Depresyjny
gołąb cz. 1
Ten
artykuł jest refleksją na temat Księgi Jonasza. Zachęcam do
przeczytania tej liczącej tylko cztery rozdziały księgi Starego
Testamentu przed lekturą tego tekstu. Księga opowiada o zbuntowanym
proroku, który uciekał od Bożej woli. Niektórzy uważają, że
zawarte jest w niej pesymistyczne przesłanie. Być może taka opinia
wynika z rysującego się depresyjnego
charakteru
proroka Jonasza, ujawniającego się w nim w czasie opisanych w tej
księdze wydarzeń. Myślę, że przesłanie tej księgi jest jednak
optymistyczne. Jest jeszcze jednym dowodem na to, że Słowo Boże
skierowane do człowieka nie wraca do Niego puste i wykonuje swoją
pracę. Pan Bóg wyraźnie mówi o tym w Księdze Izajasza 55,11:
„Tak
jest z moim słowem, które wychodzi z moich ust: Nie wraca do mnie
puste, lecz wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je
wysłałem”.
On zawsze zrealizuje swoje zamierzenia ku dobremu. Do wszystkich
powołanych z Bożej woli, w tym także do Jonasza, odnosi się to,
co czytamy w Liście do Rzymian 8,28: „A
wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy
Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są
powołani”.
Jonasz
był prorokiem Izraela, który jest wymieniony także w innym niż
Księga Jonasza, fragmencie Starego Testamentu. Wzmiankę o nim
znajdujemy w 2. Księdze Królewskiej 14,25: „Lecz
przywrócił Izraelowi granice ciągnące się od wejścia do Chamat
aż do Morza Stepowego, zgodnie ze słowem Pana, Boga izraelskiego,
które wypowiedział przez swojego sługę Jonasza, syna Amittaja,
proroka z Gat-Chefer”.
Jednym ze znaczeń hebrajskiego imienia Jonasz jest "gołąb".
Można powiedzieć, że w tej księdze opisany jest pewien wycinek
czasu życia i służby Jonasza. Tytuł tego artykułu "Depresyjny
gołąb" oddaje charakterystykę osobowości Jonasza.
Pan Jezus Chrystus mówi o Jonaszu jako o proroku, który był
znakiem dla ludzi z Niniwy, stolicy Asyrii. Potwierdzenie przez
Chrystusa przesłania Księgi Jonasza kończy dyskusję nad jej
wiarygodnością. Dla mnie Biblia, jako natchnione Boże Słowo jest
w pełni wiarygodna. Gdyby nawet w tej historii z jakiś Bożych
względów, to Jonasz miałby połknąć wielką rybę, to nie
miałbym większego problemu z zaakceptowaniem, być może innego
przesłania wynikającego z tej księgi. Pan Bóg daje nam łaskę do
"przełknięcia" nieraz olbrzymich skutków naszego
nieposłuszeństwa.
Zadajmy
sobie pytanie: Czy przesłanie o znaku Jonasza, które znajdujemy w
kilku miejscach Nowego Testamentu było skierowane tylko do ludzi z
Niniwy? Pan Jezus Chrystus porównał swoje własne trzy dni i trzy
noce spędzone w grobie w oczekiwaniu na manifestację mocy
Zmartwychwstania do czasu spędzonego przez Jonasza we wnętrzu
wielkiej ryby. Czytamy o tym w Ewangelii Mateusza 12,40: „Albowiem
jak Jonasz był w brzuchu wieloryba trzy dni i trzy noce, tak i Syn
Człowieczy będzie w łonie ziemi trzy dni i trzy noce”.
Informację na ten temat znajdujemy także w Ewangelii Łukasza
11,29-32) „(...) Pokolenie
to jest pokoleniem złym; znaku szuka, ale inny znak nie będzie mu
dany, jak tylko znak
Jonasza.
Jak bowiem Jonasz stał się znakiem dla Niniwczyków, tak będzie i
Syn Człowieczy dla tego pokolenia. Królowa z południa stanie na
sądzie wraz z tym pokoleniem i spowoduje ich potępienie, gdyż
przybyła z krańców ziemi, aby słuchać mądrości Salomona, a oto
tutaj więcej niż Salomon. Mężowie z Niniwy staną na sądzie wraz
z tym pokoleniem i spowodują jego potępienie, gdyż na skutek
zwiastowania Jonasza pokutowali, a oto tutaj więcej niż Jonasz”.
Spróbujmy odpowiedzieć jeszcze na pytanie: Czym jest "znak
Jonasza"?
Chrystus mówi o znaku widocznym dla ludzi. Więc to może być
spędzenie określonego czasu, czyli trzech dni i trzech nocy,
czekając w odosobnieniu i czynnej ufności na wypełnienie się
Bożej woli w widoczny sposób. W przypadku mieszkańców Niniwy ten
znak nie był im dany. Oni nie byli świadkami odosobnienia Jonasza
oraz jego przemiany i powrotu do czynnego wypełniania Bożej woli.
Mimo to upamiętali się na skutek jego zwiastowania. Żydzi
otrzymali ten znak. Byli świadkami śmierci i zmartwychwstania
Chrystusa, a mimo to w większości nie uwierzyli. Proroczą
zapowiedź na temat zbawienia przez wiarę znajdujemy w Psalmie
78,22: „Że
nie uwierzyli Bogu i nie zaufali zbawieniu jego”.
Jednak musimy najpierw usłyszeć dobrą nowinę. O konieczności
misji zwiastujących dobrą nowinę, a więc także o misji proroka
Jonasza wyraźnie mówi apostoł Paweł w Liście do Rzymian 10,14:
„Ale
jak mają wzywać tego, w którego nie uwierzyli? A jak mają
uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli
nie ma tego, który zwiastuje?”.
Dzisiaj
wszyscy jesteśmy świadkami przez wiarę i Pan Jezus Chrystus
kieruje do każdego z nas słowa z Ewangelii Jana 20,29: „(...)
Błogosławieni,
którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
Księga
Jonasza ma dosyć wyraźny podział na cztery części. Jeśli
miałbym zatytułować każdy z czterech rozdziałów, to nazwałbym
je tak, jak poniżej.
1.
"Nie będę posłuszny".
2.
"Będę posłuszny".
3.
"Już jestem posłuszny".
4.
"Żałuję, że byłem posłuszny".
Ten
podział jednocześnie opisuje pewien schemat testowania
posłuszeństwa, którego efektem może być dalszy rozwój duchowy
lub jego zatrzymanie, nawet objawiające się depresją. Czy taki
schemat jest nam obcy w naszym życiu, szczególnie chrześcijańskim?
No cóż, pozostawię to pytanie bez odpowiedzi. Miałem pewne
doświadczenia, które przebiegały według tego schematu, ale nie
jestem prorokiem. Jednym z przesłań tej księgi jest to, że
wyznaczanie
granic naszego posłuszeństwa Bogu, nawet wynikających z naszej
wiedzy, może doprowadzić do kryzysu wiary, często wyglądającego
na depresję.
Księga Jonasza jest pełna prawd, które są aktualne dzisiaj w
naszym życiu. Pan Bóg na pewno wiedział, że Jonasz od początku
nie będzie Mu posłuszny. Jednak Jego wolą było wykorzystanie
także nieposłuszeństwa Jonasza. Zasadniczym Bożym celem misji
proroka było przestrzeżenie mieszkańców przed zburzeniem miasta
Niniwy, stolicy Asyrii. Biblijna zasada, że Bóg nie ma względu na
osobę, dotyczy także wyboru ewangelisty do wykonania Bożej misji.
Pan Bóg i tak użyje go, nawet w sytuacji wycofania, tak jak Jonasza
na statku, przygotowując go przez to do właściwej misji
ewangelizacyjnej w Niniwie. Księga Jonasza mówi o Bożym karceniu
nieposłuszeństwa, ale przede wszystkim o kolejnych szansach, jakie
daje Bóg po szczerym upamiętaniu i pokucie. Jest demonstracją
Bożej miłości do nieposłusznego Jonasza, zagubionej załogi
statku, na którym uciekał i zdemoralizowanych mieszkańców Niniwy.
Zastanawiające
jest to, że Jonasz, jako prorok w czynnej służbie nie posłuchał
Boga. Co mogło sprawić, że Jonasz uciekał od wykonania Bożej
woli? Jednym z powodów mógł być strach. Pan Bóg mógł dać
Jonaszowi wgląd w proroczą wizję korekty Izraela poprzez zbrojne
ramię Asyryjczyków. Czy łatwo mu było podjąć się misji
ratunkowej dla przyszłego najeźdźcy swojego kraju? Czy była to
bojaźń Boża? Raczej nie. To był strach przed okazaniem
całkowitego posłuszeństwa Bogu, który jest niestety oznaką
pychy. Jonasz miał bardzo poważny problem, który zaprowadził go
aż do zignorowania Słowa Bożego i okazania Mu nieposłuszeństwa.
Może to być zaskakujące, ale dla Jonasza tym problemem mogła być
zbytnio przetworzona przez niego znajomość Słowa Bożego.
Zobaczymy to szerzej przy omawianiu drugiego rozdziału, gdzie modląc
się, parafrazuje fragmenty z Psalmów.
Celem
wyprawy misyjnej proroka była Niniwa. W czasach Jonasza to było
duże miasto – państwo, które potem stało się stolicą Asyrii.
Jako Boży prorok w służbie Jonasz znał fragment z 1.
Księgi Mojżeszowej 10,8-12: „A Kusz zrodził Nimroda, który
był pierwszym mocarzem na ziemi. Był on dzielnym myśliwym przed
Panem. Dlatego mówi się: Dzielny myśliwy przed Panem jak Nimrod. A
zaczątkiem jego królestwa był Babilon, Erech, Akkad i Kalne w
kraju Synear. Z tego kraju wyruszył do Asyrii i zbudował Niniwę i
Rechowot-Ir, i Kalach oraz Resen, wielkie miasto między Niniwą a
Kalach”. Imię Nimrod, tłumaczy się jako ''buntownik''.
Biblia nie wspomina o tym, żeby człowiekowi po jego upadku dana
była moc od Boga. Nimrod jest przedstawiony jako pierwszy mocarz na
ziemi, który założył i zbudował między innymi Niniwę. Ten fragment mówi o wykorzystaniu człowieka przez
moce duchowe przeciwne Bogu do swoich celów. Niniwa
wraz z innymi wymienionymi w tym fragmencie miastami stała się
częścią ''religijnego systemu babilońskiego''. O ostatecznej
konfrontacji tego zwodniczego ''antykościelnego'' systemu z
PRAWDZIWYM KOŚCIOŁEM PANA JEZUSA CHRYSTUSA pisze apostoł Jan w
Księdze Objawienia. Być może Jonasz miał prorocze objawienie
faktu zniszczenia przez Boga tego systemu religijnego w ''czasach
ostatecznych'', którego istotną duchową częścią była Niniwa.
Jonasz
zapewne znał także przekaz proroctwa z 5. Księgi Mojżeszowej 28,32-52:
„Twoi
synowie i twoi córki będą wydane innemu ludowi, a twoje oczy
codziennie będą ich wyglądać i tęsknić za nimi, ale ty będziesz
bezsilny. Plon twojej ziemi i cały twój dorobek spożyje lud,
którego nie znałeś, i będziesz tylko uciskany i ciemiężony po
wszystkie dni.
(…) Będziesz
służył twoim nieprzyjaciołom, których Pan ześle na ciebie, w
głodzie, w pragnieniu, w nagości i w niedostatku wszystkiego i
włoży żelazne jarzmo na twój kark, aż cię wytępi. Sprowadzi
Pan na ciebie naród z daleka, z krańca ziemi, jakby orlim lotem,
naród, którego języka nie słyszałeś, naród o srogim obliczu,
który nie okaże względu starcowi i nad pacholęciem się nie
zlituje.
Ten pożre pogłowie twego bydła i plon twojej ziemi, aż będziesz
wytępiony, i nie pozostawi ci ani zboża, ani moszczu, ani oliwy,
ani rozpłodu twojego bydła, ani przychówku twojej trzody, aż cię
zniszczy. Będzie cię oblegał we wszystkich twoich miastach, aż
padną twoje wysokie i warowne mury, w których pokładałeś ufność
w całej twojej ziemi. Będzie cię oblegał we wszystkich twoich
miastach w całej ziemi, którą dał ci Pan, Bóg twój”.
To proroctwo częściowo wypełniło się, gdy Asyria podbiła Izrael
rozpoczynając okres niewoli narodu wybranego. Jonasz mógł
wiedzieć, że jego misja ewangelizacyjna do Niniwy może zachować
wykonawcę kary dla Izraela. Jednak Boże Słowo zawsze się
wypełnia. Asyria wypełniła rolę "Bożego bicza", a
Niniwa i tak została potem zdobyta i zrównana z ziemią przez Medów
i Persów tak, jak zapowiedzieli to inni prorocy starotestamentowi.
Jonasz był jednak przede wszystkim Bożym narzędziem, więc skupmy
się na Bożych przyczynach jego nieposłuszeństwa. Pan Bóg chciał
w pierwszej kolejności wykorzystać jego nieposłuszeństwo,
przywodząc do upamiętania ludzi, którzy byli z Jonaszem na statku.
W drugiej kolejności potrzebował już jego posłuszeństwa do
wykonania misji w Niniwie.
W
dalszej części tego artykułu będziemy szczegółowo omawiać
kolejne rozdziały Księgi Jonasza. Może to jest dobra okazja dla
każdego z nas, żeby zobaczyć siebie w miejscu Jonasza i szukać
odpowiedzi na kilka pytań. Na jakim etapie jesteśmy teraz? Czy jest
to pierwszy etap
– "nie
będę posłuszny"? Czy może drugi – "będę posłuszny"?
Dobrze, jeśli to jest trzeci etap – "już jestem posłuszny".
A może przeżywamy aktualnie czwarty etap – "żałuję, że
byłem posłuszny"? Te etapy mogą występować naprzemiennie.
Powiem szczerze, że widzę siebie obecnie na trzecim etapie. Ale
wiem, że byłem wcześniej na pierwszym i drugim etapie. Nie
chciałbym być obrażonym na Pana Boga Jonaszem z czwartego etapu,
chociaż takie chwile już przeżywałem.
Przeczytajmy
uważnie fragment z Księgi Jonasza 1,1-2,1. W 2. wierszu Pan Bóg
dał Jonaszowi jasne polecenia: „Wstań,
idź do Niniwy, tego wielkiego miasta, i mów głośno przeciwko
niej, gdyż jej nieprawość doszła do mnie”.
Jonasz wiedział dokładnie, czego Bóg od niego oczekuje. Boże
polecenia były wyraźne: "wstań",
"idź"
i "mów".
Miał mówić głośno przeciwko Niniwie. Czy nie przypomina nam to,
jak Pan Jezus Chrystus mówił przeciwko niektórym miastom? W
Ewangelii Łukasza 10,13 czytamy: „Biada
tobie, Chorazynie, biada tobie, Betsaido; bo gdyby w Tyrze i Sydonie
działy się te cuda, które u was się stały, dawno by w worze i
popiele siedząc, pokutowały”.
Zadaniem Jonasza było przestrzec mieszkańców Niniwy przed Bożym
gniewem. Czy nie przypomina nam to historii o Sodomie i Gomorze? W 1.
Księdze Mojżeszowej 18,20 czytamy: „Potem
rzekł Pan: Wielki rozlega się krzyk przeciwko Sodomie i Gomorze, że
grzech ich jest bardzo ciężki”.
Czy mieszkańcy Niniwy byli dużo bardziej nieprawi, niż mieszkańcy
współczesnych miast, miasteczek i wsi, którzy też potrzebują
Jezusa? Jonasz wstał, ale nie poszedł do Niniwy, lecz wypłynął w
morze. Nie poszedł na wschód, ale wypłynął z zamiarem udania się
na zachód. To była zaplanowana ucieczka. Udał się do portu
morskiego w Jafie. Wszedł na pokład statku, żeby popłynąć do
Tarszyszu, prawdopodobnie miasta Tartessos, obecnie w Hiszpanii.
Popełnił jednak wielki błąd. Podjął próbę ucieczki przed
Bogiem. Nie wiedział jednak, że nie mógł uciec od Bożej
obecności.
Czy
doświadczyliśmy w naszym życiu próby ucieczki od Bożej
obecności? Nie uciekniemy dalej i nie schowamy się lepiej niż
Jonasz. Mówi o tym bardzo wyraźnie Boże Słowo w Księdze
Jeremiasza 23,24: „Czy
zdoła się kto ukryć w kryjówkach, abym go Ja nie widział? - mówi
Pan. Czy to nie Ja wypełniam niebo i ziemię? – mówi Pan”.
Wielu z nas dzisiaj myśli, że próba ucieczki przed Bogiem, to
głupie rozwiązanie. Pewnie tak. Czy my jednak nie robimy podobnie?
Czy nie zachowujemy się czasami tak, jakbyśmy myśleli, że Bóg
nas nie widzi? Czy nie popełniamy błędów, których nie
popełnilibyśmy w obecności innego wierzącego? Czy nie zachowujemy
się tak, jakbyśmy myśleli, że Bóg nie widzi, co robimy? Czy
czasem bardziej lub mniej świadomie "w tajemnicy przed Bogiem"
nie robimy czegoś, co akurat mamy przekonanie, że powinniśmy
zrobić? Czy nie udaje nam się wmówić sobie, że nie znajdujemy
się w obecności Wszechobecnego Boga? Jeżeli w odpowiedzi na
powyższe pytania nie możemy zdecydowanie zaprzeczyć, to mamy duże
szanse na powtórzenie błędu Jonasza w naszym życiu. Żeglarze na
statku w obliczu zagrożenia uznali postępowanie Jonasza za
nieracjonalne. Czytamy o tym w 10. wersecie: „Wtedy
ci mężowie bardzo się zlękli i dowiedziawszy się, że ucieka
sprzed oblicza Pana, bo im to był powiedział, rzekli do niego:
Dlaczego to uczyniłeś?”.
Czy
dzisiaj jest inaczej? Hipokryzja wierzącego człowieka, polegająca
na ucieczce od Bożych zasad, wydaje się niewłaściwa nawet komuś,
kto nie jest zbawiony. Ludzie oceniają nas według wyższych
standardów, niż samych siebie. To raczej normalne zachowanie. Czy
my czasem nie postępujemy podobnie w stosunku do innych, w tym także
wierzących? Niezaprzeczalnym faktem jest to, że Jonasz próbował
uciec przed Bogiem. Taka strategia nigdy nie działa. Ja mniej lub
bardziej świadomie uciekałem przed Bogiem ponad 25 lat i zdarza mi
się to do dzisiaj. Może nie było w moim życiu fizycznego morza i
wielkiej ryby, ale były w zastępstwie duże doświadczenia. Jak
zaufałem Panu Bogu i pokutowałem, to zawsze następowało
wybawienie.
Po
czynnym wypowiedzeniu posłuszeństwa Panu Bogu, następuje etap
karcenia Jonasza w celu sprowadzenia go na drogę posłuszeństwa.
Najpierw Bóg zesłał na morze wielki sztorm. Statek, którym
podróżował Jonasz, to nie był współczesny transatlantyk
pasażerski, więc musiało to być przerażające doświadczenie.
Załogę na statku stanowili zapewne doświadczeni żeglarze. Oni też
się bali. Wyrzucili za burtę cały osprzęt, aby statek stał się
lżejszy. Zrobili wszystko, co było w ich mocy, aby uratować siebie
i statek. Modlili się też do swoich bogów. Sztorm stawał się
jednak coraz większy. Wszyscy walczyli o życie, za wyjątkiem
Jonasza. Co robił Boży prorok, ewangelista? Czy klęczał i modlił
się? Czy pokutował i wyznawał swój grzech? Jego zachowanie
opisuje 5. werset: „(…) Jonasz
zaś zszedł na sam dół okrętu i zasnął twardym snem”.
Zachowanie bez sensu? A może jednak pełnia wiary w Bożą
opatrzność? Czy nie jest tak, że tchórzostwo kogoś innego
wygląda dla nas głupiej niż nasze własne? Czy ucieczka od
problemu nigdy nie była naszą reakcją na nagłe doświadczenia?
Czy pamiętamy jak zareagował mąż Boży, Eliasz w obliczu wielkiej
presji wywartej na niego przez warownię ducha religijnego
działającego w osobie Jezebel? Czytamy o tym w 1. Księdze
Królewskiej 19,4-5: „Sam
zaś poszedł na pustynię o jeden dzień drogi, a doszedłszy tam,
usiadł pod krzakiem jałowca i życzył sobie śmierci, mówiąc:
Dosyć już, Panie, weź życie moje, gdyż nie jestem lepszy niż
moi ojcowie. Potem położył się i zasnął pod krzakiem jałowca.
(...)”. W moim życiu bywało podobnie. Uciekałem od poważnych
problemów. Jak dochodziło do burzy, to odchodziłem w ustronne
miejsce, by przespać moją osobistą nawałnicę. Bardzo dobrze
jeśli odchodzimy do komory, by walczyć w modlitwie. Jonasz tego nie
zrobił. Kapitan statku obudził Jonasza i zapytał, dlaczego nie
modli się do swojego Boga. Jonasz był bierny, nie odpowiedział lub
może zasłonił się jakąś wymówką. Może czuł się tak, jak
Eliasz? Żeglarze postanowili, że rzucą losy, aby stwierdzić, kto
jest powodem tej nawałnicy. Nie sądzę, że żeglarze znali, ale
Jonasz mógł znać werset z Księgi Przysłów 16,33: „Losem
potrząsa się w zanadrzu, lecz jego rozstrzygniecie zależy od
Pana”.
Dlatego szybko zaakceptował wynik. Los padł na Jonasza i żeglarze
zażądali od niego wyjaśnień. Wreszcie Jonasz określił się i
złożył wyznanie wiary w Boga. Czytamy o tym w 9. wersecie: „(…)
Jestem
Hebrajczykiem, czczę Pana, Boga niebios, który stworzył morze i
ląd”.
Jego wyznanie zrobiło wrażenie na załodze statku. Powiedział im
jednak, że próbuje uciec od Bożej woli. Żeglarze nie rozumieli
tego. Czy my to możemy zrozumieć?
Czy musimy czekać na burzę,
żeby ujawnić się w naszym otoczeniu? Czy nie brzmi nam znajomo to,
co zrobił Jonasz? Zignorował Boże Słowo. Nie był posłuszny
Bogu. Nie pokutował i nie modlił się. Nie mówił innym ludziom
pełnej prawdy o sobie i nie składał świadectwa o Bogu. Łatwo
jest powiedzieć, co powinien zrobić Jonasz. Powinien pokutować za
swój grzech i wyznać go Bogu. Powinien znaleźć najkrótszą drogę
do Niniwy. Co zrobił Jonasz? Powiedział żeglarzom, aby go
wyrzucili za burtę. Chciał umrzeć i w jego mniemaniu mieć tę
beznadziejną sytuację za sobą. Może jednak to wyznanie uwolniło
w nim nadnaturalne zaufanie w Boży ratunek? Widać jednak, że to
był raczej kolejny etap ucieczki Jonasza. Nie czytamy w tym
fragmencie, że próbował poprosić Boga o wybawienie z tej
sytuacji.
Czy
w trudnych sytuacjach nie przychodzą nam do głowy podobne myśli?
Nasza podróż, czyli realizacja osobistej Bożej woli, zaplanowanej
dla każdego z nas, powinna trwać tyle czasu, ile przeznaczył na to
Pan Bóg. Droga do zbawienia jest prosta, czyli z definicji
najkrótsza. Więc wszelkie próby skracania tej drogi, to nic innego
jak jej wydłużanie. A wszelkie próby ucieczki, czyli świadomego
wydłużania, powodują Bożą ingerencję, tak jak to było w
przypadku Jonasza. Zastanawiające jest to, dlaczego Jonasz sam
wystąpił z propozycją wyrzucenia go "za burtę wydarzeń".
Raczej jego myślenie szło w kierunku tego, że popełnienie
kolejnego grzechu spowoduje zmniejszenie skutków poprzednich
grzechów. Czy nie zdarzyło nam się zrobić podobnie, czyli ukrywać
jeden grzech pod płaszczykiem drugiego grzechu, a może potem
kolejnych? Raczej
na
tym właśnie polegał błąd Jonasza i każdego, kto nie uczy się
na cudzych błędach. Wyznanie i pokuta są zawsze właściwą drogą
reakcji na grzech. Wyraźnie pisze o tym apostoł Jan w swoim 1.
Liście 1,9: „Jeśli
wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści
nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości”.
Kolejny grzech nigdy nie usunie skutków spowodowanych przez inne
grzechy. Na początku może nam się wydawać, że poddanie się i
zgoda na usunięcie siebie z nurtu wydarzeń przykryje nasze
poprzednie błędy. Jednak bez poddania się Bogu, odczujemy
skumulowane skutki wszystkich kolejnych grzechów. Wtedy jest to
tylko kwestią czasu, kiedy Bóg przyśle do nas "wielką rybę",
we wnętrzu której będziemy mieli szansę na odnowienie relacji z
Bogiem i powrotu do pełnego posłuszeństwa Bożej woli dla naszego
życia.
Załoga
statku zrobiła wszystko, co było w ludzkich możliwościach, aby
uratować siebie, Jonasza i statek. Sztorm jednak przybierał na
sile, co stało się dla ludzi znakiem, że ich fałszywi bogowie
zawiedli. Kiedy nie pozostało im już żadne inne wyjście, to
zaczęli modlić się do prawdziwego Boga, o którym powiedział im
także nie mający innego wyjścia Jonasz. Realizowało się to, co
tak jasno dla nas sformułował apostoł Paweł w Liście do Rzymian
10,12-15: „Nie
masz bowiem różnicy między Żydem a Grekiem, gdyż jeden jest Pan
wszystkich, bogaty dla wszystkich, którzy go wzywają. Każdy
bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie. Ale jak mają
wzywać tego, w którego nie uwierzyli? A jak mają uwierzyć w tego,
o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który
zwiastuje? A jak mają zwiastować, jeżeli nie zostali posłani? Jak
napisano: O jak piękne są nogi tych, którzy zwiastują dobre
nowiny!”.
Żeglarze wzywali tego Boga, o którym powiedział im Jonasz. Jednak
nie stało się to w wyniku zwiastowania proroka i ewangelisty. Po
czym wyrzucili Jonasza za burtę statku, nie wiedząc, że ten sam
Bóg wyznaczył wielką rybę, jako wybawienie dla Jonasza.
Spójrzmy
teraz na opisywaną sytuację z perspektywy załogi statku. Przyjęli
na pokład pasażera, o którym nie wiedzieli, że jest nieposłusznym
prorokiem nieznanego im Boga. Wykonywali swoje obowiązki zawodowe i
oczekiwali, że statek przewiezie ludzi i ładunek do Tarszyszu. Nie
mieli pojęcia, że staną się ofiarami skutków grzechu Jonasza.
Pomimo ryzyka zawodowego, nie przypuszczali, że będą tak blisko
śmierci. Nie wiedzieli, że podczas sztormu zawiodą ich fałszywi
bogowie i poznają Jedynego Prawdziwego Boga. Nie było im dane
wiedzieć, że doświadczą wybawienia. Po tym, jak wyrzucili Jonasza
za burtę statku, sztorm skończył się w nagły i cudowny sposób.
Przeanalizujmy ich reakcje w tych trudnych okolicznościach w
wersetach 14-16: „Wtedy
wzywali Pana, mówiąc: O Panie! Nie dopuść, abyśmy zginęli z
powodu tego człowieka, i nie obarczaj nas winą przelania krwi
niewinnej, bo Ty,
o Panie, czynisz, co chcesz.
Wzięli więc Jonasza i wrzucili do morza; wtedy morze przestało się
burzyć. A ci mężowie bardzo
się
zlękli
Pana;
złożyli
więc Panu ofiarę i uczynili śluby”.
Czy
na podstawie tego fragmentu można wywnioskować, że żeglarze
nawrócili się do prawdziwego Boga? Myślę, że tak! Dlaczego?
Wzywali imienia Pana i ich wołanie było szczere i bezwarunkowe. Nie
próbowali w czasie nawałnicy negocjować z Bogiem jakiegoś
porozumienia tylko po to, by uratować się. Ich pokuta nastąpiła
już po cudownym zakończeniu burzy na morzu, czyli była dobrowolna
i szczera z wdzięczności za wybawienie. Doświadczyli cudu i trwali
w bojaźni Bożej. Pan Bóg użył nieposłusznego proroka, aby
przyprowadzić żeglarzy do nawrócenia. Jest to także lekcją dla
nas, że powodzenie
misji
nie jest potwierdzeniem naszego obdarowania, czy doboru właściwych
metod i programów ewangelizacyjnych. Bóg i tak wypełni swoją
wolę, nawet wbrew naszym planom. Żeglarze upamiętali się i stali
się wyznawcami prawdziwego Boga. Z ludzkiego punktu widzenia te
doświadczenia, to była ich porażka. Stracili pasażera i
wyposażenie statku. Jednak to była najważniejsza podróż w ich
życiu. W nawałnicy wydarzeń było ich prawdziwe wybawienie.
Wróćmy
jeszcze do Jonasza. Przed wyrzuceniem za burtę, musiał słyszeć
wołanie i modlitwy żeglarzy do Boga, którego im nie zwiastował.
Znam świadectwa ludzi, którzy byli wieloletnimi pracownikami w
jednym zakładzie pracy lub sąsiadami na jednym piętrze w bloku
mieszkalnym i nie mając ze sobą relacji, pewnego dnia spotykali się
w społeczności, jako wierzący. No cóż, Pan Bóg działa kiedy
chce i jak chce. Może jednak Bóg chciał wcześniejszej relacji
między nimi? W dramatycznym dla wszystkich momencie wyrzucenia
proroka za burtę statku, ani żeglarze, ani Jonasz nie wiedzieli, że
wielka ryba jest znakiem wybawienia dla nich wszystkich. Jonasz
raczej nie wiedział, że ryba, która go połknęła okaże się
jego wybawieniem. Żeglarze mieli nadzieję, ale nie mieli
świadomości, że izolacja Jonasza jest początkiem ich wybawienia.
Czy w naszym życiu chrześcijańskim doświadczyliśmy tego, że od
początku zakładamy, iż to co przysyła nam Bóg, nie może być
naszym wybawieniem? Często, coś co jest niezgodne z naszymi
oczekiwaniami, jest właśnie Bożym wybawieniem dla nas. Jednak z
drugiej strony, coś co wygląda w naszych oczach na wybawienie, może
okazać się jego podróbką. Bez osobistej relacji z Panem Jezusem
Chrystusem możemy nie rozpoznać prawdziwego Bożego wybawienia.
Lekcją dla nas jest także to, żebyśmy nie zakładali z góry, że
jesteśmy dla Boga niezbędnym narzędziem. Reakcja Jonasza wbrew
pozorom mogła być egocentryczna. Mógł mieć myślenie
skoncentrowane na sobie: "Jak ja ucieknę, to Bóg nie oszczędzi
przyszłych wrogów Izraela, czyli mieszkańców Niniwy". Pan
Bóg zawsze zrealizuje swoje zamierzenia ku dobremu. Bóg chce,
żebyśmy byli dla niego użyteczni i zrobi wszystko byśmy
realizowali Jego wolę według swojego planu.
Uważam,
że w pierwszym rozdziale, który szczegółowo analizowaliśmy, jak
i w całym przesłaniu Księgi Jonasza jest dużo optymizmu. To jest
jeszcze jeden dowód na to, że Słowo Boże skierowane do człowieka
nie wraca do Niego puste. Wykonuje swoją pracę, np. lecząc z
nieposłuszeństwa, czy powodując nawrócenia wśród uczestników
wydarzeń. Pan Bóg ma wspaniałe rzeczy dla nas. Tylko czy my chcemy
je od Niego przyjąć? Czy chcemy być użyteczni w realizacji Jego
woli bez wyznaczania naszych granic posłuszeństwa? Także o tym
mówi poniższy fragment Bożego Słowa w 1. Liście Jana 2,17: „I
świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę
Bożą, trwa na wieki”.
Ciąg dalszy w części 2.
Bogdan Podlecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz