piątek, 18 marca 2016

Depresyjny gołąb cz. 3

Depresyjny gołąb cz. 3 

Z poprzednich dwóch części tego artykułu dowiedzieliśmy się, że Pan Bóg dał swojemu prorokowi Jonaszowi bardzo wyraźne polecenia. Znajdujemy je Księdze Jonasza 1,2: „Wstań, idź do Niniwy, tego wielkiego miasta, i mów głośno przeciwko niej, gdyż jej nieprawość doszła do mnie”. Miał wstać, czyli przyjąć Boże powołanie. Pójść do Niniwy, czyli okazać posłuszeństwo. Mówić głośno, czyli wykonać Bożą wolę przekazując Jego Słowo. Jak dotąd Jonasz wykonał tylko to pierwsze. Wstał, ale udał się w przeciwnym kierunku. Próbował uciec od Boga i od wyznaczonej mu przez Niego służby. Jonasz nie wszedł w Boże powołanie, bo nie okazał w pełni posłuszeństwa Bożej woli. Kluczem tej księgi jest "posłuszeństwo", które jednak jako słowo nie występuje w jej tekście. Jonasz otrzymał takie samo powołanie, jakie otrzymali wszyscy apostołowie i ewangeliści powołani przez Pana Jezusa Chrystusa w każdym czasie i miejscu. Pisze o tym apostoł Paweł w Liście do Rzymian 1,5: „Przez którego otrzymaliśmy łaskę i apostolstwo, abyśmy dla imienia jego przywiedli do posłuszeństwa wiary wszystkie narody”. Działa tu duchowa zasada: "posłuszeństwo rodzi posłuszeństwo". Znaczenie greckiego słowa "apostolos", to "posłany". Mamy łaskę być posłanymi przez Pana Boga, by w pełnym posłuszeństwie, przywodzić innych do posłuszeństwa Bogu. Jednak Pan Bóg wykorzystał także nieposłuszeństwo swojego proroka po to, by nawrócili się do Niego marynarze na statku. Bóg skarcił go, doświadczył i doprowadził do pokuty. W tych trudnych doświadczeniach Jonasz dokonał właściwego wyboru. Uznał, że najważniejsze dla niego jest odnowienie społeczności z Bogiem. Czy my też dokonujemy właściwych wyborów w naszym życiu? To są ważne wybory z konsekwencjami na wieczność. Nasz Bóg jest Panem wielu szans, ale On się nie zmienia. Próg pełnego posłuszeństwa Panu Bogu, prędzej czy później musi być przy naszym współudziale pokonany w nas.

Przeczytajmy uważnie trzeci rozdział Księgi Jonasza. Pan Bóg dał swojemu prorokowi kolejną szansę i ponownie nakazał mu wstać i iść do Niniwy. Tym razem Jonasz posłuchał. Doświadczenie burzliwego napominania oraz trzydobowego odosobnienia, najwyraźniej dodały mu ochoty na posłuszeństwo. Bóg skarcił Jonasza i doprowadził do tego, że pokutował i zaczął być posłuszny. Wreszcie Pan Bóg mógł dokonywać przez niego wielkich rzeczy. Jednak, jak się wkrótce przekonamy, Jonasz nie był w pełni posłuszny Bogu. Do posłuszeństwa w zakresie "wstań", dojdzie jeszcze posłuszeństwo w zakresie "idź" i "mów". Jonasz stał się posłuszny Bogu swoimi nogami i ustami, ale niestety nie był posłuszny sercem. Pan Bóg bardzo wyraźnie przekazał Swoje Prawo, które obowiązuje wszystkich i wszędzie. Jego streszczenie znajdujemy w 5. Księdze Mojżeszowej 6,5: „Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej siły swojej”. Kochać Pana Boga, to także znaczy być mu w pełni posłusznym. Pan Bóg mówi o tym jasno w Swoim Słowie w Księdze Ozeasza 6,6: „Gdyż miłości chcę, a nie ofiary, i poznania Boga, nie całopaleń”. Najważniejszym celem każdego chrześcijańskiego zwiastowania powinno być doprowadzenie człowieka do osobistego poznania Boga i Jego bezinteresownej Miłości. 

Jak na razie Jonasz kochał Pana Boga tylko z całej swojej siły. Jego duch był już poruszony przez Bożego Ducha, ale blokada tkwiła w jego sercu. Jonasz w dalszym ciągu próbował swoim rozumem tłumaczyć w sercu swoje nieposłuszeństwo. Na temat całkowitego posłuszeństwa, którego oczekuje od nas Pan Bóg, bardzo wyraźnie mówi apostoł Paweł w 2. Liście do Koryntian 10,3-6: „Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi, gotowi do karania wszelkiego nieposłuszeństwa, gdy posłuszeństwo wasze będzie całkowite”. Ucząc się na przykładzie Jonasza możemy rozpoznać i dzięki Bożej łasce przeciwstawić się wszelkiej pysze podnoszącej się przeciw poznaniu Boga w naszym życiu. Jeżeli szybko nie będziemy uczyć się na błędach Jonasza, to Pan Bóg przez doświadczenia będzie powodował zmuszenie wszelkiej myśli do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi, by osiągnąć w nas Boży cel, czyli całkowite posłuszeństwo Jego woli.

Tak, jak czytaliśmy w poprzedniej części tego artykułu, problemem Jonasza była zbytnio przetworzona przez niego znajomość Słowa Bożego. Czy my czasem nie postępujemy podobnie? Czy nie interpretujemy Bożego Słowa na naszą korzyść? We współczesnych systemach prawnych wątpliwości interpretuje się na korzyść oskarżonego. Czyżby robiąc tak, czujemy się oskarżeni? Jednak największym przywilejem dla Jonasza było to, że Bóg dał mu kolejną szansę powrotu do służby. Grzech pychy, który spowodował jego nieposłuszeństwo nie zdyskwalifikował go w Bożych oczach na zawsze. Czy jest to uniwersalna zasada? Czy Pan Bóg stosuje identyczne standardy dla każdego wierzącego w służbie? Nie wiem. Bóg patrzy na serce. Mam jednak swoje prywatne zdanie na ten temat, którym oczywiście nie trzeba się sugerować. Niektóre grzechy mogą na stałe zdyskwalifikować ze służby publicznej w określonym charakterze i miejscu. Taka dyskwalifikacja może nastąpić wtedy, gdy nie możemy być już świadectwem dla tych, którym usługujemy w dziedzinie, w której zawiedliśmy. To jednak wcale nie znaczy, że Pan Bóg nas przekreśla. Po szczerej pokucie być może będziemy mogli usługiwać w tych, czy innych dziedzinach. Jednak zawsze musi być pełna zgodność naszego świadectwa wobec tych, którym usługujemy z charakterem naszej służby. Jonasz dostał drugą szansę, bo dalej mógł być świadectwem dla mieszkańców Niniwy. Nieposłuszeństwo wobec Boga było jego osobistym, wewnętrznym problemem. Natomiast raczej nie mógł już być usługującym "kapelanem" dla załogi statku, którym uciekał od Bożej woli. Tam jego świadectwo mogłoby nie zadziałać. Zresztą Bóg patrzy na serce. Posyła kogo chce i tam, gdzie chce. Dosyć bezpośrednio różne motywacje ewangelizowania określił apostoł Paweł w Liście do Filipian 1,18: „Lecz o co chodzi? Byle tylko wszelkimi sposobami Chrystus był zwiastowany, czy obłudnie, czy szczerze, z tego się raduję i radować będę. 

Prorok Jonasz ostatecznie dotarł do Niniwy. W 4. wersecie czytamy: „A Jonasz rozpoczął wędrówkę do miasta, odbywając drogę jednego dnia”. Nie podejmuję się uzasadnienia możliwości pokonania w ciągu jednego dnia odległości ok. tysiąca kilometrów, dzielących wybrzeże Morza Śródziemnego od Niniwy w tamtych czasach. Jednak Pan Bóg ma swoje sposoby. Dla Niego odległość i czas nie stanowią problemu. W Biblii mamy przykłady nadnaturalnej Bożej ingerencji w sposoby przemieszczania się. Prorok Eliasz pokonał spory dystans z prędkością konnego rydwanu króla Achaba. Czytamy o tym w 1. Księdze Królewskiej 18,46: „Eliasza zaś ogarnęła moc Pana, bo przepasawszy swoje biodra, biegł przed Achabem aż do wejścia do Jezreelu”. W Dziejach Apostolskich 8,39-40, znajdujemy opis nadnaturalnego przeniesienia Filipa pomiędzy miastami odległymi od siebie o kilkadziesiąt kilometrów: „(…) Duch Pański porwał Filipa i eunuch nie ujrzał go więcej, lecz radując się jechał dalej swoją drogą. Filip zaś znalazł się w Azocie”.

Jonasz miał zwiastować w wielkim mieście Niniwie, stolicy Asyrii. Ciekawe, że w Księdze Jonasza czterokrotnie podana jest informacja, iż Niniwa jest "wielkim miastem". Czyżby to była tak istotna informacja? Wykopaliska w północnym Iraku potwierdzają, że było to duże miasto. Archeolodzy określają, że Niniwa w okresie swojej największej świetności była co najmniej cztery razy większa od Babilonu. Na podstawie najlepiej obecnie udokumentowanych wykopalisk miasta Babilon, szacuje się jego wielkość w czasach starożytnych na około sto tysięcy mieszkańców. Uwzględniając powyższe dane, można oszacować, że Niniwa mogła liczyć nawet pół miliona mieszkańców. Dlaczego więc w ostatnim wersecie Księgi Jonasza znajdujemy informację, wydawałoby się dosyć mało precyzyjną, w stosunku do powyższych szacunków? Czytamy tam: „A Ja nie miałbym żałować Niniwy, tego wielkiego miasta, w którym żyje więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie umieją rozróżnić między tym, co prawe, a tym, co lewe, a nadto wiele bydła?”. Jednym z możliwych wyjaśnień może być to, że w czasach opisywanych w Księdze Jonasza, Niniwa była jednym z państw – miast na terytorium Asyrii. Mogła być jeszcze przed okresem swojego największego rozkwitu i rzeczywiście liczyć tylko nieco "więcej niż 120 tysięcy ludzi". Może być jednak inne wyjaśnienie, które uwzględnia "wielkość" tego miasta w okresie jego największej świetności. W przytoczonym powyżej wersecie jest specyficzne określenie: "ludzi, którzy nie umieją rozróżnić między tym, co prawe, a tym, co lewe". Otóż ta informacja może dotyczyć po prostu dzieci. Potwierdzeniem tego wniosku może być analogiczne, ale wyraźne odniesienie do dzieci w 5. Księdze Mojżeszowej 1,39: „Także wasze małe dzieci, o których mówiliście, że staną się łupem, i wasi synowie, którzy dziś jeszcze nie rozróżniają między dobrem a złem (…)”. Może misja ewangelizacyjna Jonasza i późniejsze odroczenie kary dla Niniwy miały nastąpić ze względu na dzieci mieszkańców miasta, które nieświadome przyczyn nieprawości swoich rodziców, nie mogły dokonywać dobrych wyborów. Wobec takiej interpretacji, zastosowanie odpowiedniego przelicznika demograficznego daje podstawę do wnioskowania, że Niniwa mogła liczyć nawet pół miliona mieszkańców. 

Wspomniane wcześniej wykopaliska nie potwierdzają jednak aż tak dużej powierzchni, że potrzeba było "trzech dni drogi pieszej" na obejście miasta. Jednak źródła historyczne z tamtego okresu podają, że w celu ogłaszania rozporządzeń władz, wysyłano posłańców do najważniejszych punktów, którymi były place miejskie. Trasę posłańców określano właśnie w "dniach drogi pieszej". To może oznaczać, że Jonasz miał obejść Niniwę i zwiastować Boże poselstwo od placu do placu przez trzy dni. Myślę jednak, że nie jest tak istotna wielkość Niniwy, ale ogrom Bożego Serca. Niniwa była przede wszystkim "wielka" w Bożym Sercu. Pan Bóg chciał uratować miasto, być może ze względu na dzieci. Jednak potrzebował do tego posłuszeństwa Jonasza, który miał przekazać Boże ostrzeżenie dla mieszkańców Niniwy przed zbliżającą się karą. Pan Bóg potrzebuje ludzi, aby mówili innym o Ewangelii Zbawienia w Chrystusie. Potrzebuje do tego ludzi posłusznych, ale przykład Jonasza pokazuje, że wykorzysta także tych nieposłusznych. Jednak nieposłuszni Bożej woli mogą przejść poważne doświadczenia w swoim życiu. 

Jonasz wołał do ludzi zgromadzonych na placach miejskich:Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy”. Te słowa musiały dosyć głupio brzmieć w tak wielkim i dumnym mieście. Dlaczego ktokolwiek miałby posłuchać tego żydowskiego proroka w kwitnącej asyryjskiej stolicy? Dlaczego ludzie mieliby uwierzyć w to, co im przekazywał? Dlaczego ktokolwiek miałby posłuchać nas, gdy mówimy komuś, że musi uwierzyć Panu Jezusowi Chrystusowi i na nowo narodzić się? Dlaczego ktokolwiek miałby posłuchać ciebie, czy mnie? Dlaczego w takim razie uwierzyli Jonaszowi? Czy to, co mówił nie było głupie z ludzkiego punktu widzenia? Czy niektórzy z członków naszych rodzin, czy naszych znajomych nie uważają, że nasza wiara jest delikatnie mówiąc mało poważna w dzisiejszych czasach? Odpowiedzią może być fragment z 1. Listu do Koryntian 1,18-25: „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą. Napisano bowiem: Wniwecz obrócę mądrość mądrych, a roztropność roztropnych odrzucę. (…) Czyż Bóg nie obrócił w głupstwo mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość swoją nie poznał Boga w jego Bożej mądrości, przeto upodobało się Bogu zbawić wierzących przez głupie zwiastowanie. Podczas gdy Żydzi znaków się domagają, a Grecy mądrości poszukują, my zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych - i Żydów, i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą. Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniejsza niż ludzie”. Czyli co? Jonasz zwiastował im Chrystusa, a wszyscy mieszkańcy Niniwy w prostocie serca nawrócili się? A dlaczego nie? Z załogą statku też tak było. Pan Bóg żyje w wiecznym TERAZ. Dla niego nie istnieje czas. Jego plan zbawienia w Chrystusie jest już od założenia świata. Owszem, Krzyż Chrystusa był w konkretnym momencie historii ludzkości, ale jego moc jest ponadczasowa i dotyczy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Jonasz w czasie swojego odosobnienia we wnętrzu wielkiej ryby mógł mieć osobiste spotkanie z Bogiem i doświadczyć objawienia Bożego planu odkupienia i zbawienia w Chrystusie. Nie bez powodu Chrystus powołał się na "znak Jonasza". Tak, jak to miało miejsce wcześniej w przypadku spotkania Abrahama z Melchizedekiem. Abraham złożył mu dziesięcinę przed nadaniem Prawa Mojżeszowego. Melchizedek podarował Abrahamowi chleb i wino. Abraham dając dziesięcinę uznał i podporządkował się autorytetowi Melchizedeka, który jest typem wiecznego Królestwa i Kapłaństwa Chrystusa. To sam Chrystus mógł objawić się Abrahamowi w osobie Króla i Kapłana, pokazując mu moc Nowego Przymierza, którego symbolami są chleb i wino. 

Jaką mamy szansę na przyprowadzenie kogokolwiek do Pana Boga przez zwiastowanie im czegoś, co wydaje się głupie? Pan Jezus Chrystus dał odpowiedź na to pytanie w Ewangelii Marka 10,27: „(…) U ludzi to rzecz niemożliwa, ale nie u Boga; albowiem u Boga wszystko jest możliwe”. Dzisiaj z naszego punktu widzenia, pewne przypadki wydają się tak trudne, że aż niemożliwe. Mój wierzący szwagier, który od wielu lat modlił się o moje zbawienie, powiedział mi kiedyś: "Dałem już sobie spokój z modlitwą o ciebie. Wydawało mi się po tylu latach niemożliwe jest już twoje nawrócenie". No cóż, w moim przypadku trwało to tylko ok. 20 lat … . Czasem nam się wydaje, że coś jest niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe. Także to, aby nasi bliscy i znajomi uwierzyli, także przez nasze świadectwo i narodzili się na nowo. Nasza osobista misja nie jest wcale bardziej nierealna niż zadanie Jonasza. Zwiastowanie Jonasza okazało się bardzo skuteczne i przyprowadziło do Boga całą Niniwę. Co Pan Bóg może uczynić przez nas, jeśli będziemy posłuszni w przekazywaniu Jego Słowa tym, którzy są wokół nas? Spróbujmy sobie wyobrazić, że do naszej miejscowości przyjeżdża jakiś nieznany ewangelista i głosi negatywne przesłanie o Bożym gniewie i karze. Czy zbory w naszych miastach włączyłyby się do kampanii ewangelizacyjnej takiego proroka? Moim zdaniem, raczej miałby spore problemy z uzyskaniem zgody lokalnych przywódców chrześcijańskich na głoszenie takiego przesłania. Czasem wydaje się to dobre, że przyjezdni ewangeliści nie zawsze pytają o zgodę lokalnych przywódców chrześcijańskich. Wspaniale, jeśli ludzie słyszą pozytywne zwiastowanie o Bożej miłości i łasce. Jednak potrzebują także usłyszeć zwiastowanie o sądzie Bożym. Nie podejmuję się dyskusji na temat, który charakter zwiastowania jest ważniejszy. Istotą każdego zwiastowania jest pełne posłuszeństwo Słowu Bożemu. Najważniejsze jest to, abyśmy przyjęli Boże powołanie i uwierzyli, że Pan Bóg wybrał właśnie nas. Mamy mówić ludziom tylko o tym, co w danym momencie posłusznie odbieramy od Boga.

Jonasz wreszcie posłusznie przekazał Boże przesłanie w Bożym czasie i w Bożym miejscu. W efekcie wszyscy mieszkańcy Niniwy uwierzyli. Przesłanie zaakceptował nawet król. Cała Niniwa zwróciła się do Jedynego Prawdziwego Boga za sprawą służby Jonasza. Co spowodowało, że jego służba była tak skuteczna? Odpowiedź, która chyba sama się nasuwa, to posłuszeństwo Jonasza. Pan Bóg miał plan dla tego miasta, ale potrzebny do jego realizacji był posłuszny prorok. To był spektakularny cud upamiętania się i pokuty "wielkich i małych" tego miasta. Władze świeckie nakazały wręcz post dla ludzi i zwierząt, by uchronić Niniwę przed Bożym gniewem. To świadczy o tym, że zwiastowanie Jonasza o Bożym gniewie i karze było skuteczne. Czy wobec tego powinniśmy naśladować ten skuteczny przykład zwiastowania ewangelizacyjnego? Czy możemy w jakiś sposób czerpać z przykładu Jonasza? Tak, w zakresie dojścia do posłuszeństwa woli Bożej i Słowu Bożemu. Czy możemy sobie wyobrazić, co by się dzisiaj działo w naszych miejscowościach, gdyby chrześcijanie posłusznie przekazywali Boże przesłanie w Bożym czasie i w Bożym miejscu? Czy posłusznie przekazujemy Boże przesłanie w Bożym czasie i miejscu? Jeżeli nawet nie mamy takiej pewności, że to Boży czas i Boże miejsce, to i tak przekazujmy dobrą nowinę, nawet wtedy, gdy sytuacja wydaje się głupio wyglądać. Słowo Boże wyraźnie mówi do każdego z nas w 2. Liście do Koryntian 6,2: „W czasie łaski wysłuchałem cię, A w dniu zbawienia pomogłem ci; oto teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia”. To nie my wyznaczamy czas i miejsce. To nie my przekonujemy o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. To sprawia Bóg, Duch Święty. Czytamy o tym w Ewangelii Jana 16,8: „A On, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu i o sprawiedliwości, i o sądzie”. Pan Bóg wyznacza miejsce i czas. Powołuje do wykonania określonego zadania misyjnego. Daje nawet konkretne przesłanie i przygotowuje ludzi na jego przyjęcie. My możemy być tylko posłusznymi narzędziami. Jednak nasze posłuszeństwo musi być całkowite, czyli nieograniczone naszymi barierami poznawczymi i interpretacyjnymi.

Proroka Jonasza uznano na statku za głupiego, a mimo to żeglarze nawrócili się do Boga. W Niniwie pewnie też jego zwiastowanie wyglądało głupio dla wielu obserwatorów. Przyjrzyjmy się bliżej przesłaniu, które głosił Jonasz: "Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy". To, co zwiastował brzmiało bardzo jednoznacznie i groźnie. Parafrazując, słowa Jonasza brzmiały tak: "Za czterdzieści dni Niniwa będzie zniszczona". On nie głosił: "Ukórzcie się, bo jeśli nie, to za czterdzieści dni Niniwa będzie zniszczona". W tym zwiastowaniu nie było żadnej furtki polegającej na tym, że jeśli będą pokutować, to Bóg zrezygnuje z kary. Jednak król i mieszkańcy Niniwy mieli nadzieję i wołali do Boga. Wyrazili skruchę i pokutowali. W efekcie Pan Bóg oszczędził ich i ulitował się nad miastem. Czytamy o tym w 10. wersecie trzeciego rozdziału: „A gdy Bóg widział ich postępowanie, że zawrócili ze swojej złej drogi, wtedy użalił się Bóg nieszczęścia, które postanowił zesłać na nich, i nie uczynił tego”. Z tej sytuacji można wyciągnąć pewien wniosek. Wydawałoby się, że Bóg zmienił zdanie. Czy jednak Pan Bóg rzeczywiście zmienił zdanie? Jeśli nawet zmienił, to czy nie mógł tego zrobić? Jednym z atrybutów Boga jest Jego wszechwiedza. Bóg nie ma ograniczeń czasowych. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są naszymi ograniczeniami. Pan Bóg żyje w "wiecznym teraz" i na pewno wiedział, że w wyniku upamiętania i pokuty oszczędzi Niniwę. Więc wniosek, że Bóg nie może zmienić zdania jest zbyt wielkim rozumowym uproszczeniem. Nawet powiedziałbym, że jest próbą rozumowego ograniczenia woli nieograniczonego Boga. Przy takim stawianiu problemu można łatwo zapętlić się w logikę filozoficzną, która powoduje ciąg kolejnych pytań i wątpliwości, na które niekoniecznie potrafimy odpowiedzieć.
  • Czy ustalony przez Boga plan wydarzeń powoduje, że Stwórca staje się ubezwłasnowolniony przez swoją wszechwiedzę?
  • Jeżeli tak, to kiedy Pan Bóg zaplanował wszystkie wydarzenia w historii ludzkości? Biblia mówi jednoznacznie – przed założeniem świata.
  • Jeżeli Pan Bóg jest Wszechwiedzący i już wszystko zaplanował, to czy jest to równoznaczne z tym, że wszystkie decyzje zostały już przez Niego podjęte?
  • Czy w takim razie Pan Bóg zanim podjął wszystkie decyzje i potem zmienił zdanie, to nie był już od początku Wszechwiedzący?
W tym ciągu, wydawałoby się logicznych pytań i wniosków, łatwo się zgubić. Ja już się pogubiłem. Nie możemy rozumowo objąć Bożych dróg. Proroczo pisał już o tym Izajasz w swojej Księdze 55,9: „Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze”. Twierdzenie, że Bóg nie może zmienić zdania jest równoznaczne z tezą, że Bóg nigdy nie podjął żadnej decyzji. To absurd. Więc, jeśli Bóg wiedział, że zmieni zdanie zanim ta zmiana nastąpi, to tak naprawdę nigdy nie zmienił zdania. Takie logiczne roztrząsanie Bożego atrybutu transcendencji, czyli niemożności rozumowego poznania Stwórcy przez stworzenie jest bezcelowe. Czy jednak z ludzkiego punktu widzenia, Pan Bóg zmienia zdanie? Przeanalizujmy w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie dwa poniższe fragmenty Bożego Słowa.

(2. Księga Mojżeszowa 32,9-14): „Rzekł jeszcze Pan do Mojżesza: Patrzę na lud ten i widzę, że jest to lud twardego karku. Teraz zostaw mnie, żeby zapłonął mój gniew na nich. Wytracę ich, a ciebie uczynię wielkim ludem. Lecz Mojżesz łagodził gniew Pana, Boga swego i mówił: Dlaczegóż, Panie, płonie gniew twój przeciwko ludowi twojemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką siłą i ręką potężną? Dlaczego to mają rozpowiadać Egipcjanie: W złym zamiarze wyprowadził ich, by pozabijać ich w górach i wytracić z powierzchni ziemi. Odwróć się od zapalczywości swego gniewu i użal się nad złem, jakie chcesz zgotować ludowi swemu. Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, sługi twoje, którym poprzysiągłeś na siebie samego, mówiąc do nich: Rozmnożę potomstwo wasze jak gwiazdy niebieskie i całą tę ziemię, o której mówiłem, dam potomstwu waszemu i posiądą ją na wieki. I użalił się Pan nad złem, które zamierzał sprowadzić na swój lud”.

(Księga Izajasza 38,1-5): „W owych dniach Hiskiasz śmiertelnie zachorował. I przyszedł do niego Izajasz, syn Amosa, prorok, i rzekł do niego: Tak mówi Pan: Uporządkuj swój dom, albowiem umrzesz, a nie będziesz żył. Wtedy Hiskiasz obrócił się twarzą do ściany i modlił się do Pana, i rzekł: Ach, Panie! Wspomnij, proszę, że postępowałem wobec ciebie wiernie i szczerze i czyniłem to, co dobre w twoich oczach. Następnie Hiskiasz wybuchnął wielkim płaczem. I doszło Izajasza słowo Pana tej treści: Idź i powiedz Hiskiaszowi: Tak mówi Pan, Bóg Dawida, twojego ojca: Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Oto dodam do twoich dni piętnaście lat”. 

Czy na podstawie pierwszego z powyższych fragmentów możemy powiedzieć, że Bóg zmienił zdanie w sprawie Izraela? Czy analizując drugi z tych fragmentów możemy wnioskować, że Bóg zmienił zadanie w sprawie króla Hiskiasza? Pan Bóg patrzy na serce. Tak, jak wejrzał na serce Mojżesza, czy Hiskiasza. Rozumowe pojmowanie Bożej woli wykracza poza nasze ludzkie zrozumienie. Czy nie mamy wrażenia, że Pan Bóg w Swojej łasce zmieniał kiedyś zdanie na naszą korzyść?

W dotychczas analizowanych rozdziałach Księgi Jonasza, widoczny jest pewien schemat. Załoga statku pokutowała i upamiętała się, w wyniku tego wyszli cało i dostali od Boga szansę. Jonasz pokutował i także dostał nową szansę. Mieszkańcy Niniwy pokutowali i także oni dostali od Pana Boga szansę. Ten schemat, to szczera pokuta i w jej wyniku kolejna szansa od Boga. To jest także lekcja dla każdego z nas. Nasz Pan jest Bogiem wielu szans, jednak warunkiem jest szczera pokuta i posłuszeństwo Bożej woli. Można sobie wyobrazić, jaka radość zapanowała w Niniwie, gdy Pan Bóg odstąpił od kary. Wydawałoby się, że radość Jonasza ze skuteczności pracy ewangelizacyjnej powinna być jeszcze większa. Gdyby był prowadzony plebiscyt na najskuteczniejszego ewangelistę wszech czasów, to Jonasz miałby duże szanse na zwycięstwo. Jednak świadomość bycia użytym przez Boga powinna wyzwolić wielką pokorę. Reakcja Jonasza wcale nie wskazywała ani na radość, ani na pokorę. Jonasz okazał posłuszeństwo, lecz nie było ono pełne. Był posłuszny nogami, bo poszedł i ustami, bo głosił. Jednak nie był posłuszny sercem. Jonasz niechętnie współpracował z Bogiem i nie był w tym szczery. Pan Bóg dokonał wielkich rzeczy przez Jonasza, jednak on sam w wyniku tego nie wzrósł duchowo. Pozostał w tym samym miejscu swojego rozwoju. Jak jest w naszym życiu? Boża lekcja karcenia nie była jeszcze dla Jonasza zakończona. Boży prorok przekazał Boże przesłanie w Bożym czasie i w Bożym miejscu. W niebie jest wielka radość wśród Bożych aniołów z powodu upamiętania się jednego pokutującego grzesznika. To ile radości musiało być w tym dniu, gdy pokutowała cała Niniwa? To był radosny dzień, kiedy wykonała się Boża wola w niebie i na ziemi, w Niniwie. Tak, jak w modlitwie Pańskiej, której uczył Jezus Chrystus swoich uczniów. Dlaczego Jonasz nie dzielił radości z innymi tego dnia? Czy my zawsze okazujemy szczerą radość nawet w sytuacjach, gdy wypadki niekoniecznie potoczyły się po naszej myśli?

Ciąg dalszy w części 4.

Bogdan Podlecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz