środa, 31 maja 2017

Wrażliwość Samarytanina cz. 1

Wrażliwość Samarytanina cz. 1

Nie wiem ile tekstów czytałeś drogi czytelniku, czy ile kazań wysłuchałeś na temat ''Przypowieści o miłosiernym Samarytaninie''. Mimo, że to bardzo znany fragment biblijny, to jednak zachęcam do przypomnienia sobie tego tekstu z Ewangelii Łukasza 10,25-37 przed dalszą lekturą tego artykułu, ponieważ to będzie jeszcze jedno rozważanie na temat tej znanej historii biblijnej. W Liście Jakuba 2,8-9 czytamy: „Jeśli jednak wypełniacie zgodnie z Pismem królewskie przykazanie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego, dobrze czynicie. Lecz jeśli czynicie różnicę między osobami, popełniacie grzech i jesteście uznani przez zakon za przestępców”. Jest to królewskie przykazanie, w którym jest streszczenie całego BOŻEGO PRAWA w relacjach międzyludzkich. Kontekstem tego fragmentu jest troszczenie się nie tylko o problemy materialne, ale także, a może nawet przede wszystkim o potrzeby duchowe. Jeżeli mamy kochać bliźniego jak siebie samego, to najpierw musimy uporządkować sprawy akceptacji samego siebie przed Bogiem. Dla wielu problemem jest zaakceptowanie siebie samego, czyli życie w nieprzebaczeniu wobec swojej osoby. Wbrew pozorom jest to przejawem pychy duchowej spowodowanej także przez uleganie wpływowi ducha ubóstwa na życie człowieka. Ta warownia duchowa w umyśle ludzkim nie ma nic wspólnego z dobrze rozumianym ubóstwem w duchu, które powinno cechować nasze osobiste, czy społeczne chrześcijaństwo. Więcej na ten temat napisałem w cyklu artykułów pt. "Duch ubóstwa, a ubóstwo w duchu", który można znaleźć na moim blogu.

Dojrzały chrześcijanin jest wrażliwy na problemy innych ludzi i troszczy się nie tylko o siebie, o swoje zbawienie, czy własne potrzeby. Czy mamy w sercu troskę o potrzeby duchowe ludzi? Apostoł Chrystusa motywuje nas do udzielenia samym sobie odpowiedzi na to pytanie w Liście Jakuba 2,1-6: „Bracia moi, nie czyńcie różnicy między osobami przy wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa, naszego Pana chwały. Bo gdyby na wasze zgromadzenie przyszedł człowiek ze złotymi pierścieniami na palcach i we wspaniałej szacie, a przyszedłby też ubogi w nędznej szacie, a wy zwrócilibyście oczy na tego, który nosi wspaniałą szatę i powiedzielibyście: Ty usiądź tu wygodnie, a ubogiemu powiedzielibyście: Ty stań sobie tam lub usiądź u podnóżka mego, to czyż nie uczyniliście różnicy między sobą i nie staliście się sędziami, którzy fałszywie rozumują? Posłuchajcie, bracia moi umiłowani! Czyż to nie Bóg wybrał ubogich w oczach świata, aby byli bogatymi w wierze i dziedzicami Królestwa, obiecanego tym, którzy go miłują? Wy zaś wzgardziliście ubogim. Czyż nie bogacze ciemiężą was i nie oni ciągną was do sądów?”.

Apostoł Piotr gościł kiedyś w domu Szymona garbarza w Joppie nad morzem. Biblia mówi, że pewnego razu rankiem modlił się na dachu domu. Czy ten zwyczaj modlitwy na dachu był wtedy powszechny, bo to było bliżej nieba? Odpowiedź może być bardzo prosta. W tym domu bardzo śmierdziało. W garbarniach wyprawiano skóry zwierzęce. Mieszkańcy tego domu pewnie też nie najlepiej pachnieli. Można by zadać pytanie. Czy gdyby Piotr ze względu na wrażliwość zapachową wybrał inny dom na gościnę, to czy Bóg tak szybko użyłby go do objawienia, które w konsekwencji zmieniło stanowisko chrześcijan Żydów do pogan, a w dalszej konsekwencji do nas?

Taka sobie historia. Nie wiem czy to autentyczne, czy tylko "nauczające" zdarzenie. W jednym ze zborów chrześcijańskich w USA pewien pastor miał usługiwać na nabożeństwie dla młodzieży z okolicznych zborów. Rozpoczęło się nabożeństwo. Było wspaniałe i głośne młodzieżowe uwielbienie. W pewnym momencie wszedł na salę człowiek w obdartym ubraniu. Był brudny i niezbyt pachnący. Zajął miejsce w jednym z pierwszych rzędów. Uczestnicy, którzy siedzieli obok niego zaczęli się odsuwać i wskazywać go palcami. Skończyło się uwielbienie i zaczęto rozglądać się za mającym usługiwać pastorem. Nagle wstał ów zaniedbany człowiek i podszedł do kazalnicy. Na oczach wszystkich zaczął zdejmować zniszczone ubranie i zmazywać makijaż, który tak zmienił jego twarz. Okazało się, że był przebranym usługującym pastorem. Kazanie rozpoczął od znanego i cytowanego już na początku tego artykułu fragmentu z Listu Jakuba 2,8-9. Dla uczestników tego nabożeństwa, to była wspaniała lekcja pokory. 

Nie wszyscy jednakowo ładnie pachniemy. Jednak Bóg wszystkich nas kocha i chce zbawić. Pan Bóg pragnie, żeby wszyscy, którzy chcą przyjść do NIEGO znaleźli miejsce w JEGO KOŚCIELE. Dojrzały chrześcijanin nie osądza ludzi po wyglądzie, czy zapachu. Istotne jest to, żebyśmy stawiali sobie i szczerze odpowiadali nieraz na trudne pytania. Na ile kochamy innych ludzi? Na ile postrzegamy siebie oraz innych tak, jak wybrał i zaakceptował nas Bóg? Czy patrzymy na potrzeby innych ludzi z Bożego punktu widzenia, czyli z perspektywy BOŻEJ MIŁOŚCI? Apostoł Paweł pisał o tym w 1. Liście do Koryntian 13,1-3: „Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I choćbym rozdał całe mienie swoje, i choćbym ciało swoje wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże”.

Dalszy ciąg w części 2.

Bogdan Podlecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz