piątek, 13 maja 2016

Prawdziwa, a fałszywa pokora cz. 2

Prawdziwa, a fałszywa pokora cz. 2 

Ten artykuł jest o prawdziwej i fałszywej pokorze w kontekście historii o "pokorze Boga" wobec "pysznego człowieka" z 13. rozdziału Ewangelii Jana. Kilka myśli z 1. części tego rozważania. W 21. wersecie czytamy: „Po tych słowach Jezus, wstrząśnięty do głębi, oświadczył, mówiąc: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie wyda”. Zrozumienie tego fragmentu może być takie, że aby umyć komuś nogi, to trzeba się co najmniej nachylić lub nawet przyklęknąć przed tym kimś. Każdy z uczniów zobaczył klęczącego Syna Bożego przed sobą, czyli pysznym człowiekiem. To musiało być wstrząsające przesiewanie pychy z serca każdego z nich. Jednak to Jezus był wstrząśnięty do głębi tym, że pokora Boga nie była w stanie oczyścić z pychy serca człowieka. W 10. wersecie naszego kluczowego fragmentu czytaliśmy: „Rzecze mu Jezus: Kto jest umyty, nie ma potrzeby myć się, chyba tylko nogi, bo czysty jest cały. I wy czyści jesteście, lecz nie wszyscy”? Zdecydowanie chodzi tu o czystość duchową, symbolicznie przedstawioną za pomocą wschodniego zwyczaju umycia nóg gościowi przekraczającemu progi domostwa, czy namiotu. Tym bardziej, że greckie słowo "katharos", które zostało przetłumaczone w tym wersecie jako "czysty" ma oryginalne znaczenie "oczyszczony". Podstawowym znaczeniem tego słowa jest "oczyszczenie umysłu", a w kategoriach moralnych – "oczyszczenie duszy", natomiast w kategoriach religijnych – oczyszczenie, w sensie odrodzenie ducha. Greka nowotestamentowa ma zupełnie inne określenie – "leloumenos" na "tego, który jest umyty", czyli "czysty na ciele". W 10. wersecie naszego kluczowego fragmentu są użyte oba te słowa dla kontrastu. Na tłumaczenie: „Kto jest umyty” użyto słowa "leloumenos", czyli "czysty na ciele". Na tłumaczenie: „czysty jest cały” użyto słowa "katharos", czyli "oczyszczony na duszy". To oznacza, że w duchowym sensie "być umytym", nie zawsze jest równoznaczne z "być czystym".

Umycie nóg nie jest ceremonią, ale symbolem oczyszczenia, w sensie odnowienia ducha człowieczego dla Bożych celów poprzez uniżenie przed drugim człowiekiem. W tamtych czasach zwyczaj umycia komuś nóg był po prostu okazaniem grzeczności i szacunku, czyli można powiedzieć był "duchowy" na tle kulturowym. Słowa Jezusa wzywające do wzajemnego umywania nóg są raczej zdecydowaną zachętą do służenie sobie nawzajem w miłości, choćby w najprostszy przyjęty w danej sytuacji i kulturze sposób. Umycie nóg jest obrazem prawdziwej pokory wyrażonej w zwykły sposób, czyli zgodny z aktualnymi uwarunkowaniami kulturowymi. Żadnemu z uczniów podczas "ostatniej wieczerzy" nie nasunęła się myśl umycia nóg Chrystusowi. Okazuje się, że jako chrześcijanie jesteśmy zdolni do okazania samolubstwa nawet w miłości. Ponieważ sprawia nam trudność rozeznanie swojego własnego serca, to powinniśmy być bardzo powściągliwi w ocenianiu serc i intencji innych osób. Powinniśmy raczej okazywać zbyt wielkie miłosierdzie, czy nawet nadmierną pobłażliwość, niż mielibyśmy drugiego człowieka potępić za to, co on robi lub czego nie robi. Nasze, czy czyjeś "święte oburzenie" nie rozwiąże problemu przyjęcia lub nie przyjęcia objawienia życia w wolności dzieci Bożych. Ta sytuacja w historii o "umyciu nóg" przedstawia nam smutną prawdę, o której mówi Biblia w Księdze Przypowieści Salomona 4,23: „Czujniej niż wszystkiego innego strzeż swego serca, bo z niego tryska źródło życia!”. Jaka może być definicja serca ludzkiego w tym kontekście? To duchowe miejsce, gdzie mieszają się nasze i zewnętrzne myśli z naszymi emocjami. Serce ludzkie jest zwodnicze i potrzebuje nieustannego i uważnego czuwania, bo w przeciwnym wypadku, czyli, np. gdy poddamy się tylko emocjom, to pod płaszczykiem dobrych motywacji mogą być pielęgnowane także i złe uczucia. Zasadą, która wynika z całego nauczania Biblii jest to, że jeżeli złe myśli i emocje są rozpoznane, czy nawet zdemaskowane, to muszą być natychmiast usunięte z naszego umysłu i serca. Moim zdaniem nie ma dobrych, czy złych emocji. Problemem jest wyrażanie lub nie wyrażanie naszych emocji w dobrej, czy w złej sprawie. Prawdziwa i fałszywa pokora jest w nas i powoduje w nas rozdwojenie. Indianie opowiadają bajkę o dwóch wilkach, dobrym i złym żyjących w człowieku. Ten rośnie i dominuje, którego karmimy. Coś w tym jest. Zakończyłem 1. część tego rozważania fragmentem bez komentarza, który właśnie o takim rozdwojeniu mówi z Listu Jakuba 4,8: „Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was. Obmyjcie ręce, grzesznicy, i oczyśćcie serca, ludzie o rozdwojonej duszy”. Jednak w tym fragmencie jest też wskazany jedyny sposób, w jaki można wyjść z takiej sytuacji rozdwojenia – zbliżyć się do Boga.


Idziemy dalej, chociaż może właściwsze będzie określenie: "idziemy głębiej". Z prawdziwą pokorą możemy iść dalej w naszym osobistym chrześcijaństwie. Natomiast fałszywa pokora, czy jak kto woli – pycha, zagnieżdża się w nas głęboko i trzeba też głęboko sięgać, żeby ją stamtąd wygonić. Trudno jest powiedzieć, co wtedy miał na myśli Chrystus, gdy zaczął przygotowania do umycia nóg swoim uczniom. Może pozwolił na to, aby ta sprawa doszła aż do takiej prowokacji, by zobaczyć czy który z Jego uczniów wykorzysta sposobność stania się sługą wszystkich. W tłumaczeniu Biblii Warszawskiej czytamy: „(4) wstał od wieczerzy, złożył szaty, a wziąwszy prześcieradło, przepasał się. (5) Potem nalał wody do misy i począł umywać nogi uczniów i wycierać prześcieradłem, którym był przepasany”. To by sugerowało, że Jezus czekał z umyciem nóg aż do chwili, gdy wieczerza już zaczęła się lub nawet do jej zakończenia. Ciekawe jest jednak to, że w tekście nie znajdujemy informacji o umyciu nóg Jezusowi. W wyniku tej sytuacji, to Chrystus umył nogi tylko swoim uczniom. Jedynie w pełni CZYSTY BÓG może naprawdę oczyścić człowieka. Myślę, że objawienie tego faktu miał Piotr domagając się umycia nie tylko swoich nóg, ale także rąk i głowy. Można sobie wyobrazić przerażenie uczniów, gdy przyglądali się przygotowaniom, a później jak Jezus przechodził od jednego do drugiego i umywał ich nogi. Ówczesny sposób mycia nóg różnił się od dzisiejszego. Nogi były polewane wodą z dzbana i wycierane, ponieważ nie tyle chodziło o umycie, ile o opłukanie z kurzu i o ochłodzenie. Miednicy używano tylko po to, aby do niej spływała z nóg brudna woda. Na marginesie, być może inaczej też wyglądało "siedzenie" przy stole – jeżeli to było na sposób rzymski, czyli w pozycji półleżącej, to nóg do miski w ogóle nie wkładano. To, co zrobił Chrystus mogło być takim niemym zwróceniem uwagi uczniom na zaniechanie, którego dopuścili się w Jego obecności. To zaniechanie, dotyczyło dwóch aspektów. Po pierwsze – nie umycia nóg Chrystusowi, czyli nie powitania i nie wywyższenia Boga wśród ludzi. Po drugie – nie umycia nóg jedni drugim, czyli wywyższania się jednych nad drugimi. Biblia jednoznacznie określa zaniechanie jako grzech w Liście Jakuba 4,17: „Kto więc umie dobrze czynić, a nie czyni, dopuszcza się grzechu”.

Z opisu w naszym kluczowym fragmencie wynika, że Piotr nie był pierwszy w kolejce do mycia. Natomiast wszyscy, którzy go poprzedzali w tej kolejce zachowali milczenie. Gdy Jezus podszedł do Piotra, to jego emocjonalna reakcja jest dwustopniowa. Najpierw mówi: (6) Panie, Ty miałbyś umywać moje nogi?A następnie: „Przenigdy nie będziesz umywał nóg moich!”. To oburzenie Piotra mogło być spowodowane tym, że bardzo poważał Pana, aby Mu pozwolić na tę usługę. Piotr z natury miał więcej śmiałości i odwagi niż inni uczniowie, więc to mogło pobudzić go do zaprotestowania. Chyba jednak nie było to do końca szczere. Sam to wiem czasem po moich reakcjach. Gdy zaniedbuję czegoś zrobić, co powinno być raczej zrobione i ktoś to robi w mojej obecności, to też czasem reaguję buntem. Odpowiedź Jezusa też była dwustopniowa. Najpierw powiedział: „(7) Co Ja czynię, ty nie wiesz teraz, ale się potem dowiesz”. A potem: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał działu ze mną”. Łącząc te dwie emocjonalne wypowiedzi Piotra z dwiema odpowiedziami Jezusa możemy wnioskować, że Piotr nie rozumiał, jak mycie nóg miało mu zapewnić "dział z Panem". Na marginesie "dział" jest odpowiednikiem współczesnego zwrotu "mieć udział w czymś". A może bardziej poprawnie należałoby powiedzieć: "mieć udział w KIMŚ", jeżeli ten KTOŚ jest BOGIEM. Zaskakujące jest to, że Piotr odpowiedział od razu: „(9) Panie, nie tylko nogi moje, lecz i ręce, i głowę”. Parafrazując jego słowa, on powiedział: "Oczyść mnie całego, nie tylko nogi, bo chcę mieć jeszcze większy udział w TOBIE, niż tylko rytualny!". Ciekawa jest odpowiedź Jezusa: „(10) Kto jest umyty, nie ma potrzeby myć się, chyba tylko nogi, bo czysty jest cały. I wy czyści jesteście, lecz nie wszyscy”. W kontekście poprzedniej odpowiedzi: „(7) Co Ja czynię, ty nie wiesz teraz, ale się potem dowiesz”, ta odpowiedź nabiera innego znaczenia. Każdy musi być oczyszczony, zanim może mieć dział z Chrystusem. W przypadku uczniów dotyczyło to uczestnictwa w Jego cierpieniach, a w przyszłości w Jego Chwale. Pamiętajmy, że dziesięciu z nich zginęło śmiercią męczeńską. Wyjątkami byli Jan, który prawdopodobnie zmarł w Efezie śmiercią naturalną i Judasz – w wyniku śmierci samobójczej.
 
Wszyscy musimy być oczyszczeni zanim możemy być członkami Ciała Chrystusa, czyli Jego Kościoła. Prawdziwy Kościół Pana Jezusa Chrystusa tworzą ludzie w pełni nawróceni i oczyszczeni do wypełniania Bożej woli. Można powiedzieć, że Pan Jezus Chrystus udzielał bardzo poważnej lekcji duchowej polegającej na tym, że z natury nikt nie nadaje się do Królestwa Bożego bez oczyszczenia w uniżeniu przed Bogiem. I tego problemu nie rozwiązuje ceremonia umycia nóg. Przez praktyczną lekcję uniżenia się Boga przed pysznym człowiekiem, Chrystus pokazał uczniom jakie powinni mieć usposobienie jedni przed drugimi. Ta lekcja polegała na tym, że bez względu na to, czy umycie było konieczne, czy też nie, to wszyscy uczniowie Chrystusa powinni być zawsze gotowi uczynić wszystko, co należy do obowiązków sługi Bożego w praktyczny sposób względem każdego bliźniego. Nie może tu być mowy o ustanowieniu ceremonii "umywania nóg", ponieważ ta czynność już wcześniej była praktykowana jako użyteczna i zwyczajowa. Musimy pamiętać, gdzie to wydarzenie miało to miejsce. Czyli jakie były uwarunkowania klimatyczne i kulturowe. Izrael, to jest rejon, gdzie bezpośrednio oddziałuje kultura bliskowschodnia. Tam zima trwa ok. 3 miesiące i nawet wtedy temperatura rzadko kiedy spada poniżej zera. W większości kraju klimat jest suchy, a nawet w niektórych rejonach pustynny. Wtedy noszono sandały, więc nogi łatwo ulegały zbrudzeniu nawet przy niedalekiej podróży. Więc wymagały częstszego umycia i ochłody. Np. w gospodach zatrudniano specjalnych służących, których obowiązkiem było usługiwać gościom, a także myć im nogi, nie tylko dla zwyczaju, ale dla wygody i ochłody strudzonych podróżnych. To była usługa, którą często wykonywali niewolnicy w domach bogatszych ludzi. Dlatego Jezus posłużył się taką usługą dla przykładu, aby pokazać uczniom, że wszyscy, którzy mają być członkami JEGO CIAŁA, czyli Kościoła Pana Jezusa Chrystusa powinni się uniżyć jedni przed drugimi.
 
Pan Jezus raczej nie uczynił tego w celu ustanowienia obowiązującej wszystkich wierzących ceremonii. Była to rzecz w owym czasie zwykła i potrzebna. Świadczy też o tym przypadek nierządnicy, która umyła Mu stopy swoimi łzami. Słowa Jezusa pochwalające jej czyn, czyli umycie mu stóp były jednocześnie wyrzutem wobec faryzeusza Szymona – gospodarza przyjęcia, na które wdarła się nieproszona nierządnica. W Ewangelii Łukasza czytamy: „I zwróciwszy się do kobiety, powiedział Szymonowi: Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twojego domu, a nie dałeś wody dla nóg moich; ona zaś łzami skropiła nogi moje i włosami swoimi wytarła”. Dla uczestników tego przyjęcia, to też była prawdziwa lekcja pokory. Ta nierządnica poświęciła Chrystusowi dwie cenne rzeczy: olejek i swoje łzy. Wygląda na to, że Jezus docenił bardziej jej łzy jako lekcję pokory dla innych. Jezus wykorzystał sytuację "umycia nóg uczniom" do przekazania lekcji prawdziwej pokory. Obecnie tego rodzaju usługa nie jest potrzebna, ponieważ nosimy obuwie osłaniające całą nogę. Postępowanie Jezusa jest lekcją prawdziwej pokory dla każdego. Lekcją dla nas jest to, że powinniśmy być chętni służyć każdemu, gdziekolwiek mamy ku temu okazję, a nie stawiać siebie w roli przeznaczonych do posług "godniejszych" nas.
 
Ciekawe, że nie ma żadnej wzmianki w Biblii o tym, że mycie nóg było kiedykolwiek praktykowane jako ceremonia. Jest jednak wzmianka o tym, że było to zwyczajem w Palestynie. W 1. Liście do Tymoteusza 5,10 mamy wymienione pożądane cechy wdowy: „mająca dobre imię z powodu szlachetnych uczynków: że dzieci wychowała, że gościny udzielała, że świętym nogi umywała, że prześladowanych wspomagała, że wszelkie dobre uczynki gorliwie pełniła”. Jak widać posługa "umywania nóg świętym" była traktowana jako jeden z wielu dobrych uczynków. Co raczej miało oznaczać, że jeśli wdowa pokazała usposobienie służenia świętym, nawet w tej najniższej usłudze umywania nóg, to taką kobietę apostoł Paweł zalecał mieć w szczególniejszej opiece, bo okazała dobrego i prawdziwego ducha pokory. W niektórych kościołach chrześcijanie przyjęli umywanie nóg jako religijną ceremonię. Nauczyciele, np. z kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, czy innych denominacji powołują się na tradycję tzw. "obrzędu pokory", który rzeczywiście towarzyszył chrztom wodnym od pierwszych wieków chrześcijaństwa. No cóż, nie nam to osądzać. Wykład apostoła Pawła, także w odniesieniu do tego tematu znajdujemy w 14. rozdziale Listu do Rzymian. Bez zbędnego komentarza przytoczę tylko trzy fragmenty z nauczania o "różnorodnych sposobach okazywaniu pobożności". W 10. wersecie czytamy: „Ty zaś czemu osądzasz swego brata? Albo i ty, czemu pogardzasz swoim bratem? Wszak wszyscy staniemy przed sądem Bożym”. Rozwinięcie tej myśli mamy w 12. i 13. wersecie: „Tak więc każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu. Przeto nie osądzajmy już jedni drugich, ale raczej baczcie, aby nie dawać bratu powodu do upadku lub zgorszenia”. Wreszcie podsumowanie tego wątku mamy w 22. wersecie: „Przekonanie, jakie masz, zachowaj dla siebie przed Bogiem. Szczęśliwy ten, kto nie osądza samego siebie za to, co uważa za dobre”. Biblia opisuje tylko to jedno "umywanie nóg" w 13. rozdziale Ewangelii Jana. Więc jest bardzo wątpliwe, aby było ono praktykowane publicznie w pierwotnym kościele chrześcijańskim pod przywództwem apostołów, oprócz tego opisanego przypadku z udziałem Jezusa. Jednak udział w nim Pana Jezusa Chrystusa wskazuje na wagę duchowej lekcji, którą wszyscy powinniśmy wziąć z tego wydarzenia.
 
Boże przykazanie "nie zabijaj" nabrało głębszego znaczenia, niż tylko to, aby nie odbierać drugiemu człowiekowi życia po wykładzie Chrystusa, np. w Ewangelii Mateusza 5,21-22: „Słyszeliście, iż powiedziano przodkom: Nie będziesz zabijał, a kto by zabił, pójdzie pod sąd. A Ja wam powiadam, że każdy, kto się gniewa na brata swego, pójdzie pod sąd, a kto by rzekł bratu swemu: Racha, stanie przed Radą Najwyższą, a kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny”. Podobnie i umycie nóg uczniom miało głębsze znaczenie i można nawet powiedzieć, że ma formę "przykazania Pańskiego". To przykazanie uczy tego, że członkowie Ciała Chrystusa powinni wzajemnie dbać o dobro jedni drugich w czystości i świętości. Powinni sobie wzajemnie pomagać w pokonywaniu przeszkód, pokus, jakie przychodzą ze strony świata, ciała i diabła. Więc jeśli inne przykazania zachowujemy niekoniecznie literalnie, czy też ceremonialnie, to także to "przykazanie pokory" powinniśmy zachowywać na co dzień. Przykazania "czcij ojca swego i matkę swoją" raczej nie przestrzegamy literalnie oddając im hołd, ale przez okazywanie miłości i szacunku na co dzień lub co najmniej "od święta". Na marginesie, jeżeli mamy problem z tym pierwszym przykazaniem z obietnicą, to pamiętajmy, że działa ono w relacji zwrotnej rodzice – dzieci. Czytamy o tym w Liście do Efezjan 6,1-4: „Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna. Czcij ojca swego i matkę, to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: Aby ci się dobrze działo i abyś długo żył na ziemi. A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu dzieci swoich, lecz napominajcie i wychowujcie je w karności, dla Pana”. Tak samo powinno być z przestrzeganiem "przykazania pokory". Tylko w miarę na ile sami okazujemy owoce Ducha: pokorę, dobroć, cierpliwość, braterską uprzejmość, miłość, itp., na tyle możemy być pomocą innym ludziom w "wyzbywaniu się zmaz ciała i świata". To każdy z nas indywidualnie potrzebuje nabyć kwalifikacji, zanim możemy być pomocnymi innym w tym względzie. Więc najlepszą drogą do tego nie jest ceremonia, ale codzienność służenia jedni drugim w praktyczny sposób. Starszej osobie bardziej przydatna jest pomoc w codziennych trudnościach, niż zaproszenie jej na ceremonię "umycia nóg".
 
Przykładem prawdziwej pokory, także w nauczaniu świadectwem swojego przemienionego życia może być każdy, nie tylko nauczyciel. Możemy zawsze pomagać innym w oczyszczaniu ich życia, tak aby ich myśli, słowa i czyny były zgodne z wolą Bożą. Jednak skuteczność duchowego oddziaływania na ich życie będzie wtedy, gdy sami postępujemy według tych standardów. Prawdziwe znaczenie tego, co czytaliśmy w 1. Liście do Tymoteusza 5,10, czyli "umywania nóg świętym" jest tylko wtedy, gdy pielęgnujemy czystość myśli, słów i czynów we własnym postępowaniu i gdy przyswajamy sobie różne owoce Ducha w prawdziwej pokorze. Jeżeli prawdziwa pokora sprzyja uwalnianiu w nas darów i owoców Ducha Świętego, to musimy mieć też świadomość, że istnieje fałszywa pokora. Takowa przejawia się, np. "pokornym zachowaniem" na pokaz. Jednak konfrontacja z Bożym Duchem demaskuje takie zachowania. Dlaczego? Ponieważ Chrystus jest PRAWDĄ. Więc każdy fałsz i obłuda są prędzej, czy później demaskowane. Okazanie prawdziwej pokory powoduje to, że ludzie, którzy by nie przyjęli nawet słusznej krytyki ich postępowania lub życzliwej zachęty do dobrych zmian w swoim życiu, mogą okazać się bardzo uległymi wpływom takiej osoby, gdy zbliży się ona do nich ze szczerym objawem miłości i pokory. Jednak w przypadku fałszywej pokory nie nastąpią trwałe zmiany u ludzi, którym chcemy usłużyć nawet poprzez "umycie nóg". Znakiem rozpoznawczym prawdziwej lub fałszywej pokory jest czytelne dla ludzi, którym usługujemy prawdziwe świadectwo naszego życia. Każdy fałsz będzie zdemaskowany w konfrontacji z Bożym Duchem. Tylko ci, którzy chcą i umieją sympatyzować z innymi ludźmi, także wierzącymi mają najlepsze powodzenie, także w pomaganiu członkom Kościoła Pana Jezusa Chrystusa.
 
Tylko prawdziwa pokora i współczucie uwalniają Bożą moc do pomocy w uwolnieniu się z różnych sideł i trudności, jakie przychodzą na lud Boży w obecnym czasie. To właśnie jest prawdziwa i ponadczasowa, a więc i współczesna odpowiedź na wezwanie Pana Jezusa Chrystusa, które mamy w kluczowym dla tego rozważania fragmencie w Ewangelii Jana 13,14-17: „Jeśli tedy Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem nogi wasze, i wy winniście sobie nawzajem umywać nogi. Albowiem dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy nad pana swego ani poseł nie jest większy od tego, który go posłał. Jeśli to wiecie, błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym postępować będziecie”. Tak, jak czytamy w ostatnim zdaniu powyższego fragmentu, raczej chodzi tu o "zgodność myśli, słów i uczynków", czyli prawdziwe, a mniej ceremonialne świadectwo naszego przemienionego życia. Popularne powiedzenie, że "przykład idzie z góry" jest bardzo adekwatne do sytuacji przedstawionej w 13. rozdziale Ewangelii Jana. Jednak ten przykład nie jest raczej zachętą do ceremonii, ale do stosowania prawdziwej pokory w osobistym i społecznym chrześcijaństwie. Mamy wiele sposobności do pocieszania, zachęcania i wspierania jedni drugich nawet w wydawałoby się mało istotnych sprawach życia codziennego, czy to pod względem często "niemiłych" obowiązków, czy doświadczeń i prób życiowych. Biblijne zaniechanie w zakresie "służenia jedni drugim" będzie ocenione na sprawiedliwym Bożym sądzie. Wyraźnie czytamy o tym w Biblii i są to słowa skierowane także do wierzących. Pisze o tym apostoł Paweł w 2. Liście do Koryntian 5,10: „Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe”. Z miłością służymy jedni drugim, ale nie dla tylko dla formy. Każda usługa, jaką czynimy lub staramy się uczynić z miłości i z pragnienia dobra dla drugiego człowieka na pewno otrzyma uznanie Głowy Kościoła, czyli Pana Jezusa Chrystusa. Starajmy się nie przeoczyć żadnej sposobności uczynienia dobra. Nie przybierajmy tylko pozoru pokory.
 
Prawdziwa, ale i niestety fałszywa pokora są w nas. Ta prawdziwa, to obecność Boża w nas, czyli "Chrystus w nas". Jednak diabeł zawsze zadba o to, by była okazja do uzewnętrznienia się podróbki pokory, czyli po prostu mniej, czy bardziej zakamuflowanych przejawów pychy. Tylko prawdziwa pokora uzdolni nas do współczucia i służby wszystkim, z którymi stykamy się na co dzień. Wtedy też milszym będzie dla nas przywilej służenia tym, którzy są w Chrystusie lub tym, którzy dzięki tej służbie mogą być w Chrystusie. Po napisaniu i publikacji takiego rozważania nie będę zdziwiony, gdy Pan Bóg będzie chciał przetestować moją szczerość w "skromności" i pokorze w sytuacji, gdy będę musiał uniżyć się i nawet "umyć komuś nogi", może nie koniecznie w literalny sposób. Ponieważ z moich osobistych doświadczeń wynika, że tak działa nasz Bóg. Każdy nauczyciel chce, żeby to, czego naucza było zastosowane w życiu słuchacza. Nawet wtedy, gdy się do tego pragnienia nie przyznaje. Jeżeli nauczyciel zaprzecza pragnieniu wpływu nauczania na czyjeś życie, to jest to raczej przejawem fałszywej pokory. Ja pragnę być prawdziwym nauczycielem Bożego Słowa. Jest jednak pewien problem. Jeśli przyjmiesz to nauczanie i będziesz chciał(a) zastosować je w swoim życiu, to licz się także z tym, że twoja pokora będzie wypróbowana i to zapewne w najbliższym czasie. To także jest cena naszego osobistego i społecznego życia chrześcijańskiego.

Bogdan Podlecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz