piątek, 2 czerwca 2017

Wrażliwość Samarytanina cz. 4

Wrażliwość Samarytanina cz. 4

Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie mówi o sferze duchowej widocznej w postawach ludzkich. Człowiek może sprawiać wrażenie mocno stąpającego po ziemi, czyli pewnego siebie, lecz jego dusza woła o pomoc. W oczach leżącego, poranionego oraz obrabowanego duchowo, fizycznie i materialnie człowieka jest wołanie o pomoc, o uwolnienie i ożywienie jego ducha. Biblia w wielu miejscach mówi o "oczach serca" i "oczach duszy". W tej przypowieści mamy do czynienia z trzema duchowymi postawami wobec potrzebującego pomocy człowieka.

1. Postawa "zbójcy". Taki człowiek swoją postawą i uczynkami okrada innych, co nawet może doprowadzić do śmierci duchowej. Pan Jezus Chrystus powiedział w Ewangelii Jana 10,10: „Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać. Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały”. Bóg włożył w serce człowieka wieczność, natomiast diabeł chce go z tego okraść i duchowo zabić. To może być duchowa postawa człowieka, którego diabeł używa, żeby zająć nasz umysł i odwieść od Bożej woli dla naszego życia. Jednak to może być także postawa człowieka, który ciągle ''leży'' i potrzebuje duchowej pomocy, ale nie leży w jego zamiarze poddać się Bogu. Okrada nas z czasu, który możemy lepiej spożytkować dla Bożego Królestwa.

2. Kapłan i Lewita reprezentują postawę – "duchowe JA". Jest to postawa religijności, która nie pozbawia duchowego wzroku. Oni zobaczyli leżącego i poszli dalej. Jest to postawa – "moje zbawienie". To może być także postawa – "od nabożeństwa do nabożeństwa", a po ich zakończeniu przechodzimy obok problemów duchowych innych ludzi, koncentrując się na własnych. W Biblii co prawda czytamy o tym, żeby każdy dbał o swoje zbawienie. Jednak dokładnie to apostoł Paweł napisał w Liście do Filipian 2,12-13: „Przeto, umiłowani moi, jak zawsze, nie tylko w mojej obecności, ale jeszcze bardziej teraz pod moją nieobecność byliście posłuszni; z bojaźnią i ze drżeniem zbawienie swoje sprawujcie. Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie”. To sprawia w nas Bóg, kiedy MU jesteśmy posłuszni we wszystkim. Biblia także mówi o tym, że jesteśmy "królewskim kapłaństwem". Współuczestnicząc w takim kapłaństwie BOGA ŻYWEGO, jako wierzący i usługujący innym w każdej sytuacji nie możemy mieć postawy "co moje, to moje".

3. Samarytanin reprezentuje duchową postawę – "dawcy". To postawa dzielenia się BOŻĄ MIŁOŚCIĄ w praktyczny i bezwarunkowy sposób. Dwa denary, które wydał Samarytanin na zleconą opiekę nad poszkodowanym, to w tamtych czasach suma przewyższająca koszty utrzymania człowieka przez dwa dni. Denara płacono wtedy za "dniówkę" wykwalifikowanego robotnika. Samarytanin poświęcił swój czas i poniósł koszty pomocy. Tak, jak Pan Bóg podzielił się z człowiekiem dając mu zbawienie w Chrystusie do życia wiecznego.

Z takich duchowych postaw będziemy rozliczeni przed Panem Bogiem. Rozwój dojrzałości chrześcijańskiej zależy od naszej postawy duchowej. Diabeł zawsze dąży do tego byśmy przyjmowali postawę inną niż "dawca". Diabłu zależy na naszej śmierci duchowej. Będzie nas usiłował zniszczyć, czy zubożyć duchowo przez oddziaływanie na nas ludzi z postawą "zbójcy". Będzie także prowokował sytuacje, żebyśmy zamknęli się w postawie "duchowe JA". Obie postawy powodują zamknięcie się i koncentrację na sobie. Jednak przede wszystkim Bóg oczekuje od nas zmiany myślenia.

Kiedy uczony zapytał o to, kto jest jego bliźnim, to zapewne chciał określić zakres swoich prawnych zobowiązań. Chciał wiedzieć, co powinien zrobić, a czego robić nie musi. Jednocześnie samo pytanie stawiało go w centrum. W pytaniu zawarte jest założenie, że mamy już bliźnich i powinniśmy jedynie określić, kim oni są dla nas. Tymczasem odpowiedź Jezusa, której udziela poprzez opis postępowania Samarytanina, wprowadza go w nowy obszar – bliźnimi stali się Samarytanin, który działał w oparciu o miłosierdzie oraz człowiek potrzebujący pomocy. W tekście kluczowego dla tego rozważania fragmentu czytamy, że Samarytanin "ulitował się nad potrzebującym" i udzielił mu pierwszej pomocy, czyli opatrzył rany, zdezynfekował je oliwą i winem. Opiekował się nim i poniósł koszty opieki. Taka odpowiedź postawiła w centrum człowieka potrzebującego pomocy. Prawdziwe współczucie zmienia, a nieraz niweczy nasze plany i prowadzi nas w nieoczekiwane miejsca naszego chrześcijaństwa. Jeśli zdobędziemy się na odwagę dostrzeżenia potrzeby udzielenia pomocy, to nieraz możemy nie przewidzieć, jakie wynikną dla nas z tego konsekwencje. To są także koszty naszego osobistego i społecznego chrześcijaństwa.

Dalszy ciąg w części 5.

Bogdan Podlecki

Poprzednia część                                 Następna część

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz