednak chodziło o coś głębszego. O oczyszczenie swojego osobistego domostwa, czyli życia ze wszystkiego, co je zakwasza. O oczyszczenie i kąpiel w SŁOWIE BOŻYM, a nie w podaniach ludzkich i tradycji.

Jeżeli na co dzień żyjemy w Bożej obecności z Chrystusem, to świętowanie raz, dwa razy, czy kilka razy w roku nie jest już tak istotne. Jeżeli MOC ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA dotyka nas codziennie, to dlaczego mamy czekać na jakąś szczególną świąteczną okazję? Doktryna "Jezus żyje" ma osobisty sens. Chrystus żyje dlatego, że zmartwychwstał dla mnie i dla ciebie. Apostoł Paweł wyraził to dobitnie w Liście do Galacjan 2,20: ,,Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał SAMEGO SIEBIE za mnie. Moja parafraza tego wersetu: "żyję ja, albo Chrystus we mnie" lub jeśli chcesz to odnieść do siebie: "żyjesz ty, albo Chrystus w tobie". Wybór należy do nas. Zmartwychwstanie Chrystusa nie jest tak ważne raz w roku, ale w każdym momencie naszego życia. Pisze o tym apostoł Paweł w Liście do Rzymian 14,5-6: ,,Jeden robi różnicę między dniem a dniem, drugi zaś każdy dzień ocenia jednakowo; niechaj każdy pozostanie przy swoim zdaniu. Kto przestrzega dnia, dla Pana przestrzega; kto je, dla Pana je, dziękuje bowiem Bogu; a kto nie je, dla Pana nie je, i dziękuje Bogu”. Pan Bóg dał nam wolność w "świętowaniu" i w "nieświętowaniu" w szczególne dni. Kto świętuje Bożą obecność w swoim życiu w każdy dzień, to nie musi przykładać aż takiej wagi do świętowania w szczególne dni. Jeżeli jednak nie świętujmy w każdy dzień Bożej obecności w swoim życiu, to dla mnie i dla ciebie jest świętowanie w szczególne dni.


Dalszy ciąg w części 3.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 1

Osobiste doświadczenie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA cz. 1

To rozważanie napisałem przygotowując w 2016 roku kazanie świąteczne. Jednak bezpośrednią inspiracją dla mnie było wysłuchane kilka lat temu kazanie pastora Andrzeja Nędzusiaka na stronie internetowej ''Domu Bożego''. Widocznymi znakami dla ludzi, a jednocześnie dowodami ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA były i są KRZYŻ i GRÓB. Oba są puste dzięki BOŻEJ MOCY. Pan Jezus Chrystus ukazał się osobiście wybranym wierzącym w NIEGO uczniom. Dzisiaj każdy musi indywidualnie przekonać się o tym fakcie, a właściwie zostać przekonanym, czyli przyjąć, zaakceptować i wdrożyć w swoim życiu to Boże objawienie. Lekcją dla nas może być epizod z życia Tomasza, zwanego Bliźniakiem. Do niego i wszystkich deklarujących się jako wierzący, czyli "żyjący z wiary", kierowane są słowa Pana Jezusa Chrystusa w Ewangelii Jana 20,29: ,,Rzekł mu Jezus: Że mnie ujrzałeś, uwierzyłeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Kulminacją tego przekonania powinno być doświadczanie MOCY ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Nasze życie ma taką duchową wartość, na ile osobiście doświadczyliśmy Boga. Tyle wartości ma moje życie z BOGIEM, na ile GO osobiście doświadczyłem. Możesz powtórzyć to drogi czytelniku w odniesieniu do siebie. Tyle wartości ma twoje życie z BOGIEM, na ile GO osobiście doświadczyłeś(aś). Świadectwa doświadczenia Bożej obecności przez innych mają dla nas taką wartość, na ile pragniemy tego doświadczyć w swoim życiu, chociaż niekoniecznie w identyczny sposób. To, co działa u kogoś, czy gdzieś tam, niekoniecznie będzie tak samo działać u nas. I na odwrót. To, co przeżywamy w naszym osobistym chrześcijaństwie niekoniecznie będzie tak samo przejawiać się w duchowym życiu innych ludzi.

Osobisty sens ZMARTWYCHWSTANIA CHRYSTUSA jest także w doświadczeniu JEGO MOCY w naszym życiu. Świętowanie nie powinno być tylko zwyczajem, czy tylko wspominaniem. To zawsze powinno być duchowe doświadczenie. Określenie "święto", czy inaczej "dzień świąteczny" pochodzi od słowa "świętość" lub "uświęcenie". Oba te słowa mają oryginalne znaczenie: "dobrowolne oddzielenie dla Bożych celów". Więc możemy powiedzieć, że "święto", czyli "dzień świąteczny", to "dzień dobrowolnego oddzielenia dla Boga". Jednak oddzielenie, to nie jest to samo, co izolacja. To nie jest zamknięcie się w jakimś "zakonie", nawet jeśli jest to "zakon chrześcijański". Czy jest możliwe dzisiaj doświadczenie BOŻEJ MOCY ZMARTWYCHWSTANIA? To dobre pytanie na dzisiaj. Postaram się rozważnie na nie odpowiedzieć w całej treści tego rozważania. Wzorzec Święta Zmartwychwstania Chrystusa jest oparty na żydowskim Święcie Paschy. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, bo na to powołuje się Chrystus w Nowym Testamencie. Przaśniki, Pierwociny i Pascha, to starotestamentowe ''święta wiosenne'', które zapowiadały PRZYJŚCIE, ŻYCIE i ŚMIERĆ oraz ZMARTWYCHWSTANIE Bożego Mesjasza, Pana Jezusa Chrystusa.

Zadajmy sobie dzisiaj jeszcze inne pytania. Po co świętujemy? Po co sięgamy do wzorców ze Starego Testamentu w świętowaniu? Apostoł Paweł napisał w Liście do Kolosan 2,16-17: ,,Niechże was tedy nikt nie sądzi z powodu pokarmu i napoju albo z powodu święta lub nowiu księżyca bądź sabatu. Wszystko to są tylko cienie rzeczy przyszłych; rzeczywistością natomiast jest Chrystus. Na podstawie tego fragmentu możemy wnioskować, że nie jesteśmy zobowiązani do stosowania przepisów i obchodzenia ''świąt starotestamentowych''. Nikt, oczywiście poza Panem Bogiem nie jest w stanie nam czegoś nakazać w kwestiach wiary. Możemy być także spokojni o to, że Bóg niczego nam nie nakaże w kwestii religijności. Jeśli już, to raczej możemy spodziewać się Bożego zakazu bycia ''religijnym chrześcijaninem''. Jednak w tym fragmencie czytamy także o tym, że przestrzeganie Bożych, a nie ludzkich nakazów wskazuje na Chrystusa. Zasady są cieniem wiecznej przyszłości, a rzeczywistością dzisiaj jest Chrystus. Cień może nam pokazać coś na temat osoby, która go rzuca. Cień powstaje w świetle. W świetle Bożego poznania. Cień nie powstaje w ciemności, czyli w niewiedzy, czy braku osobistego doświadczenia Boga. Jednak cień, to nie jest to samo, co osoba. Patrząc na cień możemy czegoś dowiedzieć się o osobie, która go ''rzuca'' w świetle. Jeżeli poznamy kogoś osobiście, to już nie zwracamy takiej uwagi na cień tej osoby. Studiując Stary Testament możemy dużo dowiedzieć się o OSOBIE CHRYSTUSA. Jeżeli jednak poznamy osobiście CHRYSTUSA, to już nie jest dla nas tak istotny JEGO cień. Wtedy ważne jest JEGO ŻYWE SŁOWO, a mniej istotne stają się nasze obserwacje. Oczywiście ''cień Chrystusa'' jest tylko pewnym zobrazowaniem tego, co chcę przekazać w tym rozważaniu. Pan Jezus mówił o SOBIE w Ewangelii Jana 9,5: ,,Póki jestem na świecie, jestem światłością świata. Więc dosyć trudno mówić o cieniu w doskonałej światłości. Jednak świadome uczniostwo Chrystusa daje powołanie do JEGO światłości. Mówił o tym Jezus w Ewangelii Mateusza 5,14: ,,Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

czwartek, 15 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 9

Poddanie Bogu cz. 9

Jest coś takiego jak jednorazowy moment poddania się Panu Bogu i zazwyczaj jest to forma naszej decyzji, często poparta deklaracją. Jednak istotniejsza jest realizacja tej decyzji na każdym kroku naszego życia. Biblia mówi, że mamy składać Panu Bogu miłą ofiarę z samych siebie. Problemem jednak może być to, że żywa ofiara ma tendencje do uciekania z ołtarza. Nasze ''ja'' będzie się bronić i uciekać przed poddaniem się Bogu. Najlepszym przykładem całkowitego poddania się OJCU jest Pan Jezus Chrystus i to jest dla nas najlepszy wzorzec do naśladowania. W Ewangelii Łukasza 9,23 czytamy: „I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie”. Dlatego być może będziemy musieli podejmować decyzje i poddawać codziennie nasze życie Panu Bogu, a być może kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt razy dziennie. Jednak w żadnym wypadku nie chodzi o to, żeby przekształciło się to w jakąś ceremonię religijną. Może tak się dziać do czasu, aż poddanie stanie się ''stylem'' naszego osobistego chrześcijaństwa. Na podstawie własnych doświadczeń apostoł Paweł pisze w Liście do Galacjan 2,20: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał SAMEGO SIEBIE za mnie”. Poddanie się Panu Bogu w pełne posłuszeństwo musi być naszą świadomą decyzją.

W Liście do Rzymian 6,16 czytamy: „Czyż nie wiecie, że jeśli się oddajecie jako słudzy w posłuszeństwo, stajecie się sługami tego, komu jesteście posłuszni, czy to grzechu ku śmierci, czy też posłuszeństwa ku sprawiedliwości?”. Nie rozwijając się duchowo i nie stojąc twardo na gruncie BOŻEGO SŁOWA można w dobrej wierze i z dobrymi motywacjami wpaść w pułapki diabelskie, także w kwestii poddania się Panu Bogu i życia w wolności dzieci Bożych. Apostoł Paweł, doświadczony w zmaganiach duchowych w oparciu o BOŻĄ MOC ZMARTWYCHWSTANIA pisze w Liście do Rzymian 6,13: „oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości”. Poddanie się Panu Bogu nie jest najlepszym sposobem zwycięskiego życia chrześcijańskiego. Ono jest jedynym sposobem sprawowania naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa, które podoba się Bogu. To rozważanie jest jednocześnie moją modlitwą o ciebie, drogi czytelniku w kwestii twojego życia. Pan Bóg jest WIERNY i powie ci w jakich dziedzinach życia oczekuje jeszcze twojego poddania. Tylko wyciszmy się przed NIM i wsłuchajmy się w JEGO głos. Mówi o tym do każdego osobiście w Liście do Hebrajczyków 4,7: „Przeto znowu wyznacza pewien dzień, "dzisiaj", mówiąc przez Dawida po tak długim czasie, jak to przedtem zostało powiedziane: Dziś, jeśli GŁOS JEGO usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych”.

Bogdan Podlecki

środa, 14 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 8

Poddanie Bogu cz. 8

SŁOWO BOŻE jednoznacznie wskazuje, że źródłem duchowej mocy dla naszego życia jest poddanie go w pełne posłuszeństwo i zależność Panu Bogu. W 2. Liście do Koryntian 4,5-10 czytamy: „Albowiem nie siebie samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa. Bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym. Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas. Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni, prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani, zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło”. To my jesteśmy naczyniami glinianymi i mamy w sobie bezcenny skarb. Pan Bóg tak chciał, żeby JEGO najcenniejsze objawienie było w nas. Tym objawieniem jest BOŻA MOC do przemiany, czyli ''Chrystus w nas''. Kiedyś w glinianych naczyniach przechowywano ważne dokumenty, które miały moc prawną, np. akty własności. Dzisiaj też w nas złożone są najcenniejsze akty Bożej własności, w Biblii różnie nazwane: ''pieczęcią Ducha'', czy ''rękojmią dziedzictwa''. Nie wiem jak ty, drogi czytelniku, ale ja jestem naczyniem, które często chce być twarde i nie do rozbicia w pewnych dziedzinach mojego życia. Jednak Pan Bóg chce, żebyśmy zawsze i w każdej dziedzinie byli gotowi na stłuczenie, czyli wyjście na światło. Dlaczego Bóg tak chciał? Po to, żebyśmy zawsze mieli świadomość tego, że BOŻA MOC nie jest z nas, ale w nas. A to jest istotna różnica. Jednak uwolnienie BOŻEJ MOCY wymaga często stłuczenia naczynia. Jeżeli naczynia są żywe, to stłuczenie boli.

Dlaczego Pan Bóg dopuszcza tłuczenia naczyń "SWOICH naczyń"? To nam się wydaje, że nasza skuteczność będzie lepsza bez dodatkowych doświadczeń w naszym życiu. Jednak Bóg ma inną koncepcję na nasze życie: ''Daj się stłuc, a zajaśnieje w tobie Chrystus''. Problemy, kłopoty finansowe, niedomagania zdrowotne, smutek, prześladowania, trudności, a nawet duchowe załamania mogą mieć na celu rozbicie naszej twardej skorupy. To, co nam się często wydaje bezcelowe lub co najmniej zbyt długotrwałe może być Bożą metodą postępowania z nami. Zawsze jednak musimy mieć świadomość tego, że BOŻE ŚWIATŁO jest w nas. Często to my sami uważamy się już za zahartowane i nie do zdarcia naczynia. Jednak najwyraźniej Bożą metodą jest stłuczenie naczynia po to, żeby jego zawartość zajaśniała. Nasze ambicje, plany – te nie zawsze zgodne z wolą Bożą muszą się rozpaść w wyniku takiego stłuczenia. Świat mówi nieco inaczej: ''nie pękaj'', czy ''bądź twardy''. Jednak w Biblii czytamy raczej: ''bądź cierpliwy'', ''bądź dzielny'', ''bądź czujny'', czy ''nie zatwardzaj serca''. Możemy mówić innym, a nawet wmówić sobie, że wierzymy w całe przesłanie Biblii. Jednak tak naprawdę, to wierzymy tylko w to, co zastosujemy w posłuszeństwie w swoim życiu. Czy czujemy się kruchymi naczyniami, gotowymi poddać się Bożemu rozbiciu w tych dziedzinach naszego życia, które nie są jeszcze poddane Panu Bogu? Czy jeszcze w pewnych dziedzinach uważamy się za zahartowane naczynie nie do rozbicia? Podsumowanie wątku wykorzystania ''naczyń'' dla Bożej chwały mamy w 2. Liście do Koryntian 4,15-18: „Wszystko to bowiem dzieje się ze względu na was, aby, im więcej jest uczestników łaski, tym bardziej obfitowało dziękczynienie ku chwale Bożej. Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały, nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne”. Z tego fragmentu wynika bardzo ciekawe pytanie: ''Dlaczego nie upadamy na duchu?''. Jednocześnie jest też odpowiedź na nie: „bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem”. Nasz Pan jest Bogiem wielu szans na poddanie się przemianie naszego charakteru na Chrystusowy. Tylko, czy my dajemy Panu Bogu szansę na to, by nas zmienił i dzięki temu w naszym życiu była widoczna JEGO MOC?

Dalszy ciąg w cz. 9

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

poniedziałek, 12 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 7

Poddanie Bogu cz. 7

Poddanie najlepiej uwidacznia się w zaufaniu i posłuszeństwie Panu Bogu w każdej dziedzinie naszego życia. Przyjrzyjmy się teraz wybranym błogosławieństwom wynikającym z poddania się Bogu. Pierwszym z nich jest ''doświadczenie pokoju''. Apostoł Paweł pisze w Liście do Rzymian 5,1-2: „Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu też mamy dostęp przez wiarę do tej łaski, w której stoimy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej”. Czytamy także o tym w Księdze Joba 22,21-22: „Pogódź się z Nim i zawrzyj z Nim pokój! W ten sposób poprawisz swoją dolę. Przyjmij z Jego ust wskazania i złóż w swym sercu JEGO SŁOWA!”. O ''pokoju z Bogiem w Panu Jezusie Chrystusie'' pisze Paweł w Liście do Rzymian 8,28-35: „A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani. Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna Jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci; a których przeznaczył, tych i powołał, a których powołał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych i uwielbił. Cóż tedy na to powiemy? Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia. Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami. Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej?”. Pełne doświadczenie pokoju jest dla tych, którzy podporządkują całe swoje życie pod Bożą zależność. W pełnym pokoju z Bogiem jesteśmy wybranymi i powołanymi do przemiany charakteru na Chrystusowy. Nie ma dla nas oskarżenia i potępienia, bo jesteśmy usprawiedliwieni przez Pana Boga w Chrystusie. Jeśli pokój mamy z Bogiem, czyli ON jest po naszej stronie, to któż przeciwko nam?

Następnym błogosławieństwem wynikającym z poddania naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa Panu Bogu jest ''doświadczenie wolności''. Wyraźnie pisze o tym apostoł Chrystusa w dwóch fragmentach Listu Jakuba.
(1,25): „Ale kto wejrzał w doskonały zakon wolności i trwa w nim, nie jest słuchaczem, który zapomina, lecz wykonawcą; ten będzie błogosławiony w swoim działaniu”.
(2,12): „Tak mówcie i czyńcie, jak ci, którzy mają być sądzeni przez zakon wolności”. Prawdziwa wolność chrześcijańska, bez względu na nasze rozumienie jest także prawem, czyli zakonem. ''Zakon wolności'', to prawo ustanowione przez Pana Boga i zapisane w naszych sercach, czyli jest elementem osobistego przymierza z Bogiem. Mamy w NIM trwać, czyli jesteśmy bezpieczni tylko w Chrystusie. W przeciwnym wypadku, czyli jeżeli wyjdziemy spod Bożego autorytetu, to przez to samo ''prawo wolności'' możemy być osądzeni. Biblia jednak precyzuje praktyczne granice naszej wolności, np. w Liście do Galacjan 5,1-13: „Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej wolności żyli. Stójcie więc niezachwianie i nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli. (…) Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości”. Wolność, to nie jest pobłażanie ''swojej cielesności'', nawet pod uduchowionym pretekstem ''życia w wierze''. Wyraźnie pisze o tym apostoł Chrystusa w 1. Liście Piotra 2,15-16: „Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc, zamykali usta niewiedzy ludzi głupich, jako wolni, a nie jako ci, którzy wolności używają za osłonę zła, lecz jako słudzy Boga”.

Chrześcijańska wolność nie może stanowić przykrywki dla naszych złych wyborów. To tylko część prawdy, że społeczność wierzących jest dla mnie i dla ciebie. Druga, równorzędna część tej prawdy, to fakt, że ja i ty jesteśmy dla społeczności. Nadinterpretacją, czy wręcz nadużyciem wolności chrześcijańskiej jest argumentacja typu: ''Jestem wolny, więc decyduję, czy chcę oraz kiedy chcę mieć osobistą społeczność z Bogiem''. Prawdziwa relacja z Chrystusem z Bożej perspektywy trwa, a w każdym razie powinna trwać ''online''. Jednak z ludzkiego punktu widzenia zrobienie sobie przerwy, nawet w najpilniejszych naszym zdaniem zajęciach na wyłączną społeczność z Panem Bogiem na pewno przyniesie więcej błogosławieństwa, niż realizacja naszych, nawet tych najpilniejszych planów. Tak na marginesie i trochę żartobliwie, to w tej kwestii chyba najlepiej mają małżeństwa, ponieważ do nich pisze apostoł Paweł w 1. Liście do Koryntian 7,5: „Nie strońcie od współżycia z sobą, chyba za wspólną zgodą do pewnego czasu, aby oddać się modlitwie, a potem znowu podejmujcie współżycie, aby was szatan nie kusił z powodu niepowściągliwości waszej”. SŁOWO BOŻE mówi bardzo wyraźnie, także w kwestii międzyludzkich duchowych relacji w Liście do Hebrajczyków 10,23-25: „Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo wierny jest Ten, który dał obietnicę; i baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków, nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża”. Granicą naszej wolności jest punkt, w którym naruszamy czyjąś wolność w Chrystusie. Jeden z moich znajomych szczycił się podjęciem decyzji, że w mieszkaniu nie ma telewizora i dostępu do internetu. No cóż, jeżeli rzeczywiście czuje się w tej decyzji wolny, to bardzo dobrze. Jednak, czy równie wolnymi w tym ''ograniczeniu chrześcijańskim'' czują się jego żona i dzieci? Wolność, to także nasza decyzja poddania się Panu Bogu i uwolnienia się przez to do służenia innym, w tym szczególnie najbliższym.

Kolejnym, szczególnie ważnym aspektem rzeczywistego poddania się Panu Bogu jest ''doświadczenie JEGO MOCY'' w naszym osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Pisze o tym apostoł Chrystusa w dwóch fragmentach 1. Listu do Koryntian.
(2,5): „Aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej”.
(1,18): „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą”.
Poddanie się Panu Bogu jest jednocześnie akceptacją Bożego życia w nas. Konsekwencją naszej decyzji o poddaniu całego naszego życia pod Bożą zależność musi być pełne posłuszeństwo JEGO woli. Dopiero wtedy następuje uwolnienie BOŻEJ MOCY, która może manifestować się w nas i w naszym działaniu. Jozue całkowicie poddał się Bożym planom strategicznym przy zdobyciu Jerycha, chociaż mogły się one wydawać śmieszne w oczach ludzi. Jednak dopiero wtedy doświadczył BOŻEJ MOCY w działaniu.

Dalszy ciąg w cz. 8

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

niedziela, 11 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 6

Poddanie Bogu cz. 6

Apostoł Piotr, także na podstawie swoich doświadczeń dobrze rozumiał znaczenie poddania się Panu Bogu w życiu chrześcijańskim. Przekazał wyraźnie ostrzeżenie i jednocześnie zachętę dla wszystkich, którzy uważają się za wierzących w 1. Liście Piotra 5,8-10: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć. Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze, wiedząc, że te same cierpienia są udziałem braci waszych w świecie. A Bóg wszelkiej łaski, który was powołał do wiecznej swej chwały w Chrystusie, po krótkotrwałych cierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie”. Kilkanaście lat temu w naszej lokalnej wspólnocie sporządzaliśmy pewien dokument, który nazwaliśmy ''deklaracją przymierza''. Akt przyjęcia tej deklaracji był elementem osobistego i jednocześnie społecznego poddania się Panu Bogu. Jeżeli myślimy, że nie potrzebujemy niczego deklarować przed Bogiem i ludźmi, to być może jeszcze zbyt mocno polegamy na własnych siłach i możliwościach. Pan Bóg w każdej sytuacji oczekuje od nas tego, że przyznamy się do NIEGO i opowiemy się po JEGO stronie. Tak jak ON zawsze opowiada się po naszej stronie i przyznaje się do nas. Deklaracja członkowska w lokalnej społeczności może być formą takiego osobistego przymierza. Jeżeli zrobimy to szczerze i nie tylko dlatego, że inni tak zrobią, to stanie za tym Pan Bóg w obfitości SWOJEGO błogosławieństwa dla naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa. Myślę, że przede wszystkim duchowego błogosławieństwa, koniecznego dla naszego rozwoju. Jednak dotyczy to także błogosławieństwa materialnego, które Pan Bóg dostarcza stosownie do naszych możliwości uniesienia tego w naszym życiu, bo tylko ON zna szczerość naszego serca. Abraham był człowiekiem wiary. Wypełnianie się Bożej obietnicy dla jego życia nastąpiło po wyraźnej deklaracji z jego strony. Abraham dał dziesięcinę na ręce Melchizedeka, który jest typem WIECZNEGO KRÓLESTWA i KAPŁAŃSTWA w Chrystusie. Wtedy Pan Bóg potwierdził jego deklarację poprzez zawarcie z nim przymierza. To jest jedna z duchowych zasad. Powinniśmy zrobić krok wiary i zaufać Panu Bogu, bo ON zawsze przyznaje się do nas w osobistym przymierzu.

W świecie funkcjonuje raczej negatywne znaczenie słowa ''poddanie''. Dzisiaj świadczy ono raczej o słabości człowieka, czy wręcz o jego rezygnacji. Nie wiem, czy zwróciliście kiedyś uwagę na to, co mimowolnie robimy w momencie upadku. Kiedy przykładowo na śliskim chodniku przewracamy się, to jednym z pierwszych odruchów jest rozglądnięcie się, czy wokół są świadkowie naszej niezręcznej sytuacji. Jakoś dziwnie nie lubimy mieć świadków naszego ''miejsca słabości''. Wolimy być silni i samodzielni. Słowo ''poddanie'' ma zupełnie inne znaczenie w SŁOWIE BOŻYM. Biblia nawołuje w wielu miejscach do poddania się Bogu. Wynika z nich to, że warunkiem koniecznym przeciwstawienia się wszelkim pokusom prowadzącym do grzechu jest poddanie się Panu Bogu. Poddanie musi być pełne. Nie może być połowiczne. Nie możemy zostawić sobie czegoś, o czym myślimy, że damy z tym sobie radę sami. Inne jest też biblijne znaczenie słowa ''słabość''. W 2. Liście do Koryntian 13,4 czytamy: „Choć bowiem ukrzyżowany został w słabości, lecz żyje z mocy Bożej. Bo i my jesteśmy słabi w Nim, lecz będziemy żyć z Nim z mocy Bożej wśród was”. Apostoł Paweł poznał w osobistym objawieniu i podzielił się z nami prawdziwym znaczeniem słabości. Pisze o tym w 2. Liście do Koryntian 12,9-10: „Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa. Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny”. Biblijnie rozumiany post jest także elementem, który sprawia w nas ''pozytywną słabość''. Sensem postu jest wzrost ducha, kosztem osłabienia naszej ''cielesności'', czyli naszego ''ja''. Pan Bóg odpowiada na uzgodnione modlitwy wsparte postem, jako elementem poddania się Bogu. W takim znaczeniu możemy mówić o ''mocy postu'' w połączeniu z modlitwą. Poddanie się Panu Bogu nie jest efektem rezygnacji, ale raczej determinacji w JEGO obietnice dla naszego życia. O tym, czy jesteśmy poddani Panu Bogu świadczy wiara w to, że ON zrobi w naszym życiu to, co obiecał. Boże obietnice zostały dane bez naszego udziału, więc każda próba manipulowania i narzucania swoich rozwiązań, czy kontrolowania sytuacji jest przejawem niewiary. Kilka biblijnych przykładów. Apostoł Piotr powiedział z wiarą w Ewangelii Łukasza 5,5: „Mistrzu, całą noc ciężko pracując, nic nie złowiliśmy; ale na Słowo Twoje zarzucę sieci”. Józef zaufał Bożym planom i poddał się Panu Bogu mimo, że do pewnego czasu nie wiedział dlaczego okoliczności w jego życiu były aż tak niesprzyjające. Maria, matka Jezusa poddała się Bożej woli i jej poddanie podobało się Panu Bogu.

Dalszy ciąg w cz. 7

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

piątek, 9 marca 2018

Poddanie Bogu cz. 5

Poddanie Bogu cz. 5

Pełne poddanie się pod Bożą zależność, to wytrwałe uśmiercanie naszego ''ja'' i życie w duchowej dyscyplinie. Bez zbędnego komentarza, dwa biblijne wersety, które są Bożą zachętą dla wszystkich w kwestii przyjęcia objawienia dzieła Pana Jezusa Chrystusa w naszym życiu dla NIEGO. Niech przekonuje nas SŁOWO BOŻE, a nie nasze argumenty. Pierwszy z Listu do Rzymian 6,6: „Wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi”. I drugi z Listu Jakuba 4,7: „Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was”. Istotna jest tu kolejność. Najpierw ''poddanie się Bogu'', a następnie ''przeciwstawienie się diabłu''. Bez zachowania tego duchowego priorytetu może być problem z ''ucieczką mocy demonicznych'' z naszego życia. Pan Bóg jednoznacznie zachęca nas do czynnej wiary i życia w duchowej dyscyplinie. W 1. Liście do Koryntian 9,24-27 czytamy: „Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli. A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci wprawdzie, aby znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy. Ja tedy tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym w próżnię uderzał; ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony”. Możemy mieć wspaniałe rady dla innych i doradzać im dyscyplinę pod warunkiem, że sami jesteśmy duchowo zdyscyplinowani. To jest tak, jak przekazanie komuś ''pewnej prawdy'' bez osobistej relacji z nim. Jeżeli nie damy mu przy tym wglądu w rzeczywiste świadectwo naszego życia, to ''ta prawda'' pozostanie tylko jakąś jedną z wielu ''prawd'' w jego życiu. Jednak przekazanie tej samej ''prawdy'', kiedy nasze życie jest osobistym świadectwem dla tej osoby, może zmienić jej życie.

Jesteśmy z Panem Bogiem w osobistym PRZYMIERZU ŁASKI. Jednak to przymierze wymaga od nas wypełnienia pewnych warunków, takich jak poddanie się przemianie naszego myślenia, w szczególności przeciwstawienia się negatywnym myślom w naszym umyśle. Wtedy Bóg wypełnia to przymierze i wyposaża nas we wszystko, co jest nam niezbędne do ''życia i pobożności''. Pisze o tym apostoł Chrystusa w 2. Liście Piotra 1,3: „Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę”. Jedak ta zasada niekoniecznie musi działać w odwrotnym kierunku, czyli najpierw pełne wyposażenie, a potem ewentualne działanie. Duchowe wyposażenie jest istotne i mamy je zagwarantowane. Na wojnie do walki wysyła się tych, którzy wcześniej wykazali się odwagą i umiejętnościami. Dzisiaj sukcesy militarne odnoszą raczej armie zawodowe. Jednak okazuje się, że można być na "duchowym froncie" i jednocześnie nie być częścią toczącej się bitwy. Oczywiście taka sytuacja może mieć miejsce z różnych powodów. To może być brak świadomości toczącej wokół walki. Jednak to może być także wykorzystywanie w bitwie niekoniecznie swojej odwagi. Ktoś, gdzieś, kiedyś sparafrazował komunistyczne hasło na chrześcijańskie: ''Jedność to nasz zborowy obowiązek''. Oczywiście w każdej armii powinni być przywódcy. Jednak Pan Jezus Chrystus wprowadził nowe standardy jedności, także dla wszystkich żołnierzy, w tym i przywódców w BOŻEJ ARMII. Taki skrócony trzypunktowy duchowy ''regulamin wojskowy'' możemy znaleźć w trzech fragmentach BOŻEGO SŁOWA. Pierwszy jest w Ewangelii Marka 10,43-44: „Lecz nie tak ma być między wami, ale ktokolwiek by chciał być między wami wielki, niech będzie sługą waszym. I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą wszystkich”. Drugi mamy w Ewangelii Jana 12,26: „Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie; jeśli kto mnie służy, uczci go Ojciec mój”. I trzeci jest w Ewangelii Mateusza 16,24: „Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną”.

Dalszy ciąg w cz. 6

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                               Następna część